Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2019, 11:16   #425
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Rozmowa to byłby wspaniały sposób na rozładowanie napięcia - przyznał Fernandez - Ale ja wiesz jak rozładowuje napięcie w inny sposób. W nie konstruktywny. Tak mówił jeden mądrala, co wpadł w moje ręce z pewnym statkiem.

Bystrym oczom Makary nie umknął jeden szczegół i to dość ważny. Owa szlachcianka skryta za wachlarzem była elfką. Mężczyźnie umknął by tak drobny szczegół, ale nie kobiecie i w dodatku elfce. Fryzura z tak ułożonymi włosami by szpiczaste uszy kryły się przed wzrokiem postronnych. Oczywiście, to mogła nie być elfka, ale takie fryzury nie były modne wśród arystokracji.

Anathem widział zacieśniającą się linie przeciwników. Ale nie chronili szefa, po prostu blokowali całą szerokość ulicy. Najwyraźniej byli tu dla ozdoby. Albo do załatwiania zbyt drobnych spraw jak na ego szefa.

Olaf sięgnął po piersiówkę i pociągnął. Wyczuwał w pobliżu płomień, gorejący w kimś podobnym do niego. Nie potrafił wykryć kto i gdzie, ale wyczuwał bratnią duszę.

Szlachcianka szepnęła coś Księciu i zamówiwszy sukniami odwróciła się i ruszyła w kierunku przeciwnym niż stali nasi herosi.
- Oczywiście królowo złota - powiedział Fernandez - Z miłą chęcią się nim zajmę, doceniam twą ofiarę. I jestem twym dłużnikiem.
Odwrócił się i rzekł:
- Jakubie, bracie mój. Pozwól, że w tej oto karczmie opłaczę twój rychły, ale spodziewany zgon.
Zaśpiewała stal, rapiery rozmywały się zostawiając za sobą tylko stalowe smugi. Przy trzecim złożeniu skrzyżowawszy klingi Jakób i Fernandez, twarzą w twarz mogli wymienić zwyczajowe uwagi. A słowa Księcia ubodły Wróbla, choć z pewnością nie chciałby tego przyznać.
- Jak znajdujesz mój nowy kapelusz? Pióro z estalisjkiego łabędzia nie blaknie nawet od słonej wody.

Pomagierzy Fernandeza także nie próżnowali. Do Anathema skoczył osobnik z pięknie utrefioną brodą. W locie rozwinął łańcuch z małą kotwiczką. Zabrzęczały ogniwa, brodacz zawinął swą niespotykaną bronią. Anathem w ostatniej chwili zdołał podnieść nogę. Kotwiczka minęła jego łydkę o milimetry. Brodacz zwinął się i wypuścił z drugiej dłoni, w której ściskał garść łańcucha prosto w twarz mnicha. Manewr był tak nietypowy, że każdy by dał się na niego nabrać. Każdy, kto nigdy nie walczył z przeciwnikiem uzbrojonym w podobną broń. Ale mnich wciąż pamiętał godziny na ubitym dziedzińcu w upalnym słońcu. Jego mięśnie też pamiętały, ramię wystrzeliło w górę odbijającą wiązkę łańcucha mającą trafić w twarz. Jego dłoń zacisnęła się na ogniwach i tak jak się spodziewał, szarpnięty łańcuch zaczął mu ciąć skórę na palcach zadziorami. Puścił łańcuch, wiedział już co potrzebował. Trafił na wyszkolonego wroga, czekała go bitewna uczta…

Makara obcięła spojrzeniem osobnika z góry na dół, wysoki, wąski w pasie, szeroki w ramionach. Modny wąsik nad drwiąco uśmiechniętymi ustami. Kto wie jak by się mogła rozwinąć ta znajomość w innych okolicznościach.
- Nie zostaliśmy sobie przedstawieni, pani. Jestem Rodrigo. Choć nasza znajomość będzie krótka nie można wszak uchybić zasadom kultury.
Dobył rapier i lewak. Ruszał się z gracją tygrysa.

Olaf chciał pociągnąć z piersiówki ale ta wyrwała mu się z dłoni i potoczyła po ziemi krwawiąc alkoholem. Wąski sztylet do rzucania zadał jej śmiertelną ranę. Ledwo odjęta od ust szyjka wpatrywała się w Olafa otworem, z którego wylewały się ostatnie krople trunku. Zawiał wiatr szarpiąc szatami czarodzieja. Olaf spojrzał w kierunku skąd nadleciał sztylet. Stał tam żylasty osobnik w surducie ze złotymi guzikami, które zalśniły w słońcu, gdy odsunął poły ukazując więcej noży do rzucania w pochewkach pod pachami. Osobnik przesunął językiem wykałaczkę z jednego kącika ust do drugiego.
Gęś, która wypadła spod pachy jakiemuś uciekającemu przechodniowi przebiegła po między nimi z gęgotem.
 
Mike jest offline