Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2019, 14:18   #331
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Prasert pospieszył jej z pomocą. Bo tych kilku godzinach pracy byli już całkiem dobrze zgrani z sobą.
- No na pewno nie umarła ze starości - odpowiedział Privat. - Założyłem, że zachorowała ciężko na jakąś gruźlicę, czy coś w tym stylu. Ale może… została zamordowana - mężczyzna szepnął. Po części spodziewał się, że zaraz ją zobaczy, dlatego bał się wypowiadać takich rzeczy. Nie chciał wyprowadzać z równowagi okolicznych duchów. - Albo popełniła samobójstwo rok po stracie córki - wzruszył ramionami. - Swoją drogą… nie wiemy, czemu dziewczynka zmarła. Może ekshumacja da nam jakieś odpowiedzi - mruknął. - Wiesz, co mnie zastanawia? - Privat zawiesił głos.
Niestety, a może na szczęście, żaden duch się nie pojawił. Nina zerknęła na niego, słuchając jego opinii.
- Cokolwiek się stało, są tu zamknięte strasznie mieszane emocje. Spokój i relaks, a jednocześnie strach, smutek, depresja. Trudno mi to rozpoznać zbyt dokładnie - powiedziała. Kiedy Privat zadał pytanie retoryczne, blondynka uniosła brwi czekając aż będzie kontynuował.
- Dlaczego jest kilka różnych blondynek? - zapytał Prasert. - Możemy założyć, że dama z obrazu to żona eskapisty. Ale duch, który ukazał się naszemu koledze wyglądał inaczej. Alexiei był całkiem pewny, że to nie ona. Poza tym… pamiętasz ten obraz na zapleczu za teatrem? On przedstawiał według ciebie tę samą kobietę, którą widzieliśmy przed szklarnią? Bo jeśli nie, to może to właśnie ona ukazała Alexieiowi. Chyba że było ich jeszcze więcej…
- Będziemy musieli się lepiej dowiedzieć i w tej sprawie. Trudno określić. Wydaje mi się, że blondynka z obrazu w teatrze to nie ta z obrazu szklarni. Poważnie zastanawiam się natomiast, która z nich to Mercedes… I kim do licha są te pozostałe - stwierdziła i westchnęła. Zmierzyli szklarnię i Morozow zwinęła metrówkę.
- Szesnaście na siedem… Narysujmy to i idziemy - zaproponowała. Zerknęła na telefon. Dochodziła piętnasta trzydzieści.
Prasert ruszył do notatnika, który został położony na biurku. Niestety, nie zastał go tam, gdzie wcześniej pozostawiła go Morozow.
- Nina, wzięłaś ten nasz notatnik? - zapytał. - Mógłbym przysiąc, że położyłaś go na biurku, ale go tu nie ma - Privat mruknął. Przykucnął, aby poszukać go pod meblem. Może spadł. W szklarni nie było nadmiernych przeciągów, ale może jednak drobny wicherek wpadł przez któreś rozbite okno i strącił na ziemię sporządzane przez nich plany.
- Nie, nie brałam. Nie ma go na biurku? - zapytała zaskoczona, choć oczywistym było, że Prasert na pewno jej nie okłamywał. Kiedy Privat wyprostował się, nie znajdując przedmiotu na ziemi, tymczasem… Notatnik był na biurku. Zamknięty.
Privat zastygł w bezruchu. Zamrugał. Chyba spodziewał się, że za chwilę notes znów stanie się niewidzialny.
- Ja pierdolę, ale glitch… - mruknął do siebie.
Jego mózg powoli nadążał za tym, co się działo. Prasert zerknął krótko na Ninę, po czym z powrotem wwiercił wzrok w notatnik. Po chwili wahania nachylił się, aby go dotknąć. Po części spodziewał się, że jego palce przejdą przez okładkę jak przez powietrze. Ale jeżeli będzie w stanie chwycić plan posiadłości… zamierzał go oczywiście zobaczyć. Czy był w tym samym stanie co przed kwadransem. A jeśli tak… musiał sfotografować go komórką, aby mieć przy sobie kopię zapasową ich pracy.
Kiedy otworzył notes, plany nadal tam były. W nienaruszonym stanie. Przekręcił stronę i znalazł tę, na której był ogród i dopiero tu zaparło mu na sekundę dech. W miejscu, gdzie powinni nanieść szklarnię, były odciśnięte ślady brudnych od ziemi palców. Jakby ktoś trzymał notes i przesunął troskliwie palcami po tym miejscu… Tylko, że ani on, ani Nina nie mieli brudnych dłoni.
- Prasert? - zagadnęła Morozow. Już podchodziła do niego, ale zatrzymała się w pół drogi i zmarszczyła brwi.
- Coś wyczuwam, ale bardzo łagodnie… Nie tak jak w korytarzu - wyjaśniła, żeby go czasem nie stresować swoim zachowaniem, podobnym do tego w krypcie.
Privatowi robiło się coraz bardziej niedobrze. Miał ochotę rzucić ten przeklęty notatnik i uciec… Tylko nie wiedział do końca gdzie. W pierwszej chwili pomyślał o domu, ale Bangkok wcale nie był dużo bezpieczniejszym i bardziej normalnym miejscem. Po spotkaniu z dziewczynką Prasert miał już dosyć duchów, nawet tych - jak się w tej chwili zdawało - o nieco łagodniejszej naturze.
- To jest straszne - mruknął, wyjmując telefon i robiąc zdjęcia. Zadbał o to, aby żadne nie było rozmazane. - Chodźmy już do reszty. Może wrócił Warun. Albo Han i Alexiei na coś wpadli. Nasze własne doświadczenia również powinny zostać opowiedziane, zanim nas coś w końcu dopadnie - westchnął. Ruszył w stronę wyjścia, spoglądając na odcisk brudnych palców. Zdawało się, że Mercedes… jeżeli to była Mercedes… traktowała tę szklarnię jak swój azyl. Czyżby Seux był tyranem? Źle ją traktował? A może to nie z jego powodu upodobała sobie tak bardzo samotność wśród roślin…
Nie dostał żadnej odpowiedzi na swoje nieme pytania. Nina wzięła notes i narysowała szklarnię w drodze do wyjścia.
Droga do posiadłości zdawała im się teraz o wiele krótsza, niż ta, którą przebyli do szklarni. Dodatkowo, było jakby spokojniej. Zupełnie tak, jakby te dziwne rzeczy w ogóle się nie zdarzyły, a jednak… Były tam. Widzieli je oboje. Mieli nawet dowody. Tylne drzwi do vana były uchylone, kiedy obeszli dom dookoła. Mogli zajrzeć do Alexieia, albo od razu pójść do salonu i tam odpocząć. Nie wzięli nic do picia, ale woda stała w salonie, było gorąco i na pewno chciało im się pić.
Prasert marzył o zimnym napoju. Słodkim z pływającymi kawałkami lodu. Czy może nawet o kawałkach lodu z drobnym dodatkiem w postaci napoju. Coś, co go ostudzi. Nie był pewny, czy naprawdę było tak gorąco, czy to może odczuwał temperaturę z powodu ostatnich wydarzeń. Pewnie wszystko razem nakładało się na siebie.
- Idź do salonu, ja tylko zapytam, czy już skończyli - rzekł i ruszył w stronę vana. Spojrzał do środka przez uchylone drzwi. Być może mężczyzn już nie było w środku. Choć wydawało się to mało prawdopodobne, bo chyba nie zostawiliby samochodu w tym stanie.
Nina kiwnęła głową, po czym poszła do domu, ukryć się w cieniu i napić. Tymczasem, kiedy Prasert zajrzał do vana, dostrzegł Alexieia. Mężczyzna siedział bez koszulki przy komputerze i pisał na klawiaturze bardzo szybko. Po chwili przerwał i coś czytał. Miał na głowie słuchawki i najwyraźniej skupiał się na pracy słuchając muzyki. Co jakiś czas notował coś na kartce.
Prasert wszedł do samochodu i podszedł do mężczyzny. Nie był przekonany, czy Alexiei usłyszał go z powodu słuchawek, które tkwiły na jego głowie.
- Jak ci idzie? - zapytał głośno i wyraźnie. Nie chciał przestraszyć mężczyzny, zakradając się za jego plecami. - Gdzie jest Han? Myślałem, że będziecie razem pracować… - jego głos brzmiał coraz bardziej niepewnie, bo Privat nie miał żadnej pewności, czy mężczyzna aby na pewno spostrzegł jego obecność w samochodzie.
Mimo, że nie chciał go przestraszyć, to nie wyszło. Alexiei podskoczył, nie spodziewając się nikogo przed szesnastą. Zaraz zrzucił słuchawki w odruchu, po czym obrócił się i spojrzał na Praserta
- Kurde, trochę mnie zaskoczyłeś… dobrze. Znalazłem zaskakująco dużo. Cieszę się, że archiwistki w tym kraju jednak nie próżnują, jak przypuszczałem początkowo… a Han jest z twoją siostrą. Warun poprosił, żeby któryś z nas miał na nią oko z tytułu ewentualnego opętania… Nie jestem zbyt mocny w duchowe klocki - mruknął.
- Nie? - Prasert zapytał krótko. - Myślałem, że wszyscy w IBPI są w tym dobrzy. W końcu tym zajmujecie się. Nie, żebym sugerował… - Privatowi nie spodobał się kierunek jego wypowiedzi. Nie chciał, aby Alexiei pomyślał, że sugeruje mu brak kompetencji. - Nieważne zresztą. Powiedz mi, kiedy będziesz gotowy. Nina już jest w salonie. Mieliśmy trochę ciężkie momenty. Ta posiadłość dysponuje zdecydowanie zbyt dużą ilością atrakcji - mężczyzna westchnął ciężko. - Niedługo będzie szesnasta i wtedy spotykamy się na… nazwijmy to konferencją - Prasert zaśmiał się. To zabrzmiało, jak gdyby byli pracownikami korporacji, a nie… No właśnie… kim dokładnie? Chyba w tej chwili najbardziej przypominali mały gang detektywów. - A potem planujemy grilla na obiad. W ogrodzie jest przyjemna altanka. Sunan jeszcze jej dobrze nie odkurzyła, ale to nie zajmie nam dużo czasu. Wystarczy przetrzeć blat i siedzenia mokrą szmatą i będzie idealnie.
Alexiei westchnął.
- To nie tak, że każdy członek IBPI musi być mistrzem we wszystkim, choć oczywiście niektórzy próbują. Osobiście bardziej preferuję spotkania z fizycznymi stworzeniami, a nie z czymś niematerialnym. Czy to miałoby być zagrożenie ze strony ludzi, czy też jakiejś bestii, która teoretycznie nie ma według zwykłych osób prawa bytu. I głównie dlatego średnio toleruję duchy, ale ze wszystkim innym świetnie sobie radzę… - westchnął. Wyglądało na to, że temat upiorów drażnił go i warto było już więcej tego nie poruszać.
- Mam sporo informacji i oczywiście zdam wam raport. A grill brzmi nieźle. Szczypta normalności nigdy nie zaszkodzi - stwierdził i odwrócił się do komputera. Privat dostrzegł na jednym z monitorów skan artykułu. Było na nim widać jakiegoś magika i dziwną szafę z ozdobną twarzą, jak sarkofag faraona.
To zaciekawiło Praserta, ale postanowił nie zadawać zbyt dużo pytań przedwcześnie. To byłoby irytujące z jego strony. Musiał jednak wiedzieć dwie rzeczy.
- Będziesz punktualnie? - rzucił przed wyjściem. - I… długo pracujesz sam? Kiedy Han poszedł opiekować się Sunan?
Jeżeli dopiero przed chwilą, to siostrze Privata mogło coś przydarzyć się do tego czasu. Ale jeśli dużo czasu temu, to Prasert poczułby się uspokojony. Sunan była jedynym cywilem na terenie tej dziwnej posiadłości. Ich obowiązkiem było troszczyć się o nią. Zresztą Privatowi zależało na jej dobrobycie nawet gdyby sama była specjalistką od spraw nadnaturalnych. Taki tytuł przecież nie dawał cudownego immunitetu i niezniszczalności. Dlatego też Prasert czuł się nieco niepewnie, zostawiając Ninę samą. Miał nadzieję, że nie znajdzie jej w takiej scenie, jak wtedy z Sunan, kiedy po raz pierwszy wszedł do willi.
- Będę punktualnie - obiecał krótko.
- Han poszedł od razu jak tylko Suttirat poprosił. Woleliśmy nie ryzykować w tej kwestii. Skoro nie wzywał pomocy telefonem, to wszystko jest jak trzeba - wyjaśnił Alexiei, jednocześnie uspokajając Praserta.
- Wybacz, chciałbym dokończyć tu coś jeszcze i zaraz przyjdę. Nie lubię tak porzucać roboty w trakcie - wyjaśnił i skinął na ekran komputera. Wyraźnie treść artykułu go ciekawiła.
- No pewnie - Prasert rzucił na do widzenia i wyszedł z vana.
Wyprostował się i przeciągnął. Od razu poczuł się trochę lepiej. Doszedł do wniosku, że jemu też przydałyby się ćwiczenia fizyczne. Warun wcale nie miał głupiego pomysłu. Privat tego czasu nie przeleżał, a nawet zaliczył paniczny sprint, uciekając przed duchem… ale i tak czuł się nieco zardzewiały. A zaraz zmęczony. To było dziwne połączenie. Doszedł do wniosku, że pewnie gdyby zaczął trening, to dostałby dzięki niemu potężny zastrzyk energii. Często po wysiłku czuł się bardziej rześki i żywy, niż tuż po obudzeniu. Nawet jeśli wyspał się. To było dziwne, ale podobno dużo ludzi tak miało.

Spojrzał na drzwi wejściowe do posiadłości i skrzywił się. Ruszył w jej kierunku. Chciał już znaleźć się w salonie i usiąść na kanapie obok Niny.
Nina siedziała na kanapie i głaskała kota, który siedział na podłokietniku. Duch zdawał się zadowolony z faktu, że kobieta go głaskała. Morozow zerknęła na Praserta i uśmiechnęła się do niego i westchnęła.
- Dopiero jak usiadłam i się napiłam, poczułam jaka jestem zmęczona. I co ciekawego powiedział ci Alexiei? - zapytała spokojnym tonem.
- Han eskortuje Sunan, Alexiei czyta artykuły… to chyba wszystko z rzeczy wartych przekazania - mruknął Prasert. - Powiedział, że nie lubi duchów i woli zajmować się rzeczami bardziej materialnymi - mówił, siadając obok Niny. - I tak sobie myślę… jak zobaczy naszego Ducha, to wybuchnie mu głowa - zaśmiał się, biorąc kota do rąk. - Bo ten jest całkiem materialny. Pewnie nie będzie wiedział, jak się przy nim zachować. Choć pewnie polubi tego naszego przystojniaka - podrapał go za uszkiem.
Privat wcale nie był taki tego pewny, ten kot czasami był naprawdę niepokojący. Zresztą Alexiei widział go już nie raz, więc te rozważania nie miały sensu. Miały czysto komediowy wydźwięk.
Początkowo kot nieco oponował, ale podrapany za uszkiem poddał się i zaczął mruczeć. Nina uśmiechnęła się.
- Uważaj, bo robię się zazdrosna, że pieścisz jakąś inną kicię - zażartowała i szturchnęła go lekko w piszczel.
W tym nastroju nawet ten myśliwski salon i nawiedzony dom zdawały się przyjemne. Mieli jeszcze trochę czasu, mogli więc odprężyć się, skoro nie zamierzali mierzyć reszty domu.
Nawet nie mieli na to zbyt wiele czasu. Dochodziła piętnasta trzydzieści, kiedy byli w szklarni. Od tego czasu przemierzyli odległość do drzwi frontowych, a Prasert jeszcze chwilę rozmawiał z Alexieiem. Chyba nie było sensu kontynuować prac, jeżeli mogliby poświęcić na nie jakiś kwadrans. Lepiej było usiąść i chwilę odpocząć. Zasługiwali na to.
- Jakąś inną kicię - Privat powtórzył, powstrzymując śmiech. - To już przynajmniej wiem, jaki jest twój obraz samej siebie - uśmiechnął się do niej. - Zgrabna, pełna gracji i elegancka. No cóż… nie będę twierdził, że się mylisz - przyznał. Następnie spojrzał na zwierzaka. - Technicznie rzecz biorąc… ten dom będzie zawsze nawiedzony… A przynajmniej tak długo, jak będzie w nim Duch.
Morozow zaśmiała się na żart o Duchu.
- Usiądź obok mnie. Chcę cię pocałować - oznajmiła mu czule i jednocześnie władczo. Przechyliła się do przodu i nalała mu wody z cytryną do szklanki. Wcześniej ją tu zostawili, a nie było światła w salonie, więc mogła być nadal chłodna. Blondynka nalała do pełna, a potem postawiła dzbanek. Wzięła szklankę i oblizała usta, zaczynając bardzo powoli pić, z premedytacją patrząc na Privata.
- Właśnie ćwiczę kolejną moc specjalną - Prasert mruknął po chwili. Głaskał Ducha, ale patrzył na Ninę. - Spoglądam na tę szklankę wody i próbuję ją przekonać, aby zmoczyła twój podkoszulek - uśmiechnął się bezczelnie. - Dlatego też skupiam się dalej - zmrużył oczy, spoglądając z uporem na szkło w ręce Niny. Zamierzał podtrzymywać ten żart przez kilka sekund, a potem pocałować ją tak, jak o to poprosiła. Tak właściwie nie mógł już się tego doczekać.
Kiedy pochylił się w jej stronę, szklanka przechyliła się i oblała kobietę. Więc nie dość, że mógł spróbować jej ust, to okazało się, że jego moc specjalna również działała.
- Patrz, pomyślałabym, że to naprawdę czary - zażartowała. Odsunęła resztę szkła, żeby wszystko nie wylądowało na niej i na kanapie. Przyciągnęła go jeszcze do kolejnego pocałunku.
Ciało Niny było wilgotne i zimne, ale pocałunek za to wydawał się gorący i intensywny. Tak elektryzujący, że Prasert poczuł aż dreszcz. Bez wątpienia woda dobrze przenosiła prąd. Wargi kobiety były takie miękkie. Kochał ich smakować. Jego pocałunki przeniosły się w dół na szyję, a potem dotknął językiem materiału jej podkoszulka.
- Hmm… cytrynowa woda ma ten lekko kwaskowy posmak, który bardzo lubię - mruknął. Znów pocałował ją w usta. Pozwolił Duchowi zeskoczyć. - Teraz będziemy musieli cię przebrać, zanim wybije szesnasta… - zawiesił głos, uśmiechając się do niej miło.
- Tak… Zdecydowanie. Muszę się przebrać i może opłukać biust, bo od cukru w wodzie moja skóra będzie lepka - powiedziała mrucząc cicho. Duch zeskoczył i udał się na fotel. Nina tymczasem przesunęła się, tak jakby chciała wstać z kanapy, na razie jednak Prasert zagradzał jej drogę.
Privat wstał.
- Jaka szkoda, że nie możemy rozdzielać się w tym niebezpiecznym, nawiedzonym domu. Będę musiał ci towarzyszyć - mruknął, spoglądając na biust uwidoczniony pod mokrym materiałem. Nieświadomie zagryzł zęby. Odciągnął wzrok w górę, na twarz Niny. - Raz dwa, nie chcemy, żebyś się przeziębiła - mruknął nieco wygłodniałym tonem. Jak gdyby chciał spróbować trochę cukru, który pozostał na jej skórze.
Morozow zaśmiała się. Wstała z kanapy i przeciągnęła.
- No… To chodźmy - zaproponowała i ruszyła przodem do swojej i jego sypialni. Gdy tylko weszła do środka, ściągnęła koszulkę przez głowę. Rzuciła ją na krzesło i odwróciła się, spoglądając na Praserta
- No wiesz co… Stanik też mam mokry… - pokręciła głową, wygięła ręce za plecy i rozpięła go, ściągając i rzucając na koszulkę. Jej piersi były regularne i zaskakująco okrągłe. Rzadko spotykało się tak naturalnie regularne biusty. Nie były znaczącego rozmiaru, ale zdecydowanie były zadowalające. A teraz całkowicie wolne. Morozow uśmiechnęła się do niego zadziornie i ruszyła w stronę swojej torby, by wyszukać rzeczy na przebranie.
Prasert podszedł do niej od tyłu. Przetrzymał ją lewą ręką, zakładając ją od przodu na brzuch. Natomiast prawą złapał ją za pierś. Chwycił ją w całą pięść i ścisnął. Zamruczał cicho. Następnie odsunął rękę.
- Kto by pomyślał… naprawdę lepkie - chwycił jej pierś i znowu puścił. Rozległ się charakterystyczny odgłos. Podniósł lewą rękę i wnet obie piersi Niny były masowane przez niego. Podnosił je lekko od dołu i ściskał. Opuszką palców muskał sutków. - Muszę się jeszcze przez chwilę upewnić, ale wstępna diagnoza jest taka, że chyba rzeczywiście zostałaś oblana czymś słodkim - zamruczał.
 
Ombrose jest offline