Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-07-2019, 23:40   #1
 
Ronin2210's Avatar
 
Reputacja: 1 Ronin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputację
[Warhammer II ed.] Ścieżki Przeklętych: Popioły Middenheim


12. Brauzeit 2522 KI,
Wielkie Księstwo Middenheim i Middenlandu,
Untergard, kilka dni drogi od Middenheim.
Pięć dni po zwycięskiej bitwie o most ze zwierzoludźmi Khazraka Jednookiego




Nastał dwudziesty dzień miesiąca Vorgeheim AS 2522 roku, kiedy to bohaterskimi czynami i poświęceniem wielu żyć udało się odeprzeć przeważające siły ciemności prowadzone przez Archaona Pana Końca Czasów, które to obrały ten skrawek świata za swój cel. Wiele bitew stoczono, wiele krwi przelano, wiele bohaterskich czynów dokonano rękoma ludzi, krasnoludów i elfów. Powiada się między ludźmi że Święty Sigmar znów kroczy między ludźmi, że prastarzy bohaterowie znów walczą za Imperium, że nadchodzi koniec ludzkości.

Miasteczko Untergard zostało założone przed mniej więcej stu laty. Początkowo wieśniacy zbudowali małą wioskę na zachodnim brzegu rzeki i mimo wielu przeciwności, udało im się przeżyć. Powoli wioska zaczęła się rozwijać. Wkrótce osada zmieniła się w miasteczko, które w końcu rozszerzyło się też na zachodnią stronę rzeki. Mieszkańcy Untergardu zwieźli kamienie ze wzgórza na południu i wybudowali szeroki most, który połączył obie części miasta. W ciągu niemal dwóch pokoleń wioska wygnańców stała się ważnym ośrodkiem handlowym. Most był jedyną przeprawą na południe od Grimminhagen i miasto stało się naturalnym punktem postojowym dla spływających rzeką barek kupieckich.
Pewnej nocy Khazrak Jednooki wódz zwierzoludzi z Drakwaldu i śmiertelny wróg Borysa Todbringera, przypuścił niespodziewany atak na miasto. Zwierzoludzie wdarli się na mury, przebili do środka i całkowicie opanowali wschodnią część miasteczka. Obrońcy zebrali się na moście i rozpoczęła się dziewięciodniowa walka o Untergard. Walczących wspomagały setki imperialnych żołnierzy i krasnoludzkich sprzymierzeńców, wraz z nimi walczyła drużyna pięciu druhów pochodzących z Karak Osiem Szczytów. Most stał się miejscem niewiarygodnej rzezi. Atak został powstrzymany, jednak za zwycięstwo przyszło zapłacić wysoką cenę.

Zginęło wielu mieszkańców i ochotników, a wschodnia część miasteczka była zupełnie zrujnowana. Choć miejscowi zabrali się za jego odbudowę, brakowało wielu podstawowych materiałów, przez co prace posuwały się ślimaczym tempem. Imperialna armia ruszyła na północ w pogoń za zwierzoludźmi, gdzie przeniosły się walki, a ci, którzy zostali w Untergardzie, z mozołem pomagali tubylcom w przeróżnych pracach. Od zakończenia walk niemal nie przestawało padać, brakowało też ludzi do grzebania poległych i miejscowi bali się wybuchu zarazy.
Pomimo strat, jakie Untergardczycy ponieśli podczas walk z bandą Khazraka, starali się zachować optymizm, choć głównie podyktowany był sporymi dawkami rozwodnionego alkoholu, które wlewano w siebie, by zapomnieć o okropnościach wojny. Sami je widzieliście i w nich uczestniczyliście, więc nie mogliście dziwić się zwykłym ludziom, którzy chcieli tylko spokojnie żyć. Tego poranka ulewy ustały, zamykając pogrążoną w szarówce okolicę we mgle, co stojącym jeszcze domom i ścianie drzew za murami nadawało ponurego wyglądu.

Wojenna zawierucha rzuciła was do Untergardu, niewielkiego miasteczka leżącego właśnie w lesie Drakwald. Odpoczywaliście po dziewięciodniowej bitwie o utrzymanie osady z zastępami zwierzoludzi niejakiego Khazraka Jednookiego, który pewnej nocy wdarł się ze swoją bandą na mury, przebił do środka i opanował wschodnią część Untergardu. Jedni z was walczyli ramię w ramię z innymi o utrzymanie mostu, by gdy opadł kurz bitwy pochować swych przyjaciół, inni przybyli później i nie mając lepszego pomysłu zostali i pomagali jak mogli.

Kończąc swój nader skromny posiłek w jedynej ocalałej po tej stronie rzeki Taub karczmie, której nazwa "Podpłomyk" wywodziła się raczej z lepszych czasów Untergard, kiedy mąki starczało jeszcze na podpłomyki, dało się wyczuć niewidziane od wielu dni w tej mieścinie poruszenie.
-Kapitan Schiller wygłosi obwieszczenie! - dało się słyszeć okrzyk z zewnątrz.


 

Ostatnio edytowane przez Ronin2210 : 31-07-2019 o 20:49.
Ronin2210 jest offline  
Stary 15-07-2019, 09:27   #2
 
gazda's Avatar
 
Reputacja: 1 gazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputację
~ Ja pierdole. Co ten karczmarz leje do tych popłuczyn że tak głowa boli... Codziennie to samo, a żeby się człowiek chociaż mógł tymi sikami upić...

- Daj no małe piwo, ino migiem. - rzucam na ladę miedziaki w podwójnej ilości - Masz za kufel, ja wychodzę - odwracam się na pięcie nie zważając na ewentualne protesty - Nie bój, wrócę oddać. Albo i nie - dodaję już półgębkiem do siebie.

~ Chodźmy sprawdzić co to za przemówienie. Oby mnie znowu nie zagnali do noszenia kamieni. To że wyglądam jak dwu obwiesi razem wzietych nie znaczy że nie mogę stać na murach na straży. Kto jak kto, ale na pilnowaniu znam się jak mało kto.
*łyk*łyk*łyk*łyk*łyk*
Aaah. Tego mi trzeba było.
 
__________________
pamparampam

Ostatnio edytowane przez gazda : 17-07-2019 o 08:19.
gazda jest offline  
Stary 15-07-2019, 12:45   #3
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Tharnoth obudził się wcześnie i wyszedł z karczmy o świtaniu wziąwszy cały swój ekwipunek. Ruszył poza miasteczko do miejscowego lasu, solidnie już przetrzebionego na potrzeby całopalenia ciał zarówno przyjaciół jak i wrogów. Wiedział ze nie byłoby dobrze gdyby zaczął przygotowywać swój posiłek w miasteczku. Głód był codziennym gościem a fakt że obcy-elf przygotowywał sobie solidne śniadanie mógłby doprowadzić że któryś z zdesperowanych ludzi wbiłby mu nóż w plecy, i to w dosłownym tego powiedzenia znaczeniu. Rozpalił małe ognisko i upiekł solidny plaster wołowiny który włożył do przekrojonego na pół bochenka chleba. Zjadł ze smakiem może z trzecią część i popił miodem z bukłaka. Czuł się nieco winy że ukrywa jedzenie przed głodnymi ludźmi ale nie miał go dostatecznie wiele by wszystkich nakarmić, sam zaś musiał utrzymać się w dobrej kondycji. Po zjedzeniu posiłku wrócił do miasteczka. Przywitał go tumult i gwar. Niemal wszyscy w zasięgu wzroku ruszali tłumnie na największy plac miasteczka. Usłyszał też rozmowy o obwieszczeniu.
~ Mam tylko nadzieję że tym razem to jakieś dobre wiadomości. ~ pomyślał wbrew zdrowemu rozsądkowi i doświadczeniu ostatnich miesięcy idąc wraz z ludźmi.
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 17-07-2019 o 01:51. Powód: Justowanie tekstu.
Balzamoon jest offline  
Stary 15-07-2019, 15:28   #4
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
To nie była jego pierwsza ani, jak się okazało, ostatnia bitwa. Jednak nie można było tego powiedzieć o jego najbliższych krasnoludzkich towarzyszach. Oddali żywoty, by bronić mostu. Ważnego dla strategii punktu. Dla niektórych mogłoby się wydawać głupotą oddać życie w obronie durnego mostu, ale dla krasnoludzkich wojowników, towarzyszy Bardina i jego samego, była to sprawa honoru, a honorze krasnoludów istniały wręcz legendy.
Grupa, której członkiem był Bardin, zeszła z gór oddalonych od Imperium o setki, jak nie tysiące kilometrów. Twierdza, z której pochodzili, była większości ludziom nie znana. Vala-Azrilungol, co w tłumaczeniu znaczy Królowa Srebrnych Głębin. Potężna i wspaniała forteca. Ale nie leżała już w rekach krasnoludów. To właśnie ten fakt między innymi spowodował, że Bardin i jego bracia wyruszyli do krainy ludzi. Reszta powodów, dla którego zdobyli się na ten śmiały i być może szalony krok, jest owiana tajemnicą. Pewne jest, że nie kierował nimi strach, ani nie uciekali z utraconego domu. Bowiem nie mogliby się zwać krasnoludami.

Gdy bitwa o most w Untergard dobiegła końca Bardin praktycznie od razu zabrał się do tego, co było najważniejsze. Odnalazł towarzyszy. Martwych. Zginęli nie dlatego, że byli słabi i niedoświadczeni, ale dlatego, że wróg miał przewagę liczebną i był dobrze zorganizowany. Żołnierze wroga mieli silnego przywódcę.
- Wrócicie do ziemi, bracia. Sale Przodków stoją przed wami otworem. Trzymajcie dla mnie miejsce. - powiedział w narzeczu khazadów, po czym zapakował ciała i ekwipunek towarzyszy na starą drewnianą taczkę, która należała do martwego już dawno mieszkańca Untergadu.
Wyjechał zaledwie kilkaset metrów od miasteczka. W głębi lasu, gdzieś pod niewysokim pagórkiem wykopał głęboki dół i złożył tam ciała towarzyszy. Nie dbał o to, że dopiero bitwa się skończyła, a mięśnie paliły go niczym dotykane żywym ogniem. Musiał dokończyć tę rzecz. Musiał oddać im honory i godnie pochować.

Bardin nie rozczulał się za bardzo nad tym, ile osób zginęło w bitwie. Nie dlatego, że było mu to obojętne. Po prostu wiedział, że większość obrońców była wojownikami. Taki ich los. Człowiek by powiedział, że taka praca.
W społeczeństwie khazadów niewielki odsetek umiera ze starości. Większość ginie w obronie domów. Tutaj było podobnie. To była dobra śmierć.

W karczmie nie siedział sam przy stole. Osób i tak było za dużo na ten niewielki przybytek. Jednak czuł osamotnienie. Wszyscy jego towarzysze odeszli. Poprzysiągł sobie, że pomści ich, że ich śmierć w walce ze zwierzoludźmi będzie odkupiona. Pogrążał się w tych myślach coraz bardziej, kiedy nagły krzyk z zewnątrz wyrwał go z zadumy.
Kapitan Schiller był doświadczonym dowódca i świetnym żołnierzem. Bardin był bardzo ciekawy co ma do powiedzenia, więc praktycznie natychmiast wstał z ławy, zarzucił plecak na ramię i wyszedł na plac.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 15-07-2019, 23:32   #5
 
ZauraK's Avatar
 
Reputacja: 1 ZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumny
Tego dnia Siegfried pałętał się bez celu po zgliszczach. Nie pochodził z Untergardu i po pięciu dniach pomocy w pracach porządkowych uznał, że ma już dosyć, czy raczej, że już nasłuchał się dosyć plotek i niczego ciekawego nie usłyszy. Od rana wyczuwał jakieś dziwne napięcie. Czuł, że się coś wydarzy i było mu niezwykle niewygodnie z tego powodu, bo najwyraźniej tym razem nie z jego inicjatywy. Nie lubił wydarzeń dziejących się samych z siebie.
Nogi ponownie zaniosły go do spelunki będącej teraz stertą dogasających desek i bali, w której szukał pomocy 14 dni temu.
- Szlag by to trafił - rzucił z taką złością w powietrze, że aż kilka osób się obejrzało na niego. Naciągnął mocniej kaptur i ruszył zatopiony w myślach z powrotem do mniej zniszczonej części miasteczka.
~ Co mi do łba strzeliło. Dla świata jestem Gustav Jahnke. Po co zdradzałem prawdziwą tożsamość temu typowi? Czekaj dwa dni rzekł. Cholerne poczwary. Nie mogły sobie później napadać?
Kopnął ze złością niewielki kamień.
~ Prawdopodobnie nie mam już co liczyć na pomoc. Może typek zginął? To by rozwiązało ewentualny problem ujawnienia mojego pochodzenia.
Wzdrygnął się na myśl o śmierci. Przez ostatnie dni był zbyt jej bliski i zbyt dużo widział. Chociaż to nie tak, żeby to coś nowego było, ale wcześniej nie ta skala i był raczej prowodyrem jakiejś jatki, a nie jej uczestnikiem. Pogładził swój tilleański sztylet, ciesząc się, że jednak porządny egzemplarz mu się trafił. Jednak to tylko sztylet. Co innego walka w ciemnym zaułku i jakimś oprychem, a co innego regularna bitwa. Gdyby nie jego umiejętne lawirowanie i wręcz dbałość o unikanie pierwszych szeregów walczących, to pewnie jego ciało też by teraz zbierali z ulicy.

