Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2019, 20:57   #107
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wizyta u źródła

Podróż wymagała wyruszenia w głąb Kampinosu. W głębi puszczy ukryte było źródełko, te należące do Kingi i jej rodu. Dość szybko zboczyły z głównych dróg i zaczęły przecinać kolejne ścieżynki i leśne koleiny aż…
- Koniec drogi. Resztę trzeba będzie przebyć pieszo.- oceniła Kinga, gdy dojechały do ściany drzew.
Zosia wyłączyła silnik i otworzyła drzwi zaciągając się chłodnym leśnym powietrzem.
- No to miłe Panie rozbieramy się do rosołu i ruszamy. - Perka mrugnęła do swoich towarzyszek i zdjęła buty, stając na bosaka na lekko wilgotnym mchu.
- Tutaj.. w lesie?- głos Jagody zadrżał lekko, gdy się odezwała.
- Wolałabyś rozebrać się w mieście. - Zosia zdjęła sukienkę i wrzuciła ją na miejsce kierowcy. Zupełnie naga przeciągnęła się.
-Wolałabym nad źródełkiem.- pisnęła zawstydzona Jagoda widząc, że i Kinga rozbiera się do naga.- A jak ktoś nas zauważy?
- To będzie miał ładne widoki. - Zosia podeszła do Wilgi i delikatnie chwyciła ją za sukienkę. - Tak nakazuje tradycja. To źródła przychodzi się nago ze śpiewem na ustach.
- Ja tak nie potrafię…- pisnęła zawstydzona Jagoda pozwalając się rozbierać. Po czym jęknęła, bo kucająca za nią Kinga zaczęła smyrać ją swoim językiem pomiędzy pośladkami.
- Zobaczysz… to trochę jak z przyzwaniem deszczu… - Zosia zdjęła z malarki sukienkę i rzuciła ją na tylne siedzenie opla. Powoli ujęła w dłonie nagie piersi Wilgi. - W pewnym momencie się w tym zatracasz i nie myślisz o takich błahostkach.
- To… nie jest takie… proste…- szeptała Jagoda czując dłonie rudowłosej na swoim biuście i dłonie Kingi na pośladkach. Uwięziona pomiędzy kochankami drżała, ale nie była w stanie stawiać oporu ich pieszczotom.
Perka nie przerywając pieszczot zaczęła po cichu śpiewać pieśń dla Mokoszy. Z uśmiechem wpatrywała się w oczy kochanki.
- Nie dojdziemy w ten sposób do źródełka.- pisnęła Jagoda drżąc od języka Kingi muskając jej dziewiczą nadal bramę do perwersyjnych zabaw. Ściskane dłońmi Zosi piersi okularnicy unosiły się w pospiesznym oddechu.
- Zabierzmy chociaż… jakieś rzeczy… ubrania.- błagała pomiędzy jękami.
- Ręczniki.. a teraz śpiewaj ze mną. - Perka powróciła do przerwanej pieśni, kontynuując powoli, tak by Wilga mogła się przyłączyć.
- Prze… szkadza… cie.- protestowała słabo kochanka pomiędzy jękami, ledwo stojąc na drżących nogach. Zwłaszcza Kinga przeszkadzała.
Perka cały czas nucąc sięgnęła do kwiatu Wilgi i powoli zanurzyła w nim palce.
- Nie.. ułatw…- pisnęła cicho okularnica dociskają usta do ramienia Zosi i kąsając skórę zębami. Jej intymny zakątek był jak dżungla… wilgotny i ciepły. Spragniony dotyku. Perka zaczęła poruszać dłonią, drażniąc delikatnie kwiat kochanki. Z uśmiechem na ustach nuciła doskonale znaną sobie pieśń, ciesząc się magią lasu i tej nocy.
Nie starczyło już Jagodzie sił na protesty, gdy była atakowana z dwóch stron. Jej pupa kręciła się smakowana językiem Kingi, a kobiecość zaciskała gwałtownie na zwinnych intruzach Zosi. Doszła z cichym jękiem kąsając ramię rudowłosej.
Perka objęła kochankę podtrzymując ją. Delikatny ból w ramieniu wyrwał z jej ust pomruk na chwilę przerywając pieśń.
- To było… dwie na jedną.- wymamrotała cicho Wilga, a potem jęknęła czując mocnego klapsa na pośladku.
- Nooo… pobawiłyśmy się, ale na nas już czas. Spakuj moja droga co nam będzie potrzebne… co tobie będzie potrzebne. I ruszamy.- rzekła Kinga do Jagody.
Zosia wypuściła z objęć kochankę. Podała jej ręczniki i termos z herbatą. Czekała aż Kinga ruszy, gdyż nie była pewna czy pamięta trasę do źródła starszej czarownicy.

Podróż do źródełka trwała dalej. Kinga ruszyła przodem jak przewodniczka przedzierając się na czele przez chaszcze, od czasu do czasu szepcząc coś pod nosem. Efekt tych jej szeptów był interesujący. Krzewy i rośliny same odchylały się na boki ułatwiając przejście czarownicom. Nagle… do uszu całej trójki doszły ciche i smętne piski. Zosia przerwała inkantację pieśni i przeszła spojrzeniem w świat duchów, by upewnić się jakiej natury są to odgłosy. Nie dostrzegła żadnych zaniepokojonych nadnaturalnych istot, więc te popiskiwania pochodziły z tego świata.
Kinga już ruszyła w ich w kierunku. Perka ruszyła za nią, nago przedzierając się pomiędzy krzewami. A na końcu podążała zaniepokojona Jagoda. Wkrótce Zofia dostrzegła kucającą pod drzewem Kingę, a następnie sam powód tego kucania. Lisa… złapanego we wnyki rozłożone tutaj przez jakiegoś kłusownika.
- Dupki. - Zosia przyklęknęła przy lisie i obejrzała łapę. Moja torba lekarska jest w aucie. - Szybko rozejrzała się wokół szukając jakichś uśmierzających ból ziół. - Mogę zrobić okład z mchu. - Mruknęła cicho i przyjrzała się mechanizmowi wnyków by je otworzyć.
- Przydałoby mu się coś więcej niż okład z mchu.- Kinga przyłożyła dłoń do głowy zwierzęcia usypiając go swoim urokiem. Zaś Zosia oceniła, że żelazne sidła zaciskały się dość mocno, więc ciężko byłoby je otworzyć bez jakiejś solidnej dźwigni.
- Dobra… zrobię ten okład. To nieco zatamuje krwawienie i przebiegnę się do auta. - Zosia sięgnęła po mech i ostrożnie oderwała go od ziemi. Szepcząc szybkie zaklęcie, ułożyła go na łapie lisa, patrząc jak zielona warstwa owija się wokół rany przywierając do stali wnyków. - Zaczekajcie tutaj, dobrze? - Powiedziała podnosząc się.
- Zaczekamy.- odparła Kinga i zerknęła na Zosię.- Znajdziesz drogę czy ci ją wytyczyć?
- Wytycz ją, będzie szybciej. - Perka zerknęła za siebie szukając ścieżki, którą przyszły.
Kinga zamruczała coś pod nosem, pokiwała się lekko na boki nucąc i… rośliny zaczęły się układać na boki tworząc jakby szlak wytyczony przez zwierzynę.
Zosia puściła się biegiem przez krzaki. Wiedziała, że okład z mchu nie jest długotrwałym zaklęciem, a zwierze niebawem znów zacznie tracić krew.
Nie było to trudne teraz. Mknęła niczym wicher przez noc kierując się ku celowi wygodną ścieżką. Dotarcie do samochodu zajęło jej trochę czasu, bo i wnyki były oddalone od drogi. Zosia dopadła do auta i wydobyła z niego szybko swoją torbę lekarską i leżący jak zwykle na pace łom. Służył jej głównie do włamywania się do głodzonych zwierząt.
Pozostało teraz wrócić z powrotem do czarownic. Było to łatwe dzięki ścieżce, ale czas jej nie sprzyjał. Niemniej pobiegła znów starając się zdążyć na czas.
Jagoda z Kingą robiły co mogły. Głównie poiły zwierzę wodą zbieraną przez Kingę z liści za pomocą jej uroków, jak i oczyszczały nią ranę.
- Już jestem. - Zosia dopadła do zwierzęcia z łomem. - Na 3-4 wyciągacie go, dobrze? - Wsunęła żelastwo tuż przy łapie i zaparła się by rozchylić wnęki.
- Dobrze. -zgodziły się obie chwytając za ciało półprzytomnego zwierzęcia.
- 1...2… - Perka naparła na łom rozchylając wnyki. - 3....4.. już. - Pozostałe czarownice szybko wyciągnęły ciało liska, a Zosia z ulgą odpuściła, pozwalając wnykom się zamknąć. Z torby wydobyła fiolkę spowalniającą reakcje lisa i nieco tamująca krwawienie i zabrała się za oglądanie strat. Wnyki tak jak się spodziewała przecięły wszystko aż do kości. Zosia podłożyła pod zwierzę własny kitel by ułatwić sobie pracę i wyjęła z torby latarkę, która dała jej nieco światła, a wydobywający się z niej dym uspokajał i tak uśpione zwierzę. Szyła pomału, starając się szczególnie uważać w tych ciemnościach. Wydobyła z torby odpowiednie maści i zaczęła je nakładać na kolejne warstwy szwów, szepcząc uroki.
Tymczasem Kinga zabrała się za wnyki. Przysypawszy je ziemią nieco szeptała cicho.
- Wracaj w proch. Czas z matulą Ziemią się połączyć.
I wnyki zaczęły kruszyć się i rdzewieć jakby leżały w ziemi od lat.
- Czemu nie zrobiłaś tego od razu? - zapytała cicho Jagoda.
- Bo to nie jest precyzyjne zaklęcie. Objęłoby i łapkę lisa wywołując gangrenę, a potem uschnięcie kończyny. - wytłumaczyła cierpliwie Kinga.
Zosia w tym czasie zaszyła ostatnią warstwę, łącząc z sobą kawałki rozszarpanej skóry i nałożyła także na nią maść. Już po chwili widać było jak rana się zasklepia.
- Musimy go wybudzić. Mam pewien środek, który go wzmocni. - Obejrzała się na swoje towarzyszki.
- Jak to zrobimy? - zapytała Kinga.
- Może sole trzeźwiące? - zaproponowała malarka.
- Sole mam… myślałam, że może możesz cofnąć swoje zaklęcie. - Zosia wydobyła z torby ciasteczko i niewielką fiolkę. Pokruszyła jedzenie i wsunęła je jak najgłębiej była w stanie.
-To nie jest wiążący urok wymagający cofnięcia. - wyjaśniła Kinga, gdy wyczerpane zwierzę zaczęło się posilać.
Zosia przytaknęła i gdy zwierze niemrawo przeżuło ciastko, podsunęła mu pod nos sole trzeźwiące.
Zadziałało, lis drgnął i powoli otworzył ślepia rozglądając się dookoła i spinając do ucieczki.
Perka wypuściła go i odsunęła się.
- Uważaj na siebie maluchu. - Wyszeptała z uśmiechem.
Zwierzę pospiesznie ruszyło w las, natychmiast oddalając się od trójki kobiet. Miało chyba dość interakcji z ludźmi na dziś. Ruda czarownica odetchnęła i uśmiechnęła się do towarzyszek.
- Chyba zażegnaliśmy tragedię.
- Małą tragedyjkę.- odparła z uśmiechem Kinga. I spojrzała na przyjaciółki.- Idziemy? Już blisko jesteśmy.
- Jasne. - Zosia uniosła zakrwawione dłonie. - Teraz już naprawdę potrzebuję kąpieli.
- Niestety wiesz dobrze, że nie można mieszać krwi w źródle podczas pełni. To tabu.- przypomniała jej Kinga.- Ale masz chyba jakąś butelkę do której mogłybyśmy nalać wody, co?
- Na pewno znajdę coś w torbie lekarskiej, choć zazwyczaj po prostu odchodziłam kilkadziesiąt kroków od źródła. - Perka ruszyła za gospodynią.
- Ruszajmy więc.- odparła z uśmiechem najstarsza z czarownic. I… ruszyły rządkiem. Kinga na czele, Zosia i Jagoda za nimi.


W końcu dotarły na miejsce. Woda sączyła się dość szeroką (jak na pochodzącą z bagiennego źródełka) płytką strużką i szemrało wesoło. Nie było to prestiżowe miejsce, ale Kinga i jej ród nie miały wysokich wymagań. Ciasne ale własne… jak to mówią.
Perka odłożyła swoją torbę na brzeg i zerknęła, którędy płynie strumień.
- To ja odejdę kawałek by się obmyć, dobrze? - Wyjęła z torby na wszelki wypadek, buteleczkę po jakimś naparze.
- Dobrze.- odparła Kinga pierwsza wskakując do płytkiej wodki i pryskając nią na boki, niczym mała dziewczynka w brodziku. Jagoda… wyraźnie się krępowała nie bardzo wiedząc co robić, więc przycupnęła na brzegu zostawiając niesioną torbę obok siebie.
Zosia z uśmiechem ruszyła wzdłuż strumienia, ciesząc się światłem pełni przenikającym przez drzewa i padającym na jej nagie ciało. Tęskniła do takich spokojnych nocy.
Mimo wesołego nastroju i taplania się w wodzie przez Kingę, Wilga jakoś nie mogła się zdecydować na dołączenie do niej. Obie kobiety były zbyt zajęte sobą, by zwracać uwagę na działania Zosi i pozwalały jej na chwilę swoistej samotności.
Perka weszła do wody dopiero gdy chlapanie Kingi zagłuszył szum lasu i powoli zmyła z siebie krew lisa, jeszcze raz dziękując Mokoszy, że pomogła jej go uratować. Lubiła te chwile gdy operacje się jej udawały, gdy zwierze przeżywało i jeszcze chwilę mogło obcować z naturą. Dopiero wymyta dokładnie postanowiła powrócić do swych towarzyszek.
- Hej. Co tak długo… chodź się umyć.- zamruczała siedząca na środku źródełka Kinga. Rozchyliła szeroko i zachęcająco nogi i zerkając na Jagodę dodała.- I pomożesz mi zaciągnąć Jagodę do wody. Chyba nie lubi zimnej.
- Zaraz się tym zajmiemy. - Zosia odłożyła butelkę do torby i podeszła od tyłu do Wilgi obejmując ją. - Toż nie przeszłaś takiego kawałka drogi by się z nami nie wykąpać, prawda?
- Ja mogę posiedzieć na brzegu.- pisnęła zawstydzona dziewczyna i pokręciła głową.- Nie czuję się komfortowo. Takie łażenie nago po lesie… to nie dla mnie.
- Gdy wejdziesz do wody będzie cię mniej widać niż tu na brzegu. - Zosia otarła się piersiami o plecy kochanki.
- To bardzo płytka woda.- zamruczała cicho malarka wstrzymując oddech.I drżąc mocniej przytuliła się plecami do biustu rudowłosej.
- Ale można w niej usiąść albo nawet się położyć… a nawet jest to wskazane… w końcu chcemy zadbać o całe nasze ciała. - Perka pochwyciła dłońmi piersi okularnicy. - Chodź… rozgrzeję cię w tej wodzie.
- Ale...ale…- próbowała protestować okularnica coraz słabszym głosem.
- Spróbuj… wiesz, że nie będę cię więcej namawiać. - Zosia pocałowała czule szyję malarki.
- Akurat…- odparła ze śmiechem Jagoda ocierając się o ciało kochanki coraz bardziej rozluźniona.
- No.. może odrobinę. - Perka zaczęła coraz mocniej pieścić wargami szyję i ramię malarki, dłońmi ugniatając jej piersi.
- Co będziemy robić… na czym polega rytuał tej…. kąpieli.- zamruczała lubieżnie okularnica przymykając oczy.
- Modlić do Mokoszy, prosić o jej dary dla nas. - Zosia zsunęła jedną dłoń niżej i delikatnie podrażniła kwiat kochanki.
- Do różnych bogów… - sprecyzowała Kinga. - Najczęściej do tych, których więź ma krew w twoich żyłach. Dziedzictwo…-
- Ale ja nie wiem…- pisnęła cicho Wilga prężąc się pod dotykiem palców Zosi i zaczęła się o nią mocniej ocierać.-... jakie jest moje dziedzictwo.
A chmury zaczęły gromadzić się na niebie. Ciężkie i ciemne.
Zosia spojrzała niepewnie na niebo. Wiedziała, że Jagoda może tańczyć, by zmienić pogodę… czy to działo się też teraz.
- Kochana… naprawde nie chce cię zmuszać. - Wyszeptała cicho i powoli cofnęła dłonie. Obeszła malarkę i uśmiechnęła się do niej. - Chodź może po prostu się odświeżysz w naszym towarzystwie?
- No… nie wiem…. zgoda.- poddała się w końcu malarka i nieśmiało wkroczyła do strumyka za dziewczynami.
Zosia od razu zanurzyła się po szyję z uśmiechem na twarzy. Powoli zaczęła szeptać modły ku chwale Mokoszy, ciesząc się chłodem wody i obserwując swoje towarzyszki.
Kinga pogrążyła się we własnych modłach przymknęła oczy i rozkoszowała się transem. Jagoda przycupnęła przy brzegu i coś pisała palcem po wodzie… całkowicie nie mając pojęcia co robić.
- Nie wiesz kto by opiekunem twego rodu? - Zosia odezwała się cicho nie chcąc przeszkadzać Kindze.
- Nie bardzo. - odparła Jagoda, choć to nie była do końca prawda. Przecież pochodziła z rodu kapłanek Peruna, wyklętych co prawda przez własne bóstwo. A takie wszak plotki słyszała Zosia o rodzie Kalatów.
- Zawsze możesz prosi Peruna o wybaczenie, albo Mokosz o wsparcie. - Perka objęła kochankę. - Ten chłód wody jest przyjemny, prawda?
- Mogę... tylko nie wiem jak.- zamruczała cicho Jagoda wtulając się w ciało Zosi.
- Modlitwę do Mokoszy możesz powtórzyć za mną. - Perka powoli zaczęła szeptem recytować słowa, których nauczyła ją matka, a jej ją matka. - Mokoszo, Mokoszo...
Matko Ziemio, Słowiańska Macierzy…
Wilga postępowała tak jak Zofia ją uczyła powtarzając słowo w słowo to co rudowłosa mówiła. A Kinga zakończyła swoje modły i szła w ich kierunku z wielce lubieżnym i “złowróżbnym” uśmieszkiem.
Perka jednak nie przerywała, wtulając się w Wilgę i umożliwiając jej powtórzyć całą modlitwę.
- Niech się rozprzestrzenia Twoja chwała... Niechaj Twoją cześć i chwałę.. Halu.. Halu… - Wyszeptała z uśmiechem.
- Halu… Halu?- zdziwiła się malarka potwarzając.
- Jakiś dawny zaśpiew. - Perka zaśmiała się cicho.
- A… cha…- zamruczała cicho Jagoda, podczas gdy Kinga stanęła w rozkroku przed przyjaciółkami mówiąc zaczepnie. - Toooo… która z was pójdzie na ofiarę?
- Mogę się poświęcić.. Jagoda i tak nie czuje się tu chyba pewnie. - Perka mrugnęła do starszej czarownicy i zakręciła lubieżnie pupą.
- Toooo dobrze.- Kinga pochwyciła za pośladek Zosi lekko go drapiąc paznokciami.- Bo mam ochotę na przyjemne baraszkowanie we trójkę.
Perka zamruczała z rokoszy i odgięła się nieco udostępniając Jagodzie swoje piersi.
- Zajmiesz się moimi skarbami? - Wyszeptała rozpalonym głosem.
- Tak.- Jagoda od razu zaczęła całować i pieścił krągłości piersi kochanki, podczas gdy Kinga ugniatała drapieżnie i bezlitośnie pośladki rudowłosej.
Zosia zadrżała pomiędzy kochankami unosząc głowę i spojrzenie ku górze. Wpatrywała się w pochmurne niebo wijąc się od pieszczot.
Jagoda zaczęła śmielej ugniatać i ściskać biust kochanki, lizać go i kąsać zarazem. Z pewnością budziła się w niej ta mroczna strona jej seksualnej natury którą Zosia tak dobrze znała. Kinga była prostsza po tym względem. Jej palce szybko odnalazły norkę perwersyjnych rozkoszy i zagłębiły się w nią śmiało.
Perka jęknęła głośno nie bacząc na to, że są po środku lasu. Jej biodra wyszły naprzeciw palcom Kingi, a głowa odchyliła się jeszcze mocniej do tyłu by wyeksponować piersi.
Jej zachowanie tym bardziej kusiło obie kochanki do dalszej zabawy, do śmiałych działań. Zosia stała się ich zabawką czując jak jej biust jest ściskany, lizany i kąsany. A między pośladkami palce Kingi nie przestały wyuzdanych i mocnych szturmów. Rudowłosa wiła się pomiędzy kochanki, niemal w erotycznym amoku.
Doszła z głośnym okrzykiem opierając się dłońmi o ramiona Wilgi, by nie upaść wprost w chłodną wodę strumienia. I wtedy… Jagoda ją zawiodła pospiesznie odpychając od siebie. Pobladła na twarzy i spanikowana wyskoczyła ze źródełka gnając ku torbie którą przyniosła ze sobą. Perka z trudem utrzymała się na nogach.
- Ja.. pójdę za nią… - Szepnęła do Kingi opierając się o brzeg. Podejrzewała, że Wilga ma kolejną wizję.
- Ok…- powiedziała zaskoczona Kinga, gdy malarka pospiesznie grzebała w swoich rzeczach.
 
Aiko jest offline