- Te, Józek, zobacz jaka urocza dziewczynka - oficer CBŚ szarpnął za rękaw kolegę.
- No, faktycznie - rozczulił się Józek - Taś, taś, dziewczynko! Jak Ci na imię?
- Pelagia - odpowiedziało zaskoczone dziecko.
- Och, jak ładnie! - pan Józek aż przykucnął z wrażenia - To tak jak Bogdań Smoleń!
- A gdzie Twoi rodzice? - zainteresował się drugi pies.
Dziecko pokazało palcem na sufit.
- Na prewencji? - zapytał pan Józek - No ale tam wszyscy dzisiaj poszli do piachu... Prewencyjnie...
Dziecko pokręciło głową.
- No to gdzie są? - zniecierpliwił się oficer.
- TAM GDZIE I WY ZARAZ BĘDZIECIE! PIERDUT!
- Szybko, Jezus, bunkruj przejście, żeby się tędy nie przedostali - Klex był w swoim żywiole - Panie Zenku, pan będziesz nasze tyły ubezpieczał!
- Się robi - menel uśmiechnął się paskudnie ukazując całą gamę złotych zębów.
- Merlin, jak tam?
Merlin podłączał się właśnie za pomocą swojego wrodzonego gniazda USB do policyjnego komputera. W sumie nigdy się nie dowiedział skąd ono się wzięło. Tata bił go pasem i różne rzeczy mu się robiły na tyłku. No, a za którymś razem obudził się z gniazdem USB.
- Są w izolatce numer cztery... O! - stęknął.
- Co się stało?
- Chomika odrobaczyli. I... jest jeszcze coś...
- Co znowu! - Klex zaczynał się niecierpliwić.
- Potworze... - zaczął Merlin - Nie wiem jak Ci to powiedzieć...
- Mów - mężnie powiedział Potwór Ciasteczkowy.
- Oni... Ci degeneraci... Oni zjedli Ci wszystkie Pieguski...
Ponura cisza zapadła pomiędzy domorosłymi bohaterami.
- Nieee!!! - ryknął w końcu potwór i począł tarzać się po ziemi.
- No już, już - Jezus poklepał go po ramieniu - Jak mi się fifka zawieruszyła, też tak wyglądałem, i widzisz, jakoś żyję...
- Tak, ale co to za życie!..
Jezus przełknął obelgę i powstał:
- Chyba czas już iść. Kilka osób tam na górze - wskazał na niebo - szuka tylko okazji żeby mnie ud[opić].
- Racja - rzekł Klex - Zawijamy się, towarzysze!
- Ku[rde] - warknął Klex. Klęczeli już kilka minut za zaimprowizowanymi naprędce barykadami. Psy zebrały się w korytarzu prowadzącym do izolatek i jak na złość pruły cały czas z ołowiu - Ku[rde] skończyły mi się dzieci. - dodał wyjaśniająco.
- Jak to? - zafrasował się Merlin - Myślałem że jeszcze dwójkę masz! Jasia i Małgosię chyba...
- A gdzie tam, cholera. Pakowałem do ciężarówki, bo pamiętam, a potem otwieram, a tu cztery a nie sześć.
- Zwiały?
- Tam, zwiały! - oburzył się Klex - Od swojego wujka by zwiały?! Podpie[rniczył] mi je ktoś! Co za świat! - pokręcił głową.
- Cholera, granaty mi się skończyły - mruknął Jezus.
- Przecież Ty nie miałeś granatów! - ofuknął go Merlin.
- No nie, ale tak wyobrażałem sobie, że mam i rzucałem. Wtedy czułem, że jestem przydatny - wyjaśnił Chrystus.
- O! - przerwał mu Klex - Znalazłem jeszcze jedną kamizelkę C4... Tylko, że i tak nie mamy już dzieci - skrzywił się.
- Ja ją wezmę - odezwał się Potwór Ciasteczkowy. W ciagu kilku ostatnich godzin jego błękitna sierść poszarzała i zaczęła wyłazić; Potwór wyglądał teraz jak kot w tajwańskiej restauracji.
- Co?!
- Bez Piegusków... Moje istnienie bez nich nie ma sensu... Wezmę ją i umożliwię Wam przejście, przyjaciele. Pomścijcie mnie - Potwór złapał za kamizelkę i nałożył ją jednym ruchem.
- Prawdziwie jesteś bohaterem - rzekł Merlin kładąc mu rękę na ramieniu.
- Błogosławieni cisi albowiem ich jest Królestwo Niebieskie - rzekł nie wiadomo dlaczego Jezus. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco.
- No co?! Tak mi się powiedziało - mruknął w końcu.
Tymczasem Potwór wziął dwa głębokie wdechy i wyskoczył za barykady.
- CHAŁABANGA! - usłyszeli, potem rozległ się grzmot, i kawałek spłowiałego,
niebieskiego kłaka z gracją wylądował koło "bohaterów".
- Droga wolna - mruknął ponuro Merlin.
Kotecek leżał na pryczy i ponuro liczył grzyby na ścianie. Żółwik robił pompki; starał się utrzymać formę. Tylko Chomik ponuro patrzył na drzwi.
- Jak oni mogli - stęknął - Jak oni mogli go zabić... Z zimną krwią...
- A ten znowu o swoim tasiemcu - mruknął z wyrka Kotecek.
- Dla Ciebie to tylko tasiemiec! - krzyknął Chomik - A dla mnie to był
przyjaciel! Czuję się bez niego taki samotny... Taki pusty... - skulił się i skrzyżował ręce na klacie.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- O nie! Tylko nie Zosię, nie Zosię! - krzyknął Chomik i uciekł w kąt celi.
Żółwik spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem, ale nim zdążył się zapytać o co
chodzi drzwi wyleciały w powietrze.
- Jezus! - krzyknął Żółwik - Przyszedłeś po nas!
- Jakże mógłbym nie przyjść?! Ten Chomik ma moje zioło! - oskarżycielskim palcem pokazał na Bartłomieja.
- Ja?! Chyba Cię coś...
- Dobra, później sobie strzelicie buziaczki, a teraz gadać mi, gdzie jest papa Smurf! - warknął Klex.
- Nie wiemy, nie widzieliśmy go od czasu jak nas przymknęli, kochany - miauknął Kotecek.
- Cholera! Cała wyprawa na nic!
- Nie mów hop zanim siup... - filozoficznie rzekł Merlin - Czuję gdzieś w pobliżu jego obecność. Chodźmy! - krzyknął.
Pobiegli za Merlinem.
- Jest za tym korytarzem - krzyknął Merlin i zawinął kiecę. Nagle drogę zastąpiła im mroczna, zakapturzona postać.
- Minęło wiele czasu od naszego ostatniego spotkania, Merlinie - powiedziała mroczna postać cienkim głosikiem.
- Darth Potter... - sapnął Merlin.
- We własnej osobie! Kiedy Cię opuszczałem, byłem uczniem, dziś sam jestem mistrzem!
- Jak w Werters Originals - mruknął pod nosem Jezus.
- Milczeć! Zginiecie tutaj!
- Nie tak prędko, mugolu - powiedział Merlin - Tędy nie przejdziesz! - wbił swoją magiczną lagę w ziemię.
- Gaaaaahhh! - Potter ruszył z wrzaskiem do ataku.
- Idźcie! - krzyknął Merlin - Ja go zatrzymam!
- Ale co z Tobą?! - rozczulił się Klex
- Nic się nie martw! I pamiętaj szmal na konto wpłacić, bo jak nie to Cię znajdę, urwę łeb i na[pluję] do środka!
Cóż mieli robić? Pobiegli w kierunku światła.
- To wyjście z budynku - mruknął Klex.
- To wasza śmierć! - powiedział niezidentyfikowany głos. Obrócili się powoli.
Tuż za nimi, stał z kałachem... papa Smurf. Szczątki pana Zenka malowniczo spływały po ścianie...
__________________ There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Ostatnio edytowane przez Chrapek : 03-08-2007 o 18:44.
|