Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2019, 22:07   #175
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Obóz

Wieczór mijał spokojnie. Dyskutowano, naradzano się, przeprowadzano badania znalezisk dzisiejszego dnia. Słowem sielanka… i było nawet niezłe jedzenie. Van Straten upolował jakiegoś pomniejszego Dinozaura, którego mięsiwo opiekano na dwóch ogniskach. Co prawda z tego powodu Sarah Elsworth mocno kręciła nosem, ale w końcu i ona nieco zjadła. Czyżby głód zwyciężył nad przekonaniami osobistymi, a może pani Biolog sama po prostu chciała sprawdzić, jak smakuje taki gad?


Noc również minęła spokojnie. Nie było żadnych ataków Chińczyków, nie było wielkich ekscesów (no może poza jednym, ale krótkotrwałym i w miarę cichym), były za to typowe, to tu, to tam, nocne schadzki, i przyspieszone oddechy w jednym czy drugim namiocie…



***



Rankiem Baker zdecydował co dalej.

Większa część ekspedycji będzie się zajmowała dalszym badaniem Ufo. Pojedzie tam Lie, Collins, Miyazaki, Heo, Alazraqui, Miles. Jako obstawa sam Major, Curran, “Bear”, “T”, Roberts, “Sosna”, Van Straten.

“Zapałka” pojedzie na plażę z Frostem, i sprawdzą jeszcze raz ewentualną możliwość opuszczenia wyspy. Następnie dołączą do badających Ufo.

W obozie zostaje Woods, Chelimo, Kaai i Elsworth. Dlaczego tak? Ano ponieważ… Sarah wybrała się o poranku nad rzeczkę w celu odświeżenia, jak i figielków z Dougiem, co jednak miało nieco nietypowe zakończenie. Kobieta brodząc w wodzie, pośliznęła się na jednym z kamieni, jakoś próbowała złapać równowagę drugą nogą, wtedy jednak pisnęła, i wpadła na całego w toń. Gdy z wody wyłowił ją “Sosna”, biolog posykując trzymała się za kostkę u nogi.

- Skręcona - Stwierdziła w obozie Kim - Ale to nic poważnego. Parę dni i będzie wszystko w porządku...






Ufo

Dwa jeepy i dwa quady dotarły bez przeszkód do statku kosmicznego obcych form życia, i do miejsca, gdzie dzień wcześniej rozłożono mały obóz polowy. Wszystko było takie, jak zostawili wczoraj, nic się nie zmieniło, nie było żadnych niespodzianek, dobre więc chociaż i to. Było za to znowu cholernie gorąco i duszno… i jeden czy druga nawet się cieszyli na nieco chłodu, jaki panował wewnątrz Ufo.

Znów podzielono się na mniejsze grupki i zwiedzano wnętrze statku, odkrywano kolejne jego zakamarki, kolejne korytarze, pomieszczenia…


Ufo miało na pewno kilka poziomów, jak do tej pory odkryto i chociaż pobieżnie zwiedzono 4 z nich. Zdecydowanie ten wrak wydawał się być większy, niż przypuszczano z zewnątrz. Nie znaleziono z kolei żadnych innych ciał ufoludków, jedynym truposzem załogi więc był ten na mostku dowodzenia.

….

Ryo, Hana i Honzo urzędujący na mostku powoli zaczęli rozgryzać symbole ufoludków. Przy okazji okazało się również, iż cholerny Geolog jest niezłym poliglotą, znającym aż... 8 języków! Symbole sprowadzały się niejako do roli hieroglifów, i w zależności, w jakiej kolejności użyte, miały różne znaczenie. Trochę to przypominało nawet Japoński? Odkryto jednak na razie jedynie podstawy, czubek owej góry, można było jednak już bez problemu otwierać większość drzwi, nawet tych, gdzie oprócz samych kolorów, były i symbole mowy. Czyżby dodatkowe zabezpieczenie jakiś kluczowych miejsc na statku?

Przywrócono zasilanie, wszędzie już paliły się światła, w wielu miejscach na statku mrugały ekrany komputerów, te dziwne szyby między pokładami również otrzymały zasilanie, i okazało się, iż jest to coś w rodzaju wind grawitacyjnych. Wskakiwało się do środka, i w zależności, czy chciało się dostać na niższy pokład, czy na wyższy, należało się wewnątrz po prostu od jakieś powierzchni szybu odbić lub nieco podciągnąć, po czym lewitowało się w górę lub dół.

Reaktor statku(?) mruczał spokojnie, z o wiele większą mocą, niż przy ostatnim zwiedzaniu tego miejsca.

….

Lie, Collins i obstawa, odkryli kolejne laboratorium na statku… pełne komputerów, tub różnego rozmiaru, z jakimiś bliżej nieokreślonymi organizmami w środku, robotów(?) pomagających w wykonywaniu pracy umiejscowionych na sufitach, ścianach, a nawet i stołach czy pulpitach. Moment. W jednej z dużych tub, ustawionych pionowo, unoszący się w jakimś płynie, był taki sam szarak jak na mostku. Przedstawiciel tutejszej załogi miał urwaną prawą nogę, co mogło mieć miejsce podczas kolizji Ufo, i próbowano go tu ratować, co jednak się nie udało? Tak, to była dobra teza…


A to nie było chyba laboratorium, a raczej ambulatorium? Duży, dziwaczny stół, ze znajdującymi się nad nim dodatkowymi lampami, z kolejnymi ramionami robotów wystającymi z sufitu, zdawał się to potwierdzać. A i przy okazji, jednemu czy drugiemu, od razu skojarzyły się opowiastki niby porywanych przez ufo, na których przeprowadzano jakieś eksperymenty.

Czyżby ci wszyscy ludzie na całej Ziemi, powszechnie uznawani za mocno pomylonych, jednak mówili prawdę??


***



Tym razem na zwiedzanie statku obcych Major dał towarzystwu aż dwie godziny. Po nich nastąpiła przerwa, czas na posilenie się, rozmowy o nowych odkryciach...

W trakcie tej sielanki, Van Straten podszedł do Bakera, i zaczął z nim rozmawiać ściszonym tonem. Po kilku chwilach przez twarz Majora przeszedł dziwny cień. Dowódca spokojnym krokiem udał się na środek małego obozowiska polowego, po czym zabrał głos, jednocześnie i uruchamiając swój komunikator:
- Panie i panowie, cokolwiek zrobicie, nie patrzeć na mnie, i proszę bez paniki - Zaczął dosyć nietypowo - Nie rozglądać się również na boki. To bardzo ważne. Zachowywać się naturalnie. Jesteśmy otoczeni przez tubylców z dzidami. Chowają się po krzakach wokół nas, z każdej strony. Powoli, powtarzam, powoli odbezpieczyć broń, szukać wzrokiem osłon...

Kimberlee cichutko zaszlochała.

- ...może nie będzie tak... - Baker próbował coś jeszcze powiedzieć, ale wszystko się spierdoliło.

Powietrze wypełnił dziki ryk bojowy wielu gardeł. Posypały się dzidy, pomknęły strzały z łuków, i strzałki z dmuchawek, a wraz z tym wszystkim rozległy się krzyki członków ekspedycji, niemiłosierny, wprost ogłuszający jazgot karabinów i pistoletów, pierwsze krzyki rannych… i zabijanych.









***
Komentarze jutro
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline