Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2019, 02:06   #100
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację


Adam Sosnowski, Patricia Phoenix, Karl Monnar


- Granat, kurwa, jakbym miał granat - mruknął pod nosem Karl odskakując z kratki.
- Uważaj na tego gnoja - rzucił do policjantki i doskoczył do kobiety sprawdzać jej puls. Miskę przezornie trzymał cały czas w dłoni.
Słońce oślepiało. Za długo przebywała w cieniu. Ogólny brak sił, również nie pomagał. Powolnie ruszyła w stronę kobiety, omijając kratkę, do której spłynął mężczyzna. ZARAZ, CO!?
Padła na kolana obok Karla. Na razie wolała się skupić na tym, co znajdowało się przed nią.
- Powinniśmy zadzwonić po pogotowie. Masz telefon?
- Usmażył się na placu. - Odparł szukając oznak życia, jednak zarówno asfalt jak i kratka pozostawały nieruchome. Nie było najmniejszego śladu po zajściu, jeśli nie liczyć leżącej na wznak kobiety.
Brak tętna, brak oddechu. Rozpoczął masaż serca, 30 uciśnięć, potem dwa oddechy. Łamał trochę zasady, powinien mieć rękawiczki. Ale zanim je znajdzie może być za późno. Zresztą kobieta nie krwawiła, więc ryzyko zarażenia się czymś było nieduże. Patricia przysunęła się obok niego. Rozejrzała się jeszcze szybko czy nikogo nie było w okolicy i przystąpiła do podawania tlenu. We dwójkę szło to sprawniej.
To był jego trzeci raz. Tak na prawdę. Nie podczas treningów na studiach czy na kursie ochroniarskim. Ale wtedy, kartka była praktycznie pod ręką, jak to na imprezach masowych. A teraz? Uciski i oddechy. We dwoje. W dziwnej formie współpracy.
Nic. Przy odchyleniu głowy okazuje się, że szyja dziwnie pracuje. Najprawdopodobniej jest uszkodzenie wewnętrzne. Może być coś z kręgosłupem, bo właśnie głowa dziwnie chodzi, ale może też być coś z krtanią, bo szyja wygląda deczko inaczej, aczkolwiek ciężko stwierdzić. Jest obrzęknięta i czerwona (najpewniej “jeszcze”).
-, Jeżeli nie wezwiemy zaraz pomocy medycznej to jej nie uratujemy - stwierdziła dziewczyna.
Widząc przez okno, co się dzieje Adam postanowił zignorować rozkaz policjantki szybko podjechał do komody, z której wyciągnął zapasowy telefon. Następnie podjechał do okna, doczepił do kół bloczki i w trybie expressowym opuścił się linką na parter i niczym błyskawica dotarł do rannej żeby móc jak najlepiej przekazać informacje.
Wyciągnął zapasową komórkę, w którą nie włożył jeszcze, co prawda karty PIN, ale i tak mógł wykręcić numer pogotowia. Ten model specjalny dla emerytów i kalek miał nawet z tyłu przycisk szybkiego powiadamiania służb, który teraz się przydał.
- Halo! Potrzebujemy pilnie karetki jest kobieta na ulicy krwawi, chyba coś z krtanią! Jeszcze żyje dwie osoby ją reanimują proszę pilnie przyjechać! - Zawołał w słuchawkę i podał adres.
- Gdzie znajduje się rana i czy poszkodowany mocno krwawi? - Zapytał spokojnie i pewnie dyspozytor zagłuszając własnym głosem stukot palców o klawiaturę.
- Nie krwawi, oddycha, ale coś ma dziwnego z szyją nie wiem proszę Pani nie znam się, ale wygląda kiepsko - Odpowiedział Adam.
- Rozumiem. Wysyłam jednostkę i przełączam Pana do policji - odparł nie zmieniając tonu. W słuchawce rozbrzmiała muzyka uprzyjemniająca oczekiwanie.
- Rozłącz się - powiedział szorstki głos na ułamek sekundy przed tym jak poczuł coś ostrego opierającego się o jego potylicę.
- I ani drgnij, bo uszkodzisz głowę. Wasza dwójka wstaje bez gwałtownych ruchów.
Karl i Patricia dostrzegli to, czego nie mógł zobaczyć Adam.



Za Sosnowskim stał wysoki, szczupły mężczyzna o całkiem posiwiałych włosach odstających w górę i kładących się lekko na jeden bok głowy. Mógł być powyżej pięćdziesiątki, choć wieku mogła mu dodawać zmęczona twarz. W jego oczach było coś smutnego. Najważniejszy był jednak fakt, że w ich kierunku ziała czarna lufa pistoletu z tłumikiem. Przełożył żutą wykałaczkę z jednej strony ust na drugą. Patricia była przekonana, że gdzieś go już widziała.
- Szybkie reguły gry zanim zrobicie coś głupiego. Bardzo nie chcę was zabijać, ale zrobię to, jeśli mnie zmusicie. Poczuję się zmuszony, gdy nie będziecie wykonywać poleceń lub będziecie je wykonywać nie tak jak tego oczekuję. Gwarantuję wam, że nie zdążycie użyć mocy. To tyczy się w szczególności znikania w cieniu - spojrzał znacząco na Patricie.
- Dołączmy teraz, proszę, do waszego kolegi.
Adam powoli odsunął aparat od ucha i nacisnął czerwoną słuchawkę
-Tylko spokojnie, już się rozłączyłam. Naprawdę nie musi się Pan denerwować może Pan spokojnie opuścić broń a może w ogóle schować ten nóż? Nikt tu nie stanowi zagrożenia po prostu chcemy pomóc tej nieszczęsnej kobiecie - Poprosił Adam. Mówił spokojnym nawet radosnym tonem, choć uśmiech nie sięgnął oczu a czoło skropił pot to lata grania przyjaznego uśmiechniętego kaleki robiły swoje umiał nałożyć tą maskę nawet w tej sytuacji.
- Nie mogę, chłopcze. Wszyscy macie moce czy czort wie, co. Póki mam broń, rzeczywiście nie stanowicie zagrożenia. Gdybym ją schował ja i zadanie bylibyśmy w niebezpieczeństwie. Tego chcę uniknąć. A jej już nie pomożecie. Widziałem jak wasz kolega łamie jej kark.
- Nie mam żadnych mocy, a człowiek - zupa nie jest moim kolegom. W ogóle go nie znam pojeba. Czemu wszyscy ostatnio próbują mnie zabić? Czy nie mam dość problemów w życiu? Mimo że jestem kaleką pracuję i płacę podatki. Nikomu nie robię krzywdy, a ty jesteś chyba już szóstą osobą, która próbuje mnie zabić za niewinność w przeciągu ostatnich dwóch dni- Pożalił się Adam.
-, Jeżeli chcesz żebym się gdziekolwiek poruszył musisz zabrać to ostrze z mojej potylicy mam porażenie mózgowe każdy nawet najdrobniejszy hałas może spowodować, że podskoczę to odruch bezwarunkowy wynikający z napięcia mięśniowego. Jak nietrudno się domyślić w chwili obecnej jestem bardzo napięty, więc proszę bądź człowiekiem i daj spokój z tym nożem, bo nie jestem zagrożeniem i bardzo nie chcę umierać a za chwilę pojawi się tu karetka na sygnale, której hałas sprawi, że nadzieje się na to ostrze, choć bardzo tego nie chcę - Błagał.
-, Co do kobiety jeszcze oddycha prawdopodobnie da się ją uratować, choć będzie sparaliżowana od szyi w dół. Pewnie nie raz będzie nas wyklinać za to, że nie pozwoliliśmy jej umrzeć, ale mam znajomych w podobnej sytuacji… Teraz są naprawdę dobre wózki i komputery, które można sterować dmuchaniem w rurkę. Jeden facet, którego znam z Fundacji chciał się zabić a teraz jest psychologiem po ślubie i ma syna! Życie naprawdę jest warte trzymania się go mimo przeciwności. Widziałeś Nietykalnych? Może tej kobiecie ta kobieta ułoży sobie życie w podobny sposób? - Paplanina była dla niego czymś naturalnym reakcją na stres oraz jedynym środkiem obronnym.
- Adam! - Przerwała mu ostro dziewczyna. Patrzyła spode łba na Alberta Wilgę, poszukiwanego mordercę i zabójcę. Ręce trzymała przezornie uniesione ku górze. - Lepiej rób, co mówi. Z takimi nie ma żartów. Pomogę Ci.
Zrobiła ostrożny krok. Właściwie to poszurała podeszwą po podłożu, obserwując reakcję “Sprzęgła”. Nie chciała go prowokować.
- Twoja broń nic nie znaczy - powiedział Karl - Jak go nazwałeś, nasz kolega, ma w dupie twoją spluwę. Nie wiesz, co potrafimy. - Skinął głową na policjantkę - poza nią. Jeśli liczysz, że pójdziemy z tobą gdziekolwiek, to się przeliczysz. Nie po to daliśmy nogę spod luf rządowych morderców by teraz wracać. Nie mamy nic do stracenia. A on - wskazał Adama - ma nawet jeszcze mniej.
Zrobił krok w bok, starał się stanąć tak by jego cień dotykał dziewczyny. Ta nie wiedziała, czego od niej oczekiwał. Nawet gdyby potrafiła powtórzyć to, co udało się w klinice to po prostu zostawiłaby ich tutaj na śmierć. Chyba naprawdę nie mieli pojęcia, z kim mają do czynienia.
- Policzek - rzekł krótko nieznajomy. Nagle pistolet wypalił, zaś nóż odsunął się od potylicy Adama. Policzek Karla przeszył piekący ból. Nóż powrócił na poprzednie miejsce.
- Nie wykonujecie moich poleceń tak, jakbym tego oczekiwał. Zaczynam czuć się zagrożony, a jeśli to poczucie wzrośnie, to nie zakończy się na draśnięciu. Następne będzie oko. Na prawdę nie chcę was zabić - to mówiąc cofnął się o krok odejmując ostrze od głowy Adama. Obrócił nóż motylkowy w dłoni i wsunął go do kieszeni.
-, Jeśli będzie to w jakimkolwiek stopniu uspokajające, nie wynajął mnie rząd Malji. Niestety moich mocodawców interesujecie zarówno żywi jak i martwi. A teraz zapraszam do środka. Uczciwie przypomnę to, na co się umówiliśmy. Niewykonanie polecenia lub wykonanie w sposób niezadowalający mnie sprawi, że poczuję się zagrożony. Teraz nic nie mówimy. Możemy porozmawiać w środku, jeśli będziecie mieli ochotę. Może nawet będę miał dla was ofertę. Weź, dziecko, tą nieszczęśniczkę - powiedział do Patricij wskazując podbródkiem martwą kobietę.
- Nie dam rady jej podnieść - pokręciła głową. - Sama ledwie wrócę na górę.
Nie było to kłamstwo. Robiła dobrą minę do złej gry, ale stanie wyprostowaną było dla niej wystarczającym wysiłkiem. Sprzęgło otaksował spojrzeniem Patricie i bez słowa skinął głową.
Adam dla odmiany postanowił tym razem posłuchać rady Patrycji i pokiwał głową. Postanowił nie dyskutować z facetem życie liczył teraz w minutach chciał przeżyć kolejną. Ruszył, więc z powrotem do wciągarki z zamiarem podczepienia wózka i wciągnięcia się z powrotem na piętro.
Umysł pracował mu gorączkowo “Nie jest z rządu pracuje, więc pewnie dla Profesora albo jakiś organizacji militarnych może Kosa wezwał policję albo coś w tym stylu ”- Pomyślał z nadzieją Adam. Teraz liczyło się tylko przeżycie i wyciągnięcie z gościa informacji miał przy sobie dwójkę silnych przeszkolonych ludzi, więc na pewno nadarzy się jakaś szansa trzeba jej tylko spokojnie wypatrywać i nie dać się zabić.
- Stop. Zejdź z wózka. Ty posadź na nim tą kobietę. Ona wjedzie na górę - powiedział najpierw do Adama, a później do Karla.
- Potem wszyscy razem wejdziemy po schodach. Zaniesiesz swojego niepełnosprawnego kolegę - ponownie zwrócił się w kierunku ochroniarza.
Ostatnie godziny mocno nadszarpnęły Karlem. Teraz to wszystko spłynęło. Czuł ból policzka, ale to było obok. Uśmiechnął się, trochę krzywo.
- Nie - powiedział to głośno. - Rozwal mnie, to będziesz musiał rozwalić ich wszystkich. Ona nie da rady nikogo unieść. Tu zaraz ktoś przyjdzie. Zobaczą cię. Może i nikt się nie będzie mieszał, ale psu w dupe pójdzie twoja premia za żywych. Daruj sobie groźby, że ich rozwalisz. Poznałem ich parę godzin temu. DAWAJ! Strzelaj! - Krzyknął na koniec. - Albo spadaj, to może uda ci się innym razem!
Nie atakował. Sam nie zdążyłby go dopaść. Gdyby pozostali też ruszyli to któryś by ich dopadł. Ale tak…
Na swoją moc nie liczył. Była do dupy. Cienie też nie dawały odpowiedniej odpowiedzi. Może Adam, albo Kosa. Albo wodny koleś z kanału…
Kaleka nie zamierzał się stawiać zahamował wózek i zaczął powoli zsuwać się w dół, po czym, płasko rozłożył się na betonie i poturlał na bok nie bardzo mu się uśmiechało oddawać swój pojazd trupce, której pewnie poszły zwieracze, ale jeszcze mniej podobało mu się dostać kulkę w łeb.
-Hej spokojnie nie strzelać! Dwóch trupów nie damy rady przewieźć! Wózek się urwie pod ciężarem…. Do tego nawet z tłumikiem się hałas poniesie wiem z autopsji a tu ściany niosą dźwięk i zaraz wezwie ktoś niebieskich! Przynieście mi ze środka kule na trójnogu to dam radę wejść po schodach będzie szybciej niż tak w tą i wewte -
Zaproponował usłużnie tak naprawdę byłoby wolniej a jemu chodziło o kupienie czasu karetka była cały czas w drodze…
- A czy ona na pewno nie żyje? Sprawdźcie jej puls! Skoro Zagórski lepiej płaci za żywych to chyba warto sprawdzić, co nie Szefie? - Adam wciąż miał w kieszeni schowane paralizator i gaz pieprzowy zabrany pielęgniarzom. Gdyby tylko nakłonić Zbira żeby podszedł na odpowiedni na odpowiednią odległość albo przekazać broń Patti czy Karlowi podczas podnoszenia się z ziemi. W przeciwieństwie do kumpla Kosy lepiej mu szło udawanie inwalidzkiej mamei czekał jednak na otwarcie żeby zaatakować niczym wąż w trawie lub dopomóc pozostałym w zdaniu druzgocącego ciosu.
Sprzęgło podniósł rękę, by spojrzeć na zegarek.
- Nie pracuję dla Zagórskiego. I nie mam premii za żywych - rozległ się cichy wizg. Na czole ochroniarza, jakby znikąd, pojawił się czerwony punkt. Karl opadł najpierw na kolana, by ostatecznie osunąć się na chodnik. Z tyłu głowy widoczny był otwór w czaszce. Patricia tylko przymknęła oczy, kiedy ciało chłopaka z plaśnięciem upadło na ziemię. Niby nigdy nie reagowała tak źle na krew, ale teraz myślała, że po prostu zwymiotuje.
- Niestety, czuję się zagrożony. Dalej mam się tak czuć? Zmiana planów. Wózek wjeżdża sam. Pomożesz swojej koledze wejść na piętro. Nie będziemy się spieszyć, mamy czas. Jeśli będziesz potrzebowała odpoczynku, zrobimy przystanek.
Adama trochę zamurowało niby nie znał Karla, ale to jednak był żywy (obecnie umierający) człowiek. Kaleka z trudem dźwignął się na czworaka i roześmiał się histerycznie końcówka chichotu zabrzmiała bardziej jak pianie koguta niż jakikolwiek dźwięk z ludzkiej krtani.
- Patrz, jaki ja niegroźny! Jak niemowlę wózek wjeżdża sam?! Proszę bardzo! Pozwól mi pomóc załadować trupy żeby nie wypadły - Ręka na przód potem podniesienie kolana i do przodu, kiedy doczłapał się do wózka jego ciało przeszło ból i upadł brodą na chodnik boleśnie zdzierając sobie skórę na ramieniu - Cóż, zawsze się mogę czołgać jak robak, którego nie warto zabijać - Znów paniczny chichot towarzyszący panicznym pełzaniu po betonie.

Gdy w końcu się doczłapał się do wózka złapał za koło. Podciągnął się na kolana trzymając szprych i pociągnął za przycisk zwalniający zamknięcie koła Podnosząc się na nogi delikatnie pociągnął kółko do przodu. Nie na tyle żeby od razu wyleciało, ale na pewno wypadnie obciążone zwłokami pociągane do góry.
Stanął przy własnym wózku a na twarzy było widać ogromny ból z wysiłku, ponieważ stopy zamiast zachowywać się jak u zdrowego boleśnie się podwijały udało mu się jednak w końcu stanąć w rozkroku.
Miał nadzieję to wszystko opóźnić… Zobaczymy jak sobie dziad poradzi, kiedy karetka przyjedzie i zobaczą rozwarstwione zwłoki na asfalcie! Głębokie kieszenie wciąż obciążały mu gaz pieprzowy i paralizator.
- Choć Pati złapie cię w pasie przydałby się ktoś do złapania z drugiej strony to byłoby szybciej i mniejsza szansa, że się ktoś wywali… Weź szefie pomóż przecież nie jestem zagrożeniem a będzie szybciej - Poprosił.
Gdyby tylko znalazł się w zasięgu można by go załatwić… Czy jeżeli przyjedzie karetka to zamorduje noszowych zapakuje wszystkich do środka i odwiezie ich do mafii?
Nie wyglądało jednak na to, by mężczyzna zamierzał się zbliżać. Nie zanosiło się także na to, by opuścił broń.
- Wasz kolega miał trochę racji. Bez niego muszę zrezygnować z zabrania zwłok. Zostawimy ich, niech leżą.

Adam oparł się o wózek i padł z powrotem na kolana przy okazji napierając swoim ciężarem na koło żeby wepchnąć je z powrotem likwidując przy tym bezużyteczny sabotaż. Musiał gościowi przyznać, że był sprytny odbierając mu wózek ograniczał mobilność i na pewno nie pozwoli na niego z powrotem wsiąść, bo w ten sposób zajmuje Patty i ma ich oboje przed sobą a wciąganie wózka zmusiłoby go do rozproszenia uwagi.
-Jasna sprawa Szefie, ale mogę wziąć wózek, jako oparcie po lewej stronie? Prawą ręką złapałbym się koleżanki a lewą oparł o rączki wózka jak już dojdziemy do klatki schodowej to wózek zostanie na dole a ja się oprę o ścianę. Bo bez podpory jakieś z obu stron to nie dojdę szefie - Wyjaśnił ponownie podnosząc się do pozycji pionowej po odpoczynku.
Jeżeli Patrycja podejdzie oprze się o nią ciężko udając, że traci równowagę i szepnie jej na ucho “gaz pieprzowy paralizator w kieszeniach” - Może spróbuje udać upadek i się przy okazji uzbroi?
Patrycja powoli podeszła do Adama i zarzuciła mu rękę na ramię. Dźwignęła z trudem chłopaka i pokręciła głową.
- Później - syknęła najciszej jak się dało. Ruszyła powoli w kierunku klatki, obserwując reakcje zabójcy.

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 15-08-2019 o 21:12.
Brilchan jest offline