Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2019, 17:59   #177
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ostrzeżenie przyszło odrobinę za późno, na tyle jednak wcześnie, by Peter nie stał jak słup soli, zbaraniałym wzrokiem wpatrując się w napastników. Co prawda prędzej spodziewałby się stadka raptorów lub oddziału Chińczyków, ale bandzie troglodytów też był w stanie stawić opór.
Nie byli na pikniku, więc broń miał pod ręką. Wystarczyło chwycić sztucer i strzelić do najbliższego łucznika. Uznał, że najpierw należy rozprawić się z tymi, co władają bronią dystansową, pozostałych zostawiając niejako na deser. Albo gdy podlezą bliżej.
Strzelił, i przeładowując broń cofnął się w stronę stojącego nieopodal quada.

Doug nie wyglądał na zaskoczonego. Po pierwsze dlatego, że banda dzikusów była niczym w porównaniu z innymi niespodziankami tej wyspy. Po drugie dlatego, że podejrzewał ich istnienie.
Także że tu się pojawili nie było dla niego dziwne. Pewnie uważali wrak UFO za swoje święte miejsce.
Sosnowsky chwycił za swojego kałacha, a następnie posłał serię w najbliższy wrzeszczący cel. Potem zaś ruszył się w kierunku najbliższej osłony.

Hana złapała Ryo i pociągnęła go w środek reszty ludzi.
- Chodź! Trzeba się schować.

Dorothy wyrwała z pożyczonej kabury pistolet i oddała strzał do najbliższego, jej zdaniem, napastnika.

Larry oberwał oszczepem w brzuch. Curran widział wyraźnie, jak mężczyzna zgiął się w pół, krzyknął z bólu… po czym wyrwał prymitywną broń ze swoich trzewi, i odpowiedział ogniem karabinu w napastnika. Trafił dzikusa, na co ten zniknął w zaroślach. Następnie ranny najemnik zrobił w tył zwrot, po czym zaczął biec do pozostałych… i znowu krzyknął z bólu, i tym razem już upadł na ziemię. Z jego pleców wystawała strzała. Jeszcze żył, jeszcze próbował się jakoś czołgać w stronę sierżanta… który posłał kulkę w tors jednego z rozwrzeszczanych tubylców, na co tego wygięło pod dziwnym kątem, i padł gdzieś na plecy w krzaki. No cóż, przynajmniej (chyba) o jednego mniej.

Collins i Honzo pobiegli do jeepa, by się za nim schronić. W tym czasie “Sosna” posłał serię z kałacha w tors i mordę jednego z łuczników, zabijając go na miejscu. Stojąca obok niego z kolei Lie oddała strzał do sąsiadującego celu Douga, raniąc typa w nogę. Zdecydowanie był wyłączony z walki, padając na ziemię… reszty dokończył Baker, trzystrzałową serią dobijając delikwenta.

Hana pociągnęła Ryo w środek grupki ekspedycji, starając jakoś skryć się za… innymi?? Azjatka postanowiła zrobić sobie z pozostałych żywe tarcze, no cóż. Wyminął ich Van Straten, pędząc na pozycję obok “Beara”. Strzał ze strzelby zranił jedynie jednego z dzikusów w nogę…

David oberwał strzałą w rękę, i to tak dotkliwie, iż owa strzała przebiła ją na wylot. Czarnoskóry wrzasnął z bólu, oddał jednak długą serię w atakującego, przerabiając go na sito.
- Kim za mnie!! - Wrzasnął do przerażonej tym wszystkim lekareczki.
Nieco oddalona od reszty “T” miała niezłe kłopoty. Osaczona przez wielu przeciwników, stała się zmasowanym celem ataków… uniknęła oszczepu, uniknęła strzały, ale kolejna z nich trafiła ją w końcu w nogę, i Cooke puściła brzydką wiązankę. Nadal jednak była niebezpieczna, co udowodniła w pełni, posyłając serię ze swojego MP5 w bebech, krocze i nogi jednego ze strzelców, zabijając go na miejscu(był krytyk!), po czym kolejnego zraniła.

Sukinsynów było jednak nadal sporo, i rozwrzeszczeni, uzbrojeni w oszczepy, pałki i kamienne toporki, pędzili już prosto na nich…

Po ledwie sekundzie, z pobliskich zarośli wyskoczyli jednak kolejni obdartusi, pędzący z mordem w oczach na pozycje Lie i Douga, oraz Van Stratena i “Beara”.

Fuck…
 
Kerm jest offline