Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2019, 14:24   #338
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Nie nastąpiła żadna odpowiedź. Ani od domu, ani od Waruna… Tymczasem usłyszał głos Niny, dochodzący z pierwszego piętra
- Prasert?! - zawołała niespokojnym głosem.
- Warun?! - zawołała znowu. Zapadła chwila ciszy.
- Czemu nie odpowiedziałeś Prasertowi… Co?... Nie… Ja nie jestem… - Privat dosłyszał słowa Niny, ale chyba zaczęła mówić, a nie już wołać, bo słyszał coraz mniej.
- Puszczaj! - to jednak usłyszał na pewno…

Gdy jednak ruszył w tamtą stronę, na korytarzu ani już nie było Niny, ani Suttirata. Natomiast znowu siedziała Sophie. Przed swoimi drzwiami i bawiła się misiem, jakby na korytarzu nie rozegrała się przed sekundą żadna ważna scena, która by ją interesowała. Gdy poczuła, że Prasert na nią patrzy, uśmiechnęła się…
Privat westchnął ciężej.
- Nie ciesz się, to przecież okropne… - rzekł dość naiwnie. Jak gdyby Sophie zaraz miała przyznać mu rację i przeprosić za swój uśmiech. - Gdzie oni poszli? Czy naprawdę tutaj byli?
Prasert podniósł wzrok i spojrzał gdzieś w dal. Jego wzrok powoli dryfował, jak gdyby i Privat znajdował się coraz dalej miejsca, w którym tak naprawdę się znajdował.
- A może to było tylko echo? Złudzenie? Jej tu nie było naprawdę? Może to wszystko sen… - zawiesił głos. Czuł coraz większe odrealnienie.
Sophie spojrzała na Praserta.
- Shesmu, który jest moim tatą, którego pożarł, zabrał panią do swojej sypialni - powiedziała odpowiadając na jego pytanie o to dokąd poszli. Czyli jednak nie byli złudzeniem, co więcej, Prasert dostał bardzo ważną informację… To nie Sunan została zaatakowana przez zielone światło, tak jak zakładała wizja Michaela… Tylko Suttirat. No i jeśli dobrze zrozumiał, właśnie zabrał Ninę do sypialni… Morozow była blondynką… Idąc tym torem, mógł wywnioskować co się działo…

Privat nie wdawał się w dyskusje z Sophie, tylko popędził susami w stronę szkarłatnej sypialni. W jego głowie panowała pustka. Nie wiedział, co tam może napotkać. Czy Shesmu w ciele Waruna będzie katować Ninę, zabijać ją, czy gwałcić… To wszystko było równie okropne. Privat musiał temu zapobiec! Miał nadzieję, że Warun odnajdzie w sobie siłę, aby zwalczyć ducha, który go opętał. Ale nie liczył na to. To była siła dużo potężniejsza od zwykłego śmiertelnika. A choć Prasert podziwiał Suttirata i miał go czasami za nadczłowieka… to wciąż był tylko Suttirat. I obawiał się, że ten już przegrał swoją walkę.

Ale Prasert wciąż liczył na to, że jego własna była do wygrania. Dlatego pędził na złamanie karku ku sypialni. Zwyzywał w głowie Shesmu, gdyby tylko jego uczucia i myśli mogły zabijać, egipski demon nie miałby najmniejszych szans…

Nim jednak doszło do wszelkiej walki, na drodze Prasertowi, przed egipskim bogiem, stanęły proste drzwi. Były mocne i nie ustąpią na zwykłe uderzenie z bara… Oczywiście, że były zamknięte.
Tylko że usłyszał za nimi szamotanie i zdecydowanie to jak Nina krzyknęła w złości, z tym że ta złość podszyta była paniką. Kobieta musiała stawiać się zawzięcie napastnikowi, ale ile czasu wytrzyma? Czy dość?
Privat przypomniał sobie o czymś… Ano właśnie… O czasie… W końcu ktoś, gdzieś tam daleko, czuwał nad uciekającymi minutami. A przynajmniej Tajlandczyk liczył na to. To była dobra myśl, ale jednocześnie nieco pogrążyła nastrój Praserta. Nie chciał, żeby Kirill uratował jego Ninę. To on chciał być bohaterem. To on powinien pomóc jej i ochronić przed niebezpieczeństwem. Dlaczego był taki słaby? Jego moc pozwalała jedynie na zbieranie resztek z ludzi. O ile w ogóle potrafił się nią posługiwać, bo uczynił to tylko raz. Kaverin potrafił znacznie więcej. Mógł wymazać błędy, usunąć cierpienie. Privat poczuł mieszankę nienawiści do Rosjanina, mającą korzenie we własnej bezsilności… ale także dziwną miłość. Bo nawet jeżeli bogowie nie istnieli, to Kirill równie dobrze mógł być jednym z nich. Spojrzał na zegarek. Ile minęło czasu? Wybijała właśnie siedemnasta minuta.
- Nina! - wrzasnął, łomocząc o drzwi.
Usłyszał jakiś huk i za moment coś mocno wpadło na drzwi z drugiej strony.
- Prasert… - usłyszał głos Niny. Czy Shesmu nią rzucił o nie? Brzmiała, jakby traciła siłę. Jakby za moment, jeszcze chwilę i nie mogła już walczyć. Usłyszał też śmiech. Ten, którego wydawało mu się, że słyszy wcześniej… Nie… Tym razem, ten był całkowicie prawdziwy. Ich egipski wróg śmiał się…
- Nie chcesz być moja, nie będziesz niczyja - odezwał się niby to głos Waruna, ale jednak zupełnie obcy… Zimny, bardziej wibrujący. Zdecydowanie mierzenie się z tym co nastąpiło przerosło ich oczekiwania… Rozległo się kolejne uderzenie w drzwi, jak już pojął ciałem Morozow. Jej zduszony jęk bólu. Privatowi zaczęło piszczeć w uszach… Zastanawiali się wcześniej, czy do tego pokoju było jakieś inne wejście… Zostawili to na następny dzień… A co gdyby tego mieliby już nigdy razem nie dostać? Gdyby nie było takiej opcji?
Uderzał pięściami w drzwi, aż nagle dostrzegł ruch tuż obok siebie. Stała przy nim Mercedes. Pokręciła głową i wskazała schody na dół do części parteru z teatrem. Zniknęła i pojawiła się przy nich… Wskazała na dół…
Adrenalina paliła żyły Praserta niczym kwas. Jego serce waliło tak prędko, jakby było skrzydłami kolibra. Oddychał przez nos, przez usta… zdawało się, że jego ciału i tak wciąż brakowało tlenu. Jego wzrok był wyostrzony i widział kolory jakby z większym kontrastem i intensywnością. Był maksymalnie pobudzony, ale to nie było dobre uczucie. Odniósł wrażenie, że jeszcze chwila takiego stanu i zacznie wymiotować.
- Pomóż mi - jego głos skierowany do Mercedes zabrzmiał okropnie żałośnie. Znowu zebrało mu się na łzy. Nie tylko dlatego, bo życie Niny było zagrożone. Nie mógł znieść tego, że coś lub ktoś było w stanie doprowadzić go do takiego stanu. Jego duma i pewność siebie były łamane. Zupełnie tak samo, kiedy tkwił na parkingu za liceum, a kryminaliści Sakchaia go okładali. Nie mógł nic uczynić, a wplątana była w to bliska osoba. Wtedy Sunan pokazywana na zdjęciach, teraz Nina zamknięta sam na sam z katem…

Jednak w sercu Praserta pojawiła się pewna iskierka nadziei. Schody… Mercedes stojąca obok nich… może tam było sekretne wejście do tajemnego pokoju. A stamtąd mógłby przedostać się do Niny. A wtedy… mogliby umrzeć razem z rąk Shesmu. Bo innej drogi walki z egipskim demonem Prasert nie widział. Ruszył czym prędzej w stronę Mercedes. Miał nadzieję, że go nie zawiedzie.
Kiedy podszedł, znów zniknęła. Pojawiła się w połowie schodów do półpiętra i rzeczywiście, znów na coś pokazywała, tyle że na ścianie. Kiedy podbiegł do tego miejsca, dostrzegł niewielkie przejście. Wystarczyło popchnąć mocniej ścianę. Ledwo się mieścił, ale jednak. Znalazł się wewnątrz ściany. Gdy się obejrzał, Mercedes już nie było. Przebiegł wąskim korytarzykiem i skręcił. Było tam kilka stopni w górę. I nagle znalazł się w całym osobnym pomieszczeniu. Było kolejnym pomieszczeniem podobnym do tego na parterze, tylko że to zdawało się mieć kiedyś jeszcze inną funkcję. Tak jakby czerwona sypialnia była kiedyś dużo większym pokojem i potem została zmniejszona i przebudowana w taki sposób.

Prasert wyciagnął telefon. Spojrzał prędko na ekran. Już dochodził ten czas. Jego ręce drżały i dlatego pisał z takimi błędami.

Cytat:
CFNIJ. Powiedz ze optał Wruna. Ninaprawiezginaela. Przejsce do s Seux przy schodac
Wysłał. Miał nadzieję, że Kirill przeczyta wiadomość. Prasert próbował wsunąć telefon z powrotem do kieszeni, ale nie trafił i ten spadł gdzieś po drodze, ale Privat nie patrzył za nim. Napisał, że Nina prawie zginęła, ale to mogło być życzeniowe myślenie. Miał nadzieję, że kobieta naprawdę zostanie uratowana, że naprawdę przeżyje. Nawet bez interwencji Kirilla.

Spojrzał jeszcze raz na tę część sypialni. Nie było to jednak teraz ważne. Dostrzegł podobne, niewielkie przejście w ścianie i gdy do niego dopadł, usłyszał łoskot.
Wypadł do sypialni Seuxa. Podeptał obraz, za którym ow przejście się znajdowało i spadł, w momencie, kiedy naparł na drzwi. Zobaczył Waruna, trzymającego Ninę za szyję oparta o drzwi wejściowe plecami. Kobieta miała łzy w oczach i widać było że już ledwo łapie dech. Spojrzała na niego, gdy jej spojrzenie zaczęło przygasać. Dusiła się. Warun obrócił się, spoglądając na Praserta. Miał zielone oczy jak jakiś gad. Uśmiechnął się i rzucił blondynką w Praserta…
Privat wstrzymał oddech i przymknął oczy łapiąc ukochaną.

Poczuł dziwny puls. Ogarniające go ciepło. Obce, a jednak znajome…

Rozejrzał się.
Stał w sali rytualnej. Wszyscy stali przy ołtarzu, na którym była ułożona księga. Nina mówiła…
- ... A naprawdę dobrze byłoby wiedzieć z czym mamy do czynienia, nim tak naprawdę wyniesiemy ją stąd. No chyba, że wolimy jednak nie ryzykować? - zadała pytanie, które Prasert miał wrażenie, że już słyszał…? Musiał się zamyślić i na chwilę odpłynąć.
W tym momencie… zadzwonił telefon.

- Chwila, ktoś do mnie dzwoni - Prasert mruknął. Spojrzał ze zdziwieniem na własną kieszeń. Wyciągnął komórkę, żeby wcisnąć czerwoną słuchawkę. Nie miał teraz czasu na pogaduszki z przypadkowymi osobami. Opracował już plan i teraz miał podejść do księgi i ją otworzyć. Nie chciał specjalnie odwlekać tego momentu. Cała jego odwaga była zmobilizowana i obawiał się, że jeszcze trochę i zaleje go niepewność. A nie chciał, aby wszyscy wokoło pomyśleli, że jest tchórzem niezdolnym do podniesienia głupiej, metalowej okładki. Nina, Alexiei i Han bez wątpienia zmagali się w swojej karierze z dużo straszniejszymi potworami od kilku starych kartek spiętych w książkę. Przecież nie był od nich gorszy… a w każdym razie… nie chciał być.
Gdy tylko wyciągnął telefon, zauważył, że dzwoni do niego Kirill Kaverin. Mężczyzna nie zdawał się być zbyt gadatliwą i towarzyską osobą, nawet gdy opowiadał i tłumaczył mu wiele we wcześniejszej rozmowie jaką przeprowadzili w Iterze… czego więc mógł chcieć?
Prasert skrzywił się. Spojrzał na wyświetlone nazwisko. Poczuł niepewność i zalążek… smutku? Miał nadzieję, że mógł liczyć na Rosjanina. Choć pewnie to było okropnie naiwne, bo prawie się nie znali. Czy to możliwe, że Kirill nie zrozumiał prostej prośby, jaką do niego wysłał przed chwilą? Przecież polecenie było jasne… A więc odpowiedź była tylko jedna. Kaverin chciał mu odmówić. Może wyjaśnić, dlaczego to jest niemożliwe. Prasert stawiał na to, że byli za daleko. Rzeczywiście, Rosję i Tajlandię dzieliło kilka kilometrów. Mimo wszystko… czuł ukłucie rozczarowania, bo pokładał dość duże nadzieje w Kaverinie. No ale wyszło jak zawsze. Wcisnął zieloną słuchawkę i przystawił telefon do ucha.
- Tak? - zapytał grobowym głosem. Westchnął. Cokolwiek Kirill chciał mu powiedzieć, Prasert przeczuwał, że nie miał ochoty tego słuchać.
W telefonie przez pierwszą sekundę było słychać ciszę, a potem wyrównujący się oddech.
- Cofnąłem. Miałem przekazać, że twój przyjaciel, Warun był w niebezpieczeństwie, a Nina została prawie zabita… Pisałeś chaotycznie i trudno mi było zrozumieć i odszyfrować twoje myśli, ale jest jakiś Seux i coś na schodach do jego s… przejście, ale niestety więcej powiedzieć nie dam rady. Aha… Nie otwieraj księgi… - przekazał mu ścisły ładunek informacji po czym westchnął. Zdawał się zmęczony.
- Co… ale…
Prasert zastygł w bezruchu. Jego umysł nie był w stanie tego przyswoić.
- Czekaj, jak mogłeś cofnąć, przecież ja… nic nie… czuję… - zawiesił głos i zmarszczył brwi. Był okropnie ogłupiały. Milczał przez dłuższy moment, próbując sobie uporządkować to, co usłyszał. - Kirill… ty naprawdę cofnąłeś czas? - Słowa mężczyzny zaintrygowały Ninę, zwróciła na niego uwagę. Prasert pobladł. Jeżeli to naprawdę wydarzyło się… to miał od początku rację. Nie powinni byli otwierać tej księgi. Privat spojrzał na metalową okładkę, jak gdyby ta była tykającą bombą atomową. Wystarczyło jej dotknąć, aby wybuchła. - Wszyscy krok do tyłu - warknął na zebranych wokoło ludzi i sam również cofnął się. Może księga promieniowała jakimś syfem. Bez wątpienia nie kryła w sobie niczego dobrego. - Możesz mi powiedzieć coś więcej? Albo wytłumaczyć wszystko tak jakby powoli… - poprosił. Nie chciał, aby Kirill uznał go za debila, ale z drugiej strony… tak właściwie czuł się niezbyt rozgarnięty.
Kaverin milczał przez moment. Westchnął znowu. Prasert miał wrażenie, że usłyszał, jak mężczyzna napił się czegoś, nim zaczął kontynuować.
- Napisałeś do mnie wiadomość, bym w razie gdy nie dasz znaku, to po dwudziestu minutach cofnął czas. Potem, minęło ich około siedemnaście, a napisałeś kolejną wiadomość, bardzo chaotyczną. Dotyczyła Waruna i tego, że coś z nim było, dotyczyła Niny i tego, że prawie umarła, oraz jakiegoś przejścia do pokoju Seuxa na s. Cokolwiek to ostatnie miało oznaczać. Jak mniemam, zrobiłeś coś, co nie potoczyło się najlepiej, dlatego cię ostrzegam. Jestem za daleko, bym mógł powstrzymać cię przed utratą wspomnień po cofaniu czasu, dlatego nic nie pamiętasz - wytłumaczył Rosjanin po drugiej stronie słuchawki. Wszyscy w sali obserwowali Praserta.
- Z kim ty rozmawiasz? - zapytała w końcu Morozow.
“Potem”, Prasert odpowiedział bezgłośnie. Obrócił się bokiem do zebranych osób.
- Czy mógłbyś litera po literze wypowiedzieć tekst tego mojego SMSa? Wiesz, jeżeli to ja go napisałem, to powinienem mieć większe szanse, żeby go w pełni zrozumieć - dodał. - Choć pewnie i tak wyczytałeś z niego wszystko, co najważniejsze. Mimo wszystko… sprawa jest poważna, więc chcę się upewnić. Nie wiem, o co chodzi z tym “s” Seuxa… - Prasert zawiesił głos, rozglądając się po otoczeniu. Czy było tutaj coś na tę literę? Kirill twierdził, że pewnie chodziło o jakieś pokój. Jednak w głowie Privata brzęczało jedynie słowo “ssyp”. Co nie miało sensu. Czuł się taki głupi…
Kirill Kaverin milczał chwilę, chyba próbując sobie przypomnieć co dokładnie napisał Prasert w wiadomości.
- Nie pamiętam dokładnie wszystkiego, to co zapamiętałem, już ci przekazałem. Było optało Waruna… O tej kobiecie, Żebym cofnął czas… I to ostatnie zdanie, Przejście do s Seuxa przy schodach… Więc jeśli chcesz szukać odpowiedzi idź do scho… - ale nie dokończył, bo Privat mu przerwał.
- Do sypialni! - Tajlandczyk wykrzyknął. Jego głos echem potoczył się po korytarzach. - To ma sens! Bo tam jest ukryty pokój… - wszystko nagle rozjaśniło się w jego głowie. “Ssyp” ewoluował do innego słowa, zaczynającego się bardzo podobnie, ale mającego w sobie trochę logiki. - Tak. Już wszystko rozumiem. Dzięki. Jestem twoim dłużnikiem… - zawiesił głos, czekając z dziwnym napięciem na odpowiedź Kaverina.
- Nie ma za co… Tylko nie nadwyrężaj mnie, dobrze? Muszę dziś już odpocząć… Uważaj i w razie czego pisz. Zawsze pomogę jak będę mógł - powiedział mężczyzna. Nie nastąpiło żadne ‘Papa’, ‘Na razie’, czy nawet ‘Do widzenia’, Kaverin po prostu się rozłączył, ale Prasert nie odniósł wrażenia, że był zły. Po prostu był taki, jaki mu się wydawał w Iterze… Nieco oderwany od rzeczywistości.
A teraz Privat dowiedział się, że wiele mu zawdzięcza i przede wszystkim, że może na nim polegać. Morozow i inni czekali. Wyraźnie jednak zaczynali się niecierpliwić.
Prasert schował telefon do kieszeni i spojrzał nieco niezręcznie na Ninę, Alexieia i Hana. Podniósł rękę i podrapał się po głowie. Przymknął oczy i uśmiechnął się niepewnie.
- Chyba naprawdę nie powinniśmy otwierać tej księgi. Warun zostanie opętany, Nina będzie w poważnym niebezpieczeństwie, a my odkryjemy sekretne przejście do sypialni Seuxa przy schodach… - zawiesił głos. - Nie udawajcie, że telefony z przyszłości są najdziwniejszą rzeczą, jaką w życiu widzieliście - powiedział nieco karcąco.
Nina przechyliła głowę na bok i zmarszczyła lekko brwi.
- Chwileczkę… Telefon z przyszłości? Ale od kogo? Rozumiem, ze w dobrej wierze ostrzega nas ta osoba i może mieć rację, bo ta ksiega ma bardzo dziwną energię. W takim razie… Nie będziemy jej otwierać, po prostu zabierzemy ją do odpowiedniego pojemnika i wywieziemy stąd. IBPI już będzie wiedziało co z nią robić dalej. Na pewno nie może zostać sobie tutaj o tak… - oznajmiła kobieta. Skinęła na Hana.
- Leć po rękawice i srebrną walizkę - poleciła mu władczo. Mężczyzna kiwnął krótko głową i wyszedł, zostawiając ich tu samych z Alexieiem. Rosjanin przyglądał się okładce bardzo uważnie. Potrząsnął głową, najwyraźniej do swoich myśli. Tymczasem Nina podeszła do Praserta i przytuliła go.
- To teraz nic już nam nie będzie groziło i pozostanie sprawdzić, czy coś jeszcze nie oddziałowuje energią na ten dom - wytłumaczyła mu spokojnie.

Po chwili Han powrócił do komnaty. Niósł srebrną, solidną walizkę. Była niewielkiego rozmiaru, mniej więcej teczki, ale dość szeroka. Postawił ją na podłodze i otworzył. W środku wyłożona była czarnym aksamitem, ale Prasert dostrzegł, że brzegi przeplatane są złotą nicią, która układa się w jakieś napisy. Gdy się przybliżył, dostrzegł, że kompletnie nie rozpoznaje tego języka i litery wyglądają bardziej jak jakieś znaczki. Dokładnie cała przestrzeń krawędzi walizki była nimi przyozdobiona. Następnie Han założył solidne rękawice, z podwójnej warstwy materiału. zdawały się jednak Privatowi dużo sztywniejsze jak na sam materiał. Mężczyzna podszedł do stołu, gdzie leżała księga. Po czym złapał ją tak, by mocno zacisnąć palce na obu okładkach. Wolał być pewien, że się nie otworzy. Podniósł ją ostrożnie i powoli przeszedł z nią do walizeczki. Zachowywał się jak saper przy rozbrajaniu bardzo niebezpiecznej bomby. Uklęknął na jedno kolano i powoli ułożył księgę w środku walizki. Następnie zakrył ją dodatkową warstwą czarnego materiału. Podniósł ręce i zamknął wieko walizki. Przesunął palcami po kombinacji szyfru, która blokowała jej otwarcie, a następnie zapiął kłódkę.

Wszyscy poczuli, jakby przez salę przetoczyło się westchnięcie. Jakby wiatr wpadł tu przez komnatę z grobami i pomknął w stronę domu. Od razu zrobiło się dużo chłodniej…
Nina rozejrzała się.
- No to chyba najgorsze mamy z głowy - skomentowała…
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline