Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2019, 01:03   #123
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=zVOuRQPPdoo[/MEDIA]

VIII.30; południe. Dzień przed opuszczeniem Nice City


Pomysł Alexa aby zdobyć paliwo być niezły, naprawdę świetny… i jak to z większością świetnych pomysłów Alexa było, szybko wskazał palcem kto się zajmie jego realizacją. Oczywiście on sam mógłby to zrobić, lecz jako wyjątkowo zajęty człowiek pozwalał się Vesnie odciążyć, a skoro i tak miała chody w Petro, grzechem byłoby ich nie wykorzystać…
Tak właśnie trafiła na kanapę Roxanne, do jej gabinetu zaopatrzonego w cudownie sprawną klimatyzację, lodowato zimne białe wino i paterę świeżych owoców o jakiś technik w Det tylko czytała, albo czasem jadła z puszki. Najsmaczniejszy kąsek jednak siedział tuż przed nią, mówiąc o nepotyzmie i kolesiostwie, lecz takim tonem i z takim uśmiechem, że jeszcze nie zamykał dróg do negocjacji, wręcz przeciwnie.

- A kto mówi o nepotyzmie?
- spytała z czarującym uśmiechem, bujając stopą i bawiąc butem na szpilce, huśtając nimi na palcach.

- No właśnie tak się zastanawiam. Mówił ktoś coś? - Roxy oderwała wzrok od buta bujającego się na stopie Vesny i popatrzyła na nią z wesołą ironią jakby obie się przesłyszały o tym nepotyzmie. - Mam nadzieję, że nie wpadłaś na lody bo mi się skończyły. Chociaż mam mrożoną herbatę jeśli masz ochotę. - prezes Petro lekko uniosła brwi aby przeprosić swojego gościa za tą drobną niedogodność ale wydawało się, że i tak jest zadowolona z jej wizyty i świetnie się bawi.

- To pewnie ta klima - Vesna zerknęła do góry wymownie i szybkim ruchem sięgnęła do torebki, a z niej wyciągnęła pudełko z czekoladkami i postawiła na stoliku. - Proszę, co prawda nie są zimne, ale czekolada zawsze smakuje, bez względu na temperaturę - kiwnęła głową absolutnie bez podtekstu - Pozwolisz, że to tym razem ja będę tą co karmi. Głupio tak wiecznie z pustą ręką przychodzić - podniosła pudełko z blatu, wyciągając je do Murzynki.

- Czekoladki? - Murzynka uniosła brew i na twarzy wykwitł jej wyraz zastanowienia. - No dobrze, że jesteś kobietą. Bo mogłabym to uznać za jakieś amory. Albo co gorsza łapówkę. - powiedziała odbierając w końcu bombonierkę. Otworzyła je i oczom dwójki kobiet ukazały się czekoladowe słodkości w swoich przegródkach.
- O rany… prawdziwe czekoladki! - Roxy wyglądała na zachwyconą. No ale w końcu prawdziwe czekoladki! Takie jak kiedyś! Murzynka czule przesunęła palcami po tych przegródkach i posłała gościowi uszczęśliwione spojrzenie i podobny uśmiech. - Gdybym była zimnokrwistą suką za jaką mnie zwykle mają musiałabym zapytać co za to chcesz. - powiedziała z ironią i przesunęła pudełko w stronę gościa.
- Proszę, częstuj się, nie daj mi tego zjeść samej. - uśmiechnęła się ciepło.

Panna Holden nie dała się prosić, lecz zanim wyjęła jedną ze słodkości, przesiadła się na kanapę obok Roxy.
- Prócz tego paliwa? Nie, nic… przecież sama wiesz, że to nie łapówka. Inaczej zaczęłabym właśnie od niej, a nie od prośby. Więc spokojnie, nic złego z tego nie wyniknie - parsknęła, biorąc okrągłą czekoladkę i pakując sobie powoli między wargi. - Pomyślałam że skoro ostatnio ty mnie częstowałaś czymś pysznym, czas się zrewanżować i dobra - przewróciła trochę oczami - Wkupuję się w łaski przyszłej szefowej… tak odrobinę. Odrobinkę nawet.

- Uznam to za żart. Bo gdyby naprawdę to obie byśmy miały kłopoty.
- rzekła Roxy trochę jakby miało to dać jej gościowi do myślenia. Ale na razie póki były tutaj same i czuły się ze sobą swobodnie i przyjemnie to tak w żartach mogły sobie właśnie pożartować. Roxy sięgnęła po czekoladkę i odgryzła połowę.
- Mmmm! Pycha! Miód w gębie! - roześmiała się z rozkoszą przeżuwając słodki kwadracik w swoich pełnych ustach. - A z tym paliwem to o co chodzi? - zapytała niewinnie wkładając sobie w usta pozostałą połówkę czekoladki.

- Tak jak ci mówiłam, chciałam spytać czy nie dałoby się zorganizować beczki wysokooktanówki na tę misję w dżungli? - powiedziała, zbliżając się do niej niby przypadkiem gdy sięgała po kieliszek wina ze stolika otarła się o jej ramię piersiami.
- Nie przeczę, przydałoby się. Tutaj, u źródła wiadomo że czysta i bez dodatków śmiecących w silniku. No i przecież nie żadne prezenty czy coś. Potrącisz mi na raty z wypłat gdy wrócę - uśmiechnęła się - Bo to ostatnia moja misja w terenie na długi czas. Odpalę gambel, kupuję tutaj dom i padam ci do nóg.

- O czyli chodzi o paliwo? Beczkę paliwa?
- Roxy popatrzyła w tak ładnie wyeksponowany dekolt panny Holden i sama też sięgnęła po swój kieliszek. Upiła łyk, przełknęła, odłożyła czekoladki na oparcie sofy i popatrzyła z zaciekawieniem na Vesnę. Na jej twarz, dekolt, zaczęła sunąć palcami po jej policzku, szyi i w końcu po rąbku dekoltu. Vesna czuła jak jej palec przesuwa się po jej krągłościach przyjemnie jej podrażniając i pobudzając.
- I widzę masz plany, wielkie plany co do tego miasta. I jesteś dla nich i dla tej beczki paść mi do nóg? - zapytała filuternie jakby ciekawa jak bardzo jej gościowi zależy na zrealizowaniu tych planach i czy przypadkiem się z nią nie droczy.

W ramach odpowiedzi Shultzówna przejechała językiem po wargach, a potem powoli zsunęła się z kanapy na kolana prosto do stóp Murzynki i pocałowała jej kolano. Położyła dłonie na ciemnej łydce, wodząc po niej palcami od góry do dołu. Ustami też schodziła coraz niżej, aż doszła do kostki, przez co musiała się obniżyć i wypiąć, wyginając kręgosłup.

- Ojej… chyba naprawdę ci zależy… - Roxy mruknęła z uznaniem gdy palce i usta gościa zajęły się także jej stopami. Gdzieś nad sobą Vesna usłyszała westchnienie przyjemnej ulgi. - Powiem ci Ves, że jeśli jeszcze zawodowo jesteś taka jak na tych konkursach i będziesz okazywać takie zaangażowanie jak teraz w tej pracy to czeka cię świetlana przyszłość w tej firmie. - Roxy roześmiała się rozbawiona i w końcu pochyliła się nad klęczącą przed nią kandydatką na osobistą asystentkę i podniosła ją całując ją w usta.
- A teraz chodź, usiądź tutaj i pokaż mi swoje. - przyszła szefowa i prezes jednej z najważniejszych firm w Nice City i okolicy poklepała dłonią miejsce z jakiego niedawno zeszła Vesna dając jej znak, że teraz czas na zamianę ról.

Alex miał mnóstwo racji, nadając bez krzty zażenowania, że to jego zasługa co panna Holden umie, albo przypadkiem zgarnia. Gdyby nie brał jej w obroty, pewnie nigdy nie umiałaby sprostać wyzwaniu rozmowy kwalifikacyjnej na kolanach chociażby…

- Tobie nie potrafię odmówić - zaśmiała się krótko, wchodząc na kanapę przez co zamieniły się miejscami. Podała jej swoją stopę do zabawy - Zaangażowanie w pracę jest oczywiste, w końcu dla dobra firmy… i twojego, prawda? Żebyś była zadowolona, a zadowolenie szefa, zadowoleniem pracownika - westchnęła.

- Dokładnie tak. Cieszę się, że się rozumiemy tak wyśmienicie. - Roxy ujęła podaną stopę w dłonie i z przyjemnością zaczęła ją głaskać, pieścić, uciskać a w końcu całować. Sama też nieco zmieniła pozycję i usiadła raczej przodem do Vesny znów podając jej swoje stopy na wymianę. Sama zdjęła drugi but Vesny i wtedy wszystko się urwało.

- Oo… A co to? - szefowa Petro była wyraźnie zaskoczona gdy odkryła na stopie swojego gościa autografy pozostawione przez Kristy. I te od markera i te od ust sławnej blondynki.

- To? - technik spytała ze stopą Murzynki przy swoich ustach. Chuchnęła w podbicie, trąciła brodą najmniejszy palec i chwilę possała ten największy nim odpowiedziała.
- Od Kristi, na pamiątkę. Jarają mnie takie rzeczy - wyjaśniła wesoło, nie wdając się w detale. Zamiast tego wznowiła zabawę ciemnymi palcami, po kolei pakując je do ust.

- Od Kristi? Od Kristin Black? - Roxy była wyraźnie pod wrażeniem. I tych autografów i tego kto je zostawił na tej stopie i tego co tam było. - “Z oddaniem Kristin Black”. - przeczytała ze spodniej stopy Vesny. Panna Holden czuła jak tamta wodzi palcem po literach. A w końcu pocałowała jej stopę w tym samym miejscu gdzie Kristi zostawiła jej swój całus na pamiątkę.

- Masz rację Ves, mnie też kręcą takie rzeczy. Jak chyba widać. - roześmiała się wesoło przyszła szefowa przyszłej osobistej asystentki. Bawiła się podstawionymi stopami ale trochę machinalnie.

- Wiesz co? - zaczęła w końcu i aby zwrócić uwagę gościa na to co mówi poklepała swoją stopą w dekolt Vesny a w końcu się tam wygodnie usadowiła. - Ty chcesz tą beczkę paliwa tak? - zapytała raczej retorycznie wodząc palcem po brzegu stopy ciemnowłosej kobiety i patrząc na nią chytrze. - A ja też chcę taki autograf od Kristi. Za samą Kristi też bym się nie pogniewała. Ale sam autograf też mi wystarczy. Jeśli załatwisz mi taki autograf i Kristi no to dostaniesz tą beczkę za darmo. Jeśli ci się nie uda no cóż. No szkoda ale postanowię w ciebie zainwestować i dam ci tą beczkę jako zaliczkę na poczet przyszłej wypłaty. Myślę, że spłacisz ją w miesiąc czy dwa. Co ty na to? - Roxy popatrzyła z wesołymi chochlikami w oczach patrząc jak przyszła osobista asystentka częstuje się jej stopą i jak zareaguje na taką propozycję.

Kandydatka na korposzczurzycę bawiła się stopą w najlepsze, nie odpowiadając przez długie dwie czy trzy minuty, za to prezentując przyszłej szefowej odrobinę relaksu i przyjemności.
- O której kończysz? - gdy wreszcie się odezwała, zadała krótkie pytanie, odzwajemniajać figlarne spojrzenie oraz minę. - Albo masz przerwę na lunch.

- O 15-tej mam przerwę. Kończę o 18-tej. Ale jeśli przyjdziesz tu z Kristi Black to oczywiście te drzwi zawsze będą dla was otwarte. -
Roxy wróciła do nieskrępowanej zabawy stopami Vesny i nawet zaczęła rozpinać sobie guziki koszuli gdy najwidoczniej miała ochotę na dalszy etap tej zabawy.

- Tylko drzwi? - panna Holden zamrugała, łopocząc rzęsami i więcej nie komentowała, biorąc się za okazanie zaangażowania w projekty firmowe oraz dobro przełożonej, ze szczególnym uwzględnieniem jej partii poniżej pasa.



Czas na negocjacjach z Roxy minął nie wiadomo kiedy, a kiedy Schultzówna wreszcie opuściła jej gabinet, przeszła obok biurka Christine i zamieniła z nią parę obowiązkowych zdań, dowcipów i ploteczek… minęło całkiem sporo czasu, ale udało się! W myślach technik już przeliczała beczkę wachy na mile które dzięki niej pokonają. Humor jej dopisywał, więc szła lekkim krokiem w stronę burdelu, pogwizdując pod nosem. Po drodze kupiła na straganie butelkę wody gazowanej z sokiem, a do tego torbę suszonych owoców na przegryzkę bo już robiła się powoli głodna. Droga minęła jej przyjemnie, chociaż zgrzała się w tym upale, na szczęście burdel miał klimatyzację.

- Hej, to ja - przywitała się wesoło z Silvio, stawiając mu na stoliku torebkę owoców, gdyż wspaniałomyślnie zostawiła połowę dla dziennego pingwina przyjaciółki.

- O, to dla mnie? Dziękuję. - Silvio był zaskoczony prezentem i to zaskoczenie przebiło się przez jego maskę zwyczajowego opanowania czasem z pewną nutką irytacji zwłaszcza gdy szefowa znów zarządzała jakieś kosmiczne harce i wszystko stawało na głowie. Ochroniarz zapukał w drzwi, gdy usłyszał szefową otworzył je i zapytał czy może wpuścić Vesnę. Zupełnie jakby pierwszy raz tutaj była. No ale przecież nie była co słychać było od razu po głosie gospodyni.

- No pewnie! Nie trzymaj jej tam dawaj ją tutaj! Ves! Chodź! - ze środka dał się słyszeć wesoły i jak zwykle gdy Vesna odwiedzała swoją kumpelę trochę też zniecierpliwienia i irytacji, że Silvio każe jej czekać i znów się pyta o tą oczywistą oczywistość. A gdy Silvio wpuścił gościa do środka blondynka wdzięcznie doskoczyła do niej, uściskała ją, zarzuciła ręce na szyję i mocno pocałowała.

- Nareszcie jesteś! Tak tęskniłam za tobą! Już się bałam, że pojechałaś do tej głupiej dżungli! Ale to chyba nie dzisiaj co? Zostaniesz? Masz na coś ochotę? - gdy trochę dała luzu sobie i Vesnie na tyle aby móc coś powiedzieć szybko obszukała ją wzrokiem. Sama była ubrana w zwykłą jasną koszulkę i dżinsowe szorty więc spora część pamiątkowych autografów od Ves nadal była widoczna bardzo dobrze.

Złote słoneczko jak zawsze okazywało ten rozbrajający entuzjazm, porywający człowieka jak rwąca rzeka prosto w otchłań spokoju i szczęścia. Technik uśmiechała się szeroko, odkąd tylko weszła do pokoju i ją zobaczyła. Wycałowały się, wyściskały na powitanie i usiadły razem na łóżku, trzymając się za ręce.

- No co ty, przecież bym nie wyjechała bez pożegnania. Jedziemy jutro, dziś jeszcze babski wieczór, ale to potem - spojrzała na nią spod przymrużonych powiek - Ale tak, jest coś na co bym miała ochotę. Przejechałabyś się ze mną do Petro? Próbuję ugadać nam na wyjazd beczkę wysokooktanówki, szefowa rafinerii jest twoją wielka fanką, marzy się jej twój autograf, taki jak zrobiłaś mnie - odgarnęła jej jasny lok z twarzy - Na stopie. W drodze powrotnej możemy wpaść na lody.

Kristi czasami zachowywała się jak klasyczna blondynka i niektóre rzeczy łapała trochę wolniej. Zwłaszcza gdy akurat była radosna i podekscytowana jak choćby teraz gdy okazało się, że jej najlepsza kumpela w mieście jeszcze nie wyjeżdża więc mogą się jeszcze razem zabawić. Pewnie dlatego w pierwszej chwili przyjęła słowa Vesny całkiem gładko, roześmiała się wesoło, pokiwała głową na zgodę ale tak popatrzyła jakby czekała na jakiś ciąg dalszy. Dopiero gdy nie nie nastąpił zorientowała się, że to chyba tak na poważnie było.

- Ale nie, nie, poczekaj, co ty mówisz? Do Petro? Autograf? I jaka beczka? - zapytała z wyrazem konsternacji na twarzy gdy te wszystkie punkty o jakich wspomniała kumpela z Detroit widocznie nie ułożyły jej się w jakąś spójną całość.

- Beczka paliwa. Do nowej fury Alexa. Na trasę - panna Holden wyjaśniła powoli i z ciepłym uśmiechem, biorąc jej dłonie w swoje - Chciałabym cię prosić żebyś się ze mną przejechała do Petro, do panny Millar. Roxy. - doprecyzowała - Jest tam szefową, która dysponuje wolną beczką paliwa i jest twoją wielką fanką. Dodatkowo lubi stopy, dlatego pomyślałam że gdybyś mi pomogła i pojechała w odwiedziny, dała jej autograf… cóż, wtedy chętniej z tą beczką się rozstanie. Zrobiłabyś to dla mnie, Kristi? Bardzo cię proszę…

- Aaaa!
- na twarzy blondynki siedzącej obok czekoladowłosej pojawił się uśmiech zrozumienia gdy dotarło do niej o co chodzi z tą Roxy, beczką i całą resztą. - Aha! A no to pewnie Ves, no pewnie, że się z tobą tam przejadę. Roxy jest bardzo miła. Przejęła ode mnie patronat nad sierocińcem to się tak z kilka razy jak tu jestem spotykamy tak trochę służbowo a trochę charytatywnie. Znaczy ja nadal jestem oficjalnym patronem i robię co mogę no ale wiesz, jak jestem raz do roku to nie mogę tak wiele jakbym chciała. No a Roxy jest tutaj dość krótko no ale jest na miejscu. To dlatego czasem się spotykamy. - gwiazda estrady wyjaśniła kumpeli jakie związki i relacje łączą ją z szefową Petro.

- I chciałaby ode mnie autograf? Na stopie? - upewniła się czy dobrze się rozumieją. I roześmiała się wesoło zaraz potem. - Tym mi się nie pochwaliła. - ten szczegół widocznie ją rozbawił na dobre.
- No pewnie, że jej zrobię taki autograf. A mówiła jaki chciała? Taki z całusem czy bez? Taki grzeczny czy niekoniecznie? Coś jeszcze chciała? Właściwie to ona jest całkiem niczego sobie tak swoją drogą. - zabawa zaproponowana przez Vesnę widocznie przypadła Kristi do gustu bo całkiem wesoło rozważała różne opcje.

Najpierw Vesna pisnęła zachwycona, rzucając się blondynce na szyję przez co obie wylądowały na materacu za plecami, chichocząc jak małe dziewczynki.
- Jesteś najlepsza! - technik zawołała, celując w nią palcem - Pewnie z buziakiem i niegrzeczny najbardziej ją ucieszy… a jak chcesz ja też ci jakiś zrobię, co ty na to?

- Oooo! Zrobisz mi jeszcze jeden?! Ale ty jesteś super Ves! - gwiazda estrady podskoczyła radośnie na łóżku, wyrzuciła z tej radości ręcę do góry a potem objęła nimi szyję Vesny i pocałowała ją a właściwie przewaliła ją na łóżko i wpakowała się na nią tak z tej radości i impetu. - Jak mi zrobisz taki zbereźny autograf w jakimś czaderskim miejscu to normalnie zrobię tej Roxy co tylko zechcesz! - obwieściła jej radośnie wciąż się nad nią pochylając i całując ją jeszcze raz. - To czekaj, zaraz się przebiorę. A może mi coś doradzisz? Bo ja to zawsze mam problem w co się ubrać. Dobrze, że to jeszcze nie koncert. - powiedziała schodząc z kumpeli i z łóżka oraz podchodząc do szafy z ubraniami.

- Najlepiej byś wyglądała w niczym - Ves zaszła ją od tyłu, łapiąc przez pół w pasie i zaglądając przez ramię do szafy - Niestety podobny ubiór zwróciłby za dużo uwagi, jeszcze ktoś zawału dostanie i po co? Zobaczmy to - wychyliła się, zdejmując z wieszaka krótką, kolorową sukienkę w kwiaty maku - Zepnie ci się włosy, podmaluje oko i będzie przepięknie.

- No tak, tutaj można latać na golasa i to jest całkiem fajne. Albo w jakichś fajnych wdziankach. No ale na zewnątrz to jednak nie. - Kristi dała się złapać i zaśmiała się gdy widocznie ten manewr przypadł jej do gustu. - I sukienka? No tak, dawno w niej nie byłam. Masz rację Ves, to będzie w sam raz. - złapała za wieszak podany przez kumpelę i szybko oceniła ciuch po czym bez wahania zgodziła się z ekspertyzą schultzówny. - To idę się przebierać. Tylko nie zapomnij podglądać! - odwinęła się Vesnie i odeszła kilka kroków zaczynając ściągać z siebie jeden zestaw ubrania aby założyć kolejny. A im więcej z siebie ściągała tym więcej było na niej widać autografów od Ves które ją tak kręciły.

- No weź… to nieładnie podglądać
- technik oparła się o ścianę dwa kroki od blondyny i gapiła się otwarcie, robiąc minę zadowolonego kota - Jeszcze pomyślisz, że jakaś lewa jestem, albo co… a powiedz, na długo zostajesz w mieście?

- No jeszcze z miesiąc. Przecież dopiero co przyjechałam. Z tydzień temu. Chyba. -
blondynka skończyła się ubierać i jeszcze tylko założyła kowbojskie buty co nadało jej dość westernowy akcent. Usiadła przed lustrem i zaczęła szybko i wprawnie nakładać dzienny makijaż. - Mam nadzieję, że Roxy mi wybaczy. Ale nie chce mi się czekać na kosmetyczkę. Dojedziemy na miejsce… A! Weź leć do Sylvio i powiedz mu, żeby naszykował samochód bo jedziemy do Petro. Znów będzie burczał, że nic mu nie mówię. No serio Ves, czasami się zastanawiam kto tu dla kogo pracuje… - blondynka pokręciła głową szybko malując sobie usta i przeczesując włosy szczotką. Dzieliła się ze swoją kumpelą jaki to ciężki jest żywot gwiazdy estrady.

- Dobrze, dobrze… już się nie przejmuj. Ja to z nim załatwię - technik pocałowała ją w czoło i szybko wycofała się do drzwi, otwierając je z rozmachem. Energicznie wytoczyła się na korytarz, od razu biorąc na cel dziennego dowódcę pingwinów Kristi.
- Syyyylviooooooo… - zaczęła z niewinną miną, podchodząc i wklejając się w niego. Objęła go w pasie ramionami i zadarła głowę do góry, aby patrzeć mu w oczy z miną lukrowanego szczeniaczka - Będziesz taki kochany i ogarniesz furę, cooo? Bo chcemy jechać z Kristi do Petro, odwiedzić kumpelę.

- Noo weeźź Sylvio no! Nie rób scen! -
mężczyzna w garniturze spojrzał w dół na brunetkę która go niespodziewanie objęła ale zanim zdążył coś powiedzieć doścignął ich okrzyk gospodyni z głębi pokoju. Facet westchnął cicho i wyswobodził się z objęć gościa.

- I pewnie na zaraz? - zapytał odkrzykując pytanie trochę do Vesny a trochę w głąb pokoju.

- No tak! Nie widzisz, że się maluję i w ogóle szykuje do wyjścia?! - gwiazda odkrzyknęła swoją porcję chociaż tak naprawdę ze swojego miejsca Sylvio akurat nie miał szans jej zobaczyć przy toaletce. No ale nie było to chyba zbyt istotne.

- Tak Kristi. - mruknął standardowe potwierdzenie a sam wziął krótkofalówkę i zaczął z kimś rozmawiać. - Sylvio mówi, naszykujcie suva. Jedziemy do Petro. Tak, teraz. - rzucił krótko do ciemnego pudełka z mocnego plastiku i ktoś po drugiej stronie mu potwierdził. Zapytał tylko kiedy pewnie zaskoczony decyzją szefowej tak samo jak przed chwilą jej osobisty ochroniarz.

- Oj Sylvioooo, już nie bądź taki smutny! Kupię ci pączki, jakie chcesz - panna Holden trąciła go ramieniem nie zmieniając wyrazu pyszczka. Cieszyła się, nie tylko z podróży do Petro, czy z otrzymanej dzięki temu beczki paliwa.
Miała szansę pobyć z blondyną sam na sam. Bez Alexów i innych przeszkadzajek. Mogły pogadać, powygłupiać się żeby potem mieć co wspominać, gdy jedna zostanie w mieście, a druga ruszy przez spieczone Pustkowia do dusznej, niebezpiecznej dżungli.

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline