Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2019, 14:28   #4
wysłannik
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
To nie była jego pierwsza ani, jak się okazało, ostatnia bitwa. Jednak nie można było tego powiedzieć o jego najbliższych krasnoludzkich towarzyszach. Oddali żywoty, by bronić mostu. Ważnego dla strategii punktu. Dla niektórych mogłoby się wydawać głupotą oddać życie w obronie durnego mostu, ale dla krasnoludzkich wojowników, towarzyszy Bardina i jego samego, była to sprawa honoru, a honorze krasnoludów istniały wręcz legendy.
Grupa, której członkiem był Bardin, zeszła z gór oddalonych od Imperium o setki, jak nie tysiące kilometrów. Twierdza, z której pochodzili, była większości ludziom nie znana. Vala-Azrilungol, co w tłumaczeniu znaczy Królowa Srebrnych Głębin. Potężna i wspaniała forteca. Ale nie leżała już w rekach krasnoludów. To właśnie ten fakt między innymi spowodował, że Bardin i jego bracia wyruszyli do krainy ludzi. Reszta powodów, dla którego zdobyli się na ten śmiały i być może szalony krok, jest owiana tajemnicą. Pewne jest, że nie kierował nimi strach, ani nie uciekali z utraconego domu. Bowiem nie mogliby się zwać krasnoludami.

Gdy bitwa o most w Untergard dobiegła końca Bardin praktycznie od razu zabrał się do tego, co było najważniejsze. Odnalazł towarzyszy. Martwych. Zginęli nie dlatego, że byli słabi i niedoświadczeni, ale dlatego, że wróg miał przewagę liczebną i był dobrze zorganizowany. Żołnierze wroga mieli silnego przywódcę.
- Wrócicie do ziemi, bracia. Sale Przodków stoją przed wami otworem. Trzymajcie dla mnie miejsce. - powiedział w narzeczu khazadów, po czym zapakował ciała i ekwipunek towarzyszy na starą drewnianą taczkę, która należała do martwego już dawno mieszkańca Untergadu.
Wyjechał zaledwie kilkaset metrów od miasteczka. W głębi lasu, gdzieś pod niewysokim pagórkiem wykopał głęboki dół i złożył tam ciała towarzyszy. Nie dbał o to, że dopiero bitwa się skończyła, a mięśnie paliły go niczym dotykane żywym ogniem. Musiał dokończyć tę rzecz. Musiał oddać im honory i godnie pochować.

Bardin nie rozczulał się za bardzo nad tym, ile osób zginęło w bitwie. Nie dlatego, że było mu to obojętne. Po prostu wiedział, że większość obrońców była wojownikami. Taki ich los. Człowiek by powiedział, że taka praca.
W społeczeństwie khazadów niewielki odsetek umiera ze starości. Większość ginie w obronie domów. Tutaj było podobnie. To była dobra śmierć.

W karczmie nie siedział sam przy stole. Osób i tak było za dużo na ten niewielki przybytek. Jednak czuł osamotnienie. Wszyscy jego towarzysze odeszli. Poprzysiągł sobie, że pomści ich, że ich śmierć w walce ze zwierzoludźmi będzie odkupiona. Pogrążał się w tych myślach coraz bardziej, kiedy nagły krzyk z zewnątrz wyrwał go z zadumy.
Kapitan Schiller był doświadczonym dowódca i świetnym żołnierzem. Bardin był bardzo ciekawy co ma do powiedzenia, więc praktycznie natychmiast wstał z ławy, zarzucił plecak na ramię i wyszedł na plac.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline