Wątek: Oko czarownicy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2007, 10:33   #104
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
El Vincejo - pózne popołudnie


Fitzpatrick
zachował swą angielską flegmę, wewnątrz jedna wręcz się w nim gotowało. Ten bezczelny Polaczek stawał się coraz bardziej hardy i butny. Odwrócił się i przyłożył lunetę do oka.

Francuski okret znów nabierał wiatru w żagle, zaś na jej dziobie piętrzyła się wokół dwóch ustawionych dział naprędce sklecona barykada.

Wilson rzucił tylko okiem na fregatę i zaklął szpetnie.

- Dojdą nas po zmroku. Jedyna nadzieja w szkwale, ktory się zbliża. Jeśli nie, pozostanie nam jeszcze jedna droga, ale na to nawet ja chyba się nie poważę - rzucił i ruszył zaganiać swych ludzi do napraw.

Bailleu leżał dalej nieprzytomny, przez założone bandaże przesiąkała dalej krew. Louise zmieniła je i i zmartwiała. Wokół rany czerniały czarne ślady. To ten Polak opatrzył szuana brudnymi od prochu rękami. Jeśli teraz wda się zakażenie koniec Francuza będzie nieuchronny. Pospiesznie zaczeła przemywać ranę.

Matylda przestała szlochać co nie znaczy że sie uspokoiła. dalej jej drobnym ciałem wstrząsały dreszcze, w ręce mięła mokra od łez chusteczkę.
Muszę się wziąść się w garść - pomyślała. Bracia dodadzą mi sił.

Noiret zaglądnął do kajuty lorda, lecz była ona pusta. Wyszedł na pokład i zobaczył Fitzpatricka. Zagryzł wargi podejmując decyzje. Stanowczym krokiem skierował się w jego stronę.
__________________________________________________ ______________________

Paryż nad ranem

Zakołatali do drzwi, długo jednak czekali aż się uchylą. Lajolais pchnął je gwałtownie i wpadli do środka. Ujrzeli drobnego, chudego mężczyznę w szlafmycy i z onocnej koszulki. W ręce dzierżył ogarek świecy.

- Pan pułkownik ? Tutaj ? O tej porze ? Co sie stalo ? - pytał zdumiony.

- Nie czas na wyjaśnienia - odwarknął zagadnięty - potrzeba nam trzech koni.

- Ale skąd teraz je wezmę ? Jest przecież noc -? -
wykręcał się mieszczanin.

Lajolais skinął głową Pierre'owi. Ten podszedł do powoznika i przytknął mu do gardła swój sztylet.

- Są panie pułkowniku, są - wyjęczał napadnięty- tam z tyłu stoją.

Następne skinięcie głową i kordelas zatopił się po rękojeść w piersi mieszczanina.

Wyprowadzili szybko wierzchowce i osiodłali je. Ruszyli galopem do rogatki prowadzącej na północ.
Tylko w ten sposób mozemy zmylić pogoń, pomyslał, ze uciekamy do Holandii lub Niemiec, a my skręcimy na Zachód w strone Wybrzeża - dumał Wymierski.

Pędzili przez opustaszałe uliczki, a tętent kopyt rozbrzmiewał jak werbel wśród mroków poranka. Wkrótce zamajaczyla przed nimi rogatka, wstrzymali więc konie by sie naradzić.

- Rogatki obsadzone są przez sześciu zołnierzy pod dowództwem sierżanta, ale zapewne czuwa tylko jeden, reszta śpi - perorował Lajolais nabijając międzyczasie pistolet.

- Co pan rozkaże generale ?
__________________________________________________ _______________

W środku marynarz francuski w mundurze "roboczym"
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 31-07-2007 o 20:56.
Arango jest offline