Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2019, 20:49   #95
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Angela Lavelle, Mitras Nima

Zdjęcie pozostało zdjęciem. Nie zmieniło się w cudowny sposób w portal prowadzący wprost do wrót kościoła. Nie poruszył się nawet najmniejszy z listków.

Być może było to spowodowane nastawieniem Mitrasa, a może po prostu miał rację i siedzieli w pomieszczeniu bezczynnie dla kaprysu babci Angeli i popierającego jej decyzję bokora. Jego oczy bardzo uważnie obserwowały chłopaka.

Ekran telefonu przyciemnił się przechodząc w stan oszczędzania energii. Za chwilę się wygasi... o, właśnie. Babette buchnęła dymem z ust.

- Zbyt łatwo się poddajesz, chłopaku - powiedziała starsza kobieta i wyszła z pomieszczenia. Zapanowało niezręczne milczenie, które stało się, poniekąd, stanem bliskim naturalnego dla Angeli. Papa Morbi nie poprawiał sytuacji nieustannym wpatrywaniem się w każdego z nich. Wyglądał jak czarny, przyczajony gargulec.

Na szczęście ogród po drugiej stronie szklanej ściany znacząco poprawiał sytuację. Liście powiewały radośnie na delikatnym wietrze. W cieniu jednego z drzew przysiadł czarny kot spoglądający do środka swoimi żółtozielonymi oczami ze źrenicami zwężonymi do postaci szparek. Mrugnął leniwie nic nie robiąc sobie z nieznośnego upału wpadającego przez uchylone skrzydło wielkich drzwi balkonowych.

Babette wróciła po kilku minutach. Za nią szedł Lucas targając pod pachą obraz w złotej ramie. Mężczyzna z widocznym trudem obrócił przedmiot frontem do ludzi znajdujących się w pomieszczeniu. Znajdował się na nim jakiś ogród uchwycony nocą z osobliwą fontanną. Tonął we mgle rozjaśnionej księżycowym światłem. Z oczodołów oraz otwartych ust kamiennych czaszek zwróconych do siebie potylicami tryskały strumienie wody.

Jeśli było to prawdziwe miejsce, zostało wiernie odwzorowane. Widać było wyraźne pociągnięcia pędzla, co nadawało obrazowi nieco baśniowego akcentu. O ile miało się na myśli oryginalne, nieocenzurowane baśnie braci Grimm opływające w brud, mrok i przemoc. Nie był to jednak obraz hiperrealistyczny.

- Ogród - wskazała cygarem za okno.

- Patrz uważnie - dodała zajmując swoje miejsce w fotelu. Mitras skupił wzrok w kolejnej, beznadziejnej próbie. Fontanna jak fontanna. Nieco bardziej upiorna przez kształt, ciemność nocy, grę światłocieni w oparze pary wodnej. Owszem, jak się przyjrzeć nieco uważniej, to dostrzegało się wprawę malarza. Na pierwszy rzut oka dzieło nie było tak realistyczne jak przy wnikliwej obserwacji. Nic się jednak, zgodnie z oczekiwaniem, nie poruszyło.
Niemniej sam obraz musiał kosztować fortunę, ponieważ im dłużej Mitras się mu przyglądał, tym więcej szczegółów łowiło jego oko. Takich, które niezwykle łatwo przeoczyć. Te wszystkie refleksy światła w tryskającej z czaszek wodze. Można było bez najmniejszego problemu określić położenie księżyca na niebie. Proporcje były idealne. Nawet fotograf miałby problemy z tak dobrym oddaniem tego kadru.
Lśniąca mgła wydawała się wręcz poruszać... Zaraz... Ona się poruszała. Tak jak cienkie, jednostajne strumyczki wody.

Zaczęła go boleć głowa. Im bardziej obraz był realistyczny, im więcej było w nim ruchu, im bardzie przypominał widok zza niezwykle specyficznego okna, tym bardziej nasilało się tępe pulsowanie. To szybko, wręcz niespodziewanie, przerodziło się w potężne łupanie, zaś obraz wciąż przypominał film z filtrem artystycznym rodem z Photoshopa.

Oderwał wzrok od obrazu, gdy miał wrażenie, że jego głowa zaraz eksploduje. Kątem oka zobaczył ruch babci Angeli, na który Lucas natychmiast się odwrócił odwracając płótno od ich oczu.

- To jeszcze nie to. Ale kierunek jest dobry - powiedziała Babette. Lucas bardzo delikatnie postawił obraz przodem do ściany i jednym, płynnym ruchem wydobył z kieszeni chusteczkę, którą podał Mitrasowi.

- Niech panicz otrze sobie twarz.

Dopiero wtedy poczuł, że coś wycieka z jego nosa, spływa z oczu po policzkach oraz z uszu niedokładnie kreśląc linię żuchwy. W ustach czuł metaliczny posmak. Kiedy osuszył wilgoć, chusteczka była czerwona.

Nagle w oddali rozległy się strzały, a następnie krzyki. Dźwięk serii karabinowej przetoczył się przez ogród i wpadł do salonu. Wszyscy odwrócili się nagle w tamtym kierunku. Łącznie z kotem siedzącym pod drzewem. Angela dostrzegła na twarzy bokora delikatny tik mogący świadczyć o zaskoczeniu.

- To moja ochrona. Nie pozwolą...

Coś ciężkiego z impetem uderzyło o dach posiadłości. I nie spadło.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline