Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2019, 13:21   #108
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Ofensywa miała być szybka i brutalna, w tym nie zawiedli ani odrobinę. Była też cholernie krwawa. Zbyszek miał tylko nadzieję, że jeśli na terenie miasta był wpleciony czar podobny dk tego, który zniszczyli w tunelach pod puszczą, to ingerencja leśnych uchroni ich przed zgubnymi skutkami hekatomby. Nie dało się ukryć, że każda śmierć dodatkowo wzbudzała w astralu kolejne fale, które mogły ściągnąć tamtejsze drapieżniki. Z jednej strony czuło się oczekiwanie i nadzieję ze strony miasta, z drugiej falę śmierci. Te przemyślenia były nieco na jałowym biegu w głowie Zbyszka.

Cała uwaga była skupiona na małych fragmentach rzeczywistości, z jakich składał się ten dzień. Bieg, skok, pad, strzał, seria, strzał, przeładowanie, czołganie i tak w kółko. Dookoła rozbrzmiewała symfonia kordytu i stali, a wśród niej Kowalik upewniał się, że każdy powalony rybokrata nie będzie miał szans na strzelenie mu w plecy. Kiedy tylko miał.okazję, objawiało się to kilkoma dodatkowymi strzałami w głowę potencjalnego trupa, lub rozdeptaniem czaszki, czy tvhawicy. Jego okute buty zrobiły się po jakimś czasie mokre od mózgu i krwi, ale nie przejmował się tym zbytnio. Nawet mimo tego, że stabilne zazwyczaj buty, doprowadziły do jednego czy dwóch poślizgnięć, a nawet upadku. Adrenalina w połączeniu , ostatnimi tygodniami sprawiła, że przedzierał się przez miasto ze swoim małym oddziałem prawie całkiem wyprany z emocji. Świat był niczym zalany szarością, delikatnie podbarwioną wściekłością i szałem.

Gdy skończyli z pociągiem i dworcem, zorientował się, że ma na sobie kilka draśnięć. Nic poważnego dla niego, ot pamiątki nadmiernej brawury, gdzie ktoś miał farta, celując spory kawałek od miejsca, gdzie akurat znajdował się rozpędzający się adept. Bolały go nogi od nagłych przyśpieszeń i cuchnął od potu bardziej niż autobus pracowniczy po skończonej zmianie. Najważniejsze jednak, że żył. Kiedy adrenalina na chwilę go puściła, niemalże się zachwiał i sięgnął po racje żywnościowe. Przeżuwając mechanicznie, nie czując praktycznie smaku. Gdy już prawie nie mógł i odkładał żarcie na bok, ktoś wyczulony mógłby usłyszeć ciche - Jedz jedz wnusiu, potrzebujesz mnóstwo sił na później. - Po czym Zbyszek kiwał głową i kontynuował przeżuwanie. Nie miał ochoty się odwracać i patrzeć w zakrwawiony, pełen rekinich zębów uśmiech babci.

Dopiero, kiedy był pełen, zerknął na stos broni i amunicji, uzupełniając swoje zapasy i dobierając Silverguna na pociski flachette. Nie był to standard, ale jak dobrze kojarzył, powinien dobrze radzić sobie z pancerzem, a mieli schodzić do tunelu, nie miał pojęcia co ich czekało. Obwiesił się też granatami jak choinka na święta. - Oby ten tunel nie był napiętnowany krwawą magią. - Rzucił ponuro Kowalik i oparł się o ścianę, czekając na rozkaz do wymarszu.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline