Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2019, 17:48   #12
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Rozmawiając przy obiedzie, jasno sprecyzowaliście plany i nie było w nich miejsca na udział w Wyzwaniu Szczęśliwego Pijaka. Wychodząc z tawerny widzieliście tylko, jak do konkursu zgłasza się kolejnych dwóch marynarzy, jednak wynik ani cały przebieg pojedynku alkoholowego zupełnie was nie interesowały. Jamash i Manea pewnie zaprowadzili pozostałych do karczmy, którą chcieli odwiedzić w pierwszej kolejności.

Położona na obrzeżach miasteczka "Srebrna Kotwica" była dwupiętrowym budynkiem ze starego, ale solidnego drewna i lokalem o co najmniej dwie klasy gorszym. W środku dominował zapach przepoconych ciał zmieszany z wonią przypalonej ryby. Na całej szerokości głównej sali znajdowały się ławy zupełnie niedopasowane do kształtu stołów, a z niskiego sufitu zwisał podniszczony kandelabr. Pośrodku podłogi znajdował się okrągły lej otoczony wysoką siatką, a Jamash i Manea wiedzieli, że to ring, na którym dochodzi do wysoko płatnych walk marynarzy. Nad nim, na pierwszym piętrze, znajdował się wysunięty, łukowaty balkon, z którego zwykle zapowiadano pojedynki. Nie walczono jednak bronią białą, tylko na pięści; do nokautu, lub poddania się przeciwnika. Po prawej od wejścia, szerokie schody wiodły na piętro, niknąc w półmroku.

Jak można się było spodziewać, tawerna pękała w szwach i właściwie wszystkie stoliki oraz miejsca przy szynku były zajęte, a barman i służki uwijały się jak w ukropie. Nikt nawet nie zwrócił na was uwagi, zajęty rozmowami i alkoholem, przez co można było idealnie wtopić się w tłum, co też wykorzystaliście. Aza i Manea rozpytywały o swoje sprawy z lewej strony głównej sali, Jamash, Maxim i Darvan z prawej. Niestety, część gości nie chciała zupełnie rozmawiać, inni byli tak zalani, że nie dało się nic zrozumieć z ich bełkotu, choć znalazło się kilku marynarzy, którzy mówili do rzeczy, ale nakazali sobie płacić za wiadomości. A te nie okazały się najlepsze - poszukiwany przez Azę "Szczęśliwy Łotr" podobno wypłynął dziś o świcie w bliżej nieokreślonym kierunku, a kilku innych żeglarzy potwierdziło tę wiadomość, co wprawiło Azę w dość ponury nastrój. Była przecież tak blisko, niemal na wyciągnięcie ręki... Manea również nie miała się z czego cieszyć - kilka piratów zarzekało się, że ostatni raz widziało Carrigana na wyspie Ushinawa, w Szczękach Dagona, na Taldasie, albo Pełzającej Zatoce. Rozstrzał miejsc był tak duży, że swashbucklerka miała całkowity mętlik w głowie.

Niezadowoleni z uzyskanych informacji pokręciliście się jeszcze po porcie, jednak przekazywane przez marynarzy informacje zbiegały się z tymi zasłyszanymi w "Kotwicy", więc wróciliście z powrotem do "Baryłki", gdyż nie było sensu włóczyć się tak z miejsca z miejsce, by słyszeć te same wiadomości. Aza i Manea były bardzo niepocieszone z obrotu spraw, ale wyglądało na to, że nic więcej nie da się zrobić.


Niedługo po kolacji zauważyliście ciągnące we wschodnią część miasteczka tłumy ludzi, co z pewnością oznaczało, że zwieńczenie festiwalu zbliża się wielkimi krokami. Nie czekając, zebraliście się od stołu i wyszliście na zewnątrz, ruszając za rozbawionymi żeglarzami. Manea i Jamash wyjaśnili pozostałym, że parada rozpoczyna się zawsze w tartaku, a następnie cała kolumna rusza na Plac Założyciela, pod statuę Caydena Caileana, gdzie na zgromadzonych czeka pokaz fajerwerków. Część mijanych biesiadników była już mocno wstawiona, niektórzy wpadali to na Darvana, to Maxima, unosząc tylko dłonie w geście przeprosin. Należało przy okazji pamiętać o sakiewkach, gdyż w takim tłumie nietrudno było stracić ostatnie pieniądze.

Na Placu Założyciela wybraliście jedną z bocznych uliczek, by nie obchodzić wokół kilku budynków i szybko okazało się, że to nie był najlepszy pomysł. Może i Lilywhite było całkiem spokojnym miejscem, ale w każdym takim miejscu znajdzie się ktoś, kto szuka guza i próbuje skorzystać z nadarzającej się okazji. Tym razem próbowało ją wykorzystać pięciu dobrze zbudowanych drabów ubranych na marynarską modłę. Choć słońce chowało się już za horyzontem, dobrze widzieliście ich paskudne, poorane bliznami gęby, za które każdy sędzia wlepiłby im dożywocie w kamieniołomach. Widząc was, niemal od razu stanęli na całej szerokości ulicy, blokując wam przejście. W dłoniach dzierżyli długie noże i okute pałki.

- Wyskakiwać z błyskotek i złota, albo nie dotrzecie na paradę - mruknął przepitym, chrapliwym głosem rudowłosy nieznajomy o długiej, zaniedbanej brodzie. - I jeszcze ją sobie weźmiemy jako dodatek do błyskotek. - Wskazał ostrzem noża na Maneę. - Będziesz pierwszym oficerem na moim brygu, laleczko! Każda chce służyć pode mną - Zaakcentował dobitniej ostatnie dwa słowa i puścił półelfce całusa w powietrze, a jego kompani zarechotali gromko.
- Tę małą też weźmy, przyda się do pucowania berła na stojąco - powiedział łysy mężczyzna z kolczykiem w nosie, łapiąc się za krocze i oblizując wargi patrząc na Azę.
- No już, ruchy, ruchy, bo wam pomożemy! - Warknął kolejny, żylasty bandzior, wygrażając wam okutą pałką.

 
Mroku jest offline