- Taki ze mnie lord jak z koziej dupy... - Machnął ręką Oswald wprawiając w ruch cienką tasiemkę fascynującą Dara niczym największy skarb. Zerknął na wielkie oczy gotowego do ataku kota. - Niech się bawi. Przynajmniej na coś się to przyda. - Wyraźnie poprawił mu się nastrój kiedy ponownie wprawił pasek w ruch, nęcąc futrzaka. - Ale fakt, jestem szlacheckiego pochodzenia. Myślałem, że przy bramie było to oczywiste kiedy podałem moje pełne nazwisko. Jednak moja rodzina nigdy nie miała wiele więcej niż herb. Służyli jako rządcy u bogatszych. Strój natomiast wpadł mi w ręce podczas podróży, a okazuje się, że nie mam już innego na zmianę. Teraz z pewnością sobie zapamiętam żeby kupić drugi komplet normalnych ubrań.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |