Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2019, 14:11   #320
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację



Nikt jednak przez pierwsze kilka sekund nic nie mówił. Wszyscy wydawali się nieco przytłoczeni sytuacją i zachowaniem Praserta. Dopiero po około minucie, Warun rzeczywiście zaczął mówić. Do rozmowy dołączyła się Sunan, Privat miał wrażenie, że nawet Nina coś się odezwała, ale był już dobre trzy pomieszczenia dalej. W korytarzu byłoby całkiem ciemno, gdyby nie duże okno na samym jego końcu. Na jego tle, po prawej stronie dostrzegł dziwną niby komódkę, ale kiedy zbliżył się do niej, dostrzegł wspomnianą przez Sunan maszynę. W środku było pół manekina, niby kryształowa kula i zapewne mające imitować karty tarota pomalowane kawałki papieru. Wielki, ozdobny napis ‘Zoltar’ informował o nazwie firmy, marki, czy też samej zabawki. Był tam panel odpowiedzialny za wrzucanie monet, a także aktywowanie wróżby. Najpewniej jedyne, czego brakowało to prąd, o ile oczywiście lata jej nie przeżarły i nie zniszczyły mechanizmów w jej wnętrzu. Po lewo od maszyny były drzwi, rzeczywiście prowadziły do łazienki. Unosił się w niej jeszcze nieco charakterystyczny, jakby zatęchły zapach starych wilgotnych pomieszczeń. Ktoś najwyraźniej już wyczyścił to miejsce i tym kimś najpewniej była Sunan, bo był porządek i nigdzie nie było widać żadnej pleśni, grzyba czy czegoś takiego. Zapach najwyraźniej musiał pochodzić z samej kanalizacji i choć użyto tu odświeżacza, całkiem zabić się go nie dało.

Prasert odkręcił wodę. Chciał, żeby była letnia. Zamknął za sobą drzwi. Nabrał cieczy do rąk oblał twarz. Chciał zetrzeć z nich łzy. Ale kiedy tylko znalazł się kompletnie sam… nieoczekiwanie znowu rozpłakał się. Nie miał pojęcia dlaczego szlochał. Wilgotny, ciągnący się śluz wypływał z jego nosa. Privat mógł łatwo pozbyć się go dzięki bliskości umywalki, ale wcale nie uspokajał się. Znowu tracił siły. Oparł czoło o nieco już rozgrzany, metalowy kran. Jego czubek wpijał się w jego czaszkę. Prasert próbował skoncentrować się na tym uczuciu, aby odwrócić uwagę od ogarniającego go smutku. To było takie żałosne. Nagle uświadomił sobie, że wypłakuje z siebie napięcie tych wszystkich dni. To wszystko było okropnie stresujące, a Sunan przelała czarę goryczy. Jego serce tak szybko biło, a w umyśle przebłyskiwały kolejne, mniej lub bardziej szokujące obrazy. Wnet przestał płakać, ale za to głowa okropnie go rozbolała. Spojrzał na swoje odbicie. Wyglądał tragicznie. Miał przekrwione, zaczerwienione oczy i twarz. Nie wiedział, co miał dalej zrobić. Nie chciał, żeby w tym stanie widziało go tyle osób. Nie chciał chodzić ze słabością wymalowaną na twarzy. Z drugiej strony nie mógł zostać tutaj tak długo, aż zacznie wyglądać normalnie. Chyba wrósłby korzeniami w płytki podłogowe. Ciężko westchnął. Wziął ręcznik i wytarł twarz, a potem skorzystał z toalety, umył ręce i wyszedł na korytarz. Nie chciał jeszcze wracać. Sięgnął do kieszeni, szukając monet. Może Zoltar przepowie mu przyszłość.
Znalazł owszem monetę, ale gdy wrzucił ją do maszyny, nic się nie stało. Co więcej, wyglądało na to, że moneta której użył, była za mała dla tej maszyny. Usłyszał chroboczące kliknięcie w środku, kiedy moneta przelatywała przez system wewnętrznych mechanizmów i najwyraźniej miała wylecieć w szufladce reszty. Kiedy ją otworzył, zastał jednak dwie monety, niejedną… Ta pierwsza faktycznie należała do niego, druga zaś była nieco większa, zaśniedziała i miała na sobie rysunek oka. Nie miała żadnego nominału. Kiedy się jednak przyjrzał, była w odpowiednim rozmiarze do otworu na pieniądze maszyny, problemem jednak był brak prądu… Wyglądało na to, że póki ta sprawa nie zostanie rozwiązana, nici z wróżb. Tymczasem usłyszał kroki po lewej stronie od siebie. W okolicy okna, na końcu korytarza. Widział, że znajdował się tam kolejny zakręt, dostrzegł nawet cień kątem oka, gdy ktoś przechodzący tam zasłonił mu na moment źródło światła z zewnątrz, gdy jednak uniósł głowę, kroki ucichły i nikogo tam też nie widział.
- Prasercie? - za jego plecami od strony salonu przyszła Nina. Miała spokojny, normalny ton głosu. Kiedy jednak na nią spojrzał, zauważył, że przyszła tu, bo martwiła się o niego, bo jej na nim zależało i chciała sprawdzić, czy wszystko było ok.

Schował obie monety do kieszeni. Ciekawe, czy Sunan będzie wiedziała, co oznaczało to oko. Z drugiej strony nie do końca chciał jej pokazywać znalezisko, bo może chciałaby mu je odebrać. Technicznie rzecz biorąc, należało do niej. Zerknął w stronę okna. Wydawało mu się, że jednak jeszcze nie zwariował. Ale jeżeli ktoś znajdował się w rezydencji, to czy Sunan nie wspomniałaby o tym? Czyżby nawiedzał rezydencję jakiś duch? Może eskapista umarł w jakiś gwałtowny sposób? Albo Sunan żartowała z zerwaniem z prostytucją i miała tutaj klienta. Ale wydawało się to mało prawdopodobne. Miała naprawdę dużo czasu, aby pozbyć się go, zanim tu przyjechali. A zamiast tego leżała godzinę w kałuży skrzepłej krwi.
- Swoją drogą, ma całkiem mocne nerwy, przyznasz - Prasert uśmiechnął się niepewnie do swojej nowej dziewczyny. - Nie chciałbym leżeć w tym pustym mieszkaniu na podłodze i udawać zmarłego. Takie rzeczy… one rzucają się na psychikę - mruknął, dotykając ściany. Jakby chciał wyczuć podwyższenie w niej… jak to nazywała Nina? Fluxu…
Wyczuł jednak tylko, że była zimna. Nina zatrzymała się przy nim i pogłaskała go po ramieniu.
- No i poczucie humoru trafiające w cel niczym ruski snajper… - dodała, kręcąc głową.
- Twoja siostra poszła się przebrać i umyć szybko do łazienki na piętrze. Powiedziała, że gdy wróci, zaraz pokaże nam jakie pokoje będziemy zajmować i oprowadzi nas trochę po domu. Czy wszystko już w porządku? Wydawałeś się potwornie wzburzony, ale szczerze nie dziwię ci się… Ale już, nie martw się niczym - powiedziała, chcąc go podeprzeć na duchu. Nie litowała się nad nim, nie pocieszała i nie niańczyła go. Po prostu dawała mu do zrozumienia, że gdy są ze sobą, są nie do powstrzymania, bo on może polegać na niej, a ona wie, że może na nim. Chciała, żeby wiedział, że to, że okazał żal i smutek, nie było słabością. Uśmiechnął się do niej dość nieśmiało. Nie był przyzwyczajony do posiadania tego typu osoby w swoim życiu, choć nie do końca wiedział, jak może za to podziękować Ninie.
- Trochę sobie popłakałem - spuścił głowę z zażenowaniem. - Ale już lepiej. Pewnie byłby to całkiem dobry żart, ale w kompletnie innych okolicznościach. Przecież… jak tak sobie pomyślisz… - zawiesił głos. - Wyobraź sobie, że brat do ciebie dzwoni. Mówi, że jego najlepszy przyjaciel walczy o życie i jest ciężko ranny. Pyta, czy może do ciebie przyjechać z grupą żałobników? O czym pomyślisz w pierwszej kolejności? Żeby nasmarować się czerwoną farbą i udawać trupa? To nie jest problem z moim poczuciem humoru. To było bardzo nie na miejscu. Tak tragicznie nie na miejscu - rzekł, ale machnął ręką na koniec. - Nieważne zresztą. Dobrze, że żyje. Zmieniając temat… Co działo się w salonie po moim wyjściu?
- Dowiedzieliśmy się, że Sunan przesadziła nieco z winem, z tytułu, jak już zauważyłeś wypadku Waruna. No i poniosła ją wyobraźnia. Choć twój wybuch zdecydowanie pomógł jej wytrzeźwieć, adrenalina niemal wypaliła z niej procenty - pokręciła głową.
- Poza tym nic nadzwyczajnego. Rozejrzałam się po pokoju i nie widziałam nic specjalnego… Znaczy bardziej niż samo to pomieszczenie, bo naprawdę, z jakiegoś powodu niepokoi mnie to miejsce… I mówię choćby konkretnie o tych myśliwskich ozdobach, czy dziwnym układzie pomieszczenia i tych wrotach. Zapytałam o nie Sunan. Powiedziała, że nie ma do nich klucza i że pewnie ten leniwy notariusz z okolicy zapomniał jej go wydać… - opowiedziała mu. Zerknęła na maszynę.
- O widziałam kiedyś coś takiego w cyrku… - zauważyła i postukała dłonią w szybkę, ale była całkiem solidna.
- Nie jest na normalne monety, tylko takie - pokazał Ninie tę większą z okiem. - Może to żeton cyrkowy - zaproponował. - Ale bez prądu raczej nie uruchomimy jej. Nie, żebyśmy musieli. Ale jest w niej coś ciekawego. Tak myślę. Pewnie macie generator w vanie, który zasilałby te wszystkie komputery? Czy funkcjonują na prądnicy? - zapytał.
- Mamy generator, ale udało mi się dowiedzieć od twojej siostry, że elektryk ma być tu jutro o dwunastej, więc przy odrobinie szczęścia na wieczór będziemy mieć już prąd w całej posiadłości - rzuciła i wzięła go pod rękę.
- O ile przeżyjemy tak długo… - Prasert zaśmiał się, po czym śmiech uwiązł mu w gardle. - Nieważne.
- Chodź, myślę że jak reszta zobaczy, że już jest ok, to rozluźni się sytuacja, bo na razie mamy w salonie trochę scenę z horroru klasy B i tylko czekamy na krzyk jakiegoś upiora… - rzuciła lekko żartując. Chciała go nieco wesprzeć.
- No to słuchaj… zanim przyszłaś, ale po tym, jak wyszedłem z łazienki… Zobaczyłem jakiś cień po lewej stronie. Na pewno coś zasłaniało okno - wskazał je palcem. - Możliwe, że mamy tutaj jeszcze jakiegoś lokatora. Tak tylko uprzedzam - rzekł i zaczęli wracać do salonu. - Tak poza tym… możesz przypomnieć mi, jaką moc ty posiadasz? - zapytał, patrząc na nią. - Bo wspominałaś o jakiejś. Że posiadasz.
Nina zerknęła na niego uważnie.
- Nie mówiłam ci wcześniej. To dość, specyficzna moc. Paradoksalnie często omawiana jest w filmach… Generalnie ma związek ze zmarłymi. Jeśli w jakimś miejscu jest przeładowanie niespokojną energią śmierci, odczuwam to - wyjaśniła, ale nie wchodziła w głębsze szczegóły. Zdawało się, że jej moc miała jeszcze jakieś dalsze paragrafy, ale chyba nie chciała mówić o tym na głos.
- Jeśli mnie przeczucie nie myli, możliwe, że będziesz miał okazję ją zobaczyć - dodała jeszcze. Zerknęła w stronę okna, gdzie Prasert kogoś widział. Niczego tam jednak nie było.
Za chwilę Morozow poprowadziła go z powrotem do salonu. Warun siedział w fotelu, a kot leżał mu na kolanach, Alexiei obserwował zdobycze rozwieszone nad kominkiem, a tymczasem Han stał przy ozdobnych wrotach i przyglądał się zamkowi. Wyprostował się, kiedy Nina i Prasert wrócili do pomieszczenia.
- No i co tam? Bo my tu jak na razie słyszeliśmy dziwne stukanie - powiedział Alexiei, zerkając w ich stronę.
- Może to… - Prasert już wyobrażał sobie Sunan stojącą za ścianą i stukającą, znowu próbując ich wystraszyć. Pokręcił głową. - Może to złudzenie - dokończył bezpiecznie i usiadł na jednym z wolnych foteli. - Ciekawe, kiedy ten kominek jest zapalany. Średnia temperatura roczna w Bangkoku to około trzydziestu stopni - mruknął. Czuł się zmęczony. - Przepraszam was za ten mój popis, to żadne tłumaczenie, ale naprawdę wyprowadziła mnie z równowagi. Jako… - już chciał powiedzieć “bracia” - ...rodzeństwo, możemy robić takie rzeczy.
Następnie zmarszczył czoło.
- Może nie po zakończeniu podstawówki, ale cóż… - wzruszył ramionami.
Nina podeszła do fotelu, na którym usiadł Prasert i usiadła na podłokietniku. Oparła mu dłoń na ramieniu i gładziła.. Han pokręcił głową i uniósł rękę w geście, że nie ma sprawy.
- Każdemu się czasem zdarza wkurwić - stwierdził Alexiei. Jedyny, który się nadal nie rozmawiał był Warun. Gładził rudą bestię na swych kolanach i choć patrzył na Morozow i Privata, to jednak cały czas milczał. Nie wyglądał jednak jakby był obrażony, czy niezadowolony, raczej on też zdawał się zmęczony.
- Może pójdę do niej - zaproponował Prasert. - Szczerze mówiąc to boję się, że teraz na serio coś ją zabije. Pewnie sama wywróci się na płytkach. Cóż to byłaby za ironia - mruknął pod nosem. - Tylko trochę boję się sam iść, nie oceniajcie mnie, więc z chęcią przyjąłbym twoje towarzystwo - spojrzał na Ninę. - A wy moglibyście wnieść jedzenie i walizki. Sunan dopiero potem miała nas oprowadzić po pokojach, ale chyba lepiej już teraz mieć je pod dachem. Albo… - zagryzł wargę. - Jest też druga, jeszcze ciekawsza opcja. Mam na myśli inspekcję tych dziwnych wrót. Jeżeli nie ma do nich klucza, to po drugiej stronie na pewno jest coś ciekawego - Prasert uśmiechnął się półgębkiem. - Nikt nie trzyma za takimi drzwiami mopów i odkurzaczy.
Nina zerknęła na Praserta.
- Cóż, chętnie ci potowarzyszę, ale chyba nie jestem pewna i ty również nie, gdzie tak właściwie jest ta druga łazienka, do której poszła Sunan… Czyż nie? A szczerze, chyba nie chciałabym się tu zgubić… Z drugiej strony to tylko dom, przecież raczej idąc w jednym kierunku w końcu natrafimy na jakąś ścianę, po której dojdziemy do wyjścia - zażartowała i podniosła się.
- Ze mną nie chciałabyś się zgubić? - Prasert uśmiechnął się do niej lekko i położył dłoń na jej udzie. Chciał robić takie rzeczy, ale z drugiej strony miał nadzieję, że pozostali nie uznają to za ostentacyjne okazywanie bliskości. Mimo wszystko zależało mu na ich opinii. Najbardziej Waruna, ale też Hana i Alexieia.
- No to właściwie… Można wnieść te rzeczy - stwierdził Alexiei
- A ja pomyślę nad drzwiami, staram się sprawdzić, czy z wykorzystaniem moich cieni można by zastąpić klucz, ale nie jestem pewien, ten zamek jest dziwny - mruknął do siebie azjata i wrócił do dumania nad drzwiami.
- A czemu dziwny? Sprawdziłeś już go? - zapytał Prasert. - Dziwny w takim paranormalnym sensie? Zmierzyliście jego flux? Trochę głupio czuję się, operując takimi terminami, choć nie do końca wiem, co oznaczają - uśmiechnął się trochę niezręcznie. - Możecie zostawić też coś dla mnie, to potem wniosę. Nie mam was za tragarzy - spojrzał na Rosjanina.
Alexiei machnął ręką.
- Nie szkodzi, przywykłem do noszenia bagażu - stwierdził lekko rozbawiony, chyba sam do siebie.
- Pomogę - wtrącił Suttirat. Wyraźnie nie był tak zmęczony na jakiego wyglądał. Han tymczasem wyprostował się.
- Nie mierzyliśmy jeszcze. Próbowałem na razie stworzyć cienie, które mogłyby zbadać tę przestrzeń, ale ten zamek jest jakiś cholernie złożony. Nie w nadnaturalny sposób, po prostu nigdy takiego nie widziałem, jestem ciekaw jak wygląda jego klucz poza tym, że jest prawie długości mojej ręki od palców do łokcia - wytłumaczył mężczyzna. Tymczasem na schodach na piętrze rozległy się kroki. Wszyscy zamilkli.
- Nie żartuj… - Prasert szepnął. Takich zamków po prostu nie było… Spoglądał na własną rękę, starając się wyobrazić sobie długość takiego klucza. To wydawało mu się niezwykle nieprawdopodobne, jednak nie sądził, żeby mężczyzna żartował sobie z niego. W każdym razie wydawało się mało prawdopodobne, żeby coś tak dużego mogło tak po prostu zaginąć. Tylko… gdzie w takim razie było? Gdzieś schowane? A może ktoś to posiadał przy sobie, ten woźny, o którym wspominał Sunan, czy jak tam go nazwała.

Privat przesunął wzrok w kierunku schodów. Czy był w stanie dostrzec osobę, która wydawała ten odgłos? To musiała być Sunan… Chyba że to kolejna zjawa przyszła ich nawiedzać. Prasert poczuł gęsią skórkę na ramionach.
Okazało się jednak, że to tylko Sunan powróciła.
- Wybaczcie, że to potrwało aż tyle, ale już jestem… - miała na sobie sukienkę sięgającą aż do ziemi. Była ze zwiewnego materiału. Jej kolor był dość ciemny, Prasertowi zdawało się, że była chyba granatowa, ale w tym świetle ciężko mu było określić.
- To zaczniecie od bagaży? Mogę w tym czasie przynieść z kuchni jakieś owoce i coś do picia, bo zrobiłam lemoniadę - zaproponowała. Prasert dosłyszał, że była lekko wstawiona.
Privat znał stan upojenia i nie powinien jej oceniać, ale mogła z tym poczekać do ich przyjazdu. W szpitalu wylądował mężczyzna, którego widziała w swoim życiu jedynie przez kilkanaście minut, to nie był powód do dramatycznego upijania się.
- Chodź, usiądź, porozmawiaj z Warunem - Prasert mówił już do niej normalnie, choć tak właściwie nie był to ekstremalnie przyjazny ton. Mimo wszystko taki, do którego Sunan przywykła. - Ja przyniosę to wszystko z kuchni. Tylko wskaż mi drogę - uśmiechnął się do niej lekko. - Między nami w porządku? - zapytał.
Sunan zerknęła na niego, po czym na Suttirata i znów na Praserta. Kiwnęła lekko głową.
- No to musisz pójść ponownie w ten korytarz, gdzie jest toaleta, gdzie byłeś. Dojść do samego okna, a potem skręcić tak jak korytarz w prawo. Tam będą dwie pary drzwi. Pierwsze to ogromna, wspaniała jadalnia, a drugie to kuchnia. Ustawiłam wszystko na blacie koło pieca - Sunan wyjaśniła mu szczegółowo trasę, ale to oznaczało, że musiałby iść tam, gdzie wcześniej wydawało mu się, że coś widział. Nina chyba też się w tym zorientowała.
- Może pójdę z tobą? - zaproponowała.
- Tak, ktoś musi mnie pilnować, bo inaczej wypiję sam całą lemoniadę - Prasert niby zażartował, ale kiedy odwrócił się i spojrzał jej w oczy, lekko skinął głową. - To pójdziemy, a wy w tym czasie… róbcie to, co mieliście robić - dokończył. - Jak nazywa się twój kot? - Prasert zapytał. Możliwe, że Sunan wyjawiła jego imię, ale w tym całym zamieszaniu rzecz jasna nie przykładał zbyt dużo uwagi do nazwy futrzaka. W międzyczasie zastanawiał się, co napotkają w tych dwóch pokojach. Najprawdopodobniej nic, jednak Privat wcale nie był taki pewny.
Nina kiwnęła krótko głową i teraz już tylko czekała, aż Prasert podniesie się z fotela, by razem udali się do kuchni. Wzięła go pod rękę, gdy to zrobił.
Sunan zerknęła na kota, który wylegiwał się teraz na udach Suttirata
- Jeszcze nie wymyśliłam mu imienia… Ale pieszczotliwie wołam go ty mały chuju, bo parę razy na początku to wystraszył i mnie. Choć raczej Chuj, to niezbyt chwytliwe imię dla kota, to zaskakująco reaguje na nie… - zarumieniła się z takiej głupoty.
- No cóż, niektórzy mogliby się spierać, że Chuj brzmi chwytliwie - Prasert wzruszył ramionami. - Na pewno to imię jest… nieoczywiste - dokończył, starając się znaleźć cokolwiek zgodnego z prawdą, co zabrzmi być może pochlebnie, ale chyba nie do końca mu się udało. - A może Duch? Skoro potrafi tak dobrze udawać nawiedzonego? Każdą starą posiadłość powinno coś nawiedzać, więc jak coś ma nawiedzać twój dom, to niech będzie to kot - zaproponował. - W każdym razie… masz zadanie, Sunan. Musisz opiekować się swoim kotem, kiedy nas nie będzie. I żadnych głupich pomysłów - zastrzegł.
Czekał, czy jego siostra coś odpowie, zanim ruszył w stronę kuchni.
- No Duch może brzmi trochę lepiej niż Chuj… - mruknęła Sunan.
- I nadal oryginalnie - dorzucił Warun. Alexiei przewrócił oczami, wyraźnie zastanawiając się co to jest za poziom rozmowy, tymczasem Han parsknął nadal będąc przy ozdobnych drzwiach. Nina ruszyła równym krokiem co Privat. Szli chwilę korytarzem w milczeniu, aż w końcu Morozow przerwała ciszę
- Jak myślisz, jak duże jest to miejsce? - zapytała z zaciekawieniem.
- Myślę, że jeszcze lepsze pytanie to… jak bardzo jest skomplikowane - mruknął Prasert pod nosem. - Mam wrażenie, że projektował je jakiś pijany architekt. Może trochę przesadzam… ale wcale tak mi się nie wydaje - dokończył po chwili. - Nie mam pojęcia, gdzie znajduję się w tym momencie, w odniesieniu do sylwetki posiadłości, którą widziałem z zewnątrz. Tak właściwie… Myślę, że może narysuję plan tej willi. Taki dokładny, z zachowanymi odległościami. Bo mam wrażenie, że mogą tu znajdować się ukryte pomieszczenia. I chcę wiedzieć, jakie duże jest to za podwójnymi wrotami. Pewnie zajmie to trochę czasu. No i nie wziąłem żadnego zeszytu w kratkę. Ale jeżeli mam bezczynnie siedzieć i pić lemoniadę… - Prasert wzruszył ramionami. - To znaczy na początku pogadam trochę z Sunan, żeby nie dziwiła się, że niby przyjechałem, ale wcale mnie nie ma.
Nina kiwnęła głową.
- Myślę, że dzisiejszy wieczór możemy spędzić luźno, po prostu poznając to miejsce w rozmowach z Sunan. Od jutra zaczniemy badania i sprawdzanie okolicy. Po pierwsze twoja siostra musi się poczuć dobrze w naszym licznym gronie, by nasze kręcenie się w pobliżu nie wzbudzało jej niepotrzebnego zainteresowania, a po drugie miło jej będzie jak poświęcimy jej ten czas. Dzięki temu ustalimy też historię tego miejsca. A potem pójdziemy spać i tyle - wyjaśniła jaki miała plan i była ciekawa, czy jemu też pasował.
- Tak. Może Sunan coś wie. W sumie założyłem, że nie posiada żadnych informacji. To chyba dlatego, bo po tym wstępie sklasyfikowałem ją sobie w głowie jako osobę kompletnie nieprzydatną do czegokolwiek - Prasert rzekł bezlitośnie. - Tak, zresztą należy nam się trochę odpoczynku. Wypijmy coś, zjedzmy, bawmy się tak dobrze, jak ten dom nam na to pozwoli - mruknął i skinął głową. - Mam nadzieję, że Han i Alexiei rozgadają się i nie będą siedzieć w milczeniu. Warun tak samo. Jednak takie są uroki prawie całkowicie męskiego towarzystwa - uśmiechnął się lekko. - Sprawdźmy jadalnię, czy nie ma w niej nikogo. A potem pójdziemy do kuchni.
Nina wzruszyła rękami.
- No damy sobie radę, najwyżej to ja się rozgadam z Sunan, a wy będziecie mądrze potakiwać głowami - zażartowała. Tymczasem właśnie doszli do końca korytarza, gdzie było okno na zewnątrz. Skręcili w prawo. Ciągnął się tam kolejny, nieco krótszy niż poprzedni korytarz. Były tam, tak jak Sunan zapowiedziała, dwie pary drzwi. Pierwsze były zamknięte, a drugie tymczasem lekko uchylone. Morozow przyglądała się natomiast obrazowi, który znajdował się na ścianie na końcu. Przedstawiał pejzaż jakiegoś strumyka, oraz szklanego budynku i stojącej przed nim kobiety. Była odwrócona plecami do obserwatorów i patrzyła gdzieś w dal w stronę drugiego brzegu. Trzymała dłonią kapelusz za rondo, bo najwyraźniej zerwał się wiatr, na co wskazywały wygięte i lekko uniesione fałdy materiału jej sukienki. Obraz był nieco zakurzony, ale zdecydowanie bardzo ładny.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline