Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2019, 00:04   #87
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Pisk kół trących o szyny dworca kolejowego wyrwał Kennetha z zamyślenia. Nieobecnym wzrokiem przesunął po betonowych płytach peronu, mimo wczesnej, przedpołudniowej pory wypełnionego ludźmi. Pociąg kończył bieg na stacji, więc większość przybyłych na peron zapewne czekała na przyjeżdżających. Tak czy inaczej, stanowili dobre tło, co ułatwiało wysiadającemu Brytyjczykowi dyskretne opuszczenie dworca. Ubrany w garnitur i lekki płaszcz chroniący przed kaprysami marcowej pogody w nadmorskiej miejscowości wyglądał jak wielu wysiadających z pociągu mężczyzn.

Przeszedłszy przez poczekalnię dworca, Kenneth wyszedł na okazały plac po drugiej stronie budynku. Widać z niego było szerokie skrzyżowanie dwóch ulic - Königstraße i Valoisstraße (jak brytyjski agent przeczytał na tabliczkach zapisanych gotykiem), przy którym stał okazały, lśniący bielonym, neobarokowym frontonem budynek hotelu Loheyde. Zaopatrzywszy się w plan miasta (obok nieodzownych papierosów) w stojącej obok dworca budce, kuszącej napisem "CIGARREN", Brytyjczyk skierował swoje kroki w stronę hotelu, usilnie starając się nie okazywać zdumienia faktem, że wejście do niego obstawione jest... dwiema pomalowanymi w czarno-biało-czerwone pasy wartowniczymi budkami, przed którymi z zaciętymi minami stali wartownicy w mundurach feldgrau i z karabinami zawieszonymi na ramionach. Oczywiście agent nie uniknął kontroli dokumentów, choć okazanie szwajcarskiego paszportu i delegacji wystawionej rzekomo przez zarząd Waffen- und Patronenfabrik AG Solothurn pozwoliło "panu Allemannowi" bezproblemowo pokonać tę przeszkodę. Żołnierz oddając dokumenty nawet zasalutował - najwyraźniej orientował się, że szwajcarska fabryka jest blisko związana z niemieckim przemysłem zbrojeniowym.



Zameldowawszy się w hotelu, "Theo Allemann" postanowił - ponieważ była to niedziela, dzień wolny od pracy - pokręcić się po mieście i rozejrzeć w jego topografii. Zwiedził park Fryderyka Wilhelma, położony nieopodal hotelu, przeszedł obok majestatycznego budynku z czerwonej cegły przy Hindenburgstraße i skierował się w stronę Gökerstraße. Idąc długą ulicą biegnącą obrzeżami portu wojennego i stoczni obserwował ruch uliczny i mijających go spacerowiczów, wypatrując podejrzanych sygnałów świadczących o tym, że jest śledzony. Jednocześnie starał się zapamiętać jak najwięcej szczególnych miejsc i lokalizacji w mieście, aby potem ułatwić sobie orientację.

Dalsza trasa zaprowadziła Kennetha w okolice parku zdrojowego, mieszczącego się tuż przy skrzyżowaniu Gökerstraße i Bismarckstraße. Stamtąd było już blisko na Bismarckplatz, z okazałym pomnikiem niemieckiego kanclerza. Idąc w kierunku budynków portowo-stoczniowych Brytyjczyk, cały czas zachowujący się, jak na turystę przystało, podziwiał majestatyczną, surową zabudowę niemieckiego miasta. Minął Dom Marynarza, wokół którego kręciło się sporo sylwetek ubranych w niebieskie, marynarskie mundury, następnie strzelistą sylwetkę Kościoła Garnizonowego, po czym skręcił w końcu w Jachmannstraße. Minął okazały budynek koszarowy, wszedł na most przerzucony nad kanałem łączącym baseny stoczniowe z nabrzeżami wyposażeniowymi po drugiej stronie, po czym ulicami Manteuffelstraße i Roonstraße doszedł do zwodzonego mostu przerzuconego nad portowym basenem - Mostu Cesarza Wilhelma. To właśnie to miejsce, nie licząc dzwonnicy kościoła garnizonowego, uznał za najlepsze do ewentualnej obserwacji portu. Most, aczkolwiek podnoszony na okoliczność przepływania pod nim jednostek przechodzących z Nowego Portu (którędy musiały wpływać do Wilhelmshaven wszystkie jednostki, bowiem tam były wszystkie wejścia) do tzw. Wielkiego Portu (gdzie stacjonowała większość jednostek niemieckiej floty wojennej, które akurat nie wypływały na ćwiczenia lub akcje bojowe), był normalnie otwarty dla ruchu i zdarzało się niejednokrotnie, że i miejscowi przystawali na nim, by popatrzeć na kręcące się po portowych basenach lub zacumowane przy nabrzeżach jednostki. Była to również droga prowadząca na położone na południowo-wschodniej grobli plaże wypoczynkowe, gdzie nawet w marcu kręciło się sporo kuracjuszy zażywających spacerów na rozległej promenadzie nad brzegiem morza.

Zadowolony z wyników rekonesansu, Brytyjczyk przeszedł zwodzonym mostem na drugą stronę i trzymając się gęsto obstawionej koszarowymi budynkami (wokół których kręciło się stanowczo zbyt dużo, jak na jego gust, umundurowanych sylwetek) Roonstraße doszedł w końcu do hotelowego budynku, spod którego rozpoczął swoją podróż. Należało skontaktować się z pozostałymi i przekazać im swoje ustalenia... oraz posłuchać audycji BBC, na wypadek, gdyby w "wieczornych wiadomościach" podano jakąś zaszyfrowaną wiadomość.
 
Loucipher jest offline