Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-07-2007, 15:20   #101
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Wymierski

Jan nie spodziewał się, że jeszcze jeden żandarm będzie na posterunku, a powinien o tym pomyleć. Szybko skarcił się w duchu i rozglądnął po pobojowisku. Uspokoiły go słowa Lajolaisa, iż Pierre będzie żył i prawie nic mu się nie stało. Trafiony w brzuch żołnierz wydzierał się w niebogłosy, zaś agent, który się wyrwł Generałowi, próbował uciec jak najdalej. Wymierski schował broń trzymaną w prawej ręce i wziął do niej pistolet z lewej. Wycelował w agenta.
- Pułkowniku, dobij szybko tego żandarma i szybko idźcie dalej, ja muszę jeszcze coś załatwić - Lajolais wyciągnął swoje ostrze i wypełnił polecenie Jana. Chwycił Pierra i nie pytając o nic, zaczęli oddalać się w stronę drugiego końca mostu.

Rozległ się strzał.

Agent padł na ziemię. Wymierski podszedł do niego. Nie zabił go, strzelił mu tylko w nogę. Przez chwilę stał nad leżącą i kwiczącą ofiarą. Następnie schował pistolet i wyciągnął ostrze. Obrócił agenta na plecy.
- Coś ci jestem winien - rzekł chłodno i przyłożył ostrze do krocza ofiary. Wprawnym ruchem ręki odciął mu jego "skarby", a następnie kopnięciem w głowę pozbawił go przytomności. Spieszyło mu się, więc nie mógł pozwolić sobie na dłuższą zwłokę. Nie miał najmniejszych wątpliwości, iż agent wkrótce umrze. Był mu to winien.

Generał szybko dogonił towarzyszy. Nie pytali go co zrobił ofierze. Było słychać jego krótki, acz nasycony bólem krzyk. Wymierski nie miał wyrzutów. Wiedział, że aby oiągnąć swój cel musi być całkowicie pozbawiony uczuć. Każdy kto przeszkodzi mu na jego drodze, musi cierpieć, lub szybko zginąć. Nie inaczej było i tym razem

Po jakimś czasie trójka konspiratorów dotarła do domu przewoźnik, który miszkał dwie ulice od mostu. Weszli w bramę...
 
Van jest offline  
Stary 09-07-2007, 12:37   #102
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Matylda szlochała. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi, wszyscy zbyt pochłonięci byli sprawą morskiej bitwy oraz opatrywaniem rannego. Kiedy usłyszała, że wrogi statek oddala się, a strzały przestały padać, odważyła się otworzyć oczy i rozejrzeć po pokładzie. Dostrzegłszy rannego pana Bailleau i krew na pokładzie zakryła dłonią usta. Dotąd nie miała pojęcia, że tak właśnie wygląda wojna i śmierć, a na dodatek, że ich misja będzie aż tak niebezpieczna od samego początku. Widząc opanowanie reszty załogi, zimą krew, jaką zachował Fitzpatrick i Daniłłowicz, nawet wprawę, z jaką Louise opatrywała rannego - zrobiło jej się wstyd za swoje zachowanie i jeszcze bardziej wstyd przez niedoświadczenie w takich sytuacjach. Szloch cały czas wyrywał jej się z piersi, tym bardziej, że była przeświadczona, że
Bailleau nie żyje. Zerwała się z klęczek i uciekła pod pokład, do swojej kajuty, zamykając dobrze za sobą drzwi. Nie chciała, żeby ktokolwiek widział ją w tym stanie, szczególnie Louise. Matylda miała dziwne wrażenie, że służąca znowu potraktuje ją z butną wyższością, lub co gorsza - wyśmieje jej lęk i zachowanie. Rzuciła się na łóżko i ściskając medalion swego brata aby się uspokoić, zaczęła cichutko się modlić. Nie rozmawiała jednak z Bogiem. Rozmawiała ze zmarłymi braćmi.
 
Milly jest offline  
Stary 25-07-2007, 14:44   #103
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Nicolas Noiret

Po odmówieniu modlitwy ksiądz zaczął rozglądać się po kajucie w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Nie miał co ze sobą zrobić. Daniłłowicz czyścił swój arsenał a Noiret nie zamierzał mu w tym przeszkadzać. Z wolna podszedł do nieprzytomnego Bailleu i zabrał jego surdut, który ociekał krwią rannego. Nie myśląc wiele już po chwili zabrał się za czyszczenie ubrania przyjaciela.

Trochę zimnej wody i mydło- Powtarzał w myślach Noiret- Tak to powinno wystarczyć w końcu plama nie jest stara. Sam nie mógł już zliczyć ile razy w ciągu ostatnich kilku lat powtarzał tę czynność. Nie pamiętał już nawet twarzy biedaków, którym pomagał. Było ich zbyt wielu. Nagle zamarł uświadomił bowiem sobie straszliwą rzecz. Z przerażeniem stwierdził, że brakuje mu okrzyków z pola walki, jęków rannych i zapachu lejącej się posoki.-Popatrzył na swoje ręce czerwone od krwi przyjaciela.- Kim do cholery się stałem? Czy nadal mogę nazywać siebie człowiekiem? – Szybko jego sumienie zostało zagłuszone bolesnymi wspomnieniami i chłodną logiką.- To nie był mój wybór. Robiłem wszystko żeby przeżyć.- Ksiądz był jednak coraz mniej do tych słów przekonany.

Coś zwróciło jego uwagę. Wyczuł małe zgrubienie na kołnierzu surduta. Kilka razy przejechał po nim palcami żeby mieć co do tego pewność. Dyskretnie zerknął na Daniłłowicza, ale ten nie zwracał na Noireta uwagi. Po chwili w rękach księdza znalazła się mała karteczka…


…Nicolas stał nieruchomo na pokładzie statku, ze wszystkich sił ściskając swój srebrny krzyż. Jeżeli istniałby na świecie człowiek mogący zabić wzrokiem w tej chwili byłby to Nicolas Noiret. Jego zimny, świdrujący wzrok zwrócony był jednak w stronę jak mniemał Francji. Oddychał powoli i głęboko starając się na spokojnie przeanalizować całą sytuacje. Czuł, że musiał wybrać mniejsze zło. Nie mógł nikomu ufać, ale innego wyjścia nie miał. Musiał porozmawiać z tym aroganckim Fitzpatrickiem. Powoli udał się w stronę kajuty dowódcy…
 
mataichi jest offline  
Stary 29-07-2007, 10:33   #104
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
El Vincejo - pózne popołudnie


Fitzpatrick
zachował swą angielską flegmę, wewnątrz jedna wręcz się w nim gotowało. Ten bezczelny Polaczek stawał się coraz bardziej hardy i butny. Odwrócił się i przyłożył lunetę do oka.

Francuski okret znów nabierał wiatru w żagle, zaś na jej dziobie piętrzyła się wokół dwóch ustawionych dział naprędce sklecona barykada.

Wilson rzucił tylko okiem na fregatę i zaklął szpetnie.

- Dojdą nas po zmroku. Jedyna nadzieja w szkwale, ktory się zbliża. Jeśli nie, pozostanie nam jeszcze jedna droga, ale na to nawet ja chyba się nie poważę - rzucił i ruszył zaganiać swych ludzi do napraw.

Bailleu leżał dalej nieprzytomny, przez założone bandaże przesiąkała dalej krew. Louise zmieniła je i i zmartwiała. Wokół rany czerniały czarne ślady. To ten Polak opatrzył szuana brudnymi od prochu rękami. Jeśli teraz wda się zakażenie koniec Francuza będzie nieuchronny. Pospiesznie zaczeła przemywać ranę.

Matylda przestała szlochać co nie znaczy że sie uspokoiła. dalej jej drobnym ciałem wstrząsały dreszcze, w ręce mięła mokra od łez chusteczkę.
Muszę się wziąść się w garść - pomyślała. Bracia dodadzą mi sił.

Noiret zaglądnął do kajuty lorda, lecz była ona pusta. Wyszedł na pokład i zobaczył Fitzpatricka. Zagryzł wargi podejmując decyzje. Stanowczym krokiem skierował się w jego stronę.
__________________________________________________ ______________________

Paryż nad ranem

Zakołatali do drzwi, długo jednak czekali aż się uchylą. Lajolais pchnął je gwałtownie i wpadli do środka. Ujrzeli drobnego, chudego mężczyznę w szlafmycy i z onocnej koszulki. W ręce dzierżył ogarek świecy.

- Pan pułkownik ? Tutaj ? O tej porze ? Co sie stalo ? - pytał zdumiony.

- Nie czas na wyjaśnienia - odwarknął zagadnięty - potrzeba nam trzech koni.

- Ale skąd teraz je wezmę ? Jest przecież noc -? -
wykręcał się mieszczanin.

Lajolais skinął głową Pierre'owi. Ten podszedł do powoznika i przytknął mu do gardła swój sztylet.

- Są panie pułkowniku, są - wyjęczał napadnięty- tam z tyłu stoją.

Następne skinięcie głową i kordelas zatopił się po rękojeść w piersi mieszczanina.

Wyprowadzili szybko wierzchowce i osiodłali je. Ruszyli galopem do rogatki prowadzącej na północ.
Tylko w ten sposób mozemy zmylić pogoń, pomyslał, ze uciekamy do Holandii lub Niemiec, a my skręcimy na Zachód w strone Wybrzeża - dumał Wymierski.

Pędzili przez opustaszałe uliczki, a tętent kopyt rozbrzmiewał jak werbel wśród mroków poranka. Wkrótce zamajaczyla przed nimi rogatka, wstrzymali więc konie by sie naradzić.

- Rogatki obsadzone są przez sześciu zołnierzy pod dowództwem sierżanta, ale zapewne czuwa tylko jeden, reszta śpi - perorował Lajolais nabijając międzyczasie pistolet.

- Co pan rozkaże generale ?
__________________________________________________ _______________

W środku marynarz francuski w mundurze "roboczym"
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 31-07-2007 o 20:56.
Arango jest offline  
Stary 01-08-2007, 18:09   #105
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Matylda dłuższą chwilę leżała na łóżku i nasłuchiwała. Żaden dźwięk nie dochodził do jej uszu. Oczami wyobraźni widziała pokład zalany krwią i zimną, sztywną postać pana Bailleau leżącą samotnie na mokrych deskach. Potem zamiast jego twarzy zobaczyła swojego brata, Mateusza, a może to był Mikołaj? Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, zacisnęła mocno oczy, aby nie widzieć więcej potwornych wizji.
"Weź się w garść. Weź się w garść. Weź się w garść!" Powtarzała sobie w myślach. "Żaden z nich nie byłby zadowolony, że leżysz tu i beczysz! Musisz dotrzeć do Francji, pomóc zgładzić mordercę swych braci, odnaleźć Mikołaja i zaopiekować się matką. Tyle rzeczy do zrobienia! Tyle ważnych rzeczy, a ty leżysz tu i użalasz się nad sobą. Matyldo!"
Matylda powoli wstała, zamoczyła chusteczkę w zimnej wodzie z dzbana, obmyła twarz i poprawiła suknię. Nikt nie może zobaczyć, że jest słaba, że się boi, że płacze. Któż wtedy powierzyłby jej ważne dla całej Francji zadanie? Już spokojniejsza, choć w środku wciąż czuła niepokój, przekręciła klucz w drzwiach i uchyliła je lekko. Nasłuchiwała co dzieje się na pokładzie.
 
Milly jest offline  
Stary 01-08-2007, 18:57   #106
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
11 V – pod wieczór, Kanał La Manche

Fitzpatrick zwrócił się do odchodzącego kapitana:
- Panie kapitanie, jaka to droga? Może od razu byśmy nią ruszyli? Ten Francuz dopadnie nas, różnica 3-5 węzłów, a jest zaledwie kilkaset metrów od nas. Dwadzieścia, góra trzydzieści minut i wezmą nas nawet abordażem, a ilu tam jest piechoty morskiej? Setka, może dwie?
Jakby na zawołanie fregata odpaliła z 3-4 armat, posyłając tym razem kule kilkadziesiąt metrów od lewej burty statku Wilsona. Fitzpatrick uniósł rękę i strzepnął kilka kropel wody, która padłą na jego strój.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 06-08-2007, 21:04   #107
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Wymierski:

Generał rozmyślał chwilę nad rozwiązaniem i szybko w głowie ułożył mu się plan działania.
- Nie możemy teraz ryzykować ataku tak jak przedtem, za dużo ich jest. Czeka nas teraz trudne zadanie, ale jakoś się uda. Z tego co pamiętam, to mamy jeszcze papiery agentów Prefektury. Wpadło mi do głowy, że możemy je wykorzystać podając się za nich. Są tylko dwa dokumenty, więc tymczasowymi agentami powinniście zostać ty pułkowniku i ty Pierr, mnie zaś przestawicie jako osobę prowadzoną do Saint Denis, gdzie ma się odbyć przesłuchanie w pewnej sprawie, której oczywiście nie możecie wyjawić. Mam nadzieję, że się nie mylicie i, że będzie tam jeden żołnierz na chodzi, a reszta będzie spała. Jeżeli będzie coś podejrzewał, trzeba go będzie szybko i po cichu załatwić, tylko żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Jeżeli będzie ich dwóch albo więcej, to będziecie musieli być bardzo przekonujący. W razie czego, możecie pogrozić im, mówiąc, że sprawa jest bardzo ważna - Wymierski położył akcent na dwa ostatnie słowa - i góra będzie bardzo niezadowolona z jakiejkolwiek zwłoki. Ja nie mogę się oddzywać i muszę grać rolę aresztanta, ponieważ mój akcent mógłby wzbudzić podejrzenia. No, to powodzenia panowie - zakończył Generał i ruszył zaraz po tym, gdy jego towarzysze wyrazili zgodę.

Wstrzymali konie przy żołnierzu który podnosił ręke żeby ich zatrzymać. Wymierski zauważył drugiego, chyba kaprala sądząc po mundurze, stojącego na progu małego budyneczku. Wyglądał jakby dopiero co się obudził. Generał zwrócił uwagę na fakt, iż nie miał on żadnej broni. Pozostała czwórka była pewnie w budynku.
- Witam - zaczął Lajolais - Jak służba ? Mam nadzieję, że wszystko w porządku ? - zapytał pułkownik, jednak nie dając dojśc do głosu żołnierzowi kontynuował - Pewnie ciekawi cię co tu robimy ? No cóż, jesteśmy tu z rozkazu samego Prefekta - to mówiąc, Lajolais podał żołnierzowi dokumenty świadczące o tym, iż są agentami Prefektury. Zaraz po nim zrobił to również Pierr - Musimy przewieźc tego pana - tu wkazał na Generała - do Saint Denis, aby tam - tu trochę ściszył głos - odpowiedział na kilka pytań. - zakończył Pułkownik i zaczekał na reakcję.
 

Ostatnio edytowane przez Van : 07-08-2007 o 19:34.
Van jest offline  
Stary 21-08-2007, 18:34   #108
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Samuel Daniłłowicz podczas służby w Legionach nauczył się wielu rzeczy. Szczególnie znaczącą rolę w jego dalszym życiu odegrał szacunek dla snu. Ile to razy bowiem cięższym przeciwnikiem od czających się paręset metrów dalej wrogich wojsk była ta okrutna senność, potężne zmęczenie, które ograniczało każdy ruch, przeszkadzało zmysłom prawidłowo pracować... Samuel wiedział, że trzeba korzystać z każdej chwili na sen- bo nigdy nie wiadomo, kiedy los znów pozwoli na ten komfort.

I chociaż wydawało się, iż śpi jak kamień, wiele osób te odczucia mocno zmyliły. Daniłłowicz ciągle był czujny, a jego lewa dłoń zaciskała się na schowanej pod poduszką broni...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 25-08-2007, 02:04   #109
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Nicolas

Rozmowa z Fitzpatrickiem nie usatysfakcjonowała Nicolasa. Spodziewał się czegoś więcej, ale na razie musiał cierpliwie czekać. A cierpliwość była wielką cnotą, której Noiretowi nie brakowało. Zawsze uważał, że prędzej czy później każdy otrzyma to, na co zasługuje. Nicolas zdecydowanie wolał tą pierwszą opcje…a że często był to zbłąkany pocisk, no cóż czasami trzeba pomóc Bogu i wziąć sprawy w swoje ręce.

Udał się pośpiesznie do swojej kajuty. Daniłłowicz na całe szczęście spał a Balzak był cały czas nieprzytomny. Ksiądz nie czekając ani chwili dłużej pośpiesznie schował wiadomość z powrotem na swoje miejsce, upewniając się dwa razy czy wszystko wyglądało tak jak poprzednio. Lekko znużony położył się na swojej koji, nie mógł jednak zasnąć. Cały czas chłodnym wzrokiem obserwował rannego.
 
mataichi jest offline  
Stary 31-08-2007, 20:52   #110
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
El Vincejo pózne popołudnie

Wilson
popatrzył na fontanny wody wzniesione przez kule Francuzów. Widać podjął decyzję bo krzyknął :

- Ster prawo na burt ! Płyniemy na Noirmountier !!!

Któryś z marynarzy krzyknął po czym wszyscy znieruchomieli na chwilę, by po kilku sekundach rzucić się ze zdwojoną energią do zajęć, Bryg przyblizył się do wysokiego cypla by po minięciu go ostro skręcić i obrał kurs tuż przy brzegu.



Fizpatrick zaciekawiony reakcją kapitana zbliżył się do niego oczekując wyjaśnień.

Matylda usłyszawszy nazwę Noirmountier zdrętwiała. Pamiętała opowieści braci o tej plaży, coś strasznego, co wtedy sprawiło że pamietała tę nazwę do dziś, kojarzyła się jej z powstaniem w Wandei i strasznym okrucieństwem. Nagle olśniło Ją. Przecież ci dwaj Noiret i ten ranny walczyli niedaleko, tyle przynajmniej wywnioskowała z rozmów między nimi. Pospiesznie pobiegła do kajuty mężczyzn i nie bacząc na dobre obyczaje niemal sie do niej wdarła.

- Oni chcąc płynąć do Noirmountier !

Usłyszawszy to Nicolas zerwał się pobladły i zbudził Polaka.

- Chodz ze mną kapitan chce nas pozabijać chyba.

Nie czekając na jego reakcję ruszył z Matyldą na pokład. Wypadli na pokład w momeńcie gdy Wilson ponuro patrząc w może opowiadał właśnie Lordowi :

- Było to 10 lat temu. Piekielne kolumny republikańskiego generała Westermana paliły i zabijały szuanów i wandejczyków. Zabijali się w kościołach, palili żywcem, rąbali siekierami i zakopywali żywych. Powstańcy ciągle się cofali, ale szarpali wojska Republiki. Raz zgromadzili jeńców w stodole i chcieli zarąbać ich toporami. Stanął przed nimi generał d'Elbe jeden z ich najzdolniejszych dowódców.

Rozłożył ręce i słowami " Ojcze nasz" powstrzymał rzez.

Wkrótce potem powstańców rozbito a d'Elbe ranny dostał się do niewoli. Posadzono go na krześle, ponieważ nie miał sił stać z bandażami przesiąkniętymi krwią i rozstrzelano. Jego żonie ścięto głowę tak samo jak oficerowi REPUBLIKI Westerlandowi, który protestował przeciwko tej karze dla generała.

Odtąd niedobrze jest płynąć w nocy blisko Noimountier, a teraz już się zmierzcha. Za pół godziny będziem koło niej, zaś szuanie traktują je jak święte -
zakończył ponuro Wilson.

Zza cyplu wychyneła fregata wciąż niezmordowanie podążająca za nimi.

Loise
nieświadoma wydarzeń na pokładzie skończyła opatrywać teraz gorączkującego już Bailleu. Wykręciła szmatki i wzieła wiaderko by wylać zawartośc za burtę. A ona mogła wiele powiedzieć o miejscu do którego się zbliżali.


Wymierski niedaleko wybrzeza, wieczór

Żołnierze sprawdzili papiery i przepuścili bez kłopotów. Ruszyli z kopyta klucząc bocznymi traktami i omijając posterunki. Chwilę odpoczywali w stodole by przez cały dzień i gnać zajeżdżając konie gnać ku wybrzeżu. Dość długo sprzyjało im szczęście dopiero pod wieczór dostrzegli za sobą pościg. Sześciu żandarmów uparcie ścigało ich zbliżając się coraz bardziej. Gnali leśnym traktem powoli popadając w rozpacz - byli już przecież tak blisko celu - jeszcze kilka godzin i znajdą się w sur la Legne miejscu gdzie miała pojawić się ekipa z Anglii.



Żandarmi goniący generała.


Kilka słów wyjaśnienia bo moze to umkneło. TERAZ dopiero akcja
__________________________________________________ ____________________ rozgrywa się jednocześnie, czyli mamy WIECZÓR 11 V - początek dokładnie wieczoru
__________________________________________________ ________________
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 02-09-2007 o 01:15.
Arango jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172