Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2019, 19:09   #69
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację

Cera, oczy, włosy, ubiór - wszystko w różnych odcieniach niebieskiego. Fryzura mężczyzny falowała na jakimś niewyczuwalnym wietrze, co chwila przesłaniając mu wzrok… dość rozgniewany, jeśli Lei dobrze oceniała. Jak to było? Genasi? Ukłoniła się.
- Przepraszam za nagłe, niezapowiedziane najście - powiedziała zanim się odezwał. - Jestem Leilena, przeniósł mnie tu Drue zwany Złotym.
- Drue zwany… - nie dokończył. Odgarnął z czoła niesforną grzywkę, która zaraz znowu opadła mu na twarz. - I czego szukasz w moim domostwie, Ucałowana Przez Ogień? - zapytał. Głos miał dość niski, niemal chłopięcy, ale bardzo dźwięczny i miły dla ucha.
- Podobno cię znał i uznał, że może mnie tu przysłać - wytłumaczyła. - Więc w tym momencie… chyba szukam wyjścia, o ile nie pragniesz czegoś ode mnie - uśmiechnęła się słodko i całkiem szczerze.
- A co mi przynosisz? - nie zrobił nawet kroku od progu.
- Przyjemność - wypaliła bez zastanowienia.
- Nie jest to zły dar - uśmiechnął się w końcu, a jego mina rozpogodziła jak niebo po deszczu. Wyciągnął dłoń do Leileny. - Chodźmy, to takie klaustrofobiczne miejsce.
- Zgadzam się - przyznała od razu, dotykając jego dłoni i pozwalając się prowadzić. Musiała przyznać, że kupczenie swoim ciałem podobało się jej tak samo jak służenie. Przychodziło naturalnie. Oczywiście nie powinna tak, to było złe i tak dalej. Tyle, że nie potrafiła przestać. I wcale nie chciała.
- A ty - podniósł głos nad ramieniem dziewczyny. - Pilnuj dalej kręgu.
Nie zwracając więcej uwagi na...kogo? Swoją służącą? Chowańca? Tak czy inaczej, czarodziej poprowadził swojego gościa krótkim korytarzykiem, kończącym się schodkami. Na ich szczycie Leilena pierwszy raz poczuła, jak owiewa ją bryza, choć Omar cały czas wyglądał, jakby stał w jakimś przeciągu.
- Mówisz, że przysłał cię tutaj Drue. Ty też pochodzisz z Halruaa? - zagadnął. Przynajmniej na razie trzymał się na krok odległości.
- Tam się urodziłam - potwierdziła. - Choć moja mama pochodzi z innego kraju, stąd moje rude włosy - tłumaczyła.
- Czerwone włosy to znak żywiołu. Ognia. Niewielu z twojej rasy takie posiada - spoglądał na nią kątem oka. Domostwo Syna Akadi nie ociekało tak ostentacyjnym bogactwem jak to Złotego Drue, ale za to wyglądało egzotycznie. Nie było nigdzie krzeseł ani foteli, a jedynie stosy poduszek. Nawet stół do którego gospodarz podprowadził Lei, ledwie odstawał od ziemi.
- Napijesz siÄ™ czegoÅ›?
- Czegoś chłodnego, poproszę - uśmiechnęła się do niego, tak ładnie jak potrafiła. - To prawda, że jestem obdarzona egzotycznym darem. Nie tak jednak egzotycznym jak ty i twoje domostwo - pochwaliła. - I moja magia podążyła w innym kierunku niż ogień. Pierwszym zaklęciem przywołałam błyskawice.
- Ogień i burza? Fascynujące połączenie - odwrócił twarz w głąb domostwa i krzyknął. - Słudzy, przynieście wodę!
Sam usiadł przy stoliku, krzyżując nogi.
- I dziękuję za komplement, Ucałowana Przez Ogień. Może jakieś owoce?
- To sama prawda - przyznała szczerze, bo Omar ją fascynował. - Dziękuję - odparła na ofertę. - Fascynują mnie inne kultury i bardzo chciałabym je poznawać. Czy twoje imię znaczy coś, co można przetłumaczyć na wspólny, panie?
- To mój rodowód. Moim ojcem jest Kalil, a jego ojcem był Amu - w dalszej odpowiedzi przeszkodziły jakieś postękiwania. Do pokoju z wielkim trudem weszły kolejne dwie, niskie istoty. Te jednak były znacznie brzydsze od tej z dołu: z haczykowatymi nosami i białe jak poranne chmury. Taszczyły między sobą dzban, który prawie dorównywał im rozmiarem. Omar warknął coś niezrozumiałego w ich kierunku i pokraki z miejsca wyprostowały się jak struna i już równiejszym krokiem doniosły wodę do stołu. - Syn Akadi to tytuł honorowy, podkreślający moją bliskość do bogini powietrza - podjął, kiedy słudzy napełniali kielichy.
- Rozumiem, dziękuję za wytłumaczenie - skłoniła się lekko. - Czy Kalil to popularne imię? Albo Amu?
- Dość… - odparł po chwili, niezbyt zadowolonym tonem.
- Rozumiem, przepraszam - powiedziała niezrażona, okraszając to uśmiechem. - Na jaką przyjemność miałbyś ochotę, panie?
- Jest tak wiele jej rodzajów, a ja nie wiem co potrafisz? Śpiewać? - spytał, sięgając po swój kielich. Pokraczne istoty zgięły się w pokłonach i zaczęły wychodzić tyłem, ale czarodziej powstrzymał je gestem. - Przynieście figi - nakazał.
- Nie wiem dlaczego wszyscy chcą, abym śpiewała. Podejrzewam, że to nie byłaby przyjemność - roześmiała się. - Lubię tańczyć. Ale najbardziej lubię dotykać i masować, panie. Słyszałeś o tantrycznych magach?
- Nie, muszę przyznać, że to dla mnie nowość. Ale śmiało, tabarifa, opowiedz mi - zachęcił.
- Nie wiem czy jest wiele do opowiadania. Jesteśmy nieco jak zaklinacze, ci którzy czerpią moc od swoich przodków lub z egzotycznej krwi - starała się opowiedzieć. - I trochę jak zwykli czarodzieje, bowiem uczymy się z ksiąg jeśli chcemy poszerzyć wiedzę i umiejętności. Nazwa natomiast pochodzi od tego w jaki sposób odzyskujemy moc. Potrzebujemy do tego bowiem aktywności seksualnej.
- Och, w takim wypadku pewnie powinienem raczej powiedzieć, byś mi pokazała zamiast opowiadać - uśmiechnął się lekko.
- Jesteśmy bardzo otwarci w tych kwestiach - powiedziała niższym, kuszącym tonem. - A pan mi się bardzo podoba.
- Naprawdę? Nie wydaję ci się dziwny? - mężczyzna był znacznie bardziej pewny siebie niż Drue i nie dał się speszyć. A Lei w zasadzie się z tego cieszyła.
- Jesteś egzotyczny, panie - powiedziała wprost. - A ja uwielbiam egzotykę. Uwielbiam poznawać nowe osoby, próbować nowych rzeczy. Nie mam w tym ograniczeń.
- W pogoni za przyjemnością, czy w pogoni za magią? - temat wydawał się go szczerze interesować, albo był bardzo dobrym dyplomatą. Na pewno jednak nie miał szczęścia do wyczucia chwili, bowiem rozmowę znowu przerwało pojawienie się białych potworków, niosących nad kanciastymi głowami tace z owocami figowca. Leilena nie zwróciła na nich uwagi, patrząc cały czas na gospodarza.
- Za tym i za tym - sama nie bawiła się w ukrywanie czegokolwiek, to nie było w jej stylu. Zawsze bądź sobą, brzmiało jej motto życiowe. - Jak również za przygodą, wiedzą, poznaniem samym w sobie. Nie jestem z tych, którzy potrafią spędzić całe życie w jednym miejscu.
- Nie? Twój kraj słynie z izolacjonizmu, tabarifa - zauważył, odganiając dłonią sługi.
- Ale we mnie płynie silna krew mojej mamy - przeczesała palcami swoje włosy.
- Ona też jest Pocałowana Przez Ogień? - czarodziej przyglądał się dziewczynie z wielką przyjemnością, choć łatwo było wywnioskować z jego słów, że największą uwagę przyciągały jej włosy.
- Tak, mają bardzo podobny kolor do moich - Lei nie widziała powodów do zatajania czegokolwiek.
- Są piękne - stwierdził, tak po prostu. Nawet nie po to, by przypodobać się młodej dziewczynie. Jedynie stwierdzał coś, co uważał za fakt.
- Dziękuję. Chce pan dotknąć? - zapytała otwarcie.
- Tak. Bardzo - wyciągnął dłoń, oczekując że Leilena sama się do niego zbliży. Zrobiła to od razu, wstając i podchodząc do niego z zachęcającym uśmiechem. Genasi z lubością wplótł palce w jej rude loki, rozkoszując się ich dotykiem. Jego dłonie były... zimne to byłoby za duże słowo, ale na pewno chłodniejsze od dotychczasowych kochanków Leileny. Co było nawet przyjemne, bo Calimport okazał się być równie upalny co jej rodzinne Halruaa.
- Są bardzo miękkie - pochwalił, a Leilena mogła dostrzec że on sam robi się raczej twardy w spodniach.
Zbliżyła się do niego tak bardzo, że ich ciała zaczęły się o siebie ocierać.
- Cieszę się, że ci się podobają. Tam na dole nie mam ich niestety zbyt wiele…
- Nie wierzę - odparł od razu.
Bez skrępowania uniosła swoją sukienkę w górę, odsłaniając majteczki.
- Wystarczy sprawdzić.
Taka zachętą wystarczyła. Czarodziej zahaczył palcami o brzegi materiału i bez najmniejszego zawstydzenia pociągnął w dół, odsłaniając łono. Uśmiechnął się przy tym z zadowoleniem. Nawet jeżeli nie odkrył zbyt wielu płomiennych włosów, to widział coś innego, co przypadło mu do gustu.
- Czy moja dolna fryzura też się panu podoba? - zamruczała Leilena, również bez zawstydzenia. Za to z wyczuwalnym pobudzeniem.
- Jest bardzo oszczędna - opisał Omar i sięgnął palcami do jej łona, głaszcząc krótkie włoski. - U nas to normalne.
- A u nas chyba zależy od osoby, tak sobie myślę. Bo klimat mamy także ciepły - ośmieliła się i dotknęła lekko palcami jego ramienia. Jego kamizelka została uszyta z jedwabiu. Skrywała szczupłe ciało mężczyzny, który nie parał się fizyczną pracą.
- Ale wasz kraj to nie pustynia - skontrował. - My albo osłaniamy się przed słońcem, albo unikamy zbędnego okrycia - to mogło być zaproszenie do zrzucenia ciuszków, albo zwykły element konwersacji.
- To prawda, panie. Tu jest jednak bardzo przyjemnie, to magia pomaga chronić przed upałem czy specjalna architektura? - zapytała, dołączając tym samym kolejną pochwałę. Ten tutaj wyraźnie lubił, jak mu schlebiano. A ona nie miała nic przeciwko sprzymierzeńcom nawet w takim miejscu jak Calimport. W końcu to inni ludzie byli największą siłą Leileny. Oprócz jej ciała ma się rozumieć.
- Magia - przyznał bez wahania. - Po co ją studiować przez lata, jeżeli nie można sobie potem ułatwić nią życia?
Jego dłoń zsunęła się niżej, palce zaczęły wodzić po nagiej szparce. Powoli, badawczo. W tej pozycji, z majteczkami na udach, nie mogła mu tego zbytnio ułatwić. Westchnęła cicho, gdy dotknął wrażliwego miejsca.
- Zgadzam się w pełni. Ułatwiać i uprzyjemniać… - ostatnie słowo było niemal jękiem.
- Czy ty sobie uprzyjemniasz życie, tabarifa? Magią? - nie przeszkadzała mu mało wygodna pozycja, ani powolne tempo.
- Zdarza mi się. Być może przez rodzaj mojego talentu, często wykorzystuję magię powiązaną z seksualnością - przyznała.
- Jakiś przykład? Dla zaspokojenia akademickiej ciekawości? - jeden z palców wślizgnął się między wargi. Chłód skóry genasi na rozpalonej kobiecości wywoływał dreszcz.
- Na przykład taka prosta sztuczka… - szepnęła kilka szybkich słów, które splotły się w zaklęcie. Palec w nią wnikający i sama cipka spłynęły gęstą, śliską wilgocią.
- Czy mam to potraktować jako zaproszenie? - nie czekał jednak na odpowiedź. Palec wsunął się głęboko do wnętrza.
- To już zależy od pana - wystękała, przymykając oczy i z całej siły zaciskając na nim swoje wewnętrzne mięśnie.
- Na pewno? To ty, tabarifa, przybyłaś do mnie z darem przyjemności. Ale nie wyrwę ci go z rąk. Prezent musi być dany dobrowolnie - czyny nie przystawały jednak do słów, bowiem całkiem śmiało poczynał sobie we wnętrzu dziewczyny.
- Czy ja wyglądam na przymuszaną? - zapytała zdziwiona, rwącym się już głosem. Tego dnia jeszcze nie zaznała przyjemności, co bardzo wyraźnie uświadamiała jej wrażliwość na dotyk.
- Nie, za to na pewno na pasywnÄ….
Poruszał się tak nieznośnie powoli. I ledwie drażnił, zamiast wypełnić i zaspokoić.
- Bo uwięzioną - zauważyła, wskazując wzrokiem na krępujące ją w udach majteczki. - I nie wiem na co mogę sobie pozwolić u pana domu. Nie znam tutejszych obyczajów.
- Pozwól, córko ognia, że cię uwolnię - skłonił lekko głowę, co wywołało efekt o tyle dziwny, że włosy opadły dopiero po zauważalnej chwili, nie chcąc poddawać się ciążeniu. No i przy okazji opadła też pociągnięta zdecydowanym ruchem bielizna. - A skoro w domu jesteśmy tylko my, możemy przymknąć oko na prawa etykiety.
- Doskonale, panie. Użyj mnie więc do własnej przyjemności, całkiem bez etykiety… - zamruczała, zmieniając pozycję i stając przed nim w szerszym rozkroku, starając się nie dopuścić, aby jego palec opuścił gorące wnętrze. Nachyliła się, szczupłe dłonie zaczęły wsuwać się pod szatę genasi, pieszcząc tym samym jego tors. Poły jego kamizelki były nie zapięte, ani nie zasznurowane. Ciało miał gładkie, bardzo podobne w tym względzie do Connora.
- Ale jeśli ja będę cię używał, to znowu będziesz pasywna. Ot, zabawka w moich rękach - palec przyspieszył trochę, drażniąc coraz bardziej i bardziej, ale nie dając zaspokojenia.
- Zapewniam cię, że nie lubię pasywności. Nie cierpię wiązania… - mruczała, rozchylając jego ubranie na boki i nieustannie prąc w dół. W tej pochylonej pozycji sięgała do jego krocza. Czekała tam już na nią całkiem solidna nagroda. O ile genasi zachowywał na twarzy kpiący uśmieszek i niemal stoicką postawę, to jego ciało się do tej maski dostosować już nie chciało.
- Nie cierpisz? Wiązał cię ktoś w przeszłości? - zaciekawił się.
- Ognia nie można związać - powiedziała po prostu i sięgnęła głębiej, aż jej dłoń objęła twardy obiekt i zacisnęła się na nim ostrożnie, a druga nadal pracowała nad materiałem, starając się, aby przestał już im przeszkadzać.
Bez ostrzeżenia Omar złapał Leilenę za szyję i przyciągnął do siebie, wpijając swoje chłodne usta w jej gorące wargi. Może nie było to zetknięcie lodu i ognia, ale w upalnym Calimshanie czarodziej był po prostu przyjemny w dotyku. Orzeźwiający. Pocałowała go z pasją. Wsunęła język i wręcz zaatakowała, chłonąc zarówno chłód jak i jego podniecenie. A dłonie nie przestały pracować nad uwolnieniem członka. Błękitnoskóry nie ułatwiał tego siedząc na poduszkach. Na szczęście po pierwszym wybuchu namiętności powstrzymał się na chwilę. Wiązało się to niestety z tym, że szparka rudowłosej została zupełnie osamotniona. Omar obiema swymi rękami zaczął bowiem ściągać z siebie ubrania. Lei pozwoliła sobie na to samo, chwytając brzeg sukienki i jednym ruchem obnażając całe swoje ciało. Oczu nie spuszczała z genasi, nie ukrywając swojego zainteresowania. Poza swoją egzotyczną kolorystyką i niemal kompletnym brakiem owłosienia, mężczyzna był zbudowany zupełnie zwyczajnie. Nawet sterczący penis miał bardzo już dla Lei znajomy kształt, z nabrzmiałą, różową główką.
- Takie piękne, młode ciało - odezwał się, choć on akurat miał na myśli pannę Mongle.
- Do twojej dyspozycji - uśmiechnęła się i prezentując fakt, że była całkiem giętka, ciągle stojąc nachyliła się bardziej i delikatnie wzięła żołądź w swoje usta.
Mężczyzna zareagował pomrukiem przyjemności. Ułożył się wygodnie na poduszkach oddając się w ręce i usta kochanki.
- To lepsze wynagrodzenie za teleportację niż złoto - stwierdził.
Uniosła nieco głowę i błysnęła ząbkami.
- Cieszę się, bo na pewno będę chciała wrócić - i z pomrukiem przyjemności ponownie przyjęła go między swoje wargi. Dłonie położyła na udach mężczyzny i zaczęła to powoli nasuwać się dalej, to cofać, zostawiając na członku ślady śliny.
- Wy nie posiadacie takiej magii? - zagadnął, zupełnie nie przejmując się tym, że rudowłosa mogła mieć pewne problemy z udzieleniem odpowiedzi. Nie odpowiedziała, zamiast tego jej ruchy przestały być powolne i delikatne. Chwyciła trzon w dłoń, mocno obciągając skórkę, a usta zaczęły z całych sił ssać, wargi obejmowały penisa najszczelniej jak się dało bez użycia ząbków. Ruszała głową szybko, wydając z siebie pomruki zadowolenia.
- No, to też jest… jakaś magia - jego głos w końcu zaczął zdradzać to jak bardzo jest podniecony. Zacinał się, drżał. A kiedy milczał, czy raczej starał się milczeć, sapał zadowolony. Trwało to może minutę nim opanował się na tyle, by znowu złożyć zrozumiałe zdanie.
- Poczekaj. Nie chcę kończyć w twoich ustach.
Przerwała od razu, unosząc głowę, ale nie zabierając dłoni z członka. Jej oczy iskrzyły.
- Mogę cię dosiąść, panie?
- Mam inny pomysł - oznajmił, przetrząsając stosik swoich ubrań aż znalazł mały woreczek z komponentami. - Co powiesz na trochę eksperymentowania tabarifa? - w palcach trzymał malutki, skórzany sznurek. Ot, tyle by owinąć sobie wokół palca.
- Już zaoferowałam ci się cała - powiedziała bez zawahania. - Nie zamierzam się wycofać.
- Doskonale - skinął głową i zaczął przygotowywać się do rzucenia jakiegoś czaru. Nie szło mu lekko, z rozpraszająca erekcją i jeszcze mocniej rozpraszającą, nagą nastolatką, ale w końcu podołał zadaniu… a Lei grunt uciekł spod stóp. Szybko jednak pojęła, że to raczej jej stopy uciekły od gruntu - latała! A przynajmniej unosiła się niezgrabnie w powietrzu, zupełnie nad tym nie panując.
- Nie jestem siłaczem, ale w ten sposób mogę wypróbować najróżniejsze pozycje - podjął Omar, chwytając dziewczynę pewnie za biodra, samemu stojąc pewnie na ziemi. - Tyle możliwości - mruknął, ale chyba zabrakło mu weny albo opanowania, bo po prostu wsunął się w wilgotne wnętrze Leileny. Twardy, gładki i podniecony szybko nadział się do samego końca. Jęknęła, kiedy jego członek zagłębił się w ciasne, mokre i gorące wnętrze. Doznanie, a może jej potrzeba, była tak silna, że zupełnie zapomniała o unoszeniu się i swobodzie jaką przez chwilę doświadczała. Objęła go za szyję i przyciągnęła, oplatając swoim szczupłym ciałem.
- Nie spieszy… mi się… tak bardzo… - wydyszała, rozkoszując się wspaniałym wypełnieniem w spragnionej cipce.
- A jeżeli mi się spieszy? - powoli zaczął testować pozycję, w jakiej się znaleźli. Lei czuła się lekka jak piórko, opadając na wypełniająca ją męskość. Równocześnie czuła, że wystarczyło się raptem oprzeć o ramiona genasi by się unieść - bez żadnego wysiłku. - Co, jeżeli chciałbym się tobą zaspokoić, Pocałowana Przez Ogień?
- Sama ci to oferowałam, panie - wydyszała z trudem. - Moje ciało do tego służy…
Starała się uchwycić rytm, dostosować siłę. Ruszała biodrami, zaciskała mięśnie. I jęczała głośno, otwarcie przyjmując przyjemność.
- Przygotuj się zatem. Nie będę się powstrzymywał - stwierdził. Dłonie zacisnął mocno na jej pośladkach i pchał, raz za razem. Dyszał przy tym z żądzy, myśląc już wyłącznie o swej przyjemności. Nawet nie ostrzegł jej, że dochodzi, choć Lei sama wyczuła jak drży i jak zmienił się jego oddech. Wystrzelił obficie i przynajmniej jego nasienie było równie gorące jak jej pozostałych kochanków. Krzyknęła, kiedy ją wypełnił. Wreszcie miała w sobie nasienie. Pomimo krótkiej przerwy odkąd ostatnio miał ją mężczyzna - jej własny ojciec - ciało Lei już zdążyło zatęsknić. Chuć stawała się coraz trudniejsza do opanowania wraz ze wzrostem mocy.
- Tego właśnie pragnę… - wydyszała, nie precyzując czy chodzi o spermę w niej czy brak hamulców u kochanka.
- To dobrze się składa, bo ja mam jeszcