Większość z ocalałych mieszkańców Untergardu zebrała się już na rynku miasta. Zebrani zbili się w grupki i wyraźnie są czymś przejęci. Wielu z obecnych nosi nadal opatrunki i bandaże, ślady po niedawnej bitwie. Większość z zebranych to jednak starcy i dzieci, które nie wzięły udziału w bitwie. Wszyscy jednak wyglądają równie żałośnie, zmęczone wychudłe oblicza obleczone w podarte ubrania.
Z gwaru jaki zapanował na placu daje się wychwycić waszym uszom kilka głośniej powtarzanych zdań. -
Książę-Elektor przysyła pomoc, nagrodę za obronę mostu. - słychać z prawej.
-
Stary Borys nie zapomniał o Untergard. - krzyknął starzec wspierający się na ramieniu młodzika.
Daje się też słyszeć coś o nagrodzie za głowę wodza zwierzoludzi, ponoć też od tygodnia nie widziano nigdzie myśliwego Hansa, inni zarzekają się że pewnie zginął z rąk zwierzoludzi lub kultystów gdzieś w lasach Drakwaldu.
Wreszcie pojawia się w zasięgu wzroku posiwiała głowa
kapitana Shillera. Szybkim krokiem wchodzi na środek placu i z wprawą wdrapuje się na skrzynię by wygłosić obwieszczenie. Przed tłumem staje mężczyzna dobiegający pięćdziesiątki, ale po szerokich barach i spojrzeniu widać że jest on wojownikiem, nosi powgniatany napierśnik, a u pasa zajmuje swoje miejsce miecz, który obciął nie jeden rogaty łeb.
Wystarczyło że podniósł dłoń i na placu zapanowała cisza, słychać wręcz plusk wody pieniącej się na kamiennych podporach mostu za wami.
- Obywatele Untergardu - zaczyna - to doniosły dzień. Otrzymałem list od księcia Todbringera z Middenheim. Stary wilk nadal żyje, a miasto Middenheim wciąż mocno stoi na swojej górze!
Z dziesiątek gardeł dobył się okrzyk radości. Mija kilka chwil i Shiller unosi dłoń i tłum milknie.
- Książe Todbringer śle swoje podziękowania dla całego Untergardu za rolę, jaką odegraliśmy w odparciu najeźdźców. Powiada, co następuje: "Bitwa na moście w Untergardzie zostanie zapamiętana jako jedna z najchwalebniejszych bitew w historii Middenlandu."
- Bądźcie dumni, mieszkańcy tego miasta, bowiem wasze poświęcenie nie poszło na marne! - w górę znowu wzniosły się wiwaty, kapitan kontynuuje gdy cichną.
- By okazać wdzięczność za naszą waleczność, książę posyła nam dowód swojego uznania.
Kapitan sięga do torby i wyciąga bochen chleba wraz z butelką wina.
- Zostaliśmy zaszczyceni darem w postaci trzydziestu bochnów chleba i tuzina flaszek wina, prosto z zapasów Middenheim.
Tłum wygłodniałych ludzi wznosi okrzyk zachwytu.
- Niech żyje książę! Niech żyje książę!
Nagle rozlega się trzask i butelka wina pęka w ręku kapitana obryzgując go winem i kawałkami szkła.
Zaprawieni w bojach mieszkańcy natychmiast rozpoznają odgłos wystrzału i rzucają się do ucieczki w poszukiwaniu osłony przed ostrzałem. Tłum rozbiega się we wszystkie strony odciągając przy tym wszystkich zbrojnych, którzy stali przy Shillerze.
Rozglądacie się nerwowo za strzelcem i udaję się wam dostrzec że z okna zrujnowanego budynku po drugiej stronie mostu unosi się kłąb białego dymu. Dało wam to tyle że dostrzegacie jako pierwsi że na most wbiega właśnie piątka postaci. Jednej z nich wyrasta z twarzy coś na kształt trąby, inny posiada narośla ociekające śluzem i ręce dwukrotnie dłuższe niż ludzkie, trzecia postać zamiast ręki posiada parę szczypiec a głowę pokrywają mu rdzawe narośla, czwarta istota przypomina pod wszystkimi względami człowieka, lecz ludzie nie potrafią biegać w powietrzu jak robi to ta istota, piąta istota wbiegająca na most nie przypomina niczego co znacie, przelewające się po kościach fale mięśni i tłuszczu, pękające z obrzydliwym mlaśnięciem wrzody uwalniają żółtą ropę, całość istoty zmienia się na waszych oczach i trudno jest wam nawet patrzeć na to okropieństwo bez obrzydzenia i chęci ucieczki od
tego czegoś.