Dotarł bez większych zaczepek do niezniszczonej części miasteczka. Gdy zaczęło przybywać ludzi na ulicy wszedł do pierwszej lepszej gospody. Padło na "Podpłomyk". Rozejrzał się po sali - tłoczno, cuchnąco, ale i ponuro, jak w każdej innej jakie odwiedzał w ostatnie dni. Pomimo grobowej atmosfery i małej ilości rozmów i tak było dosyć szumnie.
- Kufelek gospodarzu, jeno nie jakieś popłuczyny.
Po chwili rzucił kilka drobniaków zabierając kufel. Usiadł w kącie obserwując uważnie otoczenie. Spróbował piwa i splunął z niesmakiem na podłogę. Uniósł kufel i patrząc morderczym wzrokiem na gospodarza tego przybytku wskazał go palcem. Szynkarz tylko uśmiechnął się lekko i rozłożył bezradnie ręce. Gustav miał ewidentną ochotę zetrzeć ten uśmieszek z twarzy grubaska.
~ Może kogoś napuścić? Ten krasnolud wygląda obiecująco. Wyraźnie ma podły humor i pewnie sobie by też ulżył za te szczyny.
Już się podnosił, kiedy na zewnątrz zrobił się tumult i doleciały go okrzyki o jakimś obwieszczeniu jakiego kapitana. Niestety, pijany jak bela mieszczuch zajmujący miejsce nieopodal akurat zaczął bełkotać o swych krzywdach zagłuszając przy tym dokładną treść informacji. W karczmie zrobił się nagle tumult i niemal jednocześnie do wyjścia skierowało się kilkanaście osób z wyglądu bynajmniej nie mieszczuchy. Siegfried wzruszył ramionami i bez żalu pozostawił kufel udając się w grupką na zewnątrz.
 
__________________
ZauraK

Ostatnio edytowane przez ZauraK : 17-07-2019 o 13:11.
ZauraK jest offline  
Stary 17-07-2019, 14:35   #6
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Untergard miał być jedynie przystankiem na drodze Uwe Heidegera do Talabheim. Ruszając z Delberz, były już łowczy rodziny von Sonnenfeld, łudził się dotrzeć do celu bez zbędnych komplikacji i przeszkód. Nadzieja matką głupich, jak to mówią. Uwe może i głupi nie był, ale jego plany spełzły na niczym. On dotarł do miasteczka od zachodu, a już pół dnia później, od wschodniej strony zaatakowali zwierzoludzie. Na ucieczkę było za późno, a strzeleckie umiejętności Heidegera przydały się w trakcie walk. Udało mu się przeżyć, mógł więc traktować się jako szczęściarza. Widział ilu miejscowych zginęło podczas ataku potworów. Całkiem blisko niego walczył też malutki oddział krasnoludów, khazadzi ginęli jeden po drugim, aż został tylko jeden z nich. Po kilku dniach obrony Uwe poznawał już twarze wielu osób, nawet jeśli nie znał ich imion. Kilku takich znajomych-nieznajomych przebywało z nim w jednej sali jadalnej karczmy Podpłomyk. Heideger skinął im głową, bez słowa, przeżuwając powoli twardy, przypalony placek ziemniaczany. Rozwodnione piwo smakowało podle, ale przynajmniej pomagało przełknąć jedzenie.

Łowca niemal z wdzięcznością przyjął wezwania kapitana Schillera. Odsunął od siebie talerz z niedokończonym daniem, złapał łuk i przycisnął go do sobie bojąc się jego uszkodzenia w tłumie i powoli wyszedł z innymi na zewnątrz. Kto wie, co miał do powiedzenia dowódca obrony Untergardu, ale z pewnością było to ważne.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 18-07-2019, 00:57   #7
 
Ronin2210's Avatar
 
Reputacja: 1 Ronin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputację
Tura II



Większość z ocalałych mieszkańców Untergardu zebrała się już na rynku miasta. Zebrani zbili się w grupki i wyraźnie są czymś przejęci. Wielu z obecnych nosi nadal opatrunki i bandaże, ślady po niedawnej bitwie. Większość z zebranych to jednak starcy i dzieci, które nie wzięły udziału w bitwie. Wszyscy jednak wyglądają równie żałośnie, zmęczone wychudłe oblicza obleczone w podarte ubrania.

Z gwaru jaki zapanował na placu daje się wychwycić waszym uszom kilka głośniej powtarzanych zdań. -Książę-Elektor przysyła pomoc, nagrodę za obronę mostu. - słychać z prawej.
-Stary Borys nie zapomniał o Untergard. - krzyknął starzec wspierający się na ramieniu młodzika.
Daje się też słyszeć coś o nagrodzie za głowę wodza zwierzoludzi, ponoć też od tygodnia nie widziano nigdzie myśliwego Hansa, inni zarzekają się że pewnie zginął z rąk zwierzoludzi lub kultystów gdzieś w lasach Drakwaldu.


Wreszcie pojawia się w zasięgu wzroku posiwiała głowa kapitana Shillera. Szybkim krokiem wchodzi na środek placu i z wprawą wdrapuje się na skrzynię by wygłosić obwieszczenie. Przed tłumem staje mężczyzna dobiegający pięćdziesiątki, ale po szerokich barach i spojrzeniu widać że jest on wojownikiem, nosi powgniatany napierśnik, a u pasa zajmuje swoje miejsce miecz, który obciął nie jeden rogaty łeb.
Wystarczyło że podniósł dłoń i na placu zapanowała cisza, słychać wręcz plusk wody pieniącej się na kamiennych podporach mostu za wami.

- Obywatele Untergardu - zaczyna - to doniosły dzień. Otrzymałem list od księcia Todbringera z Middenheim. Stary wilk nadal żyje, a miasto Middenheim wciąż mocno stoi na swojej górze!
Z dziesiątek gardeł dobył się okrzyk radości. Mija kilka chwil i Shiller unosi dłoń i tłum milknie.
- Książe Todbringer śle swoje podziękowania dla całego Untergardu za rolę, jaką odegraliśmy w odparciu najeźdźców. Powiada, co następuje: "Bitwa na moście w Untergardzie zostanie zapamiętana jako jedna z najchwalebniejszych bitew w historii Middenlandu."
- Bądźcie dumni, mieszkańcy tego miasta, bowiem wasze poświęcenie nie poszło na marne! - w górę znowu wzniosły się wiwaty, kapitan kontynuuje gdy cichną.
- By okazać wdzięczność za naszą waleczność, książę posyła nam dowód swojego uznania.
Kapitan sięga do torby i wyciąga bochen chleba wraz z butelką wina.
- Zostaliśmy zaszczyceni darem w postaci trzydziestu bochnów chleba i tuzina flaszek wina, prosto z zapasów Middenheim.
Tłum wygłodniałych ludzi wznosi okrzyk zachwytu.
- Niech żyje książę! Niech żyje książę!
Nagle rozlega się trzask i butelka wina pęka w ręku kapitana obryzgując go winem i kawałkami szkła.

Zaprawieni w bojach mieszkańcy natychmiast rozpoznają odgłos wystrzału i rzucają się do ucieczki w poszukiwaniu osłony przed ostrzałem. Tłum rozbiega się we wszystkie strony odciągając przy tym wszystkich zbrojnych, którzy stali przy Shillerze.

Rozglądacie się nerwowo za strzelcem i udaję się wam dostrzec że z okna zrujnowanego budynku po drugiej stronie mostu unosi się kłąb białego dymu. Dało wam to tyle że dostrzegacie jako pierwsi że na most wbiega właśnie piątka postaci. Jednej z nich wyrasta z twarzy coś na kształt trąby, inny posiada narośla ociekające śluzem i ręce dwukrotnie dłuższe niż ludzkie, trzecia postać zamiast ręki posiada parę szczypiec a głowę pokrywają mu rdzawe narośla, czwarta istota przypomina pod wszystkimi względami człowieka, lecz ludzie nie potrafią biegać w powietrzu jak robi to ta istota, piąta istota wbiegająca na most nie przypomina niczego co znacie, przelewające się po kościach fale mięśni i tłuszczu, pękające z obrzydliwym mlaśnięciem wrzody uwalniają żółtą ropę, całość istoty zmienia się na waszych oczach i trudno jest wam nawet patrzeć na to okropieństwo bez obrzydzenia i chęci ucieczki od tego czegoś.


 

Ostatnio edytowane przez Ronin2210 : 31-07-2019 o 20:48.
Ronin2210 jest offline  
Stary 27-07-2019, 19:50   #8
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
wspólna walka z gdoca

Uwe w pierwszej chwili zamarł z przerażenia, widząc potwory biegnące w jego stronę, ale szybko zebrał się w sobie. Sięgnął błyskawicznie do kołczanu, wyciągnął jedną ze strzał i płynnym ruchem nałożył ją na cięciwę. Wybrał najbardziej przerażającego stwora, przymierzył, wypuścił powoli powietrze z płuc i strzelił. Strzała wystrzelona z długiego łuku wbiła się w udo przerażającego mutanta, ale nie zrobiło to na nim większego wrażenia, biegnie on dalej z szaleńczym okrzykiem. Przelewające się zwały mięśni i tłuszczu zmiażdżyły strzałę, która pękła z trzaskiem.

Tharnoth zamarł patrząc w niemym przerażeniu na mutanta, którego wygląd przeczył wszelkiemu rozsądkowi. Dopiero gdy inni śmiałkowie którzy pozostali na placu ruszyli do walki i jeden z nich zakrzyknął coś do elfa, ten wziął głęboki oddech pozwalając by lata ćwiczeń w kontrolowaniu uczuć i odruchów pokonały strach który go opanował. Zdjął łuk z pleców i szybko naciągnął cięciwę i wypuścił strzałę w kierunku mutanta który go przeraził.
Strzała wystrzelona przez Tharnotha przeleciała pod ramieniem mutanta i zatrzymała się kilkadziesiąt metrów dalej, po drodze skrzesała kilka iskier na bruku.

- A cóż to za pokraki? - Edgard wymamrotał sam do siebie upuszczając kufel z piwem na ziemię. Chlusnął by nim w Siegfrieda bo po twarzy widać, że myśli iż jest w wychodku, ale ten stał za daleko, by móc to zrobić…

Kummel sięgnął więc do lewego boku, gdzie miał przypięta sieć i rozpostarł ją w dłoniach przed sobą szykując się do nadejścia przeciwnika. Chciał z jednej strony użyć jej jak tarczy do obrony przed ciosami, gdyby szarżując dobiegły do niego lub wyglądającego zza węgła łucznika, a z drugiej Edgard miał nadzieję, że machając przed sobą siecią ten strzelec nie będzie mógł w niego dobrze wycelować.

~ A cóż to jest…~ Siegfried poczuł jak świat zamiera na moment, żeby zaraz wystrzelić w szaleńczym tempie do przodu. Wszystko i wszyscy poruszali się w prędkością przekraczającą jego pojmowanie. Jedynie jego ciało było jak z ołowiu. Stał na niemal na środku placu i powoli docierało do niego, że zwyczajnie ogarnęło go przerażenie, jak zwykłego tchórza. Widział swoją rękę spoczywającą na rękojeści wpół wyciągniętego sztyletu.
~ No rusz się!~ Paraliż najwyraźniej nie miał zamiaru ustąpić, a nagle zimna ciecz na twarzy tylko powiększyła przerażenie Siegfrieda.

Na widok mutantów Bardin nie był zaskoczony. Walczyli wszak z siłami Chaosu, a nieodłącznym elementem tej armii byli dotknięci mutacjami nieszczęśnicy. Podobno istnieją mutanty, które nie oddały w pełni żywota siłą chaosu. Jednak ta grupa ewidentnie miała złe zamiary. Poza tym każdy khazad wie, jak postępować z mutantami - złymi czy dobrymi. Bardin podbiegł do kupy gruzów leżącej przy moście, by zyskać ewentualną ochronę przed strzelcem. Uniósł swoją kuszę do ramienia, przycelował przez uderzenie serca i posłał bełt prosto w udo mutanta biegnącego w powietrzu. Mutant z krzykiem upadł, lecz nadal żyje i unosi się stopę nad brukiem. Po wystrzeleniu bełtu, krasnolud odwiesił kuszę i wziął do ręki swój wysłużony toporek, drugą mocno złapał tarczę i przygotował się do walki w zwarciu.

Pomimo ostrzału, mutanty biegły z dzikim okrzykiem, ohydna maszkara zamachnęła się pałką przed twarzą Bardina, lecz cios chybił celu i krasnolud był w stanie odsunąć się by dobyć tarczy i topora.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 28-07-2019, 14:31   #9
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
WALKA

Nienaturalne stwory szybko zmniejszały dystans. W tym czasie Uwe zdążył nałożyć kolejny pocisk na cięciwę tym razem strzelając do mutanta z trąbą na twarzy. Strzała wbiła się w tors mutanta, ale nie zwolniła go. Łowca poczuł smród, jaki roztaczała ta istota, ale wyciągnął miecz by się z nią zmierzyć. Fetor był tak silny, że szczypał wręcz w oczy i utrudniał zaczerpnięcie tchu.

Siegfried ocknął się z przerażenia spowodowanego widokiem szkaradnej istoty.
Ciecz ściekła po twarzy Siegfrieda i częściowo dostała się do ust.
~ Piwo? Co jest?
Nadeszło orzeźwienie.
~ Nie zdechnę tu. Jeszcze nie. Nie powstrzyma mnie kilka pomiotów chaosu.
Siegfried wyszarpnął zdecydowanie sztylet z pochwy i ruszył w kierunku przerośniętego kraba z zamiarem zajścia go z boku, a jak i pęd stwora pozwoli to i z tyłu. Miał nadzieję na taki rozwój wypadków licząc na dalsze ignorowanie jego osoby, albo chociaż na to, że pęd przeciwnika nie pozwoli mu już zmienić kierunku zanim go dopadnie.
Siegfriedowi udało się trafić biegnącego mutanta że szczypcami swoim długim sztyletem i dotkliwie go zranić w lewe ludzkie ramię, ale w tej samej chwili mutant z tępym wyrazem twarzy odwrócił się ku śmiałkowi i trafił go w ramię swoimi szczypcami odwdzięczając się za wcześniejszą ranę.

Strażnik więzienny widząc że Uwe dobywa miecza postanowił skoncentrować się na przypominającym mu pająka mutancie. "Nigdy nie łapałem zwierząt…” - pomyślał gdy skierował się w stronę nacierającego stwora.
Edgard wziął rozpęd i zdecydowanym ruchem rzucił siecią w mutanta o długich ramionach, mutant nadal będąc w pędzie wpadł w rozpostartą w powietrzu sieć i przekoziołkował po bruku by zatrzymać się u stóp Tharnotha. Ten odwiesił łuk na ramię i wyciągnął swój kij, którym zdzielił mutanta w sieci tak mocno w głowę że ten przewrócił oczami i znieruchomiał.

Po tym jak Edgard rzucił siecią i unieruchomił w niej mutanta o ramionach długich jak u pająka, doskoczył do niego okrutnie śmierdzący mutant z trąbą na twarzy i zaatakował, szczęśliwie strażnikowi udało się uniknąć celnego ciosu.
Doświadczony strażnik więzienny widząc, że przeciwnik nie jest uzbrojony w ostrą broń, podnosi zaciśnięte pięści trzymając gardę zamierzając rozprawić się z mutantem jak ze zwykłym chłystkiem gołymi pięściami.

Po szaleńczym biegu na krasnoluda, ohydna maszkara chybiła celu o długość ramienia, Bardin nie musiał nawet nastawiać swojej tarczy i uzbrojony w topór był gotowy rozpłakać ohydztwo na dwoje.
Khazad nie miał się nawet nad czym zastanawiać. Trzeba było powstrzymać przeciwnika. Wykorzystał sytuacje, że broń oponenta nawet nie musnęła tarczownika i przygotował się do ataku.
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 28-07-2019 o 14:50. Powód: Poprawki. Justowanie.
Balzamoon jest offline  
Stary 28-07-2019, 15:42   #10
 
gazda's Avatar
 
Reputacja: 1 gazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputacjęgazda ma wspaniałą reputację
Walka

Podmuch wiatru rozwiał dym po strzale z muszkietu, wszyscy za wyjątkiem Bardina zauważyli że okno jest puste i nikogo w nim nie widać, krasnolud był zbyt zajęty walką z ohydną bestią by przyglądać się budynkom po drugiej stronie rzeki. Widocznie strzelec widząc rozwój wypadków podkulił ogon i uciekł zostawiając swoich na śmierć.

Siegfried chcąc zmylić mutanta uzbrojonego w szczypce zamiast prawego ramienia, przerzucił sztylet do lewej ręki i wyprowadził cios prawą pięścią w pokrytą rdzawymi wykwitami głowę bestii, lecz ta odchyliła się, unikając ciosu i z precyzją wyprowadzając swój cios. Szczypce bestii okazały się być niezwykle precyzyjne, Siegfried nie był w stanie sparować ich uderzenia i mutant trafił go w prawą rękę tuż nad łokciem, rana nie krwawiła mocno, ale bolała jak diabli.

Bardin zaatakował. Ciął toporkiem w bok mutanta. Ten nie zdążył tego ani uniknąć ani sparować. Dostał całkiem mocny, sądząc po krwi na toporze, cios w tors. Jednak to nie wystarczyło by mutant miał dość. Bardin dalej nie tracąc ani na chwili równowagi i skupienia trzymał uniesioną lekko tarczę, czekając na odpowiedź ze strony sługi chaosu.
Ohydztwo zabulgotało gardłowo i wyprowadziło cios, który z łatwością udało się sparować doświadczonemu wojownikowi.

Wykorzystując lata doświadczenia w radzeniu sobie z więźniami, Edgard umiejętnie chwycił śmierdzącego mutanta omijając jego broń i wystawił go na atak mieczem ze strony Uwe, który celnie ciął poczwarę po nogach. Obu walczących obryzgała ohydnie cuchnącą juha, a mutant zaryczał przeraźliwie z bólu.
- Trzymaj go dalej! - zawołał łowca do mężczyzny mocującego się z mutantem.

Tharnoth spojrzał na mutanta leżącego u jego stóp. Poczuł jak fala gorąca uderzyła mu do głowy, w jednej chwili cała słabość i poprzednie lęki zniknęły niczym płomień świecy wystawiony na porywisty wiatr. Z okrzykiem - An galadrim a firene! - podbiegł do mocujących się z cuchnącym zgnilizną mutantem ludzi, biorąc potężny zamach. Miał sporo szczęścia trafiając jednak mutanta a nie trzymającego go mężczyznę. Cios zadany od dołu trafił pod pachę i ku zdumieniu elfa ręka z obrzydliwym trzaskiem kości oderwała się od tułowia. Fala nagle zwielokrotnionego odoru uderzyła w elfa niczym pięść. Cofnął się o krok walcząc z mdłościami, z obrzydzeniem ścierając przedramieniem krople śluzu i krwi z twarzy.
Kreatura widząc że została otoczona zacharczała paskudnie co zapewne miało być czymś w rodzaju śmiechu, w tym samym czasie rana po oderwanym lewym ramieniu zabliźniła się w oka mgnieniu.
Mutant złapał trzymaną do tej pory w prawej ręce pałkę za pomocą swojej jak okazało się chwytnej narośli na twarzy, drugie ramię oderwało się od ciała, spadło na ziemię i zaczęło wić się niczym wąż.
Wijąca się ręka, kierowana chyba plugawą magią zaatakowała Uwe, lecz ten zdołał odsunąć się i zdziwiony przyglądał się wynaturzeniu.
Pozbawiony rąk, które mógłby wykrzywiać do tyły Edgard stracił chwyt i wypuścił mutanta, który zamachnął się trzymaną w trąbie pałką prosto w jego stronę.

Elf widząc jak poczwara w niesamowity i obrzydliwy sposób wyzwala się z chwytu i stara się zaatakować człowieka który ją przytrzymywał, puścił kij i wyciągnął przed siebie ręce z otwartymi dłońmi. Następnie wykrzykując słowo czaru - Gontharas! - splótł palce obydwu dłoni i szarpnął w przeciwległych kierunkach jakby zaciskał węzeł. Trąba mutanta natychmiast zawisła bezwładnie a pałka uderzyła z głuchym stukiem o kamienie placu.

W tym czasie gdy reszta zmagała się z cuchnącym mutantem, wcześniej odrzucona celnym ciosem ręka wijąc się niczym wąż zaatakowała Tharnotha, lecz ten wiedziony wrodzonym instynktem uskoczył w porę, unikając ataku.
 
__________________
pamparampam
gazda jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172