Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2019, 03:22   #124
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Espaniola

Dwie godziny drogi wystarczyły, aby osmalony van zajechał przed “La Lunę” - niby niewiele, lecz nikt nie gwarantował że jazda po nocy przebiegłaby równie bezboleśnie. Zajazdowi w Espanioli brakowało jednego, bardzo ważnego elementu… takiego czarnoskórego i o promiennym uśmiechu. Tutaj nie wchodziło się do środka lokalu z radością, tylko neutralnie. Niektórzy przekraczali próg hotelu z pochmurną miną, zastanawiając się ile czasu minie nim szef wyśle ich w teren i czy ten czas wystarczy aby zamontować znalezioną przed wyjazdem szybę - Vesna była taką osobą, bo kto inny z ekipy wiedział jak dokonać napraw?

- Zamówmy drugie śniadanie i coś do picia - mruknęła Alexowi, klepiąc go na rozpęd lekko po tyłku. Jako mężczyzna miał chyba zapewnić samicy pożywienie… zwłaszcza, że była już głodna po śniadaniu.

Rozpromieniła się dopiero na widok van Urka, schodzącego do nich z piętra. Wyszła w jego stronę, posyłając mu radosny uśmiech.

- Dzień dobry monsieur, niezmiernie się cieszę widząc was w dobrym zdrowiu - dygnęła delikatnie, patrząc mu w oczy - Proszę wybaczyć, mieliśmy po drodze spotkanie z miejscowym gangiem przez co niestety… nasz przyjazd uległ opóźnieniu ze względu na straty w sprzęcie, jak i...otrzymane rany. Podjęliśmy decyzję aby zaczekać do świtu. Jazda rozwalonym autem przez noc nie brzmiała jak dobry plan - stwierdziła niczego nie ukrywając, za to robiąc krok w bok i wskazując na nowe sylwetki.

- Niemniej z Nice City przyjechało z nami wsparcie… ach - drgnęła, podchodząc do szlachcica na odległość niecałych dwudziestu centymetrów. Czuła jego perfumy i wydychane powietrze o lekkim aromacie wina. - Milady prosiła by wam to przekazać - dodała cicho, wyjmując list i kładąc na otwartej dłoni.

Dwójka Iwanowów plus pies też podeszli do człowieka który zszedł z piętra.
- To ten Jedwabnik gadający ął i ęł? - Anton szepnął do gangera, a potem zgarnął córkę pod ramię i przedstawił ich człowiekowi Amari.

- Anton Pietrowicz Iwanow, to moja córka Morgan. I Burger - położył głowę na ziejącym psim łbie - Miło mi. Lady nas zatrudniła, wy macie podzielić się z nami szczegółami. Jak możemy pomóc? - dodał na końcu, wyciągając rękę do powitania.

- Miło poznać. - Federata uścisnął podaną przez mężczyznę dłoń i spojrzał na stojącą obok nastolatkę. I siedzącego na podłodze psa. Wcześniejsze kiwnięcie gangerową głową potwierdziło Antonowi, że to właśnie szef ich karawany.

- Zostaliście zaatakowani? Przez kogo? Gdzie? O jakich stratach mówicie? - szef schował do wewnętrznej kieszeni marynarki list przekazany mu przez Vesnę. Do niej nawet się sympatycznie uśmiechnął widząc jej maniery. I wręczył jej talon na 10 l paliwa jakby na wymianę za przekazany list albo jakiś napiwek. Ale gdy uporał się z listem to chciał wiedzieć więcej o tym co się działo po drodze do “La Luny”.

- Gang nazywa się “White Power”, naziści z mieściny pół godziny drogi od miasta. Z Lafy - Iwanow odpowiedział o tym, o czym miał pojęcie - Tuzin motorów na drodze, kilku udało się zdjąć. Straty w sprzęcie… przednia szyba i karoseria, ale to Ves lepiej powie - uśmiechnął się do techniczki. Tymczasem pies gapił się na Federatę, wywalając jęzor i wyciągając kark w jego stronę, niuchając intensywnie.

- Jak powiedział Anton: przednia szyba, do tego podziurawiona i nadpalona karoseria. Dodatkowo chłodnica oberwała, była spora szansa, że nie dojedziemy - panna Holden zaczęła streszczać co i jak, chowając zwitek talonów w stanik - Zaatakowano nas na drodze, gdy jechaliśmy do Espanioli. Nastąpiła wymiana ognia, trochę oberwaliśmy. Na szczęście nic groźnego, wymagało jednak oczyszczenia i opatrzenia. A jak sytuacja tutaj, monsieur? - spytała Federaty.

- Czyli nikt nie zginął? Nie został wyłączony z akcji? - szef wysłuchał tego raportu ale widząc potwierdzenia w ruchach głów to też pokiwał swoją na znak, że tyle mu wystarcza. Rozejrzał się po pozostałej grupce nowo przybyłych która została trochę z tyłu. Alex, Aria, Marcus i Pazur stali w jednej gromadce. Gladiatorka poczuła się widocznie wywołana do odpowiedzi bo podeszła do szefa.

- Jestem Aria. - przedstawiła się lakonicznie podając swoją rękę na co szef odpowiedział tym samym. Minęło trochę czasy nim wymienił z kazdym nowym parę słów.

- Dobrze, na razie już sobie darujemy jakieś eskapady. Ale jak się rozpogodzi to wracamy do wioski Johansena. A na razie macie wolne. - szef po wysłuchaniu starych i nowych pracowników obwieścił jednym i drugim jaki jest plan na dziś i jutro. Na razie było gorąco a na zewnątrz padała mżawka. Po czym pożegnał się i szeregowi pracownicy zostali sami z resztą hotelowych gości.

- Chodź kochanie, znajdziemy stolik, zamówimy coś zimnego do picia i bierzemy się za lekcje - Iwanow objął córkę, nachylając się nad nią i szepcząc jej na ucho, gdy ich nowy pracodawca kończył rozmawiać z pozostałymi rekrutami.
 
Dydelfina jest offline