Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2019, 14:15   #326
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Nina kiwnęła głową. Kiedy Prasert wstał, ona również podniosła się. Znów nabrała żelu na dłonie i zaczęła go ponownie namydlać, tylko tym razem dużo bardziej szczegółowo. Skupiła się na wszystkich partiach jego ciała, schodziła od góry w dół. Najpierw ramiona, ręce i klatka piersiowa. Z wyraźną przyjemnością dotykała jego mięśni. Potem obeszła go i umyła mu plecy. Za chwilę zsunęła dłonie w dół. Najpierw przesunęła nimi po jego pośladkach. Miała minę, jakby dotykanie go po nich również sprawiało jej satysfakcję. Potem przesunęła dłonie do przodu, po biodrach i objęła nimi jego męskość. Robiła to ostrożnie, czule. Przesuwała palcami po jego jądrach, otuliła nimi jego tylko połowicznie obudzoną męskość, nie podniecała go jednak celowo. Po prostu myła, tak jak on ją, z wyraźnym zadowoleniem. W końcu uklęknęła i przesunęła dłońmi po jego nogach, najpierw prawej, a potem lewej. Po chwili spojrzała w górę. Byli oboje umyci. Wyprostowała się i uśmiechnęła. Woda opłukiwała ich.
- Będziemy musieli za chwilę wyjść, bo śniadanie ostygnie… - zauważyła.
Prasert uśmiechnął się do niej szeroko.
- Popełniłaś pewien podstawowy błąd, którego… no cóż, lepiej nie popełniać - mruknął Privat. Następnie zamilkł na moment, niepewny, jak kontynuować. - Zaraz do ciebie dołączę, ty już idź - mruknął. - Tylko dopilnuj, żeby coś dla mnie zostało - zażartował i przeciągnął się. Wciąż się rozbudzał, ale pewnie poczuje, że dzień rozpoczął się dopiero wtedy, jak napije się kawy. Dużego jej kubka. Strumień nad jego głową zaskakująco pozostawał wciąż ciepły, ale Prasert wiedział, że nie będzie mógł zostać tu zbyt długo, nawet gdyby chciał. Zresztą nie miał takiej ochoty, w żołądku czuł pulsującą pustkę. Choć to mógł być nie tylko głód, ale również efekt nieskończonej ilości wina, którego wczoraj wypił.
Nina uniosła brwi w górę.
- Błąd? - zapytała zainteresowana, ale wyszła spod prysznica. Zaczęła wycierać się ręcznikiem.
- Jaki błąd? - zapytała z zaciekawieniem. Kiedy w pełni się wytarła, rozwiesiła ręcznik na wieszaku, po czym zaczęła się ubierać.
- Doceniam to, że nie chciałaś torturować mnie, a potem tak po prostu odejść, ale trzeba to zrobić trochę dokładniej - mruknął Prasert, nieco dokładniej spłukując resztki piany z włosów. - Bo widzisz, nie wystarczy umyć mężczyznę z samego wierzchu, żeby był czysty - mruknął Prasert. - Ale to nie jest wiedza, która będzie ci przydatna na co dzień.
“Chyba że urodzi nam się syn”, pomyślał błyskawicznie. Nagle parsknął dziwnym śmiechem. Czy teraz w jego głowie spontanicznie będą pojawiać się myśli dotyczące przyszłego potencjalnego ojcostwa? Chyba tak. Prasert czuł się głupio, że automatycznie założył, że Nina stosowała antykoncepcję. Chyba nie przyszło mu do głowy, że Morozow mogłaby z taką lekkość wybrać go na ojca swojego dziecka. Privat nie mógł przypomnieć sobie, jak to było rok temu. Czy też nie stosowali żadnego zabezpieczenia? Czuł się jak totalny półgłówek.
Nina mruknęła.
- Aaah… Rozumiem. W takim razie myślę, że któregoś razu będziesz mnie musiał dokładnie nauczyć - zaproponowała. Zerknęła jeszcze na niego pod prysznicem, już całkiem ubrana. Miała lekko wilgotne włosy, tylko nieco przesuszone ręcznikiem. Było tu jednak dość ciepło i szybko schły.
- Pójdę zarządzić naszym śniadaniem. Widzimy się w salonie. Kochanie - nazwała go pieszczotliwie. Uśmiechnęła się do niego i wyszła.
Został sam, mógł skończyć się myć i zebrać myśli przed tym, co mieli tu dziś robić.

Prasert odetchnął głęboko. Uwielbiał przebywać z Niną, ale dobrze było też zostać przez chwilę samemu. Mógł lepiej skoncentrować się na innych ważnych rzeczach. Myślał o domu i o wszystkich związanych z nim kwestiach. Tak właściwie plan postępowania wykształcił im się jakoś samoistnie. Może byli naprawdę dobrze zgraną drużyną, choć wcale nie pracowali nigdy wcześniej nad niczym razem. Warun zbierał plotki wśród okolicznych mieszkańców. Han i Alexiei mieli zająć się przeszukiwaniem archiwum i wyszukiwaniem wszystkich informacji na temat wcześniejszego właściciela posiadłości. Obecnie ten pierwszy robił śniadanie, co było chyba najważniejsze, przynajmniej dla pustego żołądka Praserta. Sam Privat chciał zbadać piwnicę, zrobić plan budynku, zaczynając od parteru… potem też zobaczyć, co znajdowało się w stodole. No i musiał porozmawiać z Warunem. Zarówno przyjaciel go szukał, jak i sam Prasert chciał wypytać go o wszystko.

Wyglądało na to, że dom był nawiedzony. Prasert nie był pewny przez kogo dokładnie. Najprawdopodobniej jakaś kobieta straszyła w murach posiadłości. Widział ją Alexiei i bez wątpienia bardzo go wystraszyła. Privat powiązał to błyskawicznie z damą z obrazu. Być może została zamordowana przez eskapistę? Była jego żoną? Kochanką? Na pewno kimś ważnym, skoro namalowano specjalnie dla niej takie dzieło sztuki. Też męczyło go, co znajdowało się za zamkniętymi wrotami. Wydawały się śmiać z nich. Były umiejscowione dosłownie w samym środku domu. Wystarczyło przejść przez drzwi frontowe i już zwracały na siebie uwagę. Jednak nie można było ich otworzyć, co więcej nikt nie wiedział, gdzie znajdował się klucz. Który miał być ogromny i kompletnie niestandardowy. Ogromna zagadka. Prasert doszedł do wniosku, że jeżeli nie uda im się otworzyć wrót w cywilizowany sposób, to wyburzy ścianę i w ten sposób przedostaną się do środka. I nie żartował. Wyszedł spod prysznica i zaczął się wycierać. Napuści na Sunan Waruna i każe mu powiedzieć, że z tego pomieszczenia pylą karcynogenne prątki grzybów i trzeba rozwiązać ten problem, zanim wszyscy ciężko zachorują. Jego siostra na pewno się zgodzi, a nawet jak nie… Prasert doszedł do wniosku, że dostanie się do środka tak czy inaczej.

Kiedy opuścił pomieszczenie, do jego nosa doleciał zapach smażonej jajecznicy. Zdecydowanie ktoś przechodził niedawno tym korytarzem i niósł świeżo usmażone jajka. Jak pamiętał, wszyscy mieli jeść w salonie, tam więc powinien się udać, jeśli chciał zaspokoić swój gryzący już głód.

Na miejscu zastał Hana, Ninę i Alexieia. Nie było tu ani Waruna, ani Sunan. Detektywi już jedli, ale gdy pojawił się na horyzoncie, kiwnęli mu głowami.
- Jak się masz - powitał go Han, którego jeszcze nie widział tego poranka. Wyglądało na to, że wszyscy musieli skorzystać z tych samych tabletek, bo nie mieli objawów kaca.
- Głodno mi - odparł Prasert.
- Siadaj, wcinaj - zasugerował Guiren i wskazał patelnię, która stała na deseczce na środku stołu. Wszyscy mieli widelce, a na talerzu obok leżał chleb. Jedli jakby to był wok, ale nikomu kompletnie nie przeszkadzało wcinanie ze wspólnej patelni.
Nina przesunęła się na kanapie, robiąc dla niego specjalne miejsce po swojej prawej.
- Oszczędzamy talerze, będzie mniej mycia i zużytej wody… Jestem przekonany, że nawet w Greenpeace nie jedzą tak, jak my - Prasert zażartował. - Ale to może przejść tylko dlatego, bo nie ma z nami Waruna. Jakby wam przywalił z bara i dobrze się dosiadł, to już nigdy więcej nie wpadlibyście na tego typu śniadania - uśmiechnął się.
Chwycił widelec, ale od razu go odłożył, bo musiał ukroić sobie kromkę chleba. Europejska rezydencja, europejskie śniadanie… wszystko do siebie pasowało. Prasert bardzo rzadko jadł w ten sposób. Zresztą najchętniej dodałby tutaj trochę ostrzejszych przypraw, ale nie zamierzał narzekać. Usiadł obok pozostałych i złapał za porzucony sztuciec. Nie zamierzał już dłużej odwlekać spożywania pysznego posiłku. Aromat wypełniał całe pomieszczenie i Privat zrobił się jeszcze bardziej głodny, niż przedtem.
- Co słychać, Han? Dobrze ci się spało? Bo ja słyszałem w nocy dziwny szept w kuchni. Alexiei też coś widział. Tobie się poszczęściło?
Han zerknął na niego i pokręcił głową, jedząc.
- Nie, nic szczególnego, poza tym, że w nocy obudziłem się ze strasznym kacem. No i ten obraz na trasie do kuchni jest dość upiorny. Znaczy bardzo ładny i nie zauważyłem nic szczególnego, ale Alexiei wspomniał, że ty o nim mówiłeś. Przyglądaliśmy mu się, ale nic nie zauważyliśmy. Kobieta sobie na nim stoi i tyle - wyjaśnił dodatkowo i ugryzł kawałek chleba. Alexiei zdawał się słuchać, ale bardziej był chyba skupiony na jedzeniu. Tymczasem Nina powoli zdawała się kończyć.
Prasert dopiero zaczynał.
- Patrzyłeś na ten obraz? Tak jak cię poprosiłem? - zapytał Privat. - To ta kobieta, którą widziałeś? W ogóle pojawiła się na obrazie, prawda? Bo wcześniej zniknęła… - spojrzał na Hana, który właściwie właśnie powiedział, że dama wciąż tam stała. - Jeżeli jest odwrócona plecami, to może poznałbyś ją chociaż po ubraniach… - Prasert zawiesił głos, znów patrząc na Alexieia.

Woronow zmarszczył brwi i pokręcił głową.
- Widziałem kobietę, ale zdecydowanie to nie ona… znaczy, też była blondynką, jak ta z obrazu, ale miała inne ubranie, inną fryzurę… Poza tym, teraz nie stoi tyłem, tylko przodem.
- Tak, zgadzam się. Kobieta na obrazie stoi przodem… - Han wtrącił.
- Była tyłem? - zagadnął Alexiei.
Nina pokiwała głową i mruknęła.
- Zdecydowanie, jak wczoraj szliśmy do kuchni, była tyłem - rzekła i wszyscy zamyślili się.
- Będzie trzeba sprawdzić co tu się u diabła stało w tym domu, bo mamy już ducha i ruszającą się kobietę na obrazie, a chuj wie co jeszcze - mruknął w końcu lekko spięty Alexiei i westchnął. Odłożył widelec.
- Dziękuję - podziękował za posiłek chyba odruchowo.
Prasert zapchał sobie usta jajecznicą i potrzebował kilka sekund, zanim wszystko przełknął.
- Czyli jesteś pewien? - zapytał i przełknął resztkę. - Bo to, że ma inne ubranie i fryzurę to nie znaczy jeszcze, że inną twarz… Bo widzisz… to mi nie pasuje do mojej teorii. Chyba sprawa jest dużo bardziej skomplikowana, niż mi się wcześniej wydawało - westchnął.
Rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu dzbanka z kawą. Jak już zaspokoi pierwszy głód, teraz miał ochotę na coś, co pobudziłoby go do zmagania się z paranormalnymi problemami. - Swoją drogą… pamiętajcie, że mam jeszcze swojego własnego pasożyta. To że opuściliśmy Bangkok nie znaczy, że uwolniłem się - westchnął, stukając końcówką widelca o patelnię. Skrzywił się na wspomnienie okropnej mary z luster i ze snu z Warunem. Poczuł gęsią skórkę. Nie mógł uwierzyć, że wczoraj stał się taki lekkomyślny w kuchnie przez wino. Powinien przestać pić do czasu, aż… aż… Najlepiej już w ogóle nie powinien nigdy tknąć alkoholu. Bo nie zanosiło się, żeby w którymś momencie w jego życiu miało zrobić się znów bezpiecznie.
Zaskakująco, od zeszłego dnia nie widział swojego upiora. Tylko raz, gdy pojawił się w pokoju szpitalnym, ale odkąd kazał jej odejść, nie wróciła.
- Sprawy nigdy nie są takie proste jak nam się początkowo wydaje. Czy wszyscy wiedzą już czym się mają zająć? - zapytała Morozow. Alexiei i Han niemal równo kiwnęli głowami.
- Prasert chce zrobić szkic planu budynku, zdecydowanie bardzo nam się to przyda. Myślę, że pomogę mu w tym, by nie poruszał się tu sam - dodała Nina.
Privatowi zrobiło się trochę głupio.
- Znaczy jeżeli wolisz robić coś innego, to nie wahaj się… - zawiesił głos. - To nie jest tak, że jestem kompletnie… - zastanowił się. Nie wiedział do końca jak dokończyć. Wpierw chciał słowem “bezbronny”, ale przecież nie posiadał żadnego oręża. Niczego pewnego, czym mógłby się obronić. - Nie jestem małym dzieckiem, poradzę sobie sam - uśmiechnął się do niej. - Nawet jeżeli bardzo cieszyłbym się z twojego towarzystwa - uśmiechnął się do niej. - Ale to nie jest tak, że musisz być przy mnie, jeśli masz pomysł na jakieś lepsze zajęcie dla siebie. Może to głupie, ale za dnia nie boję się aż tak bardzo tego domu. Natomiast po zmroku… wtedy lepiej spać we dwójkach - zaśmiał się i uśmiechnął do Niny nieco flirciarsko.
Nina uniosła głowę znad kromki chleba nad którą zdawała się chyba zastanawiać, czy jeszcze ją zjeść, czy nie.
- Nie chcę, żebyś zrozumiał mnie źle… Takie domy, mogą mieć na przykład dziwne przejścia, pułapki, albo ukryte mechanizmy. Chciałabym poznać jego plan, by wiedzieć z czym mamy do czynienia. Poza tym, nie chciałabym, żebyś zaplątał się, albo wpadł gdzieś i na przykład stracił zasięg…
Prasert wybuchnął śmiechem na to. Prawie zakrztusił się jajecznicą. Wyglądało na to, że Nina nie miała o nim zbyt dużego mniemania. Ciekawe, jak zareaguje, kiedy dowie się, że był już kiedyś w centrum handlowym, całkiem sam i na dodatek dobrze się skończyło. Pewnie to nie było aż takie śmieszne, ale Privat nie mógł przestać cicho podśmiechiwać się
- Trzecia sprawa, jestem wyczulona na duchy, to na pewno pomoże nam w tym miejscu - wytłumaczyła mu swoje motywacje.
- Też sądzę, że to konkretne zadanie powinny wykonać dwie osoby. To całkiem spora posesja… - zauważył Han.
- Znaczy to ma dużo sensu, bo nie wiem, czy się zgubię, ale na pewno może coś mi się pomieszać w głowie. Nigdy nie robiłem tego typu planów i pewnie łatwo jest pomylić się. A to dość dokładna robota, bo dosłownie każdy metr ma znaczenie. Tylko nie wiem, czy mamy jakieś przybory papiernicze do stworzenia tego. Może są w waszym biurze z tyłu vana? Choć nie zdziwiłoby mnie, gdybyście posiadali ten cały komputerowy sprzęt, lecz nie mieli zwykłego bloku A4 w kratkę.
Nina zaśmiała się.
- Mamy papier i mazaki i długopisy i nawet metrówkę. Co prawda nie miała służyć do misji, a do pomiarów innych rzeczy, ale przyda się - wyjaśniła. Wyglądało na to, że ich praca miała być bardzo ułatwiona.
Prasert znowu zaśmiał się. Wnet opanował się i spojrzał na Hana i Alexieia, przeżuwając kromkę chleba. Mieli być z siebie dumni, jeżeli potrzebowali aż metrówki do pomiarów tych innych rzeczy.
- Świetnie, a ja mam pęk kluczy tej cudownej posiadłości, specjalnie dla was - oznajmił Guiren i położył je na stoliku.
- Będziemy się trzymać na satelitarnym, nie zwykłych. Te nie stracą zasięgu - zarządziła Nina, a obaj mężczyźni kiwnęli głowami.
Kobieta wzięła jednak kromkę chleba, najwyraźniej mając na nią wyjątkową ochotę. Zjadła ją i popiła kawą, której dzbanek też był na stole.
- Proponuję popracować nad wszystkim do godziny szesnastej, a potem zbierzemy się wszyscy na wspólny obiad. Po obiedzie ustalimy co znaleźliśmy i wydam kolejne rozporządzenia co robimy do wieczora - Nina miała ton dowodzącej. Obaj mężczyźni wysłuchali jej zaleceń i nie oponowali, najwyraźniej mieli szacunek do jej oceny sytuacji.
- Idealnie. Perfekcyjnie. Wspaniale - Prasert powoli klaskał. Był w zdecydowanie lepszym humorze, odkąd najadł się. Teraz przed jego nosem parował kubek czarnej kawy i tylko czekał na wypicie. - Wszystko ustalone. Te klucze naprawdę przydadzą się. Jeszcze tylko pójdę do Waruna i możemy zaczynać. Chcę mieć choć trochę roboty za sobą i wtedy zrobimy przerwę. Mimo wszystko pasuje chwilę porozmawiać z Sunan. Nie chcę jednak teraz, bo zaraz zrobi się szesnasta, a nic nie zrobimy - pokręcił głową. - A która godzina? - mruknął, wyjmując telefon i budząc wyświetlacz.
Alexiei wyciągnął telefon
- Dochodzi wpół do dwunastej - odpowiedział na pytanie Privata i schował telefon ponownie. Wyglądało więc na to, że mieli dużo czasu na swoje zadania, ale czy pięć godzin wystarczyło? Tego dowiedzą się w odpowiedniej chwili…
Nina klasnęła w dłonie.
- Świetnie, w takim razie bierzemy się do roboty - oznajmiła i przykryła patelnię pokrywką i dopiła swoją kawę. Wstała z kanapy i przeciągnęła się. Wyraźnie nie chciała czekać ani chwili dłużej. Han i Alexiei nie spieszyli się aż tak bardzo, ale za moment też się podnieśli.
- Gdy ostatnio sprawdzałem, Warun był przy drzewie, jadł już wcześniej - dodał jeszcze Alexiei.
- To ja posprzątam po śniadaniu, póki ty będziesz z nim rozmawiał. Panowie dadzą ci materiały z vana i widzimy się tu za kilka chwil - zaproponowała Morozow i uśmiechnęła się do Praserta. Zaczęła zbierać naczynia ze stołu, by zaraz ruszyć z nimi do kuchni. Zostawiła tylko dzbanek kawy i kubki.
Privat spokojnie dopił swoją kawę. Miał do tego prawo. Potem, jak przeczuwał, nie usiądzie aż do obiadu. Spoglądał przez okno na czyste, niebieskie niebo, rozkoszując się aromatem arabiki. Trzeba przyznać, że Sunan potrafiła kupić dobrą kawę. A może to Prasert na co dzień pił po prostu najtańszą, jaka była i miał bardzo niskie standardy. Czuł się czysty i nawet zapomniał, że był we wczorajszych ubraniach. Jego włosy wciąż były lekko mokre, ale z każdą minutą wysuszały się. Pewnie jak wyjdzie na zewnątrz i chwilę postoi w słońcu, to kompletnie stracą resztki wilgoci. Prasert wstał i ruszył w stronę salonu myśliwskiego. Spojrzał na miejsce, w którym wczoraj leżała Sunan. To był tylko okropny żart, ale coś podobnego mogło zdarzyć się naprawdę. Przecież znajdowali się w nawiedzonym domu, w którym jego siostra dopiero co zamieszkała. Tak naprawdę ani ona nie wiedziała, czy tu było bezpiecznie, ani też Prasert i IBPI.

Wrócił do stołu, odłożył kubek i ruszył w stronę drzwi prowadzących na teren przed posiadłością. Chciał porozmawiać z Warunem - tak jak planował już od dłuższego czasu.


W tym czasie Alexiei i Han udali się do vana. Suttirat, tak jak zapowiedzieli detektywi, faktycznie był w pobliżu pękniętego drzewa. Trenował. Nie miał na sobie koszuli i teraz Prasert doskonale mógł zobaczyć, że na ciele Waruna nie pozostały nawet ślady po postrzałach. Kiedy zauważył przyjaciela, zaprzestał treningu kopnięć i otarł pot z czoła. Kiwnął mu głową.
- Wyspany? - zapytał na powitanie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline