Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-07-2007, 01:57   #41
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
- Po pierwsze to lacenzańskie podwójne dublony, najlepszy pieniadz na kontynencie. Po drugie - tył domu zapewne jest obstawiony.

Nie czuł cienia zdenerwowania. Zbyt długo w czasie powstania był tropioną zwierzyną. Widać teraz jego los sie dopełni. Górale byli z natury fatalistami, a on przesiaknął podczas pobytu wśród nich ich filozofią i wierzeniami.

Widząc Pan Przeznaczenia zdecydował, ze doszedł do kresu swej wędrówki, najpierw stawiając na jego drodze grubasa, potem pozwalając by ta dziewczyna uratowała go, w końcu wiążąc go z nią przysięgą krwi.

Poczuł tylko ukłucie żalu, że nie zobaczy już gór Taurus, grożnych szczytów Potępieńca i Brody Halfura - nazwanego tak cześć na wpół mitycznego pierwszego wodza zjednoczonych klanów klanów.

Nie wypełni też przysięgi danej Ulfowi Krzywogębemu, ani Sigurdowi.

Widać bogowie zdecydowali inaczej.

Położył na stole pękatą sakiewkę.

- W tym mieszku jest mała fortuna. Złoto otwiera wiekszość dróg, a w tym mieście zdaje się byc jedynym bogiem. Może przekupicie strażników z tyłu domu, jeśli nawet nie i tak sie przyda - wzruszył ramionami, jemu na pewno juz nie będzie potrzebne.

Podszedł do drzwi, ktore zaczeły juz powoli ustępować pod naporem napastników.

- Jestem Marcus Troope zwany Rudą Śmiercią !!! Przyjaciel i towarzysz Ulfa ktorego zamordowaliście i Sigurda zwanego Młodym. Szukacie mnie od ośmiu lat - oto jestem. Nadszedł czas zapłaty.

Odwrócił się do reszty.

- Pospieszcie sie tak jak doradza Gawin. Jeśli jest tu jakiś miecz dajcie mi go, straznicy zmitrężą wtedy więcej czasu nim tu wejdą.

Zawsze myślał, że zginie dzierżąc w ręce swój klanowy miecz Verkundertod, ten pozostał jednak schowany w sakwach w stajni karczmy.

Widać Los tak chciał - pomyślał.

Panie burz i lawin - mroczny Thorgonie, daj mi zginąć jak na mężczyznę gór przystało - rozpoczął odmawianą przez każdą bitwą modlitwę górali.
Jednoczesnie kalkulował. Dwa sztylety to dwóch. W wąskiej sieni nawet lacenzańskim kordem, może bronić sie długo, może nawet na tyle, że przy odrobinie szczęścia reszcie uda się umnkąć.
 
Arango jest offline  
Stary 29-07-2007, 14:31   #42
 
Kolmyr's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetny
Nie miał sił kłócić się z tępakiem który wolał walczyć z całą strażą niż posłużyć się sprytem. Straż nie obstawiła tyłów bo działała szybko i to bez dowódcy. W ich działaniu był chaotyzm więc więcej niż prawdopodobnie było iż tylne wyjście zostało nieobstawione. Oblał wszystko łatwopalną oliwą i odpalił pochodnię. Zostawił ją na kominku gdzie płonęła nie wzniecając pożaru.

-Posłuchaj mnie chwilę. Głupio robisz ale to Twój wybór. Masz tu rapier Midi... jej się nie przyda... przynajmniej na razie.-podał go mężczyźnie-Gdyby walka Ci się nie udała puść wszystko z dymem i staraj się utrzymać strażników wewnątrz. Poza chatą załatwią Cię kusznicy.-dodał i zabrał pieniądze ze stołu.

- Jestem Marcus Troope zwany Rudą Śmiercią !!! Przyjaciel i towarzysz Ulfa ktorego zamordowaliście i Sigurda zwanego Młodym. Szukacie mnie od ośmiu lat oto jestem. Nadszedł czas zapłaty.-zawołał do strażników.

Co za głupcy go otaczali. Co innego walka z grupką bandytów a co innego rzucanie się na strażników w pojedynkę.

-Duży łap Midnight i choć za mną. A Ty rudy samobójco uważaj na siebie czekam aż zgłosisz się po swe pieniądze i zwrócisz Midnight rapier. Będziemy podążać na północ jeśli nas dogonisz to dobrze jeśli nie to nie możemy czekać...-rzucił na dowidzenia po czym wyszedł tylnymi drzwiami.

Łuk miał w pogotowiu ale jak się okazało faktycznie nigdzie nie było strażników. Pewnie wkrótce się pojawią ale to już nie było jego zmartwienie. Szybko podążył w kierunku karczmy. Tuż za nim szedł drugi z mężczyzn niosąc ranną. Ten gość w domu... miał serce po właściwej stronie ale niepotrzebnie aż tak się nim kierował. Wkrótce trafili na tyły karczmy. Strażników nigdzie nie było ale całkiem możliwe że kręcili się gdzieś w pobliżu.

-Czekajcie tu na mnie... zaraz wrócę z końmi.-powiedział.

Zostawił łuk i ekwipunek w uliczce i ruszył skradając się do małej stajni. W środku był jedynie stajenny. Spał dzięki bogom... Podniósł drewnianą belkę z ziemi zakradł się do niego i przywalił mu przez tył głowy. Mężczyzna nie zawył nawet z bólu. Od razu stracił przytomność. Cztery konie znajdowały się w środku zabrał trzy z nich. Dwa kasztanowe i jednego czarnego. Wszystkie były osiodłane. Doprowadził je do bocznej uliczki. Jednego z koni przywiązał do drugiego. Posadził na nim Midnight i sam usiadł tuż za nią. Swuj plecak i lutnię przywiązał do siodła.

-No wielkoludzie... czas uciekać...-rzucił do towarzysza.

Nim zdążył pognać konia usłyszał za sobą krzyk.

-Stać w imieniu straży!-cóż nikt nie mówił że będzie łatwo...
 
__________________
To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!!
Kolmyr jest offline  
Stary 29-07-2007, 21:51   #43
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Midnight byla conajmniej niezadowolona przygladajac sie zabiegom Gawina. Jej piekny dom mial isc z dymem tylko dlatego zeby im dupska uratowac. Wlasnie miala ich sprowadzic do pionu gdy niespodziewanie bard odebral jej ukochany rapier i oddal Marcusowi .... hmm.... ladne imie... Jej cudowny rapier najlepszej roboty.. Prezent od krola.

Wiedziala jednak ze jemu sie teraz bardziej przyda niz jej.

-Duży łap Midnight i choć za mną. A Ty rudy samobójco uważaj na siebie czekam aż zgłosisz się po swe pieniądze i zwrócisz Midnight rapier. Będziemy podążać na północ jeśli nas dogonisz to dobrze jeśli nie to nie możemy czekać...

Gachh, ale sie rzadzi... Midnight usmiechnela sie do barda i wymknawszy sie w miare zrecznie (co bylo dosc trudne w jej stanie) podeszla do rudzielca.

- Dogon nas... bede czekala... na rapier...

Uniosla sie delikatnie na palcach i zlozyla goracy pocalunek na jego ustach. Pozniej juz pozwolila sie uniesc na rekach silnego mezczyzny. Przytulila sie do niego i zamknela oczy aby odgrodzic sie od wszystkiego. Szlak... co ja opetalo zeby zabijac tego idiote... Przeciez wytrzymala by.. moze... Wspomnienia naplynely do niej fala sprawiajac ze ponownie zaczela przezywac chwile spedzone w pokoju karczmy pod Zdechlym Psem.
Z tej matni wyciagnely ja dopiero slowa wypowiedziane roznie brzmiacym glosem.

-Stać w imieniu straży!

Dopadli ich... Nie mam juz sily... niemam.... Otworzyla oczy i spojzala na mezczyzne do ktorego teraz sie przytulala. Ze zdziwieniem stwierdzila iz nie jest to ten sam osilek, ktory wyniusl ja z domku. Gawin... tak .. tak mial na imie ten bard... Kochany, troskliwy Gawin.... On ja obroni.. Tego byla pewna... Jednakze tez i nie w jej stylu bylo bezczynne czekanie az ktos ja uratuje... Szlak... Zaciskajac zeby obrocila sie w siodle i rzucila sztylet w strone gdzie powinien sie znajdowac straznik. Trafila.. co prawda tylko w ramie, ale za to prawe dzieki czemu pozbawila mezczyzne zdolnosci walki. Za nim niestety czekalo jeszcze czterech. Nie bylo szans z nimi teraz walczyc.

- Musimy uciekac... Nie damy im rady... Ruszaj!

I nie czekajac na decyzje barda uderzyla konia pietami po bokach i mocniej zlapala za siodlo. Kon natychmiast ruszyl galopem sprawiajac iz z jej gardla wydarl sie okrzyk bolu. Przywarla ponownie do ciala mezczyzny pozostawiajac mu dalsze decyzje.


Wstawki:

Domek z rozami:

Drzwi wejsciowe prowadza bezposrednio do salonu, z ktorego sa dwa przejscia:
1: Prowadzi do kuchni, a z tamtad na ogrodek na tylach i do malej stajenki (pustej)
2: Prowadzi schodami na gore gdzie znajduja sie dwie sypialnie i korytarzyk.
Domek ma tez piwniczke. Wejscie do niej znajduje sie w kuchni pod stolem.
Tylne wyjscie prowadzi na ciasna uliczke pelna nieczystosci i ciemna nawet za dnia. Nikt sie tam raczej nie zapuszcza nawet jak musi.

Karczma pod Zdechlym Psem (okolice)

Obok budynku karczmy znajduje sie miejska stajnie, a nieco dalej brama prowadzaca na zachod. Jest slabo strzezona gdyz po drugiej stronie drogi stoi burdel o dosc niskich cenach
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 30-07-2007, 12:32   #44
 
Kolmyr's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetny
-Stać w imieniu straży!

Wtulona w niego Midnight okazała się być w dość bojowym nastroju jak na swoje rany. Jeden ze strażników zawył z bólu gdy jego ramię przeszył sztylet.

- Musimy uciekac... Nie damy im rady... Ruszaj!-odezwała się Midnight po czym popędziła konia.

Popędził konia wąską uliczką. Gdy tylko z niej wyjechali.skręcił w lewo. Musieli zawrócić Bo zachodnia brama którą najszybciej mogli uciec była w pobliżu karczmy. Jechał tak szybko jak było to możliwe. Ponowny skręt w lewo i trafili na główną drogę do bramy. Dwoje strażników po jednej i dwoje po drugiej stronie. Do tego dwójka kuszników na murach. Zatrzymał konia na chwilę. Kawałek za nimi zbliżali się już strażnicy. Koń ruszył znów gdy bard mu rozkazał. Strażnicy wystraszą się stratowania... cała gwardia była bandą głupców i tchórzy. Początkowo stali im na drodze ale gdy konie były kilka metrów od nich uskoczyli na bok. Udało się... pokonali bramę teraz tylko traktem w las i znaleźć ścieżkę która odbija na północ tak jak powiedział rudzielcowi. Wtem poczuł ból w lewym boku. Czuł jak krew spływa mu z rany...

"Przeklęty kusznik"

Musieli szybko oddalić się od zamku bo nie wiedział jak głęboka była rana. Zresztą jazda z bełtem w plecach nie była mądrym pomysłem. Trakt zagłębiał się coraz bardziej w las. Nagle zauważył dość słabo widoczną ścieżkę na północ wśród drzew. Musieli tu zwolnić gdyż konno nie dało się tędy pędzić galopem. Przeszli w kłus.

-Midi... musimy się zatrzymać... przed głównym traktem... mam bełt w plecach...-powiedział.

Czuł piekielny bul ale chyba bełt nie tkwił głęboko. Inaczej dawno spadłby z konia.
 
__________________
To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!!
Kolmyr jest offline  
Stary 30-07-2007, 20:07   #45
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Popatrzył za odchodzącymi.

Wzruszeniem ramion skwitował słowa Gawina.

Nieczęsto sie zdarzało, by człowiek z nizin zrozumiał zaszczepiony mu przed laty kodeks honorowy górali. Trudno zreszta się im dziwić. Miasto upadla i niszczy dusze, uczy krętactw i "kompromisów" będących zazwyczaj po prostu małymi lub większymi łajdactwami.

Resztę oliwy rozlał jak najbliżej drzwi wejściowych. Dzban roztrzaskał o odrzwia, po deskach pociekła reszta płynu. Bębnienie w nie ustało, by po chwili ozwać się ze zwiększoną siłą. Deski wokół zamka zaczeły się wyginać i pękać.

Cofnął się poza zasięg rozlanej oliwy. W prawej trzymał sztylet, w lewej pochodnię.Rapier wbił w deski podłogi za sobą.

W koncu drzwi ustąpily z donośnym trzaskiem. Do kuchni wpadło 4 strażników. Ręka Marcusa wystrzeliła do przodu i pierwszy z nich zwalil się z okrzykiem bólu na podlogę, zaciskając dłonie na ostrzu wbitym w udo. Kolejni dwaj poślizgneli się na rozlanej oliwie i stworzyli z pierwszym malowniczy kłąb przemieszanych rąk, nóg i tułowi. Ostatni podniósł do ramienia kuszę by sekundę pózniej zwalić się na wznak z rękojeścią sztyletu sterczacą mu z oczodołu. Zwolniony w śmiertelnym skurczu spust kuszy uwolnił bełt, ktory wbił się w powałę.

Beznamiętnie popatrzył na gramolących i ślizgajacych się na oliwie gwardzistów, po czym cisnał w nich pochodnią, odwrócił i porywając rapier wybiegł na tyły domku. Zza pleców dobiegl go zwierzęcy ryk poparzonych.

Okrążył domostwo i i natknął się na dwóch innych przed frontem budynku. Zdębiali wpatrywali sie w swojego towarzysza, ktory po omacku, z rękami przycisniętymi do wypalonych oczu i pokrytej bablami twarzy usiłował się wydostać z płonącego pomieszczenia. Zaabsorbowani widokiem, nie poczuli nawet jak zgineli.

Marcus wytarł ostrze rapiera w ubranie jednego z zabitych i podniósł jego kuszę. Założył bełt i wycelował w poparzonego klęczącego przed progiem. jego nieludzki skowyt wibrowal w uszach. Podniósł kuszę, po czym po chwili ją opuscił.

Na ustach wykwitł mu okrutny usmiech. Odwrócił się i niespiesznie ruszyl w kierunku karczmy "Pod zdechłym Psem".
 
Arango jest offline  
Stary 31-07-2007, 10:21   #46
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- Midi... musimy się zatrzymać... przed głównym traktem... mam bełt w plecach...

Midnight przez chwile niewiedziala kto i dlaczego skierowal do niej te slowa. Nieprzytomnym wzrokiem rozejzala sie dookola. Byli w LESIE! Musialam na chwile stracic przytomnosc... Wniosek dosc trafny zapewne sadzac po tym ze ostatnie co pamieta to waska, miejska uliczka. Bard skierowal konia w waska drozke.


- Zatrzymaj sie.


Slowa wypowiedziane zostaly stanowczym glosem choc zapewne nie byl on tak efektywny jak powinien.... Byla zmeczona... Chcialo sie jej spac, wszystko ja bolalo..... Diabli nadali..... Odczekala az Gawin zatrzyma wierzchowca po czym ostroznie zsunela sie na ziemie. Nogi ugiely sie pod nia prawie natychmiast lecz przytomnie nie puscila siodla wiec i nie upadla. Chwile trwalo nim kolysanie ustalo, druga chwila zeszla na zmuszeniu ciala do pozostania w pionowej pozycji. Odwrocila sie do silacza.

- Pilnuj prosze czy nikt sie nie zbliza... Musimy sie zatrzymac.. Dlugo tak nie pojedziemy...

Odczekala az osilek wykona jej prosbe po czym w miare mozliwosci pomogla zsiasc Gawinowi.

- Musze ci go wyjac.

Mowila do niego delikatnym glosem. W koncu wyniosl ja z domku i za to powinna mu byc wdzieczna... Cholera... Nienawidzila takich zazylosci.. Niemal zawsze konczyly sie dla niej jakimis klopotami... Echhh.... Czekajac, az bard gdzies usiadzie przeszukiwala jego torbe podrozna. Widziala jak zabiera sloik z ziolami... Musi go teraz jedynie znalesc i zetrzec troche jego zawartosci... Proszek z nich byl idealny do gojenia sie kazdych ran.... Ciekawe jak radzi sobie Marcus... Hmmm...
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 31-07-2007, 18:23   #47
 
Kolmyr's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetny
Gdy przebyli już mały odcinek wąskiej dróżki padł z ust kurtyzany prosty rozkaz.

- Zatrzymaj sie.

Na ustach barda wykwitł szelmowski uśmiech.

"Widać wraca do zdrowia"

Zatrzymał wierzchowca. Midnight zsiadła z niego lecz musiała wesprzeć się na siodle. Widać jednak aż tak dobrze z nią nie było. Po chwili zdołała utrzymać równowagę. Bard zsiadł tuż po niej. Nie wykonywał zbędnych ruchów wszystko robił powoli i ostrożnie. Zbytni chaoytyzm mógł pogłębić ranę. Oparł się o wierzchowca tak jak przed chwilą robiła to jego towarzyszka.

- Musze ci go wyjąc.-oznajmiła po czym wyszperała w jego torbie słój z ziołami.

-Ależ nie krępuj się Midi nigdzie się stąd nie wybieram...-rzucił nonszalancko.

Dziewczyna zaszła go od tyłu i szybkim ruchem wyjęła bełt. Gawin wydał z siebie tylko cichy jęk. Bolało piekielnie ale nie miał powodu by drzeć się jak opętany.

Gdy już utarła nieco ziół posypała nimi ranę i obwiązała dokładnie fragmentem przedziurawionej koszuli, na szczęście miał druga na zmianę. Przez zęby wydobył się straszliwy jęk. Poczuł się tak jakby wypalano mu żywcem skórę. Piekło cholernie ale na szczęście tylko przez chwilę. Zmienił ubranie i usiadł pod drzewem.
 
__________________
To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!!

Ostatnio edytowane przez Kolmyr : 31-07-2007 o 18:45.
Kolmyr jest offline  
Stary 31-07-2007, 21:19   #48
 
Khel's Avatar
 
Reputacja: 1 Khel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodze
Szymon

Mieszkam tu niedaleko, możemy się tam zatrzymać i poczekać na Marcusa

Były to pierwsze słowa, które wypowiedział od czasu ucieczki z karczmy. Nie była to oznaka słabości czy głupoty. Cały czas starał się ogarnąć, co się właściwie wydarzyło. Przez całe swoje życie mieszkał w chacie poza murami miasta. Jego życie było spokojne i bezpieczne. Nagle zmieniło się w koszmar, od ucieczki przed gwardzistami zaczynając, na morderstwie kończąc. Dodatkowym problemem było miasto. Szymon nie przebywał w nim często, robił to tylko, kiedy musiał. Jego domem był las i tu czuł się najlepiej. W końcu znaleźli się między drzewami, z dala od kłopotów, w miejscu, które znał jak własną kieszeń. To było to, na co czekał. Wszystkie problemy nagle zniknęły, pojawił się błogi spokój.

A tak w ogóle jestem Szymon, ale wszyscy wołają na mnie silny. Przepraszam, że do tej pory byłem jakby nieobecny, ale miasto bardzo źle na mnie wpływa, Wychowałem się w lesie i w nim umrę. Jeśli chcecie to mój dom jest otwarty. Zaprowadzę was tam, a następnie cofnę się po Marcusa. Co wy na to.

Słowa były wypowiadane z myślą o, dwojgu, ale wzrok Szymona był skupiony na Gawinie, nie miał, bowiem śmiałości spojrzeć na dziewczynę.
 
__________________
"Gonna die in hell,
gonna pay for all his sins"
Khel jest offline  
Stary 01-08-2007, 16:11   #49
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
-Ależ nie krępuj się Midi nigdzie się stąd nie wybieram..

A ja wolalabym sie jednak wybrac.... Ni wypowiedziala tych slow na glos zbyt zajeta wyciaganiem tego diabelnego cholerstwa z jego plecow.

Krew splynela mocniejszym strumieniem lecz szybko ja zatamowala kawalkiem materialu, natarla ziolami i zrobila prowizoryczny opatrunek. W tych warunkach dobre i to. Wlasnie miala sie zajac soba gdy milczacy dotad osilek wypowiedzial cos co sprawilo ze postanowila z tym poczekac.

- Mieszkam tu niedaleko, możemy się tam zatrzymać i poczekać na Marcusa.

Miala ochote rzucic sie na niego i sprzedac mu poterznego calusa. Tego im w tej chwili wlasnie bylo trzeba.

- Jestes kochany silaczu.


Usmiechnela sie do niego slodko. Mrrr miekkie lozko, meska opieka...

- A tak w ogóle jestem Szymon, ale wszyscy wołają na mnie silny. Przepraszam, że do tej pory byłem jakby nieobecny, ale miasto bardzo źle na mnie wpływa, Wychowałem się w lesie i w nim umrę. Jeśli chcecie to mój dom jest otwarty. Zaprowadzę was tam, a następnie cofnę się po Marcusa. Co wy na to.

Hmmm jak miasto moze zle wplywac na kogokolwiek. Przeciez na bogow jest cudowne. I dlaczego do diabla on mowi tylko do Gawina zupelnie ignorujac jej obecnosc. Gasz ... Mezczyzni...

- A twoja zona nie bedzie miala nic przeciw naszej obecnosci?


Juz wyobrazala sobie mine jakiejs pospolitej dziewczyny, zapracowaniej, wymeczonej zyciem w tej dziczy, gdy zobaczy swojego meza sprowadzajacego kogos takiego jak ona.... Hihihi oj chciala zobaczyc. Moze i byla poraniona i slaba ale tez doskonale zdawala sobie sprawe ze jej uroda i to jak oddzialuje na mezczyzn bynajmniej nie zmalalo. Rzucila Gawinowi belt z krotkim:

- Na pamiatke.

Po czym podeszla do konia i niezdarnie sie na niego wdrapala. Przy okazji byla tez pewna ze kilka ran sie otwarlo gdyz poczula jak ciepla ciecz splywa jej po plecach.

- Mam nadzieje ze to "niedaleko" faktycznie oznacza maly odcinek drogi gdyz obawiam sie ze hmmm.... moge miec problemy z dluzsza jazda.

Cholera te czarne plamki mogly by latac w jakims innym miejscu niz tuz przed jej oczami....
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 01-08-2007 o 16:13.
Midnight jest offline  
Stary 01-08-2007, 19:55   #50
 
Khel's Avatar
 
Reputacja: 1 Khel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodze
Szymon

- Nie mam żony i mieszkam sam. Kiedyś mieszkałem z rodziną, ale rodzice zmarli, a siostry wyszły za mąż zostawiając mnie samego. Ruszajmy więc, im szybciej wyjedziemy tym szybciej znajdziemy się na miejscu.

Dom Szymona znajdował się jakieś pięć kilometrów za Zachodnią bramą. Był dobrze ukryty w lesie, a dojazd do niego nie był łatwy, co w obecnej sytuacji było sporym plusem. Las, którym się poruszali był dość ponury niektórzy sądzili, że jest nawiedzony. Sam jego wygląd sprawiał, że ludzie unikali wchodzenia do niego i wybierali dłuższą, ale wygodniejszą drogę na około. (Obraz lasu w załączniku). Upłynęło jakieś dziesięć minut, kiedy dotarli na miejsce. Ich oczom ukazał się drewniany dom całkiem sporych rozmiarów. (Obraz domu w załączniku).

- Konie możecie przywiązać przed domem do płotu jest na tyle mocny, że nie wyrwą go. Zajmę się nimi, kiedy będę wychodził. Tymczasem wejdźcie i rozgośćcie się, mój dom jest waszym domem.

Szymon podszedł do drzwi, nacisnął na klamkę, drzwi zaskrzypiały lekko i otworzyły się. Szymon jako pierwszy wszedł do środka i zapalił małą lampkę oliwną znajdującą się przy wejściu. Dom był skromnie urządzony. Jego centralny punkt zajmował drewniany stół z sześcioma drewnianymi krzesłami, na każdym z nich leżała skóra z niedźwiedzia. Po prawej stronie znajdował się kamienny kominek z dużym paleniskiem, nad którym znajdował się kocioł. Na wprost wejścia znajdowała się komoda, na której ustawiono kilka glinianych naczyń. Na lewo od wejścia znajdowały się schody, jedne prowadziły na górę, a drugie na dół. Szymon podszedł do kominka, przy którym leżała spora ilość drewnianych kołków. Wziął jeden i położył na usypanym na kominku stosiku. Następnie podszedł do szafki i wziął z niej gliniany kubeczek i małe zawiniątko. Polał stosik płynem z kubka, rozwinął pakunek, w którym znajdowała się hubka i krzesiwo. Zaczął rozpalać ogień, kiedy pojawiły się pierwsze płomyczki począł dmuchać. Po chwili kominek palił się jak należy.

- Proszę siadajcie zaraz przyniosę wodę. Wyszedł z domku, by powrócić po chwili z wiadrem pełnym wody. Nalał połowę do kociołka zapełniając go. Na dole znajduje się spiżarnia, a na górze sypialnie, Na pewno znajdziecie tam jakieś ubrania, które będą na was pasować. Znajdziecie je w jednym z pokoi.
Czy potrzebujecie czegoś jeszcze? Jeśli nie to ja udam się w drogę powrotną.
 
__________________
"Gonna die in hell,
gonna pay for all his sins"
Khel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172