Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2019, 14:23   #336
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Wnet Nina ruszyła z Prasertem do korytarzyka w głębi pomieszczenia. Zaświeciła latarkę i pozwoliła Prasertowi działać.
Klucz z sekretarzyka był strzałem w dziesiątkę. Otworzył drzwi…

W środku było ciemno i ponuro. Czuło się zaduch i stary kurz. Gdy Nina poświeciła do środka, pomieszczenie okazało się całkiem sporym. Były tu jakieś książki i zwoje. Dużo map, rysunków i projektów. Jedne mniej, lub bardziej chaotyczne. W kilku miejscach na ścianach wisiały rozpoczęte szkice na białych płótnach. Szkice Mercedes, których nie dokończono. Jeśli dobrze rozumieli… To sam Seux własnoręcznie rysował te obrazy. Potwierdzeniem była sztaluga w kącie pokoju, a także stare, sproszkowane farby i pędzle.
w głębi pomieszczenia stało masywne biurko. Leżały na nim jakieś notatki… A także ozdobny nóż z szafirowym kamieniem w rękojeści. Miał dziwny kształt. Był ułożony płasko na specjalnym stojaku. Koło niego była figurka egipskiego kota. Były też listy, zatknięte pod łapą zwierzęcia. Tak jakby kot był przyciskiem do nich. Były tu jakieś szable, a także myśliwska strzelba. Pokój ten musiał być prywatną ‘jaskinią’ Seuxa. Nina milczała rozglądając się. Na jednej ze ścian, tej, która według rozkładu domu wychodziła na stronę kuchni był króciutki regał z książkami. Były tam głównie tytuły literatury paranormalnej… Czyli Yossanthia interesował się takimi rzeczami, może rzeczywiście któreś jego znalezisko go zabiło? Kiedy Prasert przechodził koło regału, odniósł wrażenie, że poczuł chłód.
- Wow… - mruknął Privat, rozglądając się dookoła. Nawet wyjął swoją własną komórkę, aby poświecić dookoła. W pokoju nie było okna i choć na zewnątrz było jasno, to tutaj panowała najciemniejsza noc. Nawet światło z reszty domu nie docierało przez otwarte drzwi z powodu ściany tworzącej drobny korytarzyk. - Zdaje się, że będziemy mieli co robić w nocy… - Prasert mruknął, patrząc na książki i listy. - To on był malarzem… kto by pomyślał. To wydawało mi się naprawdę robotą profesjonalisty. Seux musiał być naprawdę wszechstronnie uzdolniony - mruknął pod nosem. - Myślę, że po zmroku przedrzemy się przez te listy i książki, ale już teraz dobrze byłoby sprawdzić, do kogo były zaadresowane - spojrzał na stertę pod egipskim kotem. - Oraz czy jest tutaj ta jedna, na której nam zależy. Czy w ogóle potrafilibyśmy ją rozpoznać? Wiemy o niej… cokolwiek? - Prasert spojrzał na regał. Czuł się zagubiony w tej obcej pracowni. - Są tu nawet zwoje. Nina, rozumiesz? Zwoje. Kto zapisuje rzeczy na zwojach? Co ciekawego może na nich być? Jak stare są? Co jest w biurku? Czy te wszystkie szkice przedstawiają Mercedes? Może ukryty jest pośród nich jakiś dodatkowy? Co jest w notatkach? Czy ten nóż ma szczególne właściwości? A ta figurka? Tu jest roboty na cały dzień i oby na tylko tyle.
Rzeczywiście, jeśli zamierzali przebrnąć przez to wszystko, czekała ich nie lada misja. Kobieta rozglądała się.
- Myślę, że będziemy musieli wziąć tu ze sobą Alexieia i Hana… we czwórkę na pewno damy radę szybciej. Ale to po sprawdzeniu korytarza… - zasugerowała. Kiedy Prasert zerknął na pierwszy list pod kotem, dostrzegł napisy po tajsku, jednak kot je zasłaniał i trudno było mu coś odczytać. Doszedł do wniosku, że przesunie figurkę. Dlatego podniósł rękę i już miał jej dotknąć, kiedy zastygł w bezruchu.
- A jeśli to gówno jest przeklęte? - spojrzał na kota. - Nie chcę tego dotykać. Może to była taka sprytna pułapka Seuxa. Jeżeli ktoś chciał dotknąć jego korespodencji, to musiał za to srogo zapłacić - spojrzał nieufnie na egipską figurkę. Czy nie mógł to być zwykły przycisk do papieru? Tylko akurat arabskie pamiątki z podróży? - Już i tak mam na koncie prześladujące mnie zjawy, nie potrzebuję kolejnych - mruknął niechętnie. Następnie przeniósł wzrok na Ninę. - Myślisz, że to będzie bezpieczne, jeśli rzucę czymś w tego kota? Tak, żeby strącić go na podłogę bez dotykania go w żaden sposób?
Nina przyglądała się ozdobie.
- Zawsze możemy zawołać Alexieia, przecież on jest wyczulony na podwyższone PWF… energię… - zaproponowała. Chyba nie chciała ryzykować, by jej partner został przeklęty jakąś egipską klątwą. Wyszła z pomieszczenia. Prasert pozostał w nim na moment sam. dostrzegł też pewne dziwne zjawisko. Kiedy otworzyła szerzej drzwi wyjściowe, kartki na półce drgnęły. Jakby poruszył je wiatr. A przecież nie miał skąd...
- Tak, zostaw mnie samego - Prasert zadrżał. Było mu przenikliwie zimno. Tak właściwie tylko wtedy, kiedy znajdował się przy wejściu do pomieszczenia i nieopodal półek z książkami. Chyba nie panowała tu zbyt dobra energia. Będzie musiał zapytać Morozow, czy również wyczuwała te dziwne zmiany w temperaturze. Podszedł do kartek, które poruszyły się. Chciał zobaczyć, co było na nich napisane. Być może ten dziwny prąd powietrza był manifestacją zgromadzonej tu energii i zapiski poruszyły się tylko przypadkiem. Lecz istniała szansa, że to jakaś zjawa chciała zwrócić na nie jego uwagę. Przypomniał sobie usta Mercedes złożone w wezwanie pomocy.
Notatki na kratce dotyczyły… obsługi maszynerii w Żelaznej Dziewicy. To kompletnie nie miało sensu. Owszem, widział tę konstrukcję na drugim piętrze, ale czemu coś miałoby chcieć mu wskazać konkretnie te kartki?
Usłyszał kroki. Gdy się obejrzał, dostrzegł nadchodzącą Ninę i Alexieia. Kiedy pchnęli drzwi, znów poczuł chłód stojąc koło półek. Czy to ruch drzwi wywoływał ten chłód? Chodziło po prostu o to, że po poruszeniu drzwi wiało w niego powietrze? Jakby te były wielkim wachlarzem? Prasert poczuł się jak głupiec. Czy rozwiązanie zagadki było aż tak proste? No cóż… może nie popisał się inteligencją, ale trzeba było przyznać, że miał wszelkie podstawy do paranoi.
- Przepraszamy, że ci przeszkadzamy. Ale jak widzisz… mamy tutaj całkiem ciekawe widoki - dał Rosjaninowi chwilę na to, aby mógł dobrze rozejrzeć się wokoło. - Zastanawia nas ta figurka - podszedł do kota i wskazał go. - Pod spodem są listy, ale nie wiem, czy można je wydobyć spod niego. Może to jakaś klątwa, pułapka i takie rzeczy… - zawiesił głos.
Morozow zmarszczyła brwi wchodząc do pomieszczenia.
- Wam też jest tu tak chłodno? - zapytała rozglądając się. Alexiei wzruszył ramionami.
- Zdecydowanie dużo chłodniej niż na zewnątrz… A ta figurka jest ok, nie wyczuwam od niej kompletnie nic. Znaleźliście za to ciekawy pokój… To biuro Seuxa? - zapytał, ale nie mógł mieć wątpliwości, że odpowiedź była twierdząca. Podszedł do regału z książkami i zaczął je po kolei wyciągać i oglądać. Tymczasem Nina i Privat wrócili do biurka, skoro mogli spokojnie ruszyć kota.
- Mi było zimno, ale uznałem, że to dlatego, bo ciągle ktoś wchodzi i wychodzi… no i rusza drzwiami - Prasert wzruszył ramionami. - Nie wiem. Nawet jak jest zimno, to nic to dla nas nie znaczy. Oprócz tego, że jest tu strasznie, ale to już wiemy.
Spojrzał niepewnie na kota. Miał nadzieję, że Alexiei nie był imbecylem i znał się na rzeczy. Chwycił figurkę i przesunął ją na bok. Miał wrażenie, jak gdyby co najmniej włożył rękę do paszczy lwa. Następnie wziął listy i zaczął je przeglądać.
Gdy chwycił figurkę kompletnie nic się nie stało. Była z kamienia, chłodna, ale nie w jakiś podejrzany sposób, tylko jak zupełnie zwyczajny kamień. Była też dość ciężka. Kiedy wziął listy, zauważył że pierwszy pochodził z Egiptu i był zaadresowany do Seuxa. Kiedy go otworzył, dostrzegł proste, krótkie zdanie zapisane na środku eleganckiego papirusu.
“Mam nadzieję, że Księga Shesmu okaże się przydatna.”
I nic więcej.
Drugi list tymczasem był opisany dwoma słowami ‘Do Halvara” - w środku jednak nic nie było. Najwyraźniej Halvar już zabrał to, co było w owej kopercie. Była spora i gdy Prasert poświecił na nią latarką, dostrzegł, że jest na niej dziwny odciśnięty kształt. Był spory i owalny. Z czymś mu się kojarzył.

- Księga Shesmu… może to ta księga, o którą nam chodzi! A jeśli to ta, to zdaje się, że jest egipska. To znacząco zawęża nasz krąg poszukiwań - Prasert spojrzał na półkę wypełnioną tomiszczami. - Być może któraś ma ten symbol, który widzieliśmy na namalowanym obrazie. Kto wie, istnieje szansa, że oznacza on właśnie owo Shesmu. Czymkolwiek to Shesmu jest. Ale myślę, że można będzie na to znaleźć jakieś informacje - Prasert uśmiechnął się z nadzieją. - Czy jest na kopercie napisane, kto jest nadawcą? To dość… nazwijmy to, znaczące. Bo albo to poprzedni właściciel książki, albo też ktoś, kto posiadał wskazówki, jak ją zdobyć. Takie wrażenie odniosłem. Znaczy się… to chyba nie ma aż takiego znaczenia, bo najprawdopodobniej on lub ona od wieku nie żyje - Prasert wzruszył ramionami. - List do Halvara, czy też raczej jego brak… ten odciśnięty kształt… Mam wrażenie, że z czymś mi się kojarzy, ale nie wiem z czym… - myślał. Następnie skrzywił się. - To irytujące uczucie. Wydaje mi się, że niedawno widziałem coś takiego, ale nie mogę sobie przypomnieć niczego podobnego w samej posiadłości - skrzywił się. - No a to raczej mało prawdopodobne, żebym widział to w Bangkoku - westchnął. - Nie, w Bangkoku raczej też nie. Ale jeśli tam nie i tu nie, to mogłem chyba tylko we śnie - zażartował.
Nina pochyliła się i poświeciła mocniej latarką na kopertę. Zmierzyła wielkość okręgu. Zajrzała do środka. W kopercie był jakiś rdzawy odcisk.
- Tak sobie myślę, że może to coś metalowego? - zasugerowała. Sama chyba też nad tym myślała… I kiedy tak nad tym myśleli, rozległ się donośny szczęk, a potem zgrzyt niczym przesuwanych po metalu łańcuchów.
Kiedy spojrzeli w stronę skąd dochodził hałas, Alexiei trzymał w ręku książkę, a segment przed nim przesuwał się ujawniając przejście… Były tam kamienne schody, wiodące w dół. Nikt nic nie mówił. Morozow podeszła bliżej zejścia i poświeciła tam latarką… Zerknęła na Alexieia i znów na zejście…
- No to chyba stąd chłód… - rzucił Rosjanin.
Prasert głośno przeklął. Następnie pokręcił głową i podszedł trochę bliżej.
- To był zwykły, fizyczny, prawdziwy chłód - zaśmiał się. - I to nie z… - spojrzał na drzwi. - Dobra, czas wypić trochę więcej tego mocnego wina Sunan - zaproponował. Założył ręce o siebie i spojrzał na kamienne schody. Jeszcze raz pokręcił głową i zagryzł wargę. - Ta posiadłość to prawdziwe pudełko czekoladek. Każda w innym, nieoznakowanym papierku. I kiedy zjesz pierwszą tackę, okazuje się, że pod spodem jest kolejna warstwa… i następna… Jedyna różnica jest taka, że tajemnice tego domu niekoniecznie są słodkie - westchnął. - Co tam może być…? - zadał pytanie, które najpewniej wszystkim cisnęło się do głowy. - Chyba musimy tam zejść… jeżeli okaże się, że będzie korytarz, to wycofujemy się. A jeżeli pomieszczenie, to badamy. Chyba priorytet ma to przejście pod mauzoleum. Dlatego, bo odkryliśmy je pierwsze - Privat wzruszył ramionami.
