Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2019, 23:06   #9
Balzamoon
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Zima to czas okrutny, czas głodu, czas chłodu, czas nudy dla tych którzy nie mieli nic do roboty. Jeremiemu głód mu nie groził, jako że siostra sowicie zaopatrzyła go w groch, rzepę i kapustę które dostawała za swoje usługi jako zielarka i akuszerka. Mięsa uwędzonego i ususzonego miał pod dostatkiem, rozwieszonego u powały chaty, gdyż nie miał dostatecznie dużo siana by wyżywić wszystkie owce i kozy przez zimę. Zostawił tylko te najlepsze, co dawały najwięcej runa i były najbardziej kotne, tak jak najsilniejszego tryka i kozła. Wiedział ze będzie go to kosztowało jako że jeszcze następnej wiosny będzie musiał pogonić zwierzęta do następnej wioski co by się krew zmieszała i młode nie słabowały, ale nie miał wielkiego wyboru. Dopiero na jesieni wrócił z gór i już za późno było na sianokosy. Które zwierzęta zdołał to sprzedał za siano, a słabsze poszły pod nóż. I jego i siostry spiżarnia była dobrze zaopatrzona w mięso tej zimy. Nuda też mu nie groziła. Opieka nad zwierzętami nigdy się nie kończyła a zaniedbana chata wymagała mnóstwa pracy by w niej ponownie zamieszkać. Przed deszczami zdołał tylko jako tako uszczelnić dach, ale i tak trzeba będzie strzecharza wzywać i sowicie zapłacić w przyszłe lato. Inne naprawy takie jak ścian czy mebli robił już późną jesienią i zimą, roboty zatem miał co niemiara, zwłaszcza że był sam. Problemem było zimno. Uszkodzona strzecha, nie zebrane w lato drewno i brak rąk do pracy spowodowały że znaczną część zimowych nocy spędził wśród zwierząt, rozkładając koc pośród owiec gdzie grzały go ich ciała. Dopiero po gdy w pogodniejsze dni, tak w połowie zimy, poszedł do wioski i wrócił z chłopakiem którego obiecał poduczyć to przeniósł się do izby. W dwu nazbierali dostatecznie dużo drewna aby dało się w niej wytrzymać.

***

Jeremi obudził się przed świtaniem. Przyzwyczajony był do wstawania razem ze zwierzętami, gdy pierwsze promienie słońca oświetlały pastwiska. Izba była ciemna, zamknięte okiennice nie wpuszczały nawet światła gwiazd. Narzuciwszy na siebie wełniany płaszcz podszedł do paleniska. Nie musiał zapalać łojowej świecy, doskonale wiedział gdzie co stoi. Usłyszał w ciemnościach rytmiczne uderzenia o podłogę. To Warkot potężny pies pasterski witał swego pana. Rozgarnął węgle i zobaczył że jest jeszcze trochę żaru. Ostrożnie dodał trochę suchego siana i kila gałązek. Już po chwili płomienie rozświetliły izbę. Ceber na wodę, niski stół, kilka stołków, dwa łóżka, dwie skrzynie na ubrania i niewiele więcej. Pies podniósł się i podszedł do pasterza by zaznać chwili pieszczot. Jego białe futro było mocno skołtunione i zaczynało wychodzic pod palcami. Wiosna idzie. Jeremi zaczerpnął wody z cebra i siorbnął głośno. Piwo skończyło się już kilka dni temu, ale pasterz wiedział że woda z jego studni jest zdrowa. Zwierzęta w dużej oborze za ścianą także się obudziły, dało się słyszeć pomrukiwanie i co chwila któraś z owiec bądź kóz ocierała się o ścianę. Jeremi podszedł do łóżka na którym leżał stos owczych skór i kopnął je niezbyt mocno. Dało się słyszeć mruczenie i po chwili spod skór wypełzł Ulff syn jego siostry Arniki. Od kilku tygodni z nim mieszkał i uczył się na pasterza. Inną sprawa było że smyk miał odwagę zadawać pytania które nawet dorośli bali się wypowiadać. Powoli i niechętnie Jeremi zaczął mówić mu o tajemnicach które przekazała mu stara Czeremcha.
Wiesz co masz robić. – warknął krótko pasterz. Młody naciągnął na siebie ubranie, założył łapcie i ruszył do obory. Owce potrzebowały świeżej wody naniesionej ze studni i siana co na stryszku leżało. Tyle że nie za wiele go tam już leżało. Jeremi się zastanawiał, przysuwając do ognia gliniany garnek z wczorajszą kapustą ze słoniną żeby się ogrzał, co ma zrobić. Na pierwszą trawę zwierząt nie chciał puszczać, nie wiadomo czemu po niej później częściej chorowały. Doświadczony pasterz unikał tego jak tylko mógł, ale wyglądało na to że nie będzie miał wyboru… chyba że do wioski się wyprawi, może uda się jeszcze trochę siana dostać i przetrzymać zwierzęta w zamknięciu póki trawa się nie zrobi starsza. Ale też młodego samego tu nie zostawi. Trzeba będzie nałożyć siana, nanieść wody, otoczyć gospodarstwo ochronnym kręgiem i liczyć na najlepsze. Gdy chłopak wrócił zwrócił się do niego.
Co żem ci przez cały czas mówił? – wlepił oczy w chłopaka. Ten pod jego spojrzeniem zaczął się wiercić nerwowo.
No że owce… – chłopak nie zdążył dokończyć gdy dostał otwartą dłonią w bok głowy.
Najważniejsze to...! – krzyknął wiedźmiarz.
...że za wszystko trzeba zapłacić. – dokończył ze łzami w oczach chłopak. Jego wuj miał ciężką rękę i mało wyrozumiałości.
Pamiętaj, pamiętaj za wszystko. Czy klątwę czynisz, czy urok odczyniasz, czy chorobę przepędzasz czy zarazę na pole sprowadzasz. Zjedz, potem ochronny krąg czynić będziemy i chobołda przyzwać trza. Ten co razem z moją Vadomą przyszedł po tym jak zeszła do taboru musi wrócił. Inaczej dom by w takie zaniedbanie ni popadł. Do twojej matuli idziem, stado trza pod jego opieką pozostawić. – nałożył do drewnianej miski potrawy z garnka wziął dwie lipowe łyżki. Gdy zasiedli przy stole jedząc Jeremi zaczął wyjawiać młodemu sekrety swej profesji.
Chobołd zważ że jak dobrze traktowany w gospodarstwie pomaga, szczury i myszy przepędzi, zwierzęta uspokoi i wyleczy, od złych duchów ochroni a izbę zamiecie czy do ognia dorzuci by nie zgasł. Jeno co mu potrzeba to szpary za piecem co by mu ciepło było, odrobiny jadła i miseczki mleka. Jak nie chce być widziany to zniknie i zwykły człek go nie obaczy, a jak chce to może w kota się zmienić czy w sowę. Tedy jak widzisz jedno czy drugie to nie przepędzaj, nie rzucaj kamieniem tylko podziękuj że gospodarstwa pilnuje. Najbardziej robotny to taki co ze zmarłego przodka pochodzi co to spokoju zaznać nie może że to po nim nikt tak gospodarzyć już dobrze nie będzie. Najbardziej robotny zważ, nie najsilniejszy! Takiego wzywać nie trzeba, sam przyjdzie a pomagać będzie. Wiela ich jeszcze jest, kiedyś w każdej chacie byli, ale kościół ich przepędził ogniem i żelazem. Najpotężniejsze wezwać trzeba, ofiarę złożyć, uprosić. Takie to z człeka co sobie życie odebrał pochodzić mogą, z dziecka co w nieświęconym grobie leży ale najsilniejsze, ale zważ najbardziej wymagające od gospodarza to takie co spokrewniony ze żmijem jest czy taki co go wielkie uczucie zza grobu wezwało, czy to miłość czy ninawiść. Żmijowy chobołd oprócz kota czy sowy postać węża jeszcze przybiera, a rodzi się z wężowego jajka co go kura wysiedziała. Kura ptak głupi, ale nie aż tak i trza ją wiązać by na takim jaju siedziała, bo czuje że to zły dla niej los. Gdy wąż się wykluje trza kurze łeb obciąć i węża we krwi skąpać. Potem kurę trzeba przygotować jak na posiłek, ale potem na maluśkie kawałki pociąć i węża tym karmić aż jedzenia się wszystko skończy. Najumiejętniejszy on w chronieniu przed złymi mocami i chorobami, dobrze też się zwierzętami zajmuje. Domu nie sprząta bo zbyt dumny jest ale i dla wiedźmiarza lepszego przyjaciela nie ma. Jak masz czaszkę takiego węża i dziób kury co go wysiedziała to możesz go przyzwać bez tracenia czasu.Jeremi zaskrobał łyżką o dno miski skrupulatnie wybierając najmniejsze kawałki. Na przednówku nie godziło się niczego marnować.
Panie wuju a ty taką czaszkę i dziób masz? – zapytał Ulff trzęsącym się nieco głosem.
Mam. Dla Myślidara żem przygotował. – odparł krótko wiedźmiarz. Chłopak odwrócił wzrok by nie spoglądać w ściągniętą bólem i żalem twarz wuja. Myślidar był synem Jeremiego, równolatkiem Ulffa, którego wiedźmiarz pochował razem z resztą swej rodziny.
Dość tego, miskę i garnek umyj a ja przygotuję wszystko co trzeba. – pasterz odezwał się do chłopaka gdy zdołał opanować wzruszenie które ścisnęło mu gardło. Otrok skoczył na równe nogi i zaczął sprzątać po posiłku. Jeremi podszedł do jednej ze skrzyń i ją otworzył. W środku nie było ubrań czy pościeli, ale różne kawałki drewna, patyki, kołki, nici, kości, woreczki i sakiewki. Wybrał kilka z nich, po czym zamknąwszy skrzynię podszedł do pęków zasuszonych ziół wiszących u powały. Ostrożnie oderwał kilka liści i zawinął w kawałek materiału. Chłopak w tym czasie wrócił z podwórka niosąc czyste naczynia.
Idziem. Weź trochę żaru, jedzenia i uduj świeżego mleka. – rzucił przez ramię kierując się do drzwi.
Po wyjściu na podwórze wiedźmiarz wciągnął głęboko powietrze. Spojrzał na niebo, śmigające wszędzie ptaki, zajrzał do obory i ocenił zachowanie owiec i kóz które garnęły się do wyjścia. Poklepał je po grzbietach i złapał jagnię które próbowało przemknąć koło jego nóg.
Jeszcze nie czas, jeszcze nie czas maleńka. – odstawił młode do matki, poczekał aż chłopak wejdzie z miską do obory po czym zamknął za nim drzwi. Wiosna się zaczynała, śnieżyczki już wystawały ponad śnieg, zwierzęta się niepokoiły w zamknięciu. Tak, wiosna pełną gębą. Jeszcze raz zaciągnął się powietrzem. O ile się nie mylił następnych kilka dni powinno być pogodne. Za nim Ulff wyszedł z obory niosąc miseczkę mleka, wziął jeszcze pozostawiony na progu domu niewielki gliniany garnczek z żarem i miskę kaszy z wkrojonym boczkiem. Wiedźmiarz pokiwał głową z uznaniem. Jak dawać ofiarę chłobukowi to z najlepszego jadła.
Gdy klątwę rzucasz czy chorobę nasyłasz rób to pośród cimności, w nocy. Wtedy łatwiej jest, bacz nie rzekłem bezpieczniej, po prostu łatwiej. My tera ochrony czynimy i o pomocnika się staramy. Tedy w dzień, przy słońcu łatwiej będzie. – wskazał na płaski kamień stojący tuż przy studni.
Tam wszystko postaw. Teraz patrz, a jak ci wskażę na usta to masz za mną powtarzać, chłobuk zwierzęta rozpozna które do gospodarstwa należą ale o ludziach to musi wiedzieć kto swój i kto ma nad nim władanie. Pojąłeś? – popatrzył na chłopaka.
Tak panie wuju. – chłopak wyszeptał pobielałymi ustami. Wiedźmiarz wyjął z sakiewki czaszkę małego węża i dziób kury. Umoczył obydwie te rzeczy w misce z jadłem i w misce z mlekiem. Następnie wskazał na usta i zaczął mówić. Powoli, po kilka słów, tak żeby otrok zdołał nadążyć i zapamiętać.
Na ciepło domowego ogniska… na jedzenie którym się dzielimy… na samotność domu bez ochrony… zaklinam, przybądź… wyjaw swe imię memu chętnemu uchu… ochroń przed złym… ochroń przed chorobą… podzielimsię tym co mamy… jak swego przyjmiemy… i rodziną nazwiemy. – wraz z wypowiedzeniem ostatnich słów wiedźmiarz położył trzymane przedmioty na węglach. Pomimo że obtoczone w mleku i kaszy błyskawicznie zajęły się ogniem śląc w górę chmurę dymu.
Patrz w dym, myśl o pomocniku który ma przybyć, nie parobku a pomocniku, przyjacielu, druhu, bracie. – wyszeptał do chłopaka Jeremi. Chłopak wlepił spojrzenie w dym, nie wiadomo skąd przyszła mu na myśl dziwaczna istota o wężowym ciele ale kociej głowie i sowich skrzydłach. Przez chwilę nic się nie działo. Nagle tryk w oborze zabeczał przeciągle, a zawtórował mu kozieł, po czym owce i kozy dołączyły się do chóru. W chacie Warkot rozszczekał się niczym szalony, by nagle ucichnąć i zacząć skomleć niemal jakby ktoś mu dłoń na pysku położył, ktoś znany i ukochany kogo dawno nie widział. W krzakach przy oborze coś zaszeleściło. Jeremi zbladł jak ściana i padł na kolana a po jego twarzy łzy zaczęły spływać jedna po drugiej.
Co się stało? – zapytał niepewnie Ulff. Wuj nie odpowiedział, dopiero po dłuższym czasie otarł twarz i wymamrotał.
Coś co nie miało prawa się stać. Mamy tera dwa chłobuki w obejściu. Chyba masz większy talent do czarostwa niźli sądziłem. – chwycił chłopca za ramiona i spojrzał mu głęboko w oczy.
Jakie dwa chłobuki? – chłopak zmartwiał, mieć jednego ducha w obejściu było wystarczająco strasznie, ale dwa...
Musisz nauczyć się ich słuchać, pierwej odezwały się zwierzęta w oborze a później krzaki i ziemia. Gdy się więcej nauczysz usłyszysz w tych głosach imię chłobuka. Ten nazywa się Bemelez i jest związany mocniej ze zwierzętami niż z ziemią. Dokładnie taki jaki powinien być. – wiedźmiarz nieświadomie zaczął targać swoją brodę.
A co z Warkotem, on szczekał na drugiego chłobuka? – chłopak spojrzał na wuja.
Tak. – z oczu pasterza ponownie popłynęły łzy.
A jakie jest jego imię, usłyszałeś je w szczekaniu? – chłopakowi zaświeciły się oczy.
Nie musiałem, ten pies tylko jedną osobę mógł tak przywitać. Vadoma wróciła do domu, chłopcze. – szlochając odpowiedział mu wuj.

***

Jeremi nie spał całą noc i nie dał spać chłopakowi. Wiedźmiarz siedział przy ogniu i opowiadał Vadomie i Bemelezowi co się we wsi działo ostatnimi czasy, kto pomarł, komu się dziecko urodziło, kto nowy przybył i co o nim czy niej mówią. Nie starał się dostrzec chłobuków, jak przyjdzie czas to same się objawią. Tylko nasłuchiwał odpowiedzi i gdy je otrzymywał śmiał się lub płakał w zależności od wieści. Od czasu do czasu widział pobladłą twarz Ulffa jak ten spoglądał na niego spod stosu skór, ale tylko machał ręką że wszystko jest w porządku.
- Nauczysz się ich słyszeć, nauczysz w swoim czasie. Czeremcha mówiła że większość wiedzących musi się tego nauczyć. Dlatego ja byłem wyjątkowy, słyszałem ich od razu. Ale to tylko jeden na wielu ma ten dar. – wyjaśnił mu rankiem gdy po śniadaniu wyszli ochronny krąg stawiać.
- Tera jak dwa chłobuki w domu są to nic złego nie powinno mieć przystępu, ale zanim się zadomowią i pełnię mocy uzyskają lepiej ich wspomóc. – powiedział Jeremi kładąc składniki na kamieniu.
- Dobrze, a teraz patrz i pamiętaj. Oto gałąź z czarnego bzu, który to największą odporność na złe uroki ma, a to mięta i lawenda co zapachami złu wstępu wzbraniają. I czerwona nić co od uroków chroni. Lepsza jest tylko purpura co ją królowie noszą.Jeremi owinął różdżkę ziołami i związał całość czerwoną nicią.
- Siedem razy obwiązujesz, stojąc twarzą ku słońcu i tak jak słońce chodzi prawa do lewa. Jakbyś chciał urok odczynić to odwrotnie od lewa do prawa obwiązujesz. – pokazał dzieło chłopakowi.
- Tera idziesz i uderzasz ob ziemię co trzeci krok. Powtarzaj. Czarny bzie uczyń tą ziemię odporną na zło jako i ty jesteś… mięto, lawendo odpędźcie złe, ochrońcie przed złym losem… nici czerwona, nici czarowna zwiąż co złe zanim wejdzie na tą ziemię. – powtarzając te słowa obeszli gospodarstwo, a następnie wiedźmiarz wykopał na środku podwórza niewielki dołek w którym umieścił różdżkę.
- Zrobione. Nakarm Warkota i wypuść go na podwórze, a ja nałożę więcej siana i doleję wody do koryt. Za trzy dni musim wrócić, nie później.Jeremi klepnął chłopaka po plecach i po wypełnieniu obowiązków ruszyli w drogę do Drzewiec.


Jeremi “Czarny” starszy brat Aniki Zielarki (postać Mag), szwagier Horsta Karczmarza (postać Dhratlach), stryj Luthera z Grolschów (postać hen_cerbin).

a. Czy Wasza postać jest z prawego łoża?

A któż to wie? Sierota i przybłęda, wraz z siostrą przygarnięty przez miejscową zielarkę Czeremchę. Ale gdy jego siostra była uczona zielarstwa on w wiedźmiarstwie nauki pobierał. Gdyby nie to że wieśniacy nie chcą stracić znakomitej zielarki to pewnie już by go dawno ze wsi wygnali (a siostra stoi za nim murem).

b. Jaki ma majątek? Ile ma ziemi?

Solidna chata (teraz mocno zaniedbana, a i przydałaby się nowa strzecha) jakieś 10 mil za wsią w stronę gór. Tam na wzgórzach wypasa spore stado owiec i kóz na kilku akrach pastwisk nie nadających się pod uprawę (zbyt stromo i kamieniście). W wypasie i pilnowaniu stada wspomaga go Warkot potężne psisko co z wilkiem zapasy może wygrać a i obcym co zbyt śmiało się zbliżają może pięty poodgryzać. Miał jeszcze nieduże pole uprawne, ale teraz leży ono odłogiem.

c. Skąd pochodzi? Urodził się w Drzewcach czy jest jednym z przybyszy?

W Drzewcach jest niemal od trzydziestu lat, ale podczas gdy jego siostra jest traktowana jak „swoja” do niego nie mają zaufania.

d. Czy ma jakieś praktyczne umiejętności?

Jest miejscowym wiedzącym (to znaczy on się tak określa), wieśniacy za plecami nazywają go wiedźmiarzem. Wie jak przekupić „złe” by odeszło, zdjąć urok czy spowodować by choroba się pól i zwierząt gospodarskich nie imała. Jako że gdy się zeźli potrafi „złym okiem” spojrzeć i klątwę rzucić niewielu chce mieć z nim do czynienia. Zawistni powiadają że „złe” dało mu dar rozmawiania ze zwierzętami w zamian za połowę duszy, gdyż ma „rękę” do zwierząt, potrafi je chodować jak nikt inny, a wilki nie atakują jego stada. Jak wół naje się trującego zielska, krowa nie daje mleka, czy owca nie rady się okocić to go wzywają (jak już wyczerpią inne możliwości oczywiście). Czasami, gdy wszystko inne zawiedzie, Arnika prosi go o pomoc w leczeniu ludzi, ale częściej to on sięga do jej zielnego ogródka. Pogodę potrafi przewidzieć i to całkiem trafnie, niewiele się myli. Różdżkarzem jest też wielce uzdolnionym, zawsze wodę wyczuje a jak miejsce wskaże to studnię można kopać bez obawy że tylko się człowiek napracuje a wody nie znajdzie. W procy przeciętny, plonów też niesamowitych nie zbierał, ale może to wina nieurodzajnej gleby na jego polu.

e. Jaki jest jej stan cywilny? Czy ma dzieci?

Wdowiec, pochował żonę i czwórkę dzieci podczas zarazy. Kapłan odmówił im pochówku i powiedział że to kara za grzechy Jeremiego i zadawanie się z mrocznymi mocami. W odpowiedzi Jeremi splunął pod nogi klesze i powiedział że jeśli to tak, to kapłan cytuję „zdechnie w dwie niedziele”. Tak się też stało i blady strach padł na chłopów, przebąkiwano nawet o wezwaniu inkwizytora, ale nie było komu i do kogo gdyż Jeremi zagubił się zupełnie w rozpaczy po stracie rodziny (pochował ich gdzieś na wzgórzach, nikt nie wie gdzie), opuścił chatę i popędził stado w góry, skąd wrócił dopiero niedawno.

f. Czy ma jakieś aspiracje?

Stara się jakoś ogarnąć po stracie żony i dzieci, wrócić do życia w społeczeństwie. Jego marzeniem (o którym mówi rodzinie po kilku kuflach piwa) jest zakupić koryta i walce do spilśniania wełny i zacząć robić własny filc.

g. Ile ma lat?

Ciężko powiedzieć. Gdzieś między 35 a 40, matki nie było żeby powiedziała.

h. Czy przebył jakieś ciężkie choroby? Ma jakieś kalectwa?

Fizycznie nic mu nie dolega (przebył w dzieciństwie świnkę i, choć postury najpotężniejszej nie jest. A to że ze zwierzętami rozmawia jakby z ludźmi, czy że zadaje pytania cieniom? No cóż to wiedźmiarz jest, kto go tam wie może i mu odpowiadają?

i. Plotki, opowieści wspomnienia.

Ci którzy mają odpowiedni wiek pamiętają że jak Arnika w ciążę z Horstem zaszła, to „stary” Gorsloch powiedział że jak się dziewka w karczmie pokaże to ją psami poszczuje. Nie szło mu brać sieroty bez posagu za synową. Właśnie wtedy okazało się że z Jeremiego wiedźmiarz jak się patrzy. W niedzielę, przed świątynią w twarz mu powiedział że jak jego syn nie ożeni się z Arniką to wszystkie zwierzęta w gospodarstwie Gorslochów padną, a później zaraza na plony pójdzie. Dwie noce później krowy karczmarza zachorzały i legły nie mogąc się podnieść. Na nic zdały się modlitwy kapłana (sowicie opłaconego oczywiście). A już następnej nocy kolejne zwierzęta w bólach leżały rycząc i kwicząc w niebogłosy. Czeremcha powiedziała że nic nie może zrobić, ponoć dlatego ze moc Jemiego przewyższała jej po wielokroć. Stary Gorsloch widząc że może stracić dorobek życia zgodził na ożenek, a Jeremi zwierzęta w trzy dni wykurował.

Jakaż to sprawa z jego żoną była! Jeremi już dorobił się stadka owiec i dom zaczął budować (tylko dzięki pomocy Horsta mu się to udało, bo nikt inny pomocnej ręki nie wyciągnął), gdy do Meandrów na targ zawiatała grupa cyganów. Jak Jeremi zobaczył Vadomę jak tańczy, to aż mu się oczy zaświeciły. Poszedł w konkury do cygańskiego obozu i choć wszyscy wróżyli mu że jego zezwłok woda wyniesie na brzeg, to wrócił żywy. Pokrwawiony ale żywy, Arnika go przez dwa pacierze opatrywała. Ale on się zawziął i nie odpuścił, tak mu dziewka za skórę zalazła. Wziął od Czeremchy przybory i zaczął wiedźmowanie. Cyganie ponoć jeszcze czegoś takiego nie widzieli. Ich czarownica co widzi przyszłość jego czary próbowała odwrócić ale rady nie dała. Później widziano jak przy ognisku z nią siedział i się targował. Do domu wrócił z żoną o egzotycznej urodzie i smagłej cerze a cyganie odtąd traktowali go z najwyższym szacunkiem.

j. Religia.

Jak go wielebny do kościoła wpuści to wejdzie i go płomienie z miejsca nie strawią. Czasami wezwie Stwórcę i języka mu nie wypali. Ale do kościoła, jako organizacji ma uraz.

 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Balzamoon : 26-07-2019 o 11:21. Powód: Poprawki.
Balzamoon jest offline