Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2019, 19:00   #24
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
- Dobrze rozumiesz, undine - odrzekła Varossa na pytanie o podział znalezionego łupu. - Pozycje na statku są już obsadzone, ale jak mówiłam, potrzebuję ludzi, którzy będą mogli to i tamto zrobić na pokładzie, a przede wszystkim dobrze walczyć, gdy zajdzie taka potrzeba. Tym głównie będziecie się zajmować. - Spojrzała na Darvana, dając jemu i pozostałym jasno do zrozumienia, jaka rola zostanie wam przydzielona na "Wodnym Kruku".
Słowa Maxima skwitowała delikatnym uśmiechem.
- Nie zostaje się kapitanem bez zrobienia sobie wrogów tu i tam. Mój zmarły mąż, zanim mnie poznał, opowiedział kilku swoim przyjaciołom o skarbie kapitan Redclaw. Teraz, gdy nie ma go już pośród nas, ci samozwańczy przyjaciele, prawdopodobnie również ruszą po to, co należy się mnie! Nie mówiąc o tym, że choć w połowie Wodny Kruk należy do mnie, a kilku tych "przyjaciół" stwierdziło, że po śmierci męża powinnam zrzec się prawa do okrętu. - Kobieta prychnęła. - Z niektórymi z nich sobie poradziliśmy, ale został jeszcze jeden, czy dwóch, którzy z chęcią widzieli mnie na dnie morze. Nie ma jednak czym się przejmować, damy sobie i z nimi radę, jeśli się pojawią. - Machnęła ręką i skinęła głową na jednego ze swoich ludzi.

Ten po chwili podszedł, przynosząc zwinięty w rulon pergamin oraz pióro w kałamarzu. Varossa rozwinęła dokument, rzuciła na niego okiem i podała wam po kolei do podpisania.
- To jest umowa, którą przygotowałam już wcześniej. Podpisując ją, zobowiązujecie się do pracy na "Wodnym Kruku" jako załoga bojowa mojego okrętu. Po podpisaniu, ten kontarkt staje się prawem. Do waszych obowiązków będzie należeć ochronia mnie, mojej załogi oraz statku przed zagrożeniami, które spotkamy po drodze oraz mniejsze lub większe prace na statku. Umowa wiąże was do momentu odnalezienia skarbu kapitan Redclaw. Oprócz obiecanej przeze mnie jednej szesnastej, otrzymacie zakwaterowanie na okręcie, codzienną porcję żarcia i napitku, a znalezione po drodze precjoza zostaną podzielone według Kodeksu. Jeśli wszystko się zgadza, podpiszcie się na dole.

Wszystko się zgadzało, więc nie było powodu, żeby nie parafować kontraktu, co też po kolei uczyniliście. Kapitan Lanteri z uśmiechem zwinęła dokument w rulon i oddała swojemu człowiekowi.
- Witam zatem moich nowych pracowników - rzuciła. - Radzę nie zostawać dzisiaj długo na kulminacji festiwalu, gdyż o świcie macie czekać na mnie przy pirsie na północnowschodnim brzegu największej z wysepek Lilywhite. Myślę, że znajdziecie bez problemu. Teraz jesteście już wolni, a jeśli się spóźnicie, wiem, gdzie was szukać.
Lanteri skinęła głową, a jeden z potężnych marynarzy za waszymi plecami otworzył drzwi, dając do zrozumienia, że spotkanie dobiegło końca. Pożegnaliście się więc i wyszliście z dusznej kamienicy na wieczorne, pachnące smażoną rybą powietrze. Pochód przebranych za niewolników ludzi zdążył już ruszyć w kierunku Placu Założyciela, a reszta biesiadników bawiła się jak gdyby nigdy nie słyszeli strzałów, które jeszcze niedawno rozniosły się echem po okolicy. Wyglądało na to, że tutejsi są przyzwyczajeni do takich rzeczy i nie robią już na nich wrażenia.

Biorąc sobie do serca uwagę waszej nowej pracodawczyni na temat festiwalu, ruszyliście pod statuę Caydena Caileana, by obejrzeć fajerwerki, a po ich pokazie skierowaliście się od razu do "Baryłki", gdzie czekały na was pokoje. Głupio byłoby tak od razu podpaść kapitan Lanteri, poza tym nie wiedzieliście, co dla was szykowała na kolejny dzień, więc pójście spać okazało się być najlepszym rozwiązaniem.




Z poderwaniem się z łóżek kolejnego dnia o świcie nie mieliście problemów, gdyż okna zajmowanych przez was pokojów wychodziły na wschód, przez co wstające słońce bardzo szybko wlało wam się nieprzyjemnym blaskiem pod zaspane powieki. Pogoda już od rana dopisywała i zapowiadał się kolejny upalny dzień z delikatnymi podmuchami ciepłego wiatru. Jamash nieco lepiej znał lokalizację miejsc w Lilywhite, więc tym razem to on prowadził na pirs, o którym mówiła kapitan Lanteri. Kobieta już tam na was czekała.
- No proszę, nawet się nie spóźniliście. Jestem pod wrażeniem - rzuciła wesoło, acz nieco ironicznie. - Pierwszy dzień pracy jako część załogi "Wodnego Kruka" nie będzie taki trudny, ale o tym opowie wam nasza kwatermistrzyni. Ruszajmy.

Przeszliście przez jeden z mostów, szybko orientując się, że zmierzacie do doków. Na pytania o samego "Wodnego Kruka", kapitan Lanteri zbywała was, twierdząc, że jest gdzieś w porcie i że w odpowiednim momencie znajdziecie się na pokładzie. Teraz ponoć były ważniejsze rzeczy do zrobienia. Niedługo później pojawiliście się przy jednym z magazynów, gdzie czekała na was wysoka, czarnowłosa kobieta z pieprzykiem nad górną wargą, nie tak urodziwa, jak pani kapitan. Ubrana była jak każda kobieta tutaj, a przy pasie dyndała jej szabla.
- To Julia Antonova, nasza kwatermistrzyni, ona powie wam co i jak, ja muszę zająć się teraz innymi rzeczami - powiedziała Lanteri i po chwili zniknęła w jednej z alejek prowadzących do Lilywhite.

Kwatermistrzyni spojrzała po was i skrzywiła się.
- Poznaliscie moje imię, ale ja nie muszę znać waszych. Skoro Varossa uważa, że się nadajecie do żeglugi w naszym gronie, to jej ufam. Jako, że sama mam od chuja roboty tutaj, pójdziecie do Pracowni Herthy i odbierzecie drewnianą rzeźbę kruka, którą potem zamocujemy pod bomstengą bukszprytu... Mam nadzieję, że nie muszę wam tłumaczyć, co to jest, chociaż jak patrzę tak na niektórych z was, to nie jestem pewna. - Przejechała wzrokiem po Darvanie, Azie i Maximie, po czym splunęła w bok, a mewa, która tam stała, zaczęła na nią skrzeczeć. Julia skiwtowała to kopniakiem wymierzonym w ptaka, ten jednak zdążył odlecieć. - Jebane ptaszyska, nie cierpię ich. Ale wracając... pójdziecie do Pracowni Herthy, to zakład rzeźbiarski niedaleko tartaku i odbierzecie, co mówiłam. Macie tu pieniądze, które jej przekażecie za rzeźbę.

Wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni kubraka pękatą sakiewkę i wręczyła ją Jamashowi. Być może z was wszystkich mężczyzna wyglądał jej na najbardziej doświadczonego.
- Dwieście pięćdziesiąt złotych monet, tyle trzeba zapłacić. Jeśli coś z tego zajebiecie dla siebie i Hertha będzie kręcić nosem, jesteście skończeni. Lepiej, żebyście nie kombinowali, bo Lanteri nie lubi kombinatorów. Ja też... Jak już odbierzecie rzeźbę, poczekajcie na mnie w tym miejscu, pojawię się do wieczora. Acha, jeszcze jedno... - Podrapała się po głowie. - Tutaj ściany mają uszy, a okna oczy, więc wy też się rozglądajcie, bo się może okazać, że ktoś was śledzi. Zwłaszcza jeden taki tengu, Hyrix Snowweather. Zażarty wróg kapitan Lanteri, ale nie będę tu teraz wchodziła w szczegóły. Jakieś jeszcze pytania? Jak nie, to dupy w troki i do roboty. - Julia klasnęła w dłonie, poganiając was.

 

Ostatnio edytowane przez Mroku : 23-07-2019 o 19:08. Powód: parę poprawek ;)
Mroku jest offline