Nina zatrzymała ich.
- Poczekajcie, zerknę na mapę, może co się wyjaśni… - powiedziała, po czym zaczęła zaznaczać pomieszczenie gdzie byli i jak otworzyła się ściana ujawniająca schody.
- Wiesz, myślę, że może być tak, że to droga do mauzoleum, tylko tam było jakieś pomieszczenie po drodze… Nie wyczuwam już jednak Sophii. Proponuję zawołać Hana i Waruna i zejdziemy na dół… Chociaż może lepiej, żeby Warun został z Sunan… To tylko Guirena… - wyjęła telefon i zadzwoniła do niego, bo najwyraźniej poszedł sobie z salonu. wydała mu krótkie polecenie. Nie minęło pięć minut i już przyszedł.
- Oooo… Ale numer - powiedział zaglądając w dół i na resztę.
- Schodzimy? - zapytał.
- Macie sprzęt? - zapytała Morozow, nie precyzując o czym mówiła. Han kiwnął głową, podobnie jak Alexiei. Rosjanka wzięła Praserta pod ramię.
- No to chodźmy skarbie - zaproponowała. Jednak to Han ruszył przodem. Oni zaraz za nim, a pochód zamykał Alexiei.
- Nie wyczuwam Sophii, może już stąd poszła - zapowiedziała Nina po chwili. Korytarz na dole skręcił w prawo, po czym szedł prosto. Kończył się jakimś pomieszczeniem. Gdy do niego dotarli… Ich oczom ukazała się spora, owalna sala. Było w niej pięć kolumn a na nich uchwyty na pochodnie. Były tu jakieś ławy. Na podłodze były małe kanaliki. Centrum pomieszczenia stanowił kamienny ołtarz. Całkiem nieduży. Leżała na nim za to spora księga. Była gruba, jej okładka była z czarnego metalu. Była zamknięta… wszyscy stanęli jak wryci i patrzyli. Po drugiej stronie pomieszczenia, naprzeciw wejścia, którym się tu dostali, było drugie… Privat zgadywał, że to był korytarz prowadzący do mauzoleum.
- Co to jest kurwa za miejsce… - mruknął cicho Alexiei. Nina i Han nie odpowiedzieli, zaczęli się rozglądać. Kobieta podeszła do ołtarza i spoglądała na księgę uważnie.

Prasert z każdą kolejną chwilą czuł się coraz bardziej niepewnie. To, że zeszli tutaj w czwórkę jeszcze nie znaczyło, że byli bezpieczni. Nie wiedzieli, jakie czyhają tu niebezpieczeństwa i dlatego nie mogli się przed nimi bronić. Podobno Han i Alexiei mieli jakiś sprzęt, ale Privat nie miał nawet najmniejszego pojęcia, o co mogło chodzić. Wyobraził się jakieś przenośne odkurzacze do zasysania ektoplazmy i duchów. Albo łapacze snów przypominające siatki na motyle. Nieoczekiwanie parsknął śmiechem, kiedy wyobraził sobie tę dwójkę biegającą z podobnymi przedmiotami po tym pomieszczeniu. Ale szybko śmiech uwiązł mu w gardle, bo jego złe przeczucia narastały. Spacerował powoli wokół sali, spoglądając na pięć kolumn, ławy, kanaliki… Co dokładnie działo się tutaj? Czy Seux składał ofiary zgodnie z wolą Shesmu? Prasert nie miał pojęcia, czy była to nazwa religii, praktyki, demona, boga… ale koniec końców wszystko sprowadzało się do jednego i tego samego. Do siły wyższej, z którą nie należało sobie pogrywać.
- Nina, broń boże niczego nie dotykaj. W tym domu kobiety umierały, jedna po drugiej. Może po dotknięciu tego metalowego gówna. Trzymaj ręce przy sobie - powiedział może trochę zbyt opryskliwie, ale to dlatego, bo zdjął go lęk o nią. - I wy tak samo. To, że nie ma tutaj żadnego człowieka, ani ducha, nie oznacza, że zaraz wszystko się nie zmieni. To najpewniej najbardziej niebezpieczne miejsce w całym tym domu i kto kurwa wie, może i w Tajlandii, lub na całym świecie. Może brzmię, jakbym przesadzał, ale lepiej dmuchać na zimne - mruknął.

Następnie podszedł powoli w stronę kamiennego ołtarza. Głośno przełknął ślinę. Księga z metalową okładką… Prasert starał się spostrzec, czy coś było napisane, narysowane lub wyrzeźbione na niej. Ale bez dotykania.
Nina nawet się z nim nie kłóciła. Nie dotykała niczego, jedynie rozglądała się. Podobnie jak obaj mężczyźni. Oni też podeszli do ołtarza i przyjrzeli się okładce.
- To ten sam symbol, co na amulecie Seuxa - zauważyła Nina również zerkając na księgę.
- Możemy więc założyć, że to księga tego Shesmu i obiekt, po który tu przybyliśmy… - powiedziała. Alexiei otworzył torbę, którą miał na ramieniu. Była niewielka, ale jednak. Wyciągnął z niej rękawiczki.
- Otwieramy ją, by zobaczyć z czego zrobiony jest papier i czy dowiemy się czegoś o samym tym… Shesmu? - zapytał Han.
- Nie, na razie nie - powiedział Prasert. - Na razie sprawdź, czy da się ją ruszyć bez umierania - mruknął. - Jest przykuta do tego ołtarza, czy moglilbyśmy ją wziąć z sobą? Nie chciałbym być tutaj dłużej, niż jest to bezwzględnie konieczne - westchnął nieco nerwowo, rozglądając się po kanalikach w podłodze. Czy wyrzeźbiono je po to, aby napełniały się krwi ofiar? Aby ta łatwo odpływała po złożeniu ofiary na ołtarzu, przed którym stali? To nie mogło być dobre miejsce. - Alexiei, to ma podwyższoną energię? - rzekł krótko. - Podwyższone PWF? - zapytał ostrożnie. - Naprawdę nie chcę, żeby ktokolwiek dzisiaj zginął. A przypominam, że z tej rodziny nikt ostatecznie nie przeżył, może tylko adoptowany syn.
Nina przyglądała się okładce, po czym przechyliła głowę i poświeciła na blat.
- Nie wygląda na w żaden sposób przymocowaną, sądzę, że można ją po prostu podnieść i wynieść - oznajmiła. Alexiei patrzył na księgę.
- Jest dość dziwna. Nie odczuwam od niej żadnej energii… choć zakładam, że jakąś ma - wyjaśnił najlepiej jak umiał. Dla Praserta niewystarczająco dobrze. Poczuł się jedynie skonfundowany i jeszcze bardziej niepewny. Tymczasem Han wyjął z kieszeni rękawiczkę z dziwnego materiału, a następnie metalową kulkę. I upuścił ją na księgę. Nic się nie stało…
- Wygląda na to, że samo dotknięcie jej czymś nieożywionym raczej nas nie zabije. I przypuszczam, że jeśli to jest ołtarz, a to jest sala rytualna, nazywając rzeczy po imieniu, to ktoś tę księgę tu musiał dotykać, bez rękawiczek i sprzętu. Więc sam dotyk na niej też nam krzywdy nie uczyni. Jednak to moje wstępne hipotezy - wyjaśnił co myślał w tej kwestii.
- Niczym nie poparte. A jeśli… na przykład Seux podpisał kontrakt z tym… jak on się tam nazywał. Lub ona. No i miał przyprowadzać na dół kolejne ofiary i oddawać je w zamian za przedłużenie swoich nadnaturalnych mocy. Może kazał im tylko otworzyć księgę. A kiedy to robiły, jego kolejne żony nawet nie wiedziały, że wpuszczają do swojego ciała pasożyta. Ten karmił się nimi, aż wreszcie doprowadził do ich śmierci. I to na chwilę wystarczało, po czym Seux dowiadywał się, że niezbędna jest kolejna dama do złożenia w ofierze i znajdował następną żonę i ją tu sprowadzał… wszystko w zamian za siły magiczne - Prasert wzruszył ramionami. - Kto wie? Może moja siostra jakoś tu się już zaplątała, może w trakcie zwiedzania grobowca przeszła aż tak daleko. Dotknęła księgi i od tego czasu jest w takim stanie, w jakim jest. Minus tego toku rozważań jest to, że już nie ma Seuxa, który miałby otrzymywać korzyści w zamian za życie kolejnej niewiasty. Tyle że to nie znaczy, że ten egipski bóg lub demon nadal nie jest głodny... - Prasert wzruszył ramionami. Przeszedł nieco dalej i westchnął.
Wszyscy milczeli, nie przerywając rozważań i wywodu Praserta. Najwyraźniej przemawiał za myśli i opinie wszystkich. Tak mogło być, możliwe, że księga stanowiła nad wyraz ogromne niebezpieczeństwo...
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline