Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2019, 14:22   #335
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Prasert objął ją mocno i zamknął oczy.
- Widziałem ją - kiedy już odezwał się, jego głos wydał mu się obcy i jakby zgrzytliwy. - Była zapłakana. Poprosiła po angielsku, żebym ją uratował. Nie. Żebym ich lub je uratował. Help us. A poza tym… nie wiem, czy się otruła. Nie wyglądała jak ktoś, kto się otruł. Nie żebym był specjalistą w rozpoznawaniu… ale… - wzruszył ramionami. Przeczucia nie były po to, żeby je tłumaczyć. Po prostu albo się je miało, albo nie. - Mam wrażenie, że po każdej desce, którą chodzimy… że w każdej cegle, którą mijamy… że w każdym centymetrze tego domu jest pełno silnej, mrocznej energii. I dlatego tak łatwo się przebija… w każdym miejscu, w każdej chwili… - zawiesił głos.
Nina wysłuchała go uważnie.
- Możesz mieć rację… Jednak póki nie zabierzemy stąd tej księgi, nie będzie tu bezpiecznie, wydaje mi się, że to naprawdę ona ma wpływ na to wszystko. Będzie dobrze. Może po wszystkim jednak namówisz Sunan, żeby wyniosła się wraz z Warunem. Ten dom zalazł nam już za skórę i raczej nie chciałabym jej tu odwiedzać z tobą, nawet jeśli wezwałaby samego Buddhę na egzorcyzmy - powiedziała cicho i głaskała go dalej.
- Musimy zmierzyć resztę pokoi kochanie, wiem, że wolałbyś już na pewno nie, ale musimy… A po wszystkim odpoczniemy w sypialni. Położymy się i będziemy przytulać - zaproponowała.
- Tak. Właśnie tak. Dobry pomysł - Prasert zdołał się uśmiechnąć.
Pocałował ją w usta i przeszedł na bok. Przeciągnął się. Było tu dużo więcej pokoi. Musieli je przejrzeć. Nawet jeśli to było straszne. Co jeszcze mogli napotkać? Privat doszedł do wniosku, że nie będzie się zastanawiać. Już i tak ta posiadłość go torturowała, nie musiał jeszcze sam siebie dodatkowo nakręcać.
- Sam jestem sobie winien. Nie musiałem szperać po zamkniętych pudełeczkach. Ale nie żałuję. Mercedes poprosiła o pomoc… to coś przełomowego, tak myślę. Tylko czy będziemy w stanie coś zaradzić? Mam nadzieję, że masz rację i wystarczy znaleźć i zabrać tę księgę. A tymczasem… w pudełku było coś jeszcze - mruknął i otworzył je. Wyjął dzienniczek.
- To jakiś dziwny język. Wydaje mi się trochę znajomy, ale tylko trochę… - mruknął Privat.
Nina zerknęła na dziennik.
- O… to wygląda trochę jak jakaś łacina? Chyba. Nie umiem tego odczytac, ale tak jak dokumenty, na pewno Han to rozszyfruje… - oznajmiła i przerzuciła kilka stron. Do ostatniej zapisanej był przyklejony kolejny klucz… Ten był jednak większy. Ktoś narysował wokół niego kwiatki i słońca i serca…
- Co jest z tymi ludźmi i z tymi zamkami i… - zaczęła bluźnić po Rosyjsku. Odczepiła kluczyk od strony. Ten ewidentnie był do jakichś drzwi…
- Dorzucimy do mojego pęku i będziemy testować gdzie popadnie - zaproponowała Morozow.
- Totalnie tak. Nie chcę brzmieć jak człowiek bez krzty szacunku, zwłaszcza dla zmarłych, ale patrząc na te serca i kwiatki, to nie zdziwiłbym się, gdyby klucz prowadził do jakiejś szczególnie pomysłowej sypialni. Jeśli wiesz, co mam na myśli.
Następnie zamilkł, myśląc o wszelkich możliwościach.
- Tak, musimy wypróbować ten klucz - powiedział i ruszył dalej. Po tej stronie korytarza znajdował się jeszcze jeden pokój. Był ciekawy, co znajdowało się w środku. Może ciemnia? Albo sypialnia Sunan? Bo wydawało mu się, że wcześniej nie spała na parterze.

Następny w kolejności pokój był całkowicie szkarłatny. Tutaj również był obraz, przedstawiający pana domu, Seuxa. Układ pomieszczenia był identyczny do sypialni w złocie. Pokój magika zdawał się ponury. Przy oknie znajdował się czarny sekretarzyk i krzesło. W biurku były szuflady…
- Pan haremu… - Prasert mruknął tak cicho, że tylko on mógł usłyszeć własne słowa. Spojrzał na szkarłatne otoczenie. Tak właściwie lubił ten kolor. Kojarzył się niezbyt dobrze, jednak bez wątpienia miał swój charakter. Privat podszedł do obrazu i stanął przed nim. Chciał lepiej przyjrzeć się Seuxowi. Jak wyglądał, jakie sprawiał wrażenie… Prasert wciąż nie był w stanie stwierdzić, czy w tej historii był sprawcą, czy ofiarą. Pewnie nie powinien takich rzeczy osądzać z dzieła sztuki, ale przynajmniej… mógł spróbować. Zerknął też za siebie, aby sprawdzić, czy i tym razem Nina wolała nie wchodzić do środka.
Kobieta bez większego problemu weszła do pomieszczenia. Sama również zaczęła się rozglądać. Zajrzała pod łóżko, potem do łazienki. Wyraźnie chciała poznać układ tego pomieszczenia, skoro według szkicu poprzedniego, były w takim samym układzie.
Mężczyzna na obrazie był może w wieku Waruna. Elegancki i bardzo poważny. Miał na sobie garnitur i czarno czerwony płaszcz, typowy dla magików scenicznych. To co przykuło uwagę Praserta to naszyjnik i pierścień, które miał na sobie Seux. Oba nosiły dziwny, chyba Egipski symbol.
- Chodź tu z tym notatnikiem, naszkicuj to - Prasert wskazał dziwny symbol. - Chyba mamy kolejną ważną poszlakę, moja droga Daphne - mruknął, patrząc na egipskie artefakty. - Coś mi mówi, że to nie Indie przysporzyły temu domu tyle zmartwień - mruknął Privat. - Chyba że to… jak wy to mówicie, red herring. Fałszywy trop. Ale i tak koniecznie musimy to sprawdzić - mruknął. - Ciekawe, gdzie znajduje się ten naszyjnik i pierścień. Może w grobie z Seuxem. Tyle że to wciąż nie jest księga. Nawet jeśli znajdziemy te rzeczy… to co dalej? Czy moglibyście wysłać tę biżuterię na zbadanie do IBPI? To znaczy nie chcę dzielić skóry na niedźwiedziu - Privat wzruszył ramionami.


Nina przyszła do obrazu i narysowała na boku kartki symbole, które zdobiły złote ozdoby. Przyglądała się chwilę twarzy Seuxa i pokręciła głową.
- Niby Tajlandczyk, a wcale mi się nie podoba - zażartowała lekko i uśmiechnęła się do Praserta.
- Będziemy musieli sprawdzić sporo tropów nim rozwikłamy tę sprawę… No i będzie nam trudno bez Scoobiego - zauważyła i zaczęła mierzyć pomieszczenie, by Prasert mógł je naszkicować.
- Gorzej bez Velmy - odparł Privat z lekkim uśmiechem. - Choć Velma to może połączeni Alexiei i Han. Trochę widzę Kudłatego i Scooby’ego w Warunie i Sunan, ale nie powtarzaj im tego - Prasert wciąż lekko podśmiechiwał się. Chyba powoli schodziło z niego napięcie po spotkaniu trzeciego stopnia z Mercedes. - Myślę, że nie podoba ci się dlatego, bo jest taki poważny. Jak gdyby miał na ramionach ciężar całego świata. Albo to on był tym ciężarem.
Kiedy zmierzyli i naszkicowali pomieszczenie, Prasert oddał notatnik kobiecie. Sam natomiast zaczął przeglądać szuflady. Może znajdowało się tutaj coś równie ciekawego, jak w pokoju pierwszej żony magika. Privat starał się również znaleźć jakieś ukryte schowki. Podwójne dna i inne tego typu rzeczy. Nie wiedział, czy przechytrzy umysł iluzjonisty… w końcu jeżeli taki chciałby coś ukryć, to zrobiłby to dobrze, prawda? Jednak musiał spróbować.

Ku swojej wielkiej uciesze, lub rozczarowaniu, owszem w jednej z szuflad sekretarzyka znalazł coś. Prasert znalazł klucz, kolejny w ciągu dziesięciu minut, niestety ten również nie był podpisany i mógł jedynie zgadywać do czego służył. Nina już nawet nie komentowała tego faktu. Mieli pęk kluczy, a cały czas jakichś im brakowało, albo jakieś nowe znajdowali. Ten był elegancki, z ozdobnym zakończeniem. Niestety, ponad to nic specjalnego nie znalazł. Albo pokój był całkiem normalny, albo Privat po prostu nie wiedział jeszcze gdzie szukać.

Kiedy wreszcie opuścili sypialnię pana domu, na końcu tej części piętra znajdowały się schody na dół, i według planu, pokrywały się z tymi, które już znali, a wiodły na górę, koło sali teatralnej. Jednak Nina szła odrobinę wolniej i obserwowała ścianę. Wyglądała na zamyśloną, zwłaszcza, gdy przebiegała wzrokiem od planu, na ścianę i ponownie na kartkę. Mruknęła.
- Coś mi tu nie pasuje… - skwitowała w końcu.
Prasert mruknął coś pod nosem.
- Co takiego? - spojrzał na ścianę po prawej stronie. Czyżby znajdował się na niej kolejny obraz? Może narysowano subtelnie znaki z egipskiej biżuterii? Podszedł powoli i postukał w cegły. - Wydają mi się kompletnie zwyczajne - mruknął i wzruszył ramionami.
Nagle coś zaczęło tlić się w jego głowie. Zmrużył oczy.
- Po drugiej stronie jest sekretne pomieszczenie, prawda? - zapytał Prasert cichym, spokojnym tonem. - Kurwa, prawie to przeoczyliśmy. W sensie nie za tą ścianą, o którą pukam, bo tam jest nadal pokój Seuxa, ale co znajduje się dalej, na prawo od schodów? - zapytał. Nad zapleczem teatralnym? To… to pusta przestrzeń… - zawiesił głos.
- Dokładnie… I to spory kawał pustej przestrzeni… Właściwie cały osobny pokój… Cokolwiek tam jest, musi mieć gdzieś jakieś wejście. Będziemy musieli jutro się tym zająć. Na razie zaznaczmy to na naszej mapie, że coś tam jest… - oznajmiła Nina, po czym otworzyła ich notatnik i wyznaczyła teren, który najprawdopodobniej był tym tajemniczym pokojem. Dalej były już tylko schody na dół, więc wychodziło na to, że teraz lewe skrzydło…

Druga część piętra również była złożona z dwóch par drzwi.

Pierwsze, jak się od razu zorientowali, były drzwi do wolnego pomieszczenia, które musiało być kolejną łazienką, ale w tej chwili było w trakcie remontu. To tu Sunan, tworzyła ciemnię. Pomieszczenie było otwarte, więc mogli spokojnie wejść i je zmierzyć. Nie było tu kompletnie nic wzbudzającego zaciekawienia, ani niepokoju.

Drugi pokój w kolejności, był natomiast zamknięty na klucz.
Nie znaleźli go w pęku, ani też nie pasował do nich kluczyk z sekretarzyka.
- A ten? - zapytała Morozow, wskazując kluczyk z dziennika.
Gdy Prasert włożył go do zamka, rozległ się szczęk. Zapadła między nimi krótka chwila ciszy.
- Otwieramy? - zapytała ostrożnie Nina.
- Tak… pewnie, że tak… - Prasert parsknął. - Nie możemy wszystkiego zostawiać na jutro - mruknął.
Nie sądził, że będzie w stanie zasnąć tej nocy, nie zwiedzając ukrytego pokoju obok sypialni Seuxa. Bardzo interesowało go, co znajdowało się w środku. Oraz w jaki sposób można było dostać się do środka. Kiedy Nina zaproponowała, że zostawią ten temat na później, spojrzał na nią jak na wariatkę, ale wnet musiał przyznać jej rację. Rzeczywiście, mieli resztę domu do narysowania. Natomiast próby zinfiltrowania ukrytego pokoju mogły być niezwykle czasochłonne, a na dodatek bezowocne. A do zmroku nie mieli wcale dużo czasu. Mimo wszystko Prasert czuł się trochę jak dziecko, które usłyszało, że na wycieczkę do Disneylandu przyjdzie czas później, a teraz musi pójść na lekcje do szkoły. Rozumiał tego sens, ale serce podpowiadało mu coś kompletnie innego.
- Czyli to pomieszczenie, do którego miała wstęp prawdopodobnie tylko Mercedes. Jeżeli to jedyny klucz do środka. Skoro cały czas był w tym pudełeczku pod jej łóżkiem… czy to możliwe, że od jej śmierci nikt nie wchodził do środka? Żadna z kolejnych żon i nawet Seux? Tego nie będziemy raczej wiedzieli, ale pewnym jest… że pokój, do którego wejdziemy, raczej nie był najczęściej uczęszczanym w całym domu. Może to sypialnia Sophie? - zaproponował Prasert.
Czy to intuicja, czy zwykła umiejętność dedukcji? Otóż, gdy nacisnął klamkę, drzwi otworzyły się. Ich oczom ukazał się dziecięcy pokoik. Był niemal całkowicie pogrążony w ciemności, bo jedyne światło, które tu dochodziło, napływało z wysoko osadzonych okien, które chyba wypadały na jakieś schody w górę. Nie było tu dostępu do widoku na zewnątrz. Bardzo dziwnie ustyuowany pokój jak dla dziecka. Była tu kołyska, w której siedziała lalka, małe łóżeczko z baldachimem. Była tu szafa, konik na biegunach i misie. Mnóstwo starych, zakurzonych, przeżartych przez myszy pluszowych misiów… Siedziały w kącie, w wielkiej kupie i obserwowały ich swoimi czarnymi, błyszczącymi oczkami.
- To jest miejsce, do którego Sophie przychodzi - powiedziała tylko Nina i rozejrzała się.
- Ale teraz jej tu nie ma - dodała. To było zielone światło dla ich mierzenia pomieszczenia, jednakże powinni się spieszyć o ile nie chcieli ponownie spotkać małego ducha…
- Masz na myśli… do którego “przychodziła” - Prasert wpierw uznał, że Nina popełniła drobny błąd gramatyczny. - Och… - mruknął, kiedy w następnej chwili uświadomił sobie, że chodziło o coś zupełnie innego. Poczuł gęsią skórkę. - Wiesz co, teraz ja nie chcę tutaj być. Stanę na zewnątrz i będę rysował, a ty zmierzysz - zaproponował. - I tak mamy już jeden wymiar, bo będzie odpowiadał ciemni. Sprawdź bok graniczący z biblioteką, proszę - mruknął i wrócił na korytarz. Czuł lodowate zimno rozchodzące się po ciele. O ile tak zwane “dorosłe duchy” był jeszcze w stanie jakoś znieść, choć w sumie nie był tego wcale pewien, to dziewczynka-zjawa… to było już za dużo. Zwłaszcza po tym, jak bawiła się z nim w berka w podziemiach.
Nina kiwnęła głowa, po czym weszła do pomieszczenia. Podeszła do wskazanej przez Privata ściany i zaraz odmierzyła ją. Pomieszczenie było tylko odrobinę większe od ciemni Sunan. Za chwilę z niego wyszła i zamknęła za sobą drzwi, na klucz, który dołączyła do pęku.
- Proponuję nie zostawiać go otwartym, gdyby przypadkiem komuś przyszło do głowy wybrać się na samotne zwiedzanie - wyjaśniła czemu to zrobiła. Nie sądziła bowiem, że w jakikolwiek sposób klucze mogłyby być zagrożone, jeśli pozostaną z nią. Mogli więc ruszyć dalej, zaraz po tym, gdy kobieta podała mu wymiary.

Na samym końcu korytarza były wąskie, drewniane schody na piętro. Kiedy po nich weszli i Nina poświeciła latarką dookoła, dostrzegli bardzo duże, upiorne pomieszczenie. Było tu mnóstwo dziwnych przyrządów, stosowanych przy sztuczkach magicznych… Ale także narzędzia tortur. Im głębiej wchodziło się do pomieszczenia, tym więcej było przyrządów do zadawania bólu, lub nękania ludzi, a mniej zwykłych rozrywkowych narzędzi typowego magika. Łańcuchy, kajdany, uprzęże. Wszystko przeżarte zębem czasu, ale nadal wzbudzające niepokój.
- Mój Boże… - sapnęła Nina, rozglądając się naokoło.
Na końcu pomieszczenia były małe drzwi.
Również zamknięte na klucz, którego nie posiadali.
- Ten dom, ma bardzo wiele tajemnic… - skwitowała Morozow. Zmierzyli to pomieszczenie i kobieta naniosła je na kolejną kartkę. Nie było więcej miejsc w domu, do których w obecnej chwili mogliby wejść. Potrzebowali dodatkowych kluczy…
- Myślisz, że to piętro ma tę samą powierzchnię, co pierwsze? Jak duża jest ta sala tortur? Dokąd sięga? - zapytał Prasert. - Poza tym… jak to możliwe, że te wszystkie rzeczy nie zostały zamknięte na klucz? Skoro tak chętnie ta rodzina zamykała pokoje, to chyba lubiła sekrety. Natomiast takie rzeczy… - Privat patrzył na łańcuchy, uprzęże i inne obiekty - ...pozostawały zostawione tak po prostu? Na widoku? Myślisz, że były wykorzystywane do jakichś naprawdę złych rzeczy? Czy jedynie miały wzbudzać nastrój, ustawione w trakcie pokazów?
Prasert patrzył na te wszystkie przyrządy, stając się dostrzec ślady krwi, czy jakieś inne oznaki użytkowania.
Kobieta pokręciła głową.
- Nie, jest mniejsze, widać to z zewnątrz… Sięga co najwyżej do prawej ściany salonu myśliwskiego i lewej ściany łazienki, czy może nawet jadalni… A czemu jest otwarte? Może dlatego, że są tu rekwizyty do przedstawień. Nie sądzę, by używał tych rzeczy do prawdziwego torturowania, tylko raczej do swoich pokazów. Pamiętasz ten artykuł, co mówił, że jego występy były groteskowe? Może przez to… - wyjaśniła co o tym wszystkim myślała.
- Zastanawiają mnie natomiast tamte drzwi… Kolejne zamknięte… Sprawdź, czy pasuje do nich ten ozdobny klucz? - zaproponowała.
Gdy Privat to zrobił, okazało się, że nie poszczęściło im się, to nie był odpowiedni klucz. Kobieta westchnęła ciężko. Znów zamknięte pokoje…
- Tak myślałem - mruknął Prasert. - Żeby podsumować, mamy dwa zamknięte pokoje na parterze, jeden ukryty plus sypialnia Sophie, i na drugim piętrze kolejny, którego nie można otworzyć. Czy o czymś zapomniałem? - zapytał, zastanawiając się. Przeciągnął się i ruszył z powrotem w stronę schodów, które mogła obserwować Sophie ze swojego pokoju. Prasert nigdy w życie nie widział okna umiejscowionego wewnątrz budynku. Wyjątkiem były tylko takie będące akwariami. A i tak Privat wiedział, że takie istnieją, jedynie z telewizji. To była bez wątpienia bardzo droga ozdoba.
- Chodźmy na parter sprawdzić, czy nie pasuje tam klucz z sekretarzyka - zaproponował.
Nina zastanawiała się chwilę, po czym przytaknęła.
- Wymieniłeś wszystkie pomieszczenia. Sporo tego, choć z jakiegoś powodu myślałam, że i tak będzie ich więcej. Nie zapominaj o tym korytarzu na końcu którego też coś było… - zauważyła. Ruszyli w stronę schodów. Zeszli na pierwsze piętro. Minęli pokój Sophie, ciemnię, a następnie pokój gościnny i bibliotekę. Udali się na dół. W ten sposób wylądowali w salonie myśliwskim na przeciw drzwi wyjściowych z domu. Na kanapie siedział Han i głaskał Ducha, który wylizywał sobie łapkę. Zerknął na nich.
- Już po mierzeniu? - zapytał zainteresowany.
- Jeszcze nie do końca, coś sprawdzamy, a w tym czasie… Mamy dla ciebie zajęcie. Coś do tłumaczenia - odpowiedziała Morozow, po czym dała mu dziennik Mercedes, oraz dokumenty. Guiren uniósł brwi.
- O, ciekawie… - skomentował i otworzył dziennik, zaczynając czytać.
- To nie wszystko - wtrącił się Privat. - Czy mógłbyś jeszcze spróbować poszukać coś na temat tego symbolu? - zapytał Taj, odwracając stronę z notatnika, na którym została przerysowana podobizna egipskiej biżuterii. - Seux na obrazie w swojej sypialni miał coś takiego na sobie - dodał.
 
Ombrose jest offline