Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2019, 14:20   #333
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Prasert w trakcie długiej wypowiedzi mężczyzny sam zaczął zapisywać ważniejsze rzeczy. Szybko zorientował się, że najlepiej będzie, jeżeli każdy paragraf zacznie od zaznaczenia roku, a potem dodania komentarza, co się wtedy zdarzyło. Patrzył na ciąg niefortunnych zdarzeń oraz serię kobiecych imion.
- Gdzie w takim razie zostały złożone te pozostałe damy? - zapytał Prasert. - Skoro w grobowcu jest tylko Mercedes? Nie powinno być ich tam więcej? Czy znalazłeś o tym jakąś wzmiankę, Alexiei?
- Też się nad tym zastanawiałem. Niestety… Nigdzie nie było nawet zdania na temat tego, gdzie złożono ciała pozostałych kobiet, jedynie tyle, że rodzina się tym zajęła. Rodzina, jak rozumiem Seux… Więc albo mogą być na pobliskim cmentarzu, albo gdziekolwiek indziej nie wiem… W ogrodzie. Dosłownie gdziekolwiek. Nie wspominaliście o żadnych grobach w ogrodzie, więc zakładam, że nic takiego nie znaleźliście - wyraził swoją opinię Alexiei.
Rzeczywiście to wyglądało tak, jak gdyby Niran wdał się w pakt z diabłem. Właśnie o tym pomyślał Prasert, słuchając wypowiedzi mężczyzny. I najwyraźniej Alexiei doszedł do podobnego wniosku. Klątwa również miała sens. Być może Niran w sposób naturalny poprawił swoje zdolności, niekiedy do geniuszu dochodzi się powoli. I kiedy już zyskał sławę, zalazł komuś za skórę. Albo jakaś wiedźma zakochała się w nim i zaczęła ubijać po kolei wszystkie piękności. Dlaczego każda była Francuzką? Może Seux tak kochał Mercedes, że próbował ją zastąpić za każdym razem możliwie najwierniejszą kopią. To też tłumaczyło te blond włosy.
- A poza tym, wiemy coś więcej o tym, co robił w Indiach i Egipcie? I w którym roku wrócił z Indii do Tajlandii?
- Wiemy, że najpierw był w Indiach, jeszcze wraz z Mercedes. Potem, już sam pojechał do Egiptu i stamtąd wrócił tutaj. W Indiach nie mam pojęcia co robił, w Egipcie natomiast znalazłem wzmiankę że towarzyszył w kilku wyprawach poszukiwawczych po grobowcach. znamy historię klątwy grobowca Tutenchamona, może walnęło go coś podobnego? Bo jeśli zwiedzał sobie grobowce, to równie dobrze mógł coś ze sobą przywieźć… - zauważył Rosjanin. Nina mruknęła.
- W takim razie będziemy musieli przeszukać resztę domu bardzo dokładnie… Coś mi mówi, że księga której szukamy mogła mieć z tym wszystkim jakiś związek - dodała, przypominając przy okazji Prasertowi jaki był dokładny cel ich pobytu tutaj.
- Może to taka księga sztuk magicznych. I właśnie z niej nauczył się swojego rzemiosła - mruknął Prasert. - Albo dzięki niej zawarł pakt z jakimś demonem, tego jeszcze nie wiemy.
- Został nam ten korytarz, ale nie chcę, żebyśmy tam szli tylko we dwoje. Ten korytarz musimy zwiedzić w grupie, bo zawsze tak będzie nam na pewno łatwiej poradzić sobie z tym duchem. Te zwykle nie przepadają za tłokiem.
Prasert spojrzał na nią trochę dziwnie. Nang Usadevi nie była w ogóle wstydliwa. Miał nadzieję, że ta zjawa jednak rzeczywiście różniła się od tamtego starego, przerażającego widma. Słuchał kolejnych słów kobiety.
- No i zostało nam pierwsze i drugie piętro domu. Jeszcze nie wiemy co one kryją. Dobrze się wszyscy spisali - oznajmiła Nina.
- Po naradzie proponuję obiad, a po obiedzie Alexiei dalej będzie grzebał w archiwum, Warun popilnuje Sunan, a Han tym razem pomoże w przekopywaniu się przez dane. My zajmiemy się wyższymi piętrami. Ten korytarz na dole, jeśli uda nam się to zwiedzimy go jeszcze późnym popołudniem przed zachodem słońca. Zgoda? - zaproponowała. Han i Alexiei kiwnęli krótko głowami, Warun również się zgodził, pozostało tylko to, jakie zdanie w tej sprawie miał Privat.
- Zgoda. Wiemy już dużo więcej. Wciąż ciekawi mnie, co stało się z ciałami pozostałych żon Seuxa. Może zostały skremowane i są w tych właśnie pokojach? - spojrzał na podwójne wrota. - Jutro możemy wybrać się do ludzi popytać o tę pielęgniarkę, o której usłyszał Warun. Kto wie, klucze mogą być u niej. Jeżeli tak długo opiekowała się posiadłością, to musiała zainteresować się tymi zamkniętymi pokojami. Istnieje duża szansa, że wie o duchach. W końcu dlaczego dziwne zdarzenia miałaby mieć miejsce dopiero teraz? Może tak tutaj było od dekad - Prasert wzruszył ramionami. - Ale dzisiaj grill, eksploracja kolejnych pięter, a potem mauzoleum. Warun, zostaniesz z moją siostrą? Boję się, że… - cały zbladł. - To nie ma sensu, bo nie jest żoną Seuxa, ale skoro tak cię nazwała… to może się do nich upodabniać w jakiś sposób. A one wszystkie źle skończyły. Po prostu uważaj, żeby nie śliniła kontaktów, ani nie próbowała skakać z parapetów. A jak już mowa o kontaktach… co z tym elektrykiem? - posłał pytanie w eter.
- A tak… Elektryk. Mamy prąd, ale tylko w połowie parteru. Znaczy w naszych sypialniach i tym skrzydle gdzie się znajdują. Skrzydło z jadalnią i kuchnią, oraz piętra pozostają ciemne. Salon natomiast też ma światło - wyjaśnił Han. Najwyraźniej rozmawiał z mężczyzną.
- Elektryk wróci tu jutro, by kontynuować walkę z kablami - powiedział spokojnie i przeciągnął się. Wyglądało na to, że wszyscy na razie odpoczywali i zamierzali zjeść.
- No to tego, co najważniejsze, czyli lodówki i innych rzeczy wciąż nie mamy. Łazienka, kuchnia, tam prąd jest bardziej potrzebny, niż w sypialniach… - Prasert westchnął. Miał nadzieję, że wieczorem wypierze ubrania, ale wyglądało na to, że będzie musiał jutro trzeci dzień w nich chodzić. To wcale nie było cudowne w gorącym klimacie Tajlandii. Zwłaszcza że Privat cały czas coś robił, a nie siedział spokojnie w klimatyzowanym pomieszczeniu.
- To teraz pora na szykowanie obiado-kolacji. Kto się zgłasza na ochotnika do przygotowywania jedzenia, a kto zajmie się grillem? - zapytała Morozow, najwidoczniej nie wychodząc jeszcze z roli szefowej.
- Znaczy ja mogę pokroić rzeczy i potem je ugrilować - powiedział Prasert. - Ale byłoby dobrze, gdyby ktoś już wcześniej go rozpalił, abym nie musiał zajmować się tym zbyt długo. Możesz mi pomóc, to zrobimy do tego jeszcze sałatkę i pokroimy chleb - mruknął do Niny. - Warun będzie z Sunan, chciałbym, aby zjadła z nami… więc mógłbyś pójść do sypialni i zacząć ją budzić? - zapytał Suttirata. - Ktoś jeszcze powinien przetrzeć ławki i siedzenia z kurzu oraz zanieść tam kubki, talerzyki, napoje… takie rzeczy. Wolałbym zjeść na zewnątrz, będzie przyjemniej - zaproponował, patrząc na Hana i Alexieia.
Han podniósł rękę.
- To ja mogę pomóc w przygotowaniach.
- Ja też chcę - oznajmiła Nina, na co Han uśmiechnął się do niej rozbawiony.
- Przykro mi pani Morozow, ale przyrządzanie grilla, to czysto męski sport. Prosze sobie na razie odpocząć - zaproponował. Tak naprawdę miał rację, do przygotowania jedzenia dla wszystkich potrzebowali najwyżej trzech osób, a więc Warun, Prasert i Han nadawali się do tego adekwatnie.
- To w takim razie chodźmy, przejrzymy jeszcze nieco archiwum i wykonam kilka telefonów do Ravenny - zarządziła Nina, po czym podniosła się. Pocałowała Privata w czoło i ruszyła w stronę wyjścia i zapewne do vana. Alexiei ruszył wraz z nią.
- To ja obudzę Sunan - zaproponował Warun i ruszył do ich sypialni.
- To co, kierunek kuchnia? - rzucił Guiren spoglądając na Praserta. Jego tajlandzki był wręcz niewiarygodnie nienaganny.
- Tak - odpowiedział Privat. Ruszyli w tamtą stronę. Mieli do przejścia pewien dystans. Prasert nie znał się na architekturze, ale wiedział choć tyle, że kuchnia została tragicznie umieszczona. Powinna znajdować się w centrum domu, bo do tego miejsca zawsze wszyscy dążyli i rano, kiedy było mało czasu, i wieczorem, i w trakcie dnia… Natomiast w posiadłości Seuxa była w możliwie najdalej wysuniętym punkcie. Łazienka też znajdowała się za daleko, o czym przed chwilą przekonali się z Niną. To było zastanawiające, że nikt nie umieścił żadnej w pobliżu tylu sypialni i dodatkowo teatru. Jeżeli choć raz Yossanthia zebrał te trzydzieści osób, bo tyle było tam krzeseł, to po występie pewnie wszyscy szli gęsiego dosłownie przez cały dom, aby stanąć w kolejce do toalety. Schody po prawej stronie budynku również zdawały się kompletnie niepotrzebne. Przecież jak ktoś chciał przedostać się na pierwsze piętro, to z sypialni miał bliżej do tych zlokalizowanych przy wejściu do domu. Podwójne wrota teatru znajdowały się niewiele dalej. Jedyną praktyczną rzeczą w całym budynku była piwnica pod kuchnią. A to i tak raczej nie tyle zostało przemyślane, co wynikało z połączenia z grotą pod mauzoleum.

Prasert wszedł do kuchni i rozejrzał się.

Jego nowi przyjaciele kupili bardzo europejskie składniki, kiedy wcześniej pojechali wspólnie do supermarketu. W rezultacie Prasert nie mógł zaprezentować niczego lokalnego. Nie, żeby potrafił dobrze gotować. To, że mieszkał nad restauracją, a jego ojciec był szefem kuchni… to naprawdę nic nie znaczyło.
- Wczoraj też robiliśmy grilla, pamiętasz może, co zostało w naszych zapasach? - zapytał Privat. - Mam nadzieję, że nie zjedliśmy wszystkiego, co ze sobą przywieźliśmy - zażartował. - Zwróciłeś uwagę, jak jechaliśmy tutaj po drodze, czy jest jakiś sklep?
Han rozejrzał się po kuchni.
- Zdaje mi się, że zostało trochę w tamtej torbie, no i część rzeczy do chłodzenia w lodóweczce w vanie. Przyniosę i zaraz razem się za to wszystko zabierzemy - zaproponował Guiren, po czym opuścił pomieszczenie. Prasert pozostał ponownie sam. Poczuł to dziwne, niekomfortowe uczucie. Był tu tylko on, a jednak z jakiegoś powodu tym razem miał wrażenie, że wszystkie ściany mają oczy i obserwują go, śledzą każdy jego ruch. Dosłownie czuł, że za moment coś się wydarzy i kiedy już miało to nastąpić… Do pomieszczenia wszedł Han. Spojrzał na niego z zamyśloną miną.
- Hm? - zagadnął, widząc twarz Privata. Czyżby jego mina go zastanawiała? Możliwe.
- Wydaje mi się, że Suttiratowi chwile zejdzie to budzenie - powiedział tylko i zaraz rozłożył tobołki na blacie. Zaczął zabierać się do przygotowywania posiłku. Umył ręce, a następnie zaczął wyciągać warzywa i mięso i układać na tackach i deseczkach. W torbie na stole w kuchni były przyprawy i chleb. Mogli to wszystko chyba przyszykować we dwóch, skoro wszyscy byli jednak zajęci… Guiren nie wydawał mu poleceń, najwyraźniej zostawiał Prasertowi wolną rękę w tym, czym dokładnie zamierzał się teraz zająć.

Gdzieś w połowie przygotowań i gdy już mieli udać się ze stolikiem do altanki, pojawił się Warun.
- Przepraszam - powiedział tylko, bo nie zdołał im pomóc. Wyglądał, jakby znów trenował. Sunan stała obok niego. Wyglądała na nieco zaspaną i osowiałą, ale uśmiechnęła się do brata lekko.
- Część - powitała go cicho. Zerknęła na całe przyszykowane na grilla jedzenie.
- O znowu grill? A gdzie? - zapytała.
- W altanie - odrzekł Suttirat. Momentalnie mina Sunan zrzedła.
- Oh… Nie lubię tego miejsca, ale jak wam się podoba, no to… No to dobra… - powiedziała zamyślona.
- Pójdę do łazienki, przepraszam na chwilę - powiedziała i zniknęła w drzwiach wychodzących z kuchni na korytarz. Warun zmarszczył brwi i rozłożył ręce, ruszył za nią. W końcu miał jej pilnować.
- No to znów zostaliśmy we dwóch. Alfa samce z misją wykarmienia stada… - zażartował Han, próbując rozładować atmosferę i ruszył do wyjścia z kuchni na ogród.

Ustawili wszystko w altance, a po chwili Han wyciągnął telefon i skontaktował się z Alexieiem po drugiej stronie domu. Kilka minut później mężczyzna przyszedł z grillem, kratką, węglem i piwem do podsycania płomienia. Zabrał się do rozpalania. Po chwili dołączyli do nich Sunan i Warun. Czarnowłosa nie rozglądała się po ogrodzie. Patrzyła na talerz z jedzeniem. Na koniec przyszła Nina. Przyniosła świeży dzbanek lemoniady.
- Miałam przeczucie, że niczego nie wzięliście do picia - rzuciła i uśmiechnęła się.

Chwilę później jedzenie już smażyło i wędzidło się na grillu, a oni mogli sobie pogawędzić o niezobowiązujących tematach. Nina wypytywała Sunan o tegoroczne krzyki mody ulic Tajlandii, panowie gawędzili znów o sporcie. Wyglądało to zupełnie normalnie, jakby byli paczką znajomych z wymiany zagranicznej, którzy wybrali się na wspólny wyjazd weekendowy i spędzali miło czas. Jakże odmienna była prawda od tego fikcyjnego obrazu…

Posiłek minął wszystkim bardzo spokojnie i miło. W międzyczasie Sunan znów poczuła się gorzej i poszła spać. Warun poszedł wraz z nią. Słońce nieco przechyliło się ku zachodowi, choć nadal było dość wysoko. Mieli jeszcze spokojnie trzy i pół godziny nim całkowicie zajdzie.
- To co teraz? - zapytał Alexiei.
- Zaczynacie od piętra, czy chcemy najpierw zobaczyć korytarz? - zapytał poważnym tonem. Nina przechyliła głową.
- Najpierw piętro, korytarz na koniec. Posprzątajcie proszę - poleciła zebranym. Han i Alexiei westchneli, ale bez dyskusji zabrali się do zadania, tymczasem Morozow zerknęła na Praserta.
- Gotowy do zwiedzenia piętra? - zapytała.
- Trudno powiedzieć. Sam po tym jedzeniu zrobiłem się trochę śpiący - powiedział to i lekko ziewnął.
Zamilkł na moment i drgnął, kiedy nagle uświadomił sobie powagę ich wizyty w tym miejscu. Przez kilka ostatnich kwadransów zapomniał na moment o iluzjonistach, duchach, problemach… Bardzo przyjemnie rozmawiało mu się z pozostałymi mężczyznami. Zdawało się, że potrafili prowadzić konwersacje bez dłuższych momentów niezręcznej ciszy. Coraz bardziej ich lubił. Na początku był bardzo nieufny względem wszystkich tych nieznanych, nowych osób, ale zaczął się do nich przyzwyczajać.
- Ja trochę też, ale najpierw chcę skończyć zadanie… - wyjaśniła. Naprawdę nie chciała, by złapał ich zmierzch, gdy zejdą do tego korytarza.

Nalał sobie trochę więcej lemoniady, zostawiając na końcu dzbanku może dwieście mililitrów oraz stertę plasterków cytryn. Spojrzał na stół. Był pełen talerzy - albo pustych, albo już tylko częściowo zapełnionych. Nie spodziewał się, że sałatka, którą zrobił, okaże się takim hitem. Nie była wcale skomplikowana. Przełożył plasterki pomidora z włoskim serem, dobrze przyprawił i skropił oliwą, którą już wcześniej miała Sunan. Taki dodatek dobrze komponował się z grillowanym mięsem oraz innymi warzywami. Prasert z tych ostatnich najbardziej lubił pieczarki. Nie spodziewał się, że będą takie dobre. Na jego talerzu była połowa niedokończonej kromki chleba. Wziął ją i zamoczył w keczupie i musztardzie, po czym spróbował, choć nie był już głodny.
- Zróbmy kawę i wypijmy ją. Ile to nam zajmie... Pół godziny? I wtedy zajmiemy się pierwszym piętrem - zaproponował.
Nina zmarszczyła lekko brwi i spojrzała na niebo.
- Pół godziny to trochę za długo. Możemy na to przeznaczyć co najwyżej dwadzieścia minut… - powiedziała ponuro.
Prasert spojrzał na nią uprzejmie. Dziesięć minut najwyraźniej robiło dużą różnicę w oczach jego dziewczyny.
- Nie chcę, żeby coś się komuś stało tam na dole, a znając zasady świata, wieczorem duchy i upiory robią się bardziej aktywne i tym samym potencjalnie uciążliwsze - wytłumaczyła, czemu tak nalegała na zrobienie wszystkiego od razu. Ruszyła jednak w stronę wejścia do kuchni. Nie odmówi Prasertowi kawy, skoro tak bardzo jej chciał. Sama również zamierzała się napić.

W pomieszczeniu zastali obu detektywów układających resztę jedzenia i zabierających się do porządków. Obaj zerknęli na nich, ale nie komentowali faktu popijania kawy. Sami już się nią poczęstowali.

Nina zabrała się do przyrządzania napoju na rozbudzenie.
Podstawiła zaparzony kubek czarnej kawy Prasertowi. Pachniał wyśmienicie.
- Tylko musisz sobie posłodzić, jeżeli oczywiście słodzisz - dodała i sama napiła się swojej.
- Nie słodzę. Piję zwykłą, czarną, podwójną kawę. Żeby coś poczuć - usiadł na wolnym miejscu i spojrzał z uśmiechem na aromatyczny, brązowy napój. - Czasami jak mam ochotę na większe doznania smakowe, dodaje trochę mleka i może jakąś posypkę. Ale to dosłownie raz na dwa miesiące - wyjaśnił. - Nie jestem wielkim smakoszem tych wszystkich latte i innych cappuccino. Uważam, że dobra kawa potrafi sama się obronić.
 
Ombrose jest offline