Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2007, 19:05   #23
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Te, Józek, zobacz jaka urocza dziewczynka - oficer CBŚ szarpnął za rękaw kolegę.
- No, faktycznie - rozczulił się Józek - Taś, taś, dziewczynko! Jak Ci na imię?
- Pelagia - odpowiedziało zaskoczone dziecko.
- Och, jak ładnie! - pan Józek aż przykucnął z wrażenia - To tak jak Bogdań Smoleń!
- A gdzie Twoi rodzice? - zainteresował się drugi pies.
Dziecko pokazało palcem na sufit.
- Na prewencji? - zapytał pan Józek - No ale tam wszyscy dzisiaj poszli do piachu... Prewencyjnie...
Dziecko pokręciło głową.
- No to gdzie są? - zniecierpliwił się oficer.
- TAM GDZIE I WY ZARAZ BĘDZIECIE!

PIERDUT!

- Szybko, Jezus, bunkruj przejście, żeby się tędy nie przedostali - Klex był w swoim żywiole - Panie Zenku, pan będziesz nasze tyły ubezpieczał!
- Się robi - menel uśmiechnął się paskudnie ukazując całą gamę złotych zębów.
- Merlin, jak tam?
Merlin podłączał się właśnie za pomocą swojego wrodzonego gniazda USB do policyjnego komputera. W sumie nigdy się nie dowiedział skąd ono się wzięło. Tata bił go pasem i różne rzeczy mu się robiły na tyłku. No, a za którymś razem obudził się z gniazdem USB.
- Są w izolatce numer cztery... O! - stęknął.
- Co się stało?
- Chomika odrobaczyli. I... jest jeszcze coś...
- Co znowu! - Klex zaczynał się niecierpliwić.
- Potworze... - zaczął Merlin - Nie wiem jak Ci to powiedzieć...
- Mów - mężnie powiedział Potwór Ciasteczkowy.
- Oni... Ci degeneraci... Oni zjedli Ci wszystkie Pieguski...
Ponura cisza zapadła pomiędzy domorosłymi bohaterami.
- Nieee!!! - ryknął w końcu potwór i począł tarzać się po ziemi.
- No już, już - Jezus poklepał go po ramieniu - Jak mi się fifka zawieruszyła, też tak wyglądałem, i widzisz, jakoś żyję...
- Tak, ale co to za życie!..
Jezus przełknął obelgę i powstał:
- Chyba czas już iść. Kilka osób tam na górze - wskazał na niebo - szuka tylko okazji żeby mnie ud[opić].
- Racja - rzekł Klex - Zawijamy się, towarzysze!

- Ku[rde] - warknął Klex. Klęczeli już kilka minut za zaimprowizowanymi naprędce barykadami. Psy zebrały się w korytarzu prowadzącym do izolatek i jak na złość pruły cały czas z ołowiu - Ku[rde] skończyły mi się dzieci. - dodał wyjaśniająco.
- Jak to? - zafrasował się Merlin - Myślałem że jeszcze dwójkę masz! Jasia i Małgosię chyba...
- A gdzie tam, cholera. Pakowałem do ciężarówki, bo pamiętam, a potem otwieram, a tu cztery a nie sześć.
- Zwiały?
- Tam, zwiały! - oburzył się Klex - Od swojego wujka by zwiały?! Podpie[rniczył] mi je ktoś! Co za świat! - pokręcił głową.
- Cholera, granaty mi się skończyły - mruknął Jezus.
- Przecież Ty nie miałeś granatów! - ofuknął go Merlin.
- No nie, ale tak wyobrażałem sobie, że mam i rzucałem. Wtedy czułem, że jestem przydatny - wyjaśnił Chrystus.
- O! - przerwał mu Klex - Znalazłem jeszcze jedną kamizelkę C4... Tylko, że i tak nie mamy już dzieci - skrzywił się.
- Ja ją wezmę - odezwał się Potwór Ciasteczkowy. W ciagu kilku ostatnich godzin jego błękitna sierść poszarzała i zaczęła wyłazić; Potwór wyglądał teraz jak kot w tajwańskiej restauracji.
- Co?!
- Bez Piegusków... Moje istnienie bez nich nie ma sensu... Wezmę ją i umożliwię Wam przejście, przyjaciele. Pomścijcie mnie - Potwór złapał za kamizelkę i nałożył ją jednym ruchem.
- Prawdziwie jesteś bohaterem - rzekł Merlin kładąc mu rękę na ramieniu.
- Błogosławieni cisi albowiem ich jest Królestwo Niebieskie - rzekł nie wiadomo dlaczego Jezus. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco.
- No co?! Tak mi się powiedziało - mruknął w końcu.
Tymczasem Potwór wziął dwa głębokie wdechy i wyskoczył za barykady.
- CHAŁABANGA! - usłyszeli, potem rozległ się grzmot, i kawałek spłowiałego,
niebieskiego kłaka z gracją wylądował koło "bohaterów".
- Droga wolna - mruknął ponuro Merlin.

Kotecek leżał na pryczy i ponuro liczył grzyby na ścianie. Żółwik robił pompki; starał się utrzymać formę. Tylko Chomik ponuro patrzył na drzwi.
- Jak oni mogli - stęknął - Jak oni mogli go zabić... Z zimną krwią...
- A ten znowu o swoim tasiemcu - mruknął z wyrka Kotecek.
- Dla Ciebie to tylko tasiemiec! - krzyknął Chomik - A dla mnie to był
przyjaciel! Czuję się bez niego taki samotny... Taki pusty... - skulił się i skrzyżował ręce na klacie.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- O nie! Tylko nie Zosię, nie Zosię! - krzyknął Chomik i uciekł w kąt celi.
Żółwik spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem, ale nim zdążył się zapytać o co
chodzi drzwi wyleciały w powietrze.
- Jezus! - krzyknął Żółwik - Przyszedłeś po nas!
- Jakże mógłbym nie przyjść?! Ten Chomik ma moje zioło! - oskarżycielskim palcem pokazał na Bartłomieja.
- Ja?! Chyba Cię coś...
- Dobra, później sobie strzelicie buziaczki, a teraz gadać mi, gdzie jest papa Smurf! - warknął Klex.
- Nie wiemy, nie widzieliśmy go od czasu jak nas przymknęli, kochany - miauknął Kotecek.
- Cholera! Cała wyprawa na nic!
- Nie mów hop zanim siup... - filozoficznie rzekł Merlin - Czuję gdzieś w pobliżu jego obecność. Chodźmy! - krzyknął.
Pobiegli za Merlinem.

- Jest za tym korytarzem - krzyknął Merlin i zawinął kiecę. Nagle drogę zastąpiła im mroczna, zakapturzona postać.
- Minęło wiele czasu od naszego ostatniego spotkania, Merlinie - powiedziała mroczna postać cienkim głosikiem.
- Darth Potter... - sapnął Merlin.
- We własnej osobie! Kiedy Cię opuszczałem, byłem uczniem, dziś sam jestem mistrzem!
- Jak w Werters Originals - mruknął pod nosem Jezus.
- Milczeć! Zginiecie tutaj!
- Nie tak prędko, mugolu - powiedział Merlin - Tędy nie przejdziesz! - wbił swoją magiczną lagę w ziemię.
- Gaaaaahhh! - Potter ruszył z wrzaskiem do ataku.
- Idźcie! - krzyknął Merlin - Ja go zatrzymam!
- Ale co z Tobą?! - rozczulił się Klex
- Nic się nie martw! I pamiętaj szmal na konto wpłacić, bo jak nie to Cię znajdę, urwę łeb i na[pluję] do środka!
Cóż mieli robić? Pobiegli w kierunku światła.
- To wyjście z budynku - mruknął Klex.
- To wasza śmierć! - powiedział niezidentyfikowany głos. Obrócili się powoli.
Tuż za nimi, stał z kałachem... papa Smurf. Szczątki pana Zenka malowniczo spływały po ścianie...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 03-08-2007 o 18:44.
Chrapek jest offline