Kocur
To była szybka akcja. Kocur w kontakcie tylko z Wierzbą, o innych wiedział tylko że są. Ale w tych nielicznych chwilach natarcia, kiedy przegrupowywali się lub mieli te kilka minut spokoju, partyzant dowiadywał się o skali ataku i sukcesów. Wszystko poszło błyskawicznie. Posterunek Wieprzyce został przenicowany przez Magów, żołnierze musieli jedynie pozbierać broń i amunicję. Potem jazda do centrum, skąd roztaczały się grzmoty artylerii Pawulickiego.
Kocur dowodził małym (razem z nim 3 osoby), prowadząc zwiad i podając pozycję nielicznych wrogów, w Wieprzycach były to nieliczne pojedyncze patrole, związane walką z powstańcami, Na Słonecznym i coraz bliżej centrum było ich już coraz więcej. Klucząc po tyłach przekradali się na tyły wroga, meldowali jego pozycje i albo szli dalej albo atakowali.
Parli naprzód. Nie oszczędzali amunicji, braki ją z poległych. Ciągle naprzód, bez wytchnienia.
Po rozpoznaniu przedpola dworca połączyli się z głównym oddziałem, potrojonym liczebnie o powstańców. Na wprost mieli zlokalizowany wcześniej pociąg, na prawo dworzec. Kiedy Enci natarli na pociąg, Kocur poderwał swoich ludzi i wraz z kilkoma powstańcami natarł na nastawnię. Zajęli obiekt i oflankowali pociąg, czyszcząc zaplecze pociągu z rybokratów i innej gadziny. Musiał przyznać, że Orkowie są twardzi, zużywając na jednego kompletny magazynek.
Wierzba wraz z Leśnymi unieszkodliwili pociąg, z marszu wyczyścili lokomotywownię i natarli na pociąg, Kocur zabezpieczał lewą flankę, poruszając się krzakami między stacją a szeroką ulicą. Zdobycznym erpegiem (miał go jeden z powstańców) zniszczyli domniemane stanowisko snajpera, skitranego po drugiej stronie ulicy / placu.
Strzał musiał być celny, bo snajper już się nie odezwał.
W budynku dworca oczekiwali czegoś więcej, tamci tymi kilkoma pistoletami mogli im co najwyżej pogrozić. Kocur szybko i zręcznie (jeszcze przed innymi) znalazł się na piętrze i zaszedł wycofujących się wrogów od tyłu. Kilka serii z kałacha sprawiło, że obrońcy bronili się tylko na parterze. Przeszukano piętro, znajdując kilku kolejnych.
-Piętro czyste - rzucił w eter.
Parter dosłownie spływał krwią. Poleciały granaty, epicentrum wybuchu znaczyły poodrywane kończyny. Na peronach trwały jeszcze walki, ale i tam się uspokoiło. Było po wszystkim. Zdobyli ten jebany dworzec!
Kocurowi kończyło się paliwo, pracował na wysokich obrotach od początku ataku, biegając z całym ekwipunkiem. Był wykończony. Panował rozgardiasz, kilku żołnierzy ściągało trupy w w jedno miejsce, w pomieszczeniu obok zbierano całą bezpańską broń i amunicję.
Wyrzucił puste magazynki wziął nowe. W plecaku miał jeszcze kilka pełnych. W czasie ataku nie musiał jeszcze z nich korzystać, uzupełniał na bieżąco te znikające z oporządzenia. Zapasu jeszcze nie ruszał. W kieszeniach kamizelki pojawiły się kolejne granaty, zwyczajne zaczepne. Robił to automatycznie.
Podczas przeszukiwania znaleźli kompletne racje, wszystko w oryginalnych kartonach. Plus kilka pudeł z dodatkową zawartością, jak pudełko batoników marsowej korporacji. Nawet w tym ogarniętym wojną zakątku Europy można było na to natrafić. Kocur się nie ograniczał, musiał uzupełnić zużytą energię. Reszta trafiła do plecaka. Taka okazja może się już nie trafić.
***
Zawada zebrała ich wszystkich (poza tymi na straży) w głównej hali dworca, przekazując plan wejścia odkrytym tunelem do gorzowskiego garnizonu. Kocur nie dowierzał. Mieli okazję bezpośrednio i błyskawicznie zlikwidować garnizon. To było jak wygrana w Mega-Euro-Totka.
Ponownie dało się znać jego lekko krytyczne myślenie, tak samo jak przed atakiem na Gorzów, które jak na razie szło jak z bajki:
-Mają tunel prowadzący do garnizonu i mimo to jego wejścia bronią jakieś niedobitki i my mamy teraz czyste wejście do tuneli? To mi śmierdzi pułapką.