Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2007, 21:51   #43
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Midnight byla conajmniej niezadowolona przygladajac sie zabiegom Gawina. Jej piekny dom mial isc z dymem tylko dlatego zeby im dupska uratowac. Wlasnie miala ich sprowadzic do pionu gdy niespodziewanie bard odebral jej ukochany rapier i oddal Marcusowi .... hmm.... ladne imie... Jej cudowny rapier najlepszej roboty.. Prezent od krola.

Wiedziala jednak ze jemu sie teraz bardziej przyda niz jej.

-Duży łap Midnight i choć za mną. A Ty rudy samobójco uważaj na siebie czekam aż zgłosisz się po swe pieniądze i zwrócisz Midnight rapier. Będziemy podążać na północ jeśli nas dogonisz to dobrze jeśli nie to nie możemy czekać...

Gachh, ale sie rzadzi... Midnight usmiechnela sie do barda i wymknawszy sie w miare zrecznie (co bylo dosc trudne w jej stanie) podeszla do rudzielca.

- Dogon nas... bede czekala... na rapier...

Uniosla sie delikatnie na palcach i zlozyla goracy pocalunek na jego ustach. Pozniej juz pozwolila sie uniesc na rekach silnego mezczyzny. Przytulila sie do niego i zamknela oczy aby odgrodzic sie od wszystkiego. Szlak... co ja opetalo zeby zabijac tego idiote... Przeciez wytrzymala by.. moze... Wspomnienia naplynely do niej fala sprawiajac ze ponownie zaczela przezywac chwile spedzone w pokoju karczmy pod Zdechlym Psem.
Z tej matni wyciagnely ja dopiero slowa wypowiedziane roznie brzmiacym glosem.

-Stać w imieniu straży!

Dopadli ich... Nie mam juz sily... niemam.... Otworzyla oczy i spojzala na mezczyzne do ktorego teraz sie przytulala. Ze zdziwieniem stwierdzila iz nie jest to ten sam osilek, ktory wyniusl ja z domku. Gawin... tak .. tak mial na imie ten bard... Kochany, troskliwy Gawin.... On ja obroni.. Tego byla pewna... Jednakze tez i nie w jej stylu bylo bezczynne czekanie az ktos ja uratuje... Szlak... Zaciskajac zeby obrocila sie w siodle i rzucila sztylet w strone gdzie powinien sie znajdowac straznik. Trafila.. co prawda tylko w ramie, ale za to prawe dzieki czemu pozbawila mezczyzne zdolnosci walki. Za nim niestety czekalo jeszcze czterech. Nie bylo szans z nimi teraz walczyc.

- Musimy uciekac... Nie damy im rady... Ruszaj!

I nie czekajac na decyzje barda uderzyla konia pietami po bokach i mocniej zlapala za siodlo. Kon natychmiast ruszyl galopem sprawiajac iz z jej gardla wydarl sie okrzyk bolu. Przywarla ponownie do ciala mezczyzny pozostawiajac mu dalsze decyzje.


Wstawki:

Domek z rozami:

Drzwi wejsciowe prowadza bezposrednio do salonu, z ktorego sa dwa przejscia:
1: Prowadzi do kuchni, a z tamtad na ogrodek na tylach i do malej stajenki (pustej)
2: Prowadzi schodami na gore gdzie znajduja sie dwie sypialnie i korytarzyk.
Domek ma tez piwniczke. Wejscie do niej znajduje sie w kuchni pod stolem.
Tylne wyjscie prowadzi na ciasna uliczke pelna nieczystosci i ciemna nawet za dnia. Nikt sie tam raczej nie zapuszcza nawet jak musi.

Karczma pod Zdechlym Psem (okolice)

Obok budynku karczmy znajduje sie miejska stajnie, a nieco dalej brama prowadzaca na zachod. Jest slabo strzezona gdyz po drugiej stronie drogi stoi burdel o dosc niskich cenach
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline