Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2019, 07:55   #75
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Lekarka była w magazynie medycznym dobierając do swojego wyposażenia potrzebne medykamenty i apteczki. Dodatkowo postanowiła zaopatrzyć się w Neupogen. Tak na wszelki wypadek jakby się okazało że jednak promieniowanie będzie problemem. Kolejna generacja leku na chorobę popromienną była bardzo wydajna ale tak jak w takich sytuacjach im szybciej podasz tym lepiej.
Idąc z pudłem wypełnionym medykamentami Hansen zastanawiała się czy nie za szybko zrezygnowała z wypadu. Z drugiej strony wiedziała, że jej aktualny stan sprzyja nadużyciom kolorowych drinków a w LasVegas kiepskim pomysłem jest bycie na ‘alkoholowym luzie”.
- Jeszcze wróciłabym jako mężatka człowieka którego widziałam po pijaku pierwszy raz życiu...- Mruknęła do siebie idąc w stronę hangaru ze sprzętem. Argentyńczyk hasał koło niej radośnie z patykiem w zębach.

Do środka dostała się głównym wejściem wystukując swój kod na panel zamka elektrycznego. Psa w puściła najpierw, ten dumnie wkroczył do środka nowego terenu i zabrał się za obwąchiwanie kątów. - Dobry pies. - Skomentowała Ash i ruszyła w stronę swoich medycznych walizeczek. Z skupieniem chirurga zaczęła dopełniać swoje zasoby jak i podręczne apteczki reszty. Za każdym razem wprowadzając odpowiednie dane na panel potwierdzenia zaopatrzenia. Było z tym trochę zabawy zwłaszcza jak medyczka chciała być dokładna.

Po skończonym uzupełnianiu sprzętu medycznego Hansen przeszła do miejsca gdzie znajdowały się ich nowe zbroje. Ze względu na użytkowność takiej Ash nawet doceniała nową zabawkę. Ale wizualne odczucia zostawiała wiele do życzenia.
- No...to się zapoznajmy. - Rzuciła do nieożywionego sprzętu i zabrała się za zakładanie zbroi.
Gdzieś tam, pomiędzy rzędami pancerzy, posłyszała znajomy głos. Tym razem w postaci wesołego pogwizdywania. Było to wręcz oczywistością dla niej, że Gilles przebywał tutaj. Wszak musiał się zapoznać z dokumentacją techniczną nowych zabawek. Na razie nieświadom, że nie jest tu sam.
Ashley nie przejęła się tym, w końcu mechanik praktycznie mieszkał tutaj i podobnie jak ona miał do wykonania niezbędną pracę. Skończyła zakładać zbroje i ruszyła w niej do “Klatki”. Czyli odizolowanej przestrzeni do ćwiczeń w ciężkim sprzęcie. Ustawiła podstawowy program i weszła do środka zaczynając program sprawnościowy. Podstawowe manewry sprawdzające czas reakcji siłę, szybkość. No i ogólnie czekała ją seria programów o powoli narastającej trudności. Na razie starała się być optymistycznie nastawiona do nowego sprzętu.
***
W tym samym czasie Buch chodził sobie po otwartych korytarzach, obwąchują kąty. Tarzając się w różnych rozlanych płynach i wyciągając z otwartych skrzynek ciekawe podłużne przedmioty i znoszenie je koło miejsca gdzie zostawił patyk.
***
- Do licha! Coś ty narobił?! Kto to będzie sprzątał!- wrzaski Russella były bardziej pełne żalu niż gniewne. A towarzyszyło im wesołe szczekanie Butcha, który uwielbiał być w centrum uwagi ludzi.
Ashley chwilowo zignorowała tą scenę i poszła zdjąć zbroje. Na jej pecha miłość jej psa nie dała być jej zignorowana i czarny od smarów pies pognał do niej z kluczem hydraulicznym w paszczy.
Ash uśmiechnęła się do niego - Co tam masz? - Zapytała psa na co ten potrząsnął głową jakby droczył się ze nie odda przedmiotu.
- Grzeczny pies, daj. - Powiedziała wyciągając dłoń. Butch przywarował po czym rzucił się do ucieczki. Ash wróciła do ściągania zbroi. Pod spodem była cała spocona, a kombinezon który nosiła pod wyposarzenie był ściśle przylegający potem do ciała.
- Asshleeey… ta twoja bestia…- dyszący Russell zbliżał się do dziewczyny i do psa. Musiał za nim ganiać, co też Butchowi się podobało.- Rozwalił magazynek z częściami mechanicznymi, wywrócił wszystkie pojemniki… to wygląda jak po przejściu tornada. Musisz go w końcu nauczyć, by nie pchał wszędzie nosa.
- Dobrze Russel. - odpowiedziała Ashley, nie mając całkowicie siły czy ochoty by się droczyć, czy kłócić. Wstawiła swoją zbroje do odpowiedniego kontenera. złapała pudełko po przyniesionych medykamentach i poszła do "Gniazda”. Zaczęła wkładać rozsypane części do pudełka kiedy miała w nich na tyle dużo by było sens z nimi iść a na tyle mało by nie rozwalić pudełka wstała i zaczęła chodzić po hangarze odnosząc i odkładając na miejsce zaślinione narzędzia.
- I jak? Jak się sprawdza moja dziewczynka odnowiona przez inżynierów? Są opóźnienia w interfejsie? Stawy się nie zacinają?- zapytał mimochodem Russell również zabierając się za porządkowanie zdemolowanego magazynka.
- Jest inna niż poprzednia. - Skomentowała poprawnie politycznie Hansen. - Pewnie jeszcze dwie serie treningów i się do niej przyzwyczaję.
- A pazurek wysuwa się bez problemów? Przyznaję, że niepewnie czuję się z czymś takim. Na pewno nie wstawili tego przewidując takie bezpośrednie starcia w przyszłości. To raczej rozwiązanie na wydarzenia, które już ktoś miał okazję doświadczyć.- rozmyślał na głos mechanik.
- Nie mam zdania więc wierzę na słowo. - Powiedziała Ash i wróciła do odkładania kolejnych narzędzi. W pewnym momencie zobaczyła białe znane jej coś. - No hej przyszedłeś oddać co żeś zabrał ? - Powiedziała wesoło jak do dziecka i przykucnęła. Argentyńczyk podchasał do niej z kluczem w pysku ale otarł się o medyczkę i pozwolił sobie go wyjąć kiedy go drapała.
- Proszę. - Powiedziała oddając narzędzie Russellowi. Ten mógł zobaczyć na metalu rysy po zębach.
Widać było na Russella obliczu, że każda rysa na narzędziach zadawała mu niemal fizyczny ból, gdy się im przyglądał, a potem odkładał je na miejsce.
Westchnął ciężko dodając.- No cóż. Przekonamy się na miejscu. Ja jeszcze będę kalibrował parametry pancerza Guerry. Chyba nieco schudł ostatnio.*
- Mhmmm. - Przytaknęła grzecznie Hansen i poszła po kolejną porcję części i narzędzi. Wróciła z pudłem i psem który mocował się z trzymanym przez nią, w drugiej ręce, patykiem.
Kolejne wypowiedzi ze strony Gilesa nie padły. Mechanik coraz bardziej zajęty wzdychaniem pod nosem i porządkowaniem magazynu, coraz mniej uwagi poświęcał dziewczynie. Zresztą Russell nigdy nie był duszą towarzystwa.
Pracowali tak w ciszy chociaż Ash rzuciła komentarz, by szedł do swoich spraw ona skończy.
Gilles skinął głową.- Jasne… Dzięki.
I uczynił tak jak zaproponowała. Samej Ash robienie porządku zajęło dłużej zwłaszcza że Butch co jakiś czas broił i dokładał jej roboty. Wyszła z hangaru w nocy, głodna, zmęczona i brudna. Przechodząc koło messy kupiła batonik energetyczny który robił za jej kolację tego dnia. W domu wykąpała najpierw psa z plam po smarze potem siebie z plam po psie.
Wpełzła do łóżka koło drugiej w nocy z myślą czy przegapia dobrą zabawę w Las Vegas i tym że kolejny dzień pewnie też spędzi na treningu w hangarze.
 
Obca jest offline