Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2019, 23:05   #98
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dominik Kollar

W oddali słychać było dźwięk syreny. Nadjeżdżała karetka lub policja.

Mężczyzna zaryczał i trzasnął zaciśniętymi pięściami w asfalt. Zadrżały okna w okolicznych budowlach, ziemia zatrzęsła się pod nogami ludzi. Rozległy się krzyki. Nawierzchnia wyglądała, jakby trafiły w nią dwa małe, lecz diabelnie szybkie meteoryty. Znajdowały się tam dwa wgłębienia - małe kratery, od których odchodziły koncentryczne pęknięcia tworzące rozległe, łączące się sieci. W powietrze uniósł się pył.

Ambulans zatrzymał się i natychmiast wypadli z niego dwaj ratownicy. Jeden z nich bez chwili wahania dopadł do kobiety i nachylił się nad nią, by zbadać funkcje życiowe.

- Nie zbliżać się! - wrzasnął nieznajomy i odepchnął ratownika. Człowiek pofrunął, jakby został trafiony co najmniej przez rozpędzony samochód. Wpadł przez okno witryny sklepowej. Krótki, podwójny krzyk został gwałtownie urwany. Tępy gryf gitary przechodził przez klatki piersiowe dwóch mężczyzn. Drugim nieszczęśnikiem najprawdopodobniej był sprzedawca.

Tymczasem siłacz poderwał się na nogi, chwycił karetkę między przednimi kołami i jednym, szybkim ruchem pociągnął ją w górę. Wystrzeliła jaka z katapulty koziołkując w powietrzu. Nim jednak wzbiła się na odpowiednią wysokość, dosłownie zmiotła kilkunastu gapiów i wbiła się w budynek. Posypały się cegły, tynk i szkło. Ludzie zaczęli uciekać i wrzeszczeć. Wszędzie krzyki. Zewsząd. Przerażone albo wypełnione bólem. Mężczyzna własnymi paznokciami niemal zdzierał skórę z twarzy mokrej od łez. Pozostawały bardzo głębokie rany znaczące ślad tak bardzo nie przypominający ten, który zostawiały paznokcie Dominika.

Mężczyzna, jakby nieco otrzeźwiony bólem, rozejrzał się i upadł na kolana. Dłonie wsunięte we włosy wyrwały dwie potężne garście włosów. Razem ze strzępkami skóry. Nagle podniósł się i zaczął biec.

Ksiądz nie miał siły się podnieść nawet gdyby chciał. Tuż obok niego znalazł się jego przyjaciel.

- Poczekaj tu chwilę. Nigdzie się nie ruszaj, słyszysz mnie? Hej! Słyszysz? Zaraz przyjdę i pójdziemy do mnie - potrząsnął lekko Dominikiem i oddalił się. W głowie duchownego zaczęło się bardzo, ale to bardzo mocno kręcić, choć nie do końca wiedział czy stało się to tuż po odejściu Bojana, czy minęło kilka minut. Wiedział tylko, że wciąż ściska dłoń nieżyjącej kobiety. Nagle poczuł jak perspektywa zmienia się. Poczuł pod policzkiem gorący asfalt, ale odczucie było odległe. Patrzył na zmiażdżoną kobietę z profilu.

Usłyszał kroki, choć nie wiedział po jakim czasie. Mogło minąć równie dobrze kilkadziesiąt sekund, co kilkanaście minut.
Młoda dziewczyna, najwyżej dziewiętnastoletnia z długimi, czarnymi włosami zaplecionymi w drobne warkoczyki pochylała się nad zwłokami.

- Wysłałam ci. Tak. No coś ty, chyba sobie jaja robisz. Nie. Obiekt jeden jeden. Nadludzka siła. Niestety, nie rokuje. Rozchwiany emocjonalnie i skrajnie niebezpieczny. Zalecam eksterminację. No chybaś ochujał. Patrz. Widzisz? Czy to ci wygląda na robotę rokującego?

- Nie mogłabyś chociaż spróbować? - odezwał się męski głos w trybie głośnomówiącym, kiedy dziewczynka pokazywała otoczenie przez telefon.

- Nie ma mowy, Blake. Z gówna Piety nie wyrzeźbię nawet gdybym chciała, a nie chcę. Facet splunie i zrobi mi dziurę w czaszce. Nie piszę się na to.

Westchnięcie.

- Dobra, przekażę. Szkoda.

- Szkoda. Trzymaj się, Blake - potwierdziła i odeszła. Dominik ledwie miał siłę na zamknięcie powiek. Nim osunął się w niebyt, poczuł chmurę gryzącego dymu wciskającą się w jego płuca.


Zimno. Bardzo zimno. Dominik powoli otworzył oczy. U jego boku siedziała znajoma dziewczynka. Gdzieś ją już widział. Powoli zaczynał sobie przypominać. Tak, widział ją poprzedniego dnia. Warkocz. Zimno.

Trzymała dłoń na jego czole, zaś drugą zajadała się popcornem. W telewizji emitowali kolejną część Harry'ego Pottera. Chyba szóstą. Coś jednak było nie w porządku w tym obrazku. Słońce świeciło jasno. Bardzo jasno i pod niewłaściwym kątem. Takie filmy transmitowane były głównie wieczorami. Albo powtórki o poranku. Wszystko wskazywało na tą drugą opcję.

Wspomnienia spływały coraz szybciej aż w końcu wszystkie kawałki układanki wskoczyły na swoje miejsce. I czuł się znacznie lepiej niż wczoraj.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline