Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2019, 23:10   #110
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Najprościej rzecz ujmując:
Ryzyko było wielkie, ale gra była warta świeczki.

Wszyscy w drużynie dowodzenia zdawali sobie sprawę, że ten tunel to ewidentna pułapka – ale korzyść, bezpośredni szturm od środka na umocnioną fortecę była zbyt kusząca. No i możliwość z marszu dobrania się do Pawulickiego.
Zbyt dobre aby przepuścić.

Z frontów nadchodziły różne meldunki. Lubomirski zdołał przejąć cały południowy brzeg Warty, ale natrafił na wąskie gardło – jedynym bezpiecznym przejściem był wschodni most, który teraz był ostrzeliwany ze wzgórza z pojedynczej haubicy. Czym prędzej przeprawili się na drugą stronę i nie zajeżdżając w okolice piekielnej Katedry... ruszyli na Stilon. Zawada szybko zdała sobie sprawę, że jeżeli ona ubije Pawulickiego to zwycięskie laury przypadną jej... chyba, że Lubomirski zajmie ośrodek CzKi i przedstawi jakiemu to nieludzki proceder ukrócił. Pieprzony polityk, tyle można było sobie tylko pomyśleć na to.

Zawada szybko dozbroiła swoją drużynę i wsparła paroma Leśnymi... jednym z nich był sam Dobroleszy, który gotów był pomścić swojego ubitego bombardowaniami Opiekuna – Bukowca. Jego determinacja była tak duża, że nie bał się zejść pod ziemię. Reszta ( w tym wszyscy pozostali entowie) została bronić przedsionka tunelu... bo dworzec w parę minut z pewnością zamieni się w gruzowisko.
Ze strony Kuklickiego natomiast nadeszła odpowiedź, najwyraźniej nadesłana przez jednego z jego uczniów. Drużyna arcydruida była zbyt zajęta zachodnim obrzeżem miasta by móc napierać do środka. Co to mogło oznaczać w zestawieniu z makabrycznym atakiem na kołchoz? Nadwrężona psychika Zawady podsuwała tylko najczarniejsze scenariusze.

Reszta sił skupiła się na szturmowaniu miasta i blokowaniu obsad posterunków. Te nie były dość liczebna, aby się przebić do garnizonu. Z resztą kiedy tylko dworzec został zrównany z ziemią ogień artylerii ze wzgórza został natychmiast przeniesiony na okolice gdzie działy się walki. Albo było podejrzenie obecności wroga. Jeżeli potrwało by to jakiś czas to miasto zostanie zrównane z ziemią.

Nadszedł jeszcze jeden meldunek. Tym razem od AK. Wermacht... znaczy siły po drugiej stronie Odry zaczęły szturmować rzekę wiążąc graniczne siły.

Czasu było naprawdę niewiele na pozbycie się Pawulickiego i zajęcie miasta.

Trzeba było rozpocząć szturm.


https://www.youtube.com/watch?v=O5ZV...B8E8&index= 5

Kart dostępu nie było, ani innych tego typu rzeczy. Był za to rozkład pomieszczeń. Patrząc że obszerny, prosty tunel (wysoki na sześć metrów i szeroki na dziesięć) i brak nachylenia można było opracować mniej więcej jak rozmieszczone są pod wzgórzem korytarze i pomieszczenia. Po środku tunelu szły obok siebie dwa tory na półtorametrowym podwyższeniu. Po obliczeniach Bebok doszedł do wniosku że nie ma szans na przebicie się materiałami wybuchowymi w bezpośrednim obrębie garnizonu. Zdołał za to ustalić, że pod wzgórzem są cztery poziomy.
Tunel prowadził do poziomu 2, który był poziomem rozładunkowo-transportowym. Stąd wiodły windy do poziomu 1, 3 i 4, gdzie 1 był mieszkalny (i najpłytszy), a 3 i 4 magazynowymi. Bebok po wielkości tych poziomów mógł stwierdzić, że pod garnizonem znajdują się naprawdę spore zasoby. No i masa wind, które pozwalają sprawnie rozmieścić przywożone przez tunel towary. Wszak spokojnie mieściły się w nim wagony towarowe.
Była też jeszcze jedna winda, w samym centrum poziomu 2. Zapewne pozwalała wywozić ciężki sprzęt na sam szczyt wzgórza.
Inną sprawą było to że poziom mieszkalny był jakieś 20 metrów pod warstwą gleby tworzącą szczyt wzgórza.

W końcu oddział Zawady z pełną ostrożnością zagłębił się w przejście prowadzące do Ganizonu Gorzów.

Szybko okazało się, że Pawulicki z pewnością był jakiegoś rodzaju wariatem. Z resztą pisano już o tym w matrixie nie raz.

Bebok wjechał do środka swoim quadem i władował dwa roto-droidy. Odpalił zagłuszanie, a potem przystępował do szaleńczego skanu. Póki co tunel był prosty jak strzała i nie było potrzeby używania skan-puchy. Skany doszły też prawie na koniec tunelu wykrywając tam jakąś wielką ilość metalu. Najpewniej barykada patrząc na nieregularności. Skany wykryły jednak też coś innego.

Krasnolud słusznie przewidział, że będą miny. Zamurowane głęboko w betonowych ścianach w których pozostawiono malutkie otworki z których biła cieniutka laserowa wiązka. W dzisiejszych czasach prymitywne rozwiązanie, ale ładunki były ładunkami. Trzeba było coś z nimi zrobić. Ostatecznie rozwiązanie okazało się dość proste – seria pocisków z nowoczesnej broni naruszała strukturę i powodowała detonację typu przeciw-piechotnego z masą paskudnych szrapneli.
Tylko że było to piekielnie męczące... i był to dopiero początek atrakcji.
Wkrótce Bebok wykrył zbliżający się sporej wielkości metalowy obiekt. Z ciemności w głębi tunelu wynurzył się niewielki wózek kolejowy wiozący pękaty pocisk artyleryjski. Kiedy tylko zidentyfikowano co to było każdy kto miał ciężką broń zaczął w niego walić. Ci z lżejszą po prostu cofnęli się i padli na ziemię. Eksplozja wstrząsnęła tunelem, rozszarpała tory i naruszyła gunnerów. Mocno naruszyła. Dobroleszy użył swoich mocy by podreperować towarzystwo na zdrowiu, jednak w betonowym tunelu jego czary działały naprawdę słabo... przejął więc jeden z ckmów od jednego ze strzelców który padł od głowy przebitej długim odłamkiem.

Wkrótce do pułapek zaczęły dochodzić ostrza wyskakujące ze ścian, jeszcze więcej ładunków przeciwpiechotnych... i kolejne wózki z pociskami.
Wszystko ewidentnie widoczne... i wszystko praktycznie nie do obejścia, wymagające jakiś dzikich uników albo marnowania na to amunicji.
Jak w jakiejś pieprzonej grze.

Kiedy w końcu znaleźli się jakieś sto metrów od wykrytej przez Beboka barykady byli zmęczeni, w niektórych wypadkach ostro poranieni i z nadwrężonymi zapasami amunicji. Przeszkoda przed którą się znajdowali była najwyraźniej przenośną wersją, bo nie była tak ciężka jak się spodziewano. Ale była obsadzona i teraz walono do nich ze wszystkich karabinów jakimi ją obłożono Znajdował się z niej również wyjazd przez który właśnie wypchnięto kolejny wózeczek z pociskiem. Tym razem zareagowano natychmiast waląc ze wszystkiego co Powstańcy mieli pod ręką. Pocisk eksplodował rozsadzając barykadę wraz z obsługą. Wraz z usunięciem przeszkody rozległ się alarm. Po durnym i pochłaniającym zasoby szturmowaniu tunelu trzeba było teraz zabrać się za podziemia bazy...

Powstańcy natarli przebiegając ostatnie sto metrów w relatywnym spokoju. Przez obłok pyłu i dymu unoszący się w powietrzu wdarli się w obręb podziemi bazy. Prym wiedli Hipolit i Zbyszek który w pełni mogli wykorzystać swoje potężne fizjonomie miotając jak lalkami wysypującymi się z bocznych korytarzy żołnierzami WP. Reszta powstańców uzupełniała szybko amunicję lub podnosiła nowe spluwy po poległych żołnierzach, ale każdy taki moment przestoju drogo ich kosztował. Kolejni stronnicy Powstania padali pod naporem kul lub zdesperowanych żołnierzy uzbrojonych w saperki i bagnety.
Kiedy ta fala szarańczy się skończyła Powstańcy i Leśni rzucili się w poszukiwaniu medykamentów i środków medycznych by połatać się po wyczerpującym szturmie. Łącznie z pięciu dziesiątek zostały tylko dwie sprawne i jedna ostro pokiereszowana. Wszyscy żywi jednak byli wymęczeni – może i zasadzki Pawulickiego były prostackie, ale spełniły jakiś cel. Zawada zastanawiając się jak ściągnąć posiłki zdała sobie sprawę, że zmasakrowany dworzec był łatwym polem do ostrzału ze wzgórza i ktokolwiek chciałby im przyjść z pomocą dostanie ogniem z garnizonu. Co gorsza cofanie się po zapasy oznaczało utratę czasu – i coraz większe straty w ludziach na powierzchni.
Mogli się tylko dozbroić na trupach żołnierzy i tym co znaleźli w strefie przeładunkowej, lecz brakowało medykamentów. Starczyło na przywrócenie do sprawności rannych i zatamowanie krwawień u tych lepiej się trzymających. Dobroleszy i Kocięba robili co mogli by połatać metaludzi i jednocześnie za bardzo nie nadwrężyć swoich mocy przed decydującą walką.
Poza tym zwrócili uwagę na zamknięte na głucho włazy prowadzące na pozostałe poziomy. Windy też zablokowano. Pozostała tylko główna winda towarowa do transportowania ciężkich pojazdów na szczyt wzgórza.
Znaleźli za to zapas wózków i pocisków artyleryjskich. Znajdowały się akurat na platformie głównej windy. Po szybkim przejrzeniu przez Beboka okazało się, że nie są zdalnie detonowane.
Co jednak Powstańcy mieli zamiar z nimi zrobić?


Właz rozsunął się wysuwając platformę głównej windy na środek placu garnizonu Gorzów. Plac był całkiem spory, otoczony przez garnizonowe masywne budynki zapewniające sporą wartość obronną. Pod tymi budynkami stały pojazdy – w większości zdolne do prowadzenia ognia artyleryjskiego i teraz wesoło walące w otaczające wzgórze miasto.

Gorzów płonął. Wszędzie wokół widać było czarne słupy dymu i ziemiste grzyby eksplozji. Od północnego-zachodu nadciągała potężna chmura o brązowo-żółtej barwie.
Wojsko wydało się nie zauważyć ich przybycia. Może poza jedną osobą.

- Witajcie. Czekałem na was. - rozległ się głos.

Po środku placu zaraz obok platformy, która wyrównała się już z placem, stało pancerne bydle. Inaczej nie można było określić super-ciężkiego czołgu z zamontowaną na wieży wielkokalibrową haubicą i kilkoma ciężkimi karabinami maszynowymi.


Stojący we włazie Pułkownik Pawulicki uśmiechał się niczym dobry wujek do przybyłych Powstańców. Nie uszło ich uwadze, że z włazów zaczęli wychodzić żołnierze by zająć miejsca przy stanowiskach karabinów maszynowych.

- Mam nadzieję, że zapewnicie nam.. należytą rozrywkę.
- zaśmiał się.

https://www.youtube.com/watch?v=zcZi4COlVJ4

Silnik stalowego kolosa zaryczał i machina ożyła.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 25-07-2019 o 19:07.
Stalowy jest offline