Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2019, 00:02   #623
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Pogoda wprawdzie nie była najgorsza, ale unosząca się nad głową akolitki burza gradowa rozpętała się na dobre. Poza krótką modlitwą przy rannych nie odezwała się do nikogo ani słowem.

Po krótkim szamotaniu się z kolczugą i oceną jej stanu uznała, że czepiec może zostać, a resztę wywaliła do rzeki zaraz po tym jak swoją robotę skończył Detlef. Potem nie mniej naburmuszona ruszyła za innymi. Wykonywała w końcu “rozkazy” nadętego pacana, któremu w dupie się poprzewracało, bo zobaczył innego napuszonego kretyna, którego jedynym osiągnięciem życiowym było to, że dał się złapać i był wieziony na rzeź jak tępy cap. Zdziwiło ją wprawdzie dlaczego tej rzekomy opiekun dziewczyny wziął nogi za pas przy pierwszej okazji, a po uwolnieniu zaczął bełkotać o jakichś rozkazach zamiast całować ich po stopach za uratowanie życia. Dziwiło ją dlaczego akurat ta dwójka została wysłana w konwoju, skoro znaczenie tego napuszonego kacapa było mniej więcej takie jak samej Leonory. Opiekunkami do towarzystwa zostają zazwyczaj inne panny, a nie pretensjonalni mężczyźni. Zdziwiło ją jeszcze kilka innych rzeczy, ale nie miała ochoty o nich mówić. Nikomu. Nie była to jej armia, ani jej wojna, ani jej nadęte szlachciury.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 25-07-2019 o 00:13.
druidh jest offline