Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2019, 23:06   #122
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Poprzedni wieczór. “Senior Marco”

Bywały chwile, gdy uprzedzenia i stereotypy wpływające do tej pory na życie okazywały się… gówno warte. Porucznik Iwanow przez długie lata miał mieszkańców Miasta Szaleńców za nieodpowiedzialnych lekkoduchów, bez obycia i myślenia długofalowego. Kogoś agresywnego, wiecznie naćpanego i pijanego od wysokooktanówki, na kim nie da się polegać. Rzeczywistość, jak lubiła, dała byłemu wojskowemu z liścia i pokazała że się mylił. Nie pierwszy i nie ostatni raz pewnie, a ta pomyłka była bardzo pozytywna.

Wcześniej nie przypuszczał, że zostawienie córki pod opieką gangerów jest dobrym pomysłem… a tu proszę. Nie dość że dziecko mu opatrzyli, nakarmili, zabawili w granicach rozsądku, to jeszcze pomogli wykąpać i zaprowadzili pod sam próg pokoju, gdzie już ojciec przejął pałeczkę. Podziękował Vesnie, życzył jej dobrej nocy. Pomógł córce wejść do łóżka, nakrył ją kocem i poszedł zadbać o swoją higienę. Jakie było jego zaskoczenie, gdy w łazience natknął się na czarnoskórą kelnerkę.

- Coś się stało? - zapytał nie do końca rozumiejąc co dziewczyna robi w łaźni. Wynajęli kąpiel dla niego i Mori, czyżby przyszła posprzątać między turami? A może chciała pogadać na osobności?

- Stało? - Lilly zmrużyła oczy jakby pytanie Antona z kolei zaskoczyło ją tak samo jak jej obecność jego. - Nie, nie, nic się nie stało, wszystko w porządku. Po prostu jeśli masz ochotę mogę ci potowarzyszyć w tej kąpieli. - kelnerka, barmanka i łaziebna w jednej osobie roześmiała się wesoło gdy po pierwszym zaskoczeniu postanowiła jednak wyjaśnić wątpliwości klienta.

- I pewnie za niewielka opłatą, co? - Rusek uśmiechnął się krzywo, rzucając ręcznik na krzesło przy wannie. Odwrócił się do dziewczyny i podszedł do niej, stając zaraz obok przez co musiała mocno zadrzeć szyję aby popatrzeć mu w twarz.

- Ile ty masz lat, co? - spytał cicho, podnosząc jej brodę i obracając czarną twarzyczkę w prawo i w lewo aby jej lepiej się przyjrzeć. Była śliczna… i młodziutka. Parę lat starsza od Mori, a proponowała towarzystwo w wannie.

- Wszystko już zostało opłacone. Możesz po prostu skorzystać jeśli chcesz. I nie bój się, jestem już dorosła. - dziewczyna dała się złapać za brodę i jakoś nie traciła rezonu ani sympatycznego uśmiechu.

Brwi żołnierza podjechały do góry. Została opłacona? Czyli co, ktoś z ekipy stwierdził że jest takim sztywniakiem któremu pomoże tylko spuszczenie ciśnienia?

- Kto był taki dowcipny? - zadał kolejne pytanie. Puścił jej brodę i wzdychając odsunął się żeby zrzucić bluzę, potem kamizelkę. Od razu poczuł ulgę - Bo to żart, nie?

- Nie wiem czy żart. Ale mnie zapłacono naprawdę. Więc nie chciałbym wziąć gambli za nic. No ale jeśli nie masz ochoty to wyjdę. - Lilly wzruszyła ramionami i chyba nie miała ochoty tak sobie odpuścić ale też nie chciała być nachalna. Dlatego na razie po prostu stała przyglądając się rozbierającemu się mężczyźnie.

Czy wypadało powiedzieć, że ma ochotę aby została i się nim zajęła? A gdyby Mori nagle weszła do łaźni i zobaczyła jak jej stary zabawia się z małolatą ze cztery lata starszą od niej. Przecież do cholery łaziebna mogłaby być jego córką.

- Zostań - wyrzucił krótko, odwracając się do niej tyłem aby ukryć erekcję - Potrzebuję pomocy z plecami, samemu ciężko tam dotrzeć - powiedział szukając wymówki. Wyjaśnienia zachowania które zwykle potępiał. Tylko pomoc przy myciu, nic więcej… nie brzmiało tragicznie.

- Długo tu pracujesz? - spytał wchodząc do wanny.

- Drugi sezon. A ty? Pierwszy raz cię tu widzę. - dziewczyna bez oporów podeszła do balii i stanęła za plecami gościa. Wzięła w dłoń myjkę, mydło i zaczęła je łączyć ze sobą aż powstała przyjemna dla oka i zapachu pianka. Potem zaczęła zmywać kark, barki i plecy gościa.

- Jesteśmy przejazdem. Jedziemy na Południe, do Teksasu. Zatrzymaliśmy się i przypadkowo usłyszeliśmy o ofercie. Nigdy tu nie byłem wcześniej… gorąco u was jak w piecu - wymamrotał, dając się dziewczynie zajmować jego higieną. Miała delikatne, zręczne ręce. Drobne, o wąskich palcach i bez zgrubień na opuszkach. Raczej nie nosiła na co dzień broni, ani nie pracowała przy łopacie. Iwanow złapał się na tym, że rozmyśla czy między udami też jest tak przyjemnie miękka. Albo na pośladkach…
- To… to kto… - potrząsnął głową - Komu mam podziękować za prezent?

- Ves.
- odpowiedziała krótko szorując zawzięcie jego plecy a potem każde z ramion z osobna.
- Kawał chłopa z ciebie. - zaśmiała się bo przy jego rozmiarach rzeczywiście wydawała się drobniutka. Całkiem szybko się uwinęła. Potem przesunęła się nieco z profilu zanurzonego w balii mężczyzny i zaczęła szorować mu pierś.

- Armia dbała, dba i zawsze będzie dbać o swoich synów i córki - odpowiedział automatycznie regułą wbitą do głowy i powtarzaną setki, jeśli nie tysiące razy. W domu, w koszarach, nowym rekrutom, obywatelom stref resocjalizacyjnych.

- Rozmówię się z Ves… - sapnął, zamykając oczy, ale nim to zrobił przyglądał się twarzyczce tuż obok siebie i dziękował za pianę pokrywającą powierzchnię wody. Bez niej zrobiłoby się niezręcznie. - Przyjechaliśmy z Nowego Jorku… a ty? Skąd jesteś?

- Stąd.
- dziewczyna zamoczyła myjkę w wodzie opłukując ją z piany. Oparła się o krawędź balii i popatrzyła wesoło na siedzącego wewnątrz Antona.
- Mam ci umyć coś jeszcze? Bo górę masz już zrobioną. - zapytała wskazując na świeżo umyty tors i ramiona. Od razu lepiej! Wydawało się, że woda przekazuje ciału pozytywną energię pozwalając naładować wypalone w ciągu dnia akumulatory.

Najchętniej Rusek dałby dziewczynie konkret do pucowania, bardzo dokładnego. Tylko ten głupi głos rozsądku który darł się w głowie, że to jeszcze dziecko, on jest dorosły…
Mówiła, że przecież też jest już dorosła, a Mori grzecznie czekała na górze, razem z Burgerem.
- Zamknij drzwi - rzucił pod wpływem chwili i wskazał je palcem - Na klucz.

- Są zamknięte. Na klucz.
- dziewczyna uśmiechnęła się patrząc najpierw w stronę zamkniętych drzwi a potem z powrotem na siedzącego w balii Antona. Widocznie czekała na jakiś ciąg dalszy.

- Na klucz - powtórzył za nią, przekręcając się żeby móc na dziewczynę patrzeć. Drobna, młoda… śliczna. Do tego ten czarujący uśmiech tym bardziej zniewalający, że kontrastujący z czarną skórą.
- Słuchaj… Lilly, tak? - popatrzył jej w twarz - Jeśli chcesz możesz wyjść stąd, powiem Ves że wyszło… jak trzeba. - skrzywił się, albo próbował uśmiechnąć - Mogę być twoim ojcem, jestem stary. Nie musisz mi nic więcej myć - pokazał znowu na drzwi i po wyraźnym momencie wahania dodał - Ale jeśli nie masz nic przeciwko staruszkom to zapraszam - z ruchu pokazywania przeszedł w gest wyciągniętej zapraszająco ręki - Zdejmij ubranie, szkoda je zmoczyć.

- Myślę, że jakoś sobie poradzimy. - czarnoskóra dziewczyna uśmiechnęła się całkiem sympatycznie i zaczęła rozpinać swoją koszulę. Potem ją zdjęła, to co miała pod spodem też i w końcu została bez niczego prezentując swoje młode, jędrne ciało. Ale tylko na chwilę. Bo zaraz przekroczyła przez brzeg balii i dołączyła do czekającego tam Antona.

- Aleś ty śliczna, dziecinko - żołnierz wymamrotał, łapiąc ją pod pachami jak dziecko i podniósł trochę do góry ponad swoją głowę, a potem posadził sobie na kolanach. - Chodź do staruszka - sapnął, kiedy wydało się co ukrywa piana w wannie. Lilly to nie przestraszyło, o nie. Szybko okazało się, że te drobne, ciemne rączki potrafią więcej niż Rusek mógłby wymagać. Robiła z nim co chciała, a gdy skończyła, pomogła mu wyjść z wanny, wytrzeć się i ubrać... jak na porządną kąpielową przystało.

Po wszystkim wrócił do pokoju, gdzie na łóżku pod oknem spała w najlepsze jego córka, dzieląc materac z czarnym brytanem, który podniósł łeb na dźwięk otwieranych drzwi, ale widząc kto wchodzi złożył go znowu na łapach.
Rusek zajął drugie łóżko i nim pomyślał żeby zapukać do pary z Det i podziękować, powieki mu odpały. Usnął, a rano nie pamiętał kiedy ostatni raz od dwóch lat tak dobrze spał.
 
Dydelfina jest offline