Pan Kostka wzruszył ramionami.
- Dom Korete powinien niedługo przysłać tu pełnomocnika, nie wiem czemu się spóźnia. Może coś ich... - nagle wrota się rozwarły i stanęła w nich czwórka istot.
Trzy, lub być może troje, było szaroskórymi jaszczóropodonymi istotami, o potężnych szczękach. Dwóch było odzianych w praktyczne brygantyny i uzbrojonych w szable i łuki przytroczone do pleców., trzeci nosiła na sobie luźną, kolorową szatę, nieco pstrokatą, a na grubych szponiastych palcach można było dostrzec cenne złote pierścienie. Varrick jednak dostrzegł, że i on był odziany w zbroję, którą nosił pod szatą, a przy pasie miał ciężki miecz bynajmniej nie dla ozdoby. Czwartym gościem była wysoka kobieta o złotych oczach i włosach. Była nieuzbrojona, ale nagie ramiona miała silnie umięśnione. Wszyscy czworo ukłonili się uprzejmie, lecz zdecydowanie nie usłużnie.
- Jestem Akro Korete, a to moja córka Coire Korete. – jaszczur wskazał na złotowłosą – Proszę, nie przeszkadzajcie sobie, niech uczta trwa i takie tam – poszedł razem z „córką” i zasiadł przy stole.
Na uwagę o chłostaniu skryby Kostka popatrzył spode łba, ale odpowiedział grzecznie Fikonji.
- Cóż, jeśli pełnomocnik domu Korete zrobi coś, co narazi go na niebezpieczeństwo… To jego wina. Lecz wątpię, aby tak poważna organizacja mogła przysłać tu kogoś nierzetelnego i tak dalej. – rzekł w czasie gdy Coire nakładała sobie na talerz ilość jedzenia starczącą dla małej kompani najemników. Gdy ktoś na nią popatrzył, posłała mu oczko. W tym czasie Kasmael wyrwała umowę i mocno się chwiejąc podpisała się ledwo czytelnie na dokumencie.
- I widzisz ojciec , ja wezmę udział w tej wyprawie choćby i niebo się waliło! – zakrzyknęła.
- Po moim trupie! – Odwarknął stary krasnolud.
- Nie zabronisz mi! – Kasmael podeszła do ojca i obydwoje zaczęli się przekrzykiwać.
Tymczasem Arthmyn, Fikonja i Varis zauważyli kilka rzeczy, znamiennych, ale niepokojących. Przede wszystkim trudno orzec za co Dom Korete otrzymywał pieniądze, na pewno sumę znaczną i w tylko za urzyczenie… w gruncie rzeczy czego? Dom był tajemniczą organizacją handlową zarządzaną przez rasę jaszczuropodobnych Trakisów. Byli to kupcy i najemnicy, lojalni dla sojuszników i absolutnie bezwzględni dla wrogów. Trzecim aspektem całej sprawy było dziedzictwo ironbreeakerów. Dwain nie spłodził dzieci, a jedyną córką była adoptowana ludzka dziewczyna Kasmael…. Czy wiadomo kto odziedziczy majątek?
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija |