Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2019, 18:24   #59
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
W końcu przyszedł dzień, w którym mieli rozpocząć zadanie zlecone przez sędziego Hohenlohe. Borakson zaczął jednak od próby zajęcia się raną Güntera, choć wyglądało na to, że jego działania nie przynoszą skutku.

- Cóż, chce się wojować, to musi boleć – mówiąc to klepnął wojownika w plecy. – Do wesela się zagoi, twardzielu, czas leczy rany.

Przy śniadaniu wymienił się doświadczeniami z poprzedniego dnia.

- Chorowity morderca? Jakaś powojenna zaraza w mieście? Niedobrze to brzmi, może to i lepiej, że ruszamy. Nie, żebym się radował z wizji wędrówki z przesiedleńcami. Ci raczej nie będą zadowoleni z ... przesiedlania ich. Nigdy nie są. – Ostrym końcem noża podłubał sobie w zębach w poszukiwaniu upartego kawałka żylastego mięsiwa. – Pewnie na nas skupi się ich gniew. Oby nie było ich zbyt wielu.

Było ich zbyt wielu. Garran zaklął raz, a potem drugi.

- Ernst, przeczytasz papierek od sędziego? Zobaczymy, jakie uprawnienia nam przyznał.

Krasnolud patrzył na setkę ludzi tłoczących się w tym miejscu, kłócących, pilnujących swoich dzieci i skromnego dobytku. To był czas na dyplomację, spokojne podejście do tematu oraz wyważony ton i wypowiedzi. Medyk wlazł na jedną ze skrzyń.

- Ej, ludziska, zawrzeć gęby! – rozdarł się tak, by wszyscy zwrócili na niego uwagę. – Z polecenia sędziego Hohenlohe udajemy się razem do Breitblatt. Za dużo was, żeby was pilnować, to pilnujcie się sami. Starsi i słabsi na wozy. Jak ktoś zna drogę przed nami, niech się zgłosi. I jeszcze jedno, sędzia dał nam prawo do karania tych, co kradną i wszczynają burdy.

Borakson miał nadzieję, że blef da im choć trochę spokoju. Zeskoczył i zagadał do swojej kompanii.

- Trzeba by kogoś przodem puścić na zwiad, i tylnią straż trzymać. Jak nam się zaczną rozłazić jak karaluchy spod siennika w gospodzie starego Berta, to ich nie wyłapiemy.

Krasnolud poszedł pilnować i poganiać przesiedleńców, pomagając tym, którzy tego potrzebowali. Starszych podsadzał na wozy, cięższe bagaże pomagał zarzucić na plecy.

- No, ludziska, ruchy, ruchy!
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline