| Tamci może myśleli, że grzecznie wykonacie polecenia, ale u was od samego początku nie wchodziło to w grę. A potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Słowa Manei nieco wytrąciły napastników z równowagi, tak samo jak dziwne zachowanie Darvana, który cofając się chwilę później wypalił w ich stronę ogniem, przypalając dwóch na przedzie. Jamash dobywając sztyletów dopadł do pierwszego z brzegu przeciwnika, podżynając mu gardło, gdy wypaliły pistolety półelfki i Maxima, posyłając kolejnych dwóch na tamten świat. Aza natomiast doskonale wykorzystała niewielką odległość dzielącą ją od przeciwników, zwolniła cięciwę, a bełt wystrzelony z kuszy wbił się niewiele wyżej klejnotów kolejnego napastnika, posyłając go na ziemię, a Jamash zakończył jego męczarnie wbijając mu sztylet w kark. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund a wy nawet nie zdążyliście się rozgrzać.
Ledwo walka się zakończyła, usłyszeliście miarowe klaskanie dochodzące gdzieś z góry, za waszymi plecami. Odwróciliście się, unosząc wzrok i na jednym z niewielkich balkonów na piętrze jednego z budynków ujrzeliście piękną, czarnowłosą kobietę, uśmiechającą się do was zadziornie. Ubrana była w marynarskie odzienie wysokiej jakości, a przy pasie miała rapier oraz pistolet. - Brawo, dobra robota! - powiedziała w końcu, nie przestając się uśmiechać. - Wybaczcie, że ich na was nasłałam, ale chciałam przeprowadzić skromny test, zanim wyjdę z propozycją współpracy. Musiałam się upewnić, że jesteście godni mojego zachodu.
Zagwizdała na dwóch palcach, a przy wyjściu z alejki pojawiło się trzech potężnie zbudowanych mężczyzn. - To moi ludzie. Zaprowadzą was do mnie, gdyż chcę z wami porozmawiać. Nie obawiajcie się, nie czeka na was więcej niespodzianek. Tylko rozmowa, po której z pewnością będziecie usatysfakcjonowani.
Skoro ta kobieta zadała sobie tyle trudu, by was "sprawdzić" z pewnością miała coś ciekawego do powiedzenia. Nie ociągając się zbytnio, wyszliście z alejki, a ludzie nieznajomej z balkonu zaprowadzili was do budynku nieopodal. Schodami weszliście na pierwsze piętro a potem zniknęliście w jednym z mieszkań kamienicy.
Czarnowłosa kobieta siedząca w fotelu niewielkiego pokoju skinęła głową na swych ludzi, którzy ustawili się przy drzwiach z założonymi rękoma, a wam wskazała krzesła przy stoliku pod ścianą. - Sierota szukająca zabójcy swego ojca i awanturnik, który uciekł z cheliaxańskiego więzienia. - Spojrzała na Maneę i Jamasha, a potem przeniosła wzrok na Azę, Darvana i Maxima. - I trójka innych ciekawych osobistości. Tak, informacje szybko się tutaj rozchodzą. - rzuciła, uśmiechając się pod nosem. - Nazywam się Varossa Lanteri i jestem kapitanem statku o nazwie "Wodny Kruk". Raz jeszcze przepraszam za tych drabów z alejki, ale chciałam zobaczyć, na co was stać. A stać was na wiele i takich właśnie ludzi potrzebuję. Niedawno odkryłam bowiem sekret, który może doprowadzić mnie do skarbu słynnej na Kajdanach kapitan Jemmy Redclaw. Złoto, klejnoty, niewyobrażalne bogactwo. Zanim wypłynę, chcę jednak uzupełnić załogę o ludzi, którzy znają się na wojaczce, bo bezpieczna wyprawa to na pewno nie będzie. W zamian oferuję wam 1/16 skarbu, do podziału między was. Wierzcie mi, to będzie BARDZO dużo pieniędzy. Rozumiem, że pewnie zanim podejmiecie decyzję, będziecie mieć masę pytań, więc zamieniam się w słuch. - Rozłożyła ręce i uśmiechnęła się do was, choć uśmiech ten do wesołych nie należał. Raczej niebezpiecznych. Manea i Jamash szybko przywołali w myślach nazwisko Redclaw. Słyszeli o niej sporo opowieści, a jej legenda zdawała się żyć własnym życiem na Kajdanach. Ta kobieta dała się poznać jako nieustępliwa piratka, która porywała się na największe wyzwania, gromadząc przy tym spory majątek w sekretnym miejscu, aż do momentu zaginięcia w okolicach Oka Abendego, wiecznego, paskudnego huraganu na południu Oceanu Arkadyjskiego. Nikt o zdrowych zmysłach nawet nie myślał, by zapuszczać się w tamte rejony.
Ostatnio edytowane przez Mroku : 21-07-2019 o 20:55.
|