Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2019, 20:50   #104
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Koci znajomy

Musiała obejść budynek dookoła, po drodze zauważając przyglądające się jej badawczo koty. Jakby była potencjalnym zagrożeniem. Dotarła do drzwi i po zadzwonieniu w dzwonek poczuła przyjemne łaskotanie w podbrzuszu i dreszczyk przechodzący po grzbiecie.
Drzwi się otworzyły i choć widziała blondyna o delikatnej urodzie, to czuła drzemiącą w nim bestię, która pobudzała jej własne libido.
- Witam. Chyba się nie znamy?- zapytał z uśmiechem.
- Znasz moją przyjaciółkę.. Asię. - Perka odpowiedziała nieco lubieżnym uśmiechem. Wiedziała, że tak będzie. Tak jak podniecała ją Świerga.. wilkołaki… tu musiało być tak samo. - Podobno… może byłbyś w stanie mi pomóc.
- Asię…- nachylił się ku Perce, poczuła jak węszy jej szyję. - Tak mógłbym. Jakich składników poszukujesz, jakich istot szukasz w Warszawie, co miałbym zdobyć dla ciebie?
Odsunął się wpuszczając ją do środka.
Perka zamarła na chwilę czując przyjemny gorąc w podbrzuszu. Aż żałowała, że mężczyzna się odsunął, grzecznie jednak weszła do pomieszczenia nim się odezwała.
- Szukam Baby Jagi. - Rozejrzała się po wnętrzu ciekawa jak mieszka kotołak.
- Zabawne… bo żandej nie ma. Ponoć była jedna, ale krótko w Warszawie. I to przed wojną. Choć są tacy co mówią że to plotka. Podniecenie rozlewało się po ciele Perki promieniując od podbrzusza. Twarde karmelki zdobiące piersi, były już widoczne przez sukienkę. Mężczyzna chyba zdawał sobie z tego sprawę, bo stanął za nią, bezczelnie podwiną sukienkę chwytając za pośladki Zosi.- No… ale serio… czego szukasz?
Perka jęknęła z rozkoszy.
- Naprawdę jej szukam… poluje na szefową tutejszego kręgu…. musi być niedaleko. - Zosia odruchowo naparła pośladkami na pieszczące ją dłonie.
- To ciężka sprawa…- drapieżnie masował obie półkule jej pośladków. Nachylił i delikatnie ukąsił jej kark boleśnie wbijając dość długie kiełki w szyję.- Ok… poszukam wiedźmy. Koty widzą magię i koty mówią mi gdzie ją znaleźć. Ale nie są głupie. Nie podejdą blisko Baby Jagi. Mogę dać tylko przybliżony obszar w którym się znajduje.
- Wy… wystarczy. - Perka wyprężyła się czując ukąszenie. Jej ciało drżało z podniecenia, domagając się spełnienia.
- Świerga mówiła o zapłacie?- zamruczał jej do ucha.- Ile godzin mi poświęcisz w zamian za moje usługi.
- Teraz… mam dwie… - Perka zaklęła w myślach. Asia oczywiście na ten temat nic nie powiedziała, ale pewnie wiedziała, że Zosi nie będzie trzeba długo namawiać. - Jutro więcej.
- Zgoda.- dłonie mężczyzny powędrowały pod sukienką do jej kobiecości, powoli wodząc po palcami po kwiecie i muskając go delikatnie. Nieco szorstkim językiem polizał ślad po ukąszeniu.
Biodra rudej czarownicy naparły na pieszczące ją palce.
- Jak chciałbyś bym ci poświęciła czas? - Wymruczała niczym zadowolona kotka.
- Trzeba mi odpoczywać w kociej formie i ktoś musi mnie wtedy pilnować. A przez resztę… cóż… jestem otwarty na twoje sugestie. - mruczał jej lubieżnie do ucha.- No i przy tobie mogę być… bardziej sobą. Nie przeszkadzają ci kocie rysy? I ogon?
- Nie… nie przeszkadzają. - Perka obejrzała się ponad ramieniem na Andrzeja. - Tak długo jak nie brakuje ci męskich atrybutów.. nic mi nie przeszkadza.
- Oto się nie martw.- pocałował jej usta, sięgając palcami w głąb jej kobiecości.- Atrybutów mi nie brakuje… ba może być nawet więcej niż zdołasz wytrzymać. Drapieżność też rośnie.
- Brzmi jak wyzwanie. - Perka nabiła się na jego palce. - Weź mnie kotku.
- Chętnie…- ale jego palce opuściły je intymny zakątek. Ba… on sam się odsunął. Jego ciało zadrżało, jego twarz ulegała… przemianie nabierając nieco zwierzęcych rysów. Jego ciało stężało, mięśnie były widoczne przez koszulę rysując na niej wyraźną rzeźbę atlety. Palce zakończone były chowanymi szponami, a najbardziej ucierpiały spodnie. U podstawy kręgosłupa pojawił się długi koci ogon, a od przodu… coś mocno rozrywało krok spodni.
- Nadal jesteś pewna, że podołasz?- zapytał chrapliwie. Teraz to było wyzwanie.
- Nie mogę się doczekać by sprawdzić. - Perka sięgnęła do rozporka kotołaka patrząc na niego wygłodniałym wzrokiem i rozpięła go.
Tam to dopiero była bestia… prężyła się jak cały kocur i drżała pod muśnięciami palców dziewczyny. Z pewnością potwór nie dla nowicjuszek… zwłaszcza że jej właściciel nie wydawał się cierpliwy i wyrozumiały.
- I jak? Nadal taka pewna siebie? - mruknął lubieżnie mężczyzna, gdy palce Perki tańczyły po tym orężu.
- Chcę go. - Wyszeptała rozpalonym głosem Zosia. Była ciekawa czy mu podoła… czy jest większy od kozła? Chciała go mieć w sobie.
- Wolisz łóżko? Stół? Czy inne miejsce?- zapytał Andrzej. Oczywista różnica między kozłem a nim, była taka że tamten był duchem… kotołak był całkowicie fizyczny.
- Łóżko. - Perka przysunęła się do mężczyzny i mimo wyglądy mężczyzny pocałowała go.
Pochwycił ją jakby była piórkiem i w kilku skokach po schodach, ścianach znaleźli się na piętrze. Jak? Zosia ledwo zarejestrowała co się stało. Co chwilę jej perspektywa się zmieniała. Czuła się jak mała dziewczynka porwana przez wielkiego kota. I...rzeczywistość niewiele się różniła od jej wrażeń. Wylądowała miękko pupą na łóżku, a jej koci kochanek pozbawiał ją butów, a następnie zaczął szorstkim jęzorem lizać kostkę i łydkę lewej nogi idąc ciągle w górę.
Perka pochwyciła własne piersi przez materiał cienkiej sukienki. Aromat zwierzołaka sprawiał, że nie potrafiła się skupić na jakimkolwiek myśleniu. Liczyło się tylko by ją posiadł, by zaspokoił jej żądze. Duży jęzor dotarł do podbrzusza dziewczyny. Wodził po nim łakomie, pocierał lubieżnie wrażliwe obszary.
- Sukienka. Zdejmij albo zedrę. - zagroził wodząc pazurzastymi palcami po jej udach.
Zosia jednym sprawnym ruchem ściągnęła z siebie sukienkę i zupełnie naga opadła na łóżku. Kusiło ją nawet by dać Andrzejowi ją rozerwać, ale miała dziś jeszcze jeden wypad.
- Proszę, kotku. - Powiedziała rozpalonym głosem, prężąc się na pościeli pod jego dotykiem.
Delikatność szybko się skończyła, likantropy zresztą z niej słyną. Andrzej wdrapał się na łóżko, pochwycił ją za uda i posiadł gwałtownie, dosłownie nabijając ją na siebie. Ciało Zosi wygięło się w łuk. To bolało nieco… ta twarda i duża obecność. Gdyby nie była pobudzona, gdyby jej ciało, jej kwiat nie był spragniony obecności mężczyzny byłby tylko ból… ale tak pojawiła się rozkosz. Był on wszak w niej tak wypełniający… testujący możliwości jej ciała. I nie zamierzał przestać. Nie był Kozłem, więc ciało Perki musiało zmierzyć się z wyzwaniem jakim był dziki kochanek. A wilkołaki ponoć większe były i dziksze.
Perka pokrzykiwała z bólu i rozkoszy, wijąc się pod kochankiem. Jej głowa nie potrafiła się skupić na niczym. Liczył się tylko kochanek, jego oręż i jego zapach zdający się przesiąkać jej skórę i włosy na wylot. Nie była nawet w stanie skupić spojrzenia na jego zniekształconej twarzy. Była bezwładną laleczką, poddawaną chuci kochanka. Jej ciało przesuwało się po pościeli tam i z powrotem. Jej piersi poruszały się gwałtownie w rytm jego pchnięć. Więcej, mocniej, szybciej… likantropy nie były zbyt subtelnymi lu pomysłowymi kochankami, ale z pownością mocarnymi pełnymi wigoru. Ciało rozgrzane nadludzkim tempem figli drżało, rozkosz szybko się zbliżała do gwałtownej eksplozji… i jego i jej.
Ruda czarownica doszła z głośnym okrzykiem, wyginając swoje ciało w łuk. Pochwyciła pościel, niemal ją rwąc. Czuła jak w wrażliwe po szczycie ciało po raz kolejny wbija się olbrzymia obecność. Kilka mocnych pchnięć i jej kochanek zakończył podbój jej kobiecości oddając swój trybut. Następnie zabrał się za pieszczoty jej drżących piersi swoim szorstkim językiem.
Jej wrażliwa skóra drżała od delikatnego bólu, który jej sprawiał. Perka jednak czuła jak każdy wilgotny ślad zaczyna promieniować charakterystycznym ciepłem.
- Podołałam? - Spytała z trudem wyduszając z siebie słowa.
- Tak. - mruknął kotołak wodząc szorstkim jęzorem po szczycie jej piersi. - Podołałaś.
Perka zamruczała z rozkoszy i przeczesała dłonią po włosach Andrzeja by na koniec podrapać go za uszami.
- Teraz możemy zrobić jak ty lubisz…- mruczał jej kochanek kąsając kiełkami jej biust i liżąc delikatnie skórę.
- A co jeśli mi się podobało? - Perka zaśmiała się cicho, nie przerywając pieszczenia, kochanka za uszami. - Od tyłu? Masz ochotę?
- Mam… dużą.- mruknął cicho kotołak nie zaprzestając lizania dużym lekko chropowatym językiem jej skóry.
- A.. nawilżysz mnie tam nieco? - Perka uśmiechnęła się lubieżnie do Andrzeja.
- Gdzie? - spytał nieco skołowany kocur słysząc jej słowa.
Perka przewróciła się na brzuch i wypięła pupę tuż przed jego twarzą. Własnymi dłońmi rozchyliła pośladki.
- Tu… chciałabym byś mnie wziął tutaj, kotku. - Wymruczała wprost w poduszkę.
- Jesteś szalona…- mruknął kocur, a potem… ona niemal miałknęła czując ów jęzor koci podbijający jej intymny zakątek. Nie wiedział jak mu się udawało wcisnąć go między jej pośladki. Musiał być bardzo elastyczny… ale czuła jak się w niej zanurza.
- T..tak… cudowne. - Zosia z trudem utrzymywała dłonie na swoich krągłościach. Rozchyliła nieco szerzej nogi czując jak, z niedawno podbitej, kobiecości wypływają ich wspólne soki.
Poczuła igiełki bólu przeszywające pośladki, bo dla stabilności Andrzej wbił pazury w jej skórę. Jego język poruszał się w niej, niczym żywa istota dostarczając jej szalonych doznań. Nic dziwnego, że były czarownice mające wielu kochanków wśród likantropów, choć nie było to szczególnie cenione zachowanie.
Perka przesuwała twarzą po poduszce czując, że zaraz oszaleje z rozkoszy. Nie mogła już się doczekać aż mężczyzna zanurzy się w niej czymś dużo twardszym.. i większym.
Po tym specyficznym “nawilżaniu” Andrzej zaatakował. Dobrze że pierwszy apetyt zaspokoił, b ta brama rozkoszy nie poddawała się intruzowi tak łatwo i potulnie jak kobiecość Zosi. Bolało… i to mocno, gdy czuła ten rozmiar próbujący się zanurzyć w jej ciele. Mimo że nie był Kozłem, to czuła wielki opór jaki jej ciało stawiało. I siłę kochanka, który powoli ten opór przełamywał.
Zosia z całych sił starała się złapać oddech i rozluźnić mięśnie. Sama nie była pewna, co w jej organizmie sprawiało, że te fale bólu sprawiały, że czuła się mokra, że chciała jeszcze. Czuła, że zaraz oszaleje z rozkoszy… albo zemdleje z bólu, jednak chciała więcej. Zagryzła jednak zęby na pościeli, pozwalając kotołakowi na własne tempo.
Była to powolnie budowana rozkosz, bo i ruchy kochanka wystawiały jej ciało na ciężką próbę. Ale i przez to rozkosz i ból, były intensywne. Zosia czuła jak jej ciało drży, jak nogi odmawiają posłuszeństwa. Niemniej było za późno, by się wycofać, tym bardziej że kochanek powoli zwiększał tempo. Jęki Perki szybko przerodziły się w okrzyki bólu i rozkoszy. Był taki wielki! Czuła niemal jakby ją przepaławiał. Czemu mimo to chciała więcej? Czemu chciała jeszcze?
- Tak.. tak… - Jej głos był słaby, rozpalony. Z trudem przedzierał się pomiędzy okrzykami.
Mocniejsze ruchy bioder kochanka przekładały się na silne doznania zarówno bólu jak i rozkoszy. Zosia widziała mroczki przed oczach. Zresztą wzrok zaszkliły łzy żalu i satysfakcji i widziała jak przez mgłę. Miała już świadomość, że przesadziła… że potem bez mikstur się nie obejdzie. Jej kochanek szturmował jej ciało silnymi ruchami bioder, aż w końcu doszedł kończąc tą ekstatyczną agonię.
Perka krzyknęła głośno dochodząc. Jej nogi poddały się i ugięły pod nią gdy ciało wypełniło znajome ciepło.
- Jesteś dziką kotką.- rzekł cicho mężczyzna oddychając ciężko. Ciało Zosi bolało.. tym razem nie była pewna, czy zdoła dojść do samochodu o własnych siłach.
To było szaleństwo i teraz płaciła za swoją ekstazę.
- Ty też… jesteś dzikim kocurem do tego hojnie obdarzonym. - Zosia z trudem łapała oddech czując rozchodzące się od pośladków pieczenie.
- Tak. Ale to część mego dziedzictwa. Mojej natury… - odparł kotołak powoli wracając do bardziej ludzkiego wyglądu.
- Cóż… ja w swojej naturze mam słabość do takich zabaw. - Perka przewróciła się na plecy by przyjrzeć się swojemu kochankowi. - Nie masz pewnie maści na otarcia? - Mrugnęła do kotołaka.
- Nic na takie otarcia. Zresztą… moje ciało się regeneruje. Może nie tak szybko jak u tych wilczej krwi, ale i tak bardzo szybko.- wyjaśnił Andrzej.
- Tylko pozazdrościć. - Głos Zosi przypominał mruczenie. Czuła… satysfakcję. - A pomożesz mi dotrzeć do auta, kotku?
- Tylko najpierw powinnaś się ubrać.- rzekł kotołak zgadzając się skinieniem głowy.
- Za chwilkę. - Basia sięgnęła po leżącą na łóżku sukienkę.
- Dobrze…- rzekł kotołak podając ciuszek Zosi, ten po który sięgała. A potem sam zaczął się ubierać.
Perka spróbowała się podnieść, ale przypłacił to głośnym jęknięciem.
- A… byłbyś w stanie mnie zanieść? - zaczęła wciskać się na leżąco w sukienkę.
- Tak… jesteś leciutka.- ocenił Andrzej po chwili namysłu. - Do twojego samochodu czy przystanku autobusowego?
- Do mojego auta. Zaparkowałam niedaleko. - Zosią stękając z bólu usiadła na łóżku.
- To dobrze. Zwrócimy na siebie uwagę, gdybym niósł cię dłuższy kawałek. - odparł z uśmiechem Andrzej.
- Ciekawe czym. - Perka przeczesała włosy i wyciągnęła dłonie do kotołaka, dając znać, że jest gotowa do podniesienia.
- Rękami…- odparł Andrzej wzdychając.- Masz nieprzyzwoite pomysły i zdecydowanie duży apetyt.
Wziął ją ostrożnie, choć i tak Zosia syknęła z bólu. Tym razem zdecydowanie przeholowała. Choć warto było.
- Ciekawe czym zwrócimy na siebie uwagę. - Zosia pokazała kotołakowi język, po czym objęła go wokół szyi. - To ty masz nieprzyzwoite myśli kotku.
- Łapiesz mnie za słowo.- odparł kocur.
- A wolałbyś bym złapała za coś innego, prawda? - Zosia wyszczerzyła się do niosącego ją mężczyzny.
- Może? - odparł wymijająco kotołak, gdy wyszli już na zewnątrz. - To gdzie teraz?
- Kolejna przecznica po lewej. Taki stary Opel. - Perka wskazała Andrzejowi kierunek.
W połowie drogi do niego, z samochodu wyskoczyła zmartwiona Wilga i przerażonym głosem zaczęła wypytywać. - Co się stało?! Czemu… zraniłaś się?! Dzwonić po karetkę?
- Nic mi nie jest, a raczej… lekko przesadziłam. Jagodo to Andrzej. To moja przyjaciółka. - Przedstawiła ich sobie.
- M… ło… mi… p… znać.- odparła okularnica, której to widok kotołaka wyraźnie speszył.
- Nawzajem.- odparł uprzejmie Andrzej.- Możesz szerzej otworzyć drzwi do samochodu.
- N… lnie.- wydukała bardzo cicho Jagoda i pospiesznie otworzyła drzwi, by mężczyzna mógł umieścić obolałą Perkę na siedzeniu pasażera.
Perka jęknęła głośno gdy jej pośladki dotknęły miękkiego siedziska.
- Dziękuję.. to… zobaczymy się jutro, tak? - Spytała nieco niepewnie kotołaka.
- Tak. Jutro przyniosę informacje.- odparł mężczyzna, gdy Jagoda pospiesznie usiadła na miejscu kierowcy.
- Jakby co podeślę ci mój adres. - Perka odchyliła sobie nieco fotel do tyłu, by ulżyć obolałemu ciału.
- Nie potrzeba. Sam znajdę. To będzie drobnostka w porównaniu ze zleceniem.- stwierdził kotołak z ironicznym uśmiechem.
- Yhym… no to do zobaczenia. - Perka uśmiechnęła się no Andrzeja i dała Wildze znać, że mogą jechać. Ta ruszyła trochę za ostro, wyraźnie lekko… przestraszona? Zdenerwowana? Zaniepokojona? Nie… Rozkojarzona i rozstrzęsiona. Widocznie i na nią działał likantrop, tylko w inny sposób.
- Co wyście tam robili?! Wiesz co… nie chcę wiedzieć.- poprawiła okulary na nosie.- Chyba potrzebujesz leków. Szkoda że Ruty nie ma z nami.
- Kinga też się na tym nieco zna… no i jedziemy do źródła. - Perka mrugnęła do malarki. - A my… uprawialiśmy dziki seks. Ale jego olbrzym to było chyba zbyt dużo dla mojej pupy.
Zszokowana jej podejściem i przygodami Perki, Jagoda wymruczała pod nosem.- Szajbuska.
I dodała żartobliwie.- Jak niby ja… albo ktokolwiek ma szansę z tym konkurować?
- Z czym chcesz konkurować? - Zosia zdziwiła się szczerze i pojękując spróbowała sięgnąć po leżącą na tylnej kanapie torbę lekarską.
- Z niczym.- mruknęła cicho Jagoda kierując samochód ku siedzibie Kingi, gdy rudowłosa pochwyciła swoją torbę z lekami.
Zosia wydobyła z niej swoją ulubioną maść, uniosła sukienkę i kręcąc się na fotelu zaczęła smarować swój tylny otworek.
- Nie musisz z niczym konkurować. - Wymruczała czując delikatną ulgę. - Ale się rozepchał…
-Żartowałam.- naburmuszyła się Wilga i dodała z niepokojem.- Nie potrzebujesz leczenia? On jest… on… czułam niepokój przy nim. Drapieżnikiem jest.-
- Jest kotołakiem, ale… był całkiem delikatny. - Perka uśmiechnęła się do Jagody. - To czym właśnie smaruje sobie wnętrze mojej pupy, to maść lecząca. Powinno wystarczyć. Przynajmniej do.momentu aż dotrzemy do źródła.
- Niewiele o takich ceremoniach z źródłem. Możesz mi o nich opowiedzieć ?- zapytała Wilga.- Jak przebiegają.
- Nie dzieje się tam wiele… to cichy i bardzo wdzięczny obrzęd. - Perka wysunęła palce ze swojej pupy i odetchnęła. - Zazwyczaj wędrujemy do źródeł nago.. od auta, domu. W świetle księżyca w pełni prosimy Mokosz o jej dary. Nad samą wodą nucimy cichą pieśń… czasem… gdy Mokosz jest bardzo zadowolona, wida zaczyna lśnić blaskiem księżyca. - Zosia uśmiechnęła się na to wspomnienie. - Nad rannymi czarownicami.. chorymi… można wyprawić rytuał i poświęcić je bogini.
- Acha… brzmi uroczo… no i trochę przywykłam już do ganiania na golasa.- odparła wesoło i z ulgą Jagoda.
- Niektóre z nas zażywają tych kąpieli co pełnię. - Perka zaśmiała się. - Oszalałybyśmy gdyby towarzyszył temu jakiś niesamowity rytuał. Oczywiście… czasem korzystamy z okazji by pozabawiać się w wodzie, ale nie jest to konieczne..
- Czasem?- spytała okularnica z powątpiewaniem uśmiechając się łobuzersko, gdy dojeżdżały do Kingi.
- Czasem kąpię się sama, wiesz? - Perka pokazała malarce język.
- Z pewnością bardzo rzadko…- odparła z uśmiechem Wilga.
- Byłam samotnym wędrowcem nim cię poznałam. - Zosia zaśmiała się. - Mimo wszystko samotne kąpiele zdarzały mi się dosyć często.
- No… teraz będzie ci ciężko samotnie się kąpać.- odparł nieśmiało Jagoda.
- To przyjemna odmiana. - Perka pochyliła się i pocałowała malarkę. - Chodźmy do naszej gospodyni.
Wysiadły z samochodu i skierowały się do jej sklepiku. Chodzenie sprawiało Zosi odrobinę bólu, przypominając że tym razem przeszarżowała. Ale jakże przyjemne to było szaleństwo.
Kinga siedziała w swoim sklepie i przyglądała się wchodzącym kobietom.
- Witajcie. Mamy jeszcze trochę czasu na kolację przed samą wyprawą. Na co macie ochotę? Włoska kuchnia staje przed wami otworem, latynoska… i trochę azjatyckiej. No i oczywiście rodzima.- Kinga była nie tylko czarownicą i kobietą interesu, ale także kulinarną artystką.
- Jeśli masz coś przeciwbólowego to z rozkoszą skorzystam. - Perka rozsiadła się wygodnie na jednym z foteli pozwalając sobie na chwilę ulgi. - I chętnie zjadłabym twoją włoszczyznę.
- Co się stało? Czyżby coś was napadło? Słyszałam o jakimś zleceniu które przerosło twoją krewną.- przypomniała sobie plotki Kinga i dodała.- Ravioli z dynią ? Może być?
- Brzmi super. - Perka uśmiechnęła się. - To nic takiego.. po prostu miałam okazję pobyć chwilę bliżej z pewnym kotołakiem. Chyba nieco za blisko.
- Taaaa… likantropy potrafią być wyczerpujące.- mruknęła z łobuzerskim uśmiechem Kinga i ruszyła przodem kierując się ku schodom na górę, ku części mieszkalnej.- Za mną.
Perka uśmiechnęła się do Wilgi i powoli podniosła się z fotela. Ostrożnym krokiem ruszyła za gospodynią.
 
Aiko jest offline