Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2019, 08:24   #25
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Półelfka słuchała tego, co mówiła Lanteri i jakoś tak podświadomie czuła, że coś z tą panią kapitan jest nie tak. Już pomijając wynajmowanie ludzi, żeby sprawdzić innych ludzi, ale po prostu ta kobieta nie wzbudzała zaufania. Choć z drugiej strony, kto na Kajdanach wzbudzał? Przecież jak okiem sięgnąć wszędzie trafić można było na piratów, albo innych trefnisiów. Żyć za coś trzeba było, a Manea miała jasno sprecyzowane plany, do których jej część skarbu bardzo się przyda. Jeśli go znajdą, rzecz jasna.

Nie dawała jednak po sobie poznać, że ma swoje przeczucia. Złożyła podpis na dokumencie i tym samym, wraz z innymi zasiliła załogę Wodnego Kruka. Nie mogła się doczekać, aż w końcu wypłyną, bo siedzenie na lądzie na dłuższą metę Maneę męczyło. Gdy wyszli na zewnątrz i ruszyli w stronę parady, rzuciła:
- Pewnie już sami na to wpadliście, ale mi się ta baba nie podoba i moim zdaniem musimy mieć na nią oko. - Zmarszczyła brwi.


Pokaz fajerwerków zrobił na swashbucklerce wrażenie i oglądając ten wybuchowy spektakl choć na chwilę zapomniała o szarej rzeczywistości, napawając się feerią barw. W związku z tym, że musieli pojawić się jutro o świcie w wyznaczonym miejscu, Manea nie szwendała się po mieście, tylko wróciła do "Baryłki", gdzie wypiła jeszcze dwa kieliszki wina na lepszy sen i położyła się do łóżka. Nie wiedziała dlaczego, ale nastrój jej zjechał i nie była już tak wygadana jak wcześniej. Może była po prostu zmęczona tym całym szalonym dniem? Przez kręcących się pod oknem nawalonych, głośnych marynarzy długo nie mogła zasnąć, jednak w końcu nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła.


Nigdy nie miała problemów z wczesnym wstawaniem, więc wygrzebała się z łóżka jeszcze przed Azą i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w piękny wschód słońca, zastanawiając się nad swoim życiem. Gdzie zaprowadzi ją ta żądzą zemsty? Czy tak naprawdę potem, gdy już zabije Carrigana, będzie szczęśliwa? Zniknie ten ukrywany przed całym światem smutek? Cały czas wmawiała sobie, że tak, ale podskórnie czuła, że będzie inaczej i że śmierć tego łajdaka niczego tak naprawdę nie zmieni. Nie naprawi. Odrzuciła jednak wszelkie wątpliwości, bo należało się zbierać, a Manea lubiła zawsze być w ruchu i coś robić, bo wtedy nie było czasu na myślenie o przykrych rzeczach. Czy w ogóle o różnych rzeczach.

Idąc z pozostałymi na pirs, oczywiście narzuciła swoją wesołą, zawadiacką maskę.
- Ach, jaki wspaniały dzień się zapowiada, nieprawdaż? Nowa praca, nowe możliwości, pewnie jak już znajdziemy ten skarb, to będę mogła sobie kupić własny statek i wtedy na spokojnie poszukać Carrigana. Możesz być wtedy moim bosmanem, Jamashu - Zaśmiała się i szturchnęła lekko kompana łokciem w bok. - Zresztą, zobaczymy, co się wydarzy. Tak, jak mówiłam wczoraj, musimy uważać na tę Lanteri, bo mam złe przeczucia. Znałam ludzi, którzy z taką łatwością szafują ludzkim życiem i to się nigdy dobrze nie kończy.

Po dotarciu na miejscu ruszyli do do doków, gdzie poznali kwatermistrzynię z ich załogi. Kobieta nie zrobiła na półelfce dobrego wrażenia, ale jakoś trzeba było z tym żyć. Dostali pieniądze na drewnianą rzeźbę kruka, którą mieli odebrać, a gdy Julia odeszła, Manea skrzywiła się, patrząc na pozostałych.
- Nie tak sobie wyobrażałam pierwszy dzień w nowej robocie - rzuciła. - Mieliśmy być ochroną, a nie ludźmi na posyłki. I nawet jeszcze statku żeśmy nie zobaczyli... wspaniale... - pomarudziła sobie, po czym westchnęła. - No nic, chodźmy po tego głupiego kruka, może dzięki temu będziemy mogli w końcu wejść na pokład. I miejmy się na baczności, skoro gdzieś tu się czai ten Helix, czy jak mu tam... Przynajmniej tyle dobrze, że szanowna kwatermistrzyni poinformowała nas, że jeden z wrogów Lanteri może się tutaj kręcić.

Zwieszając dłoń na rękojeści pistoletu, Manea ruszyła z pozostałymi do Pracowni Herthy, rozglądając się czujnie po okolicy. Nie zamierzała pozwolić się zaskoczyć.
 
Tabasa jest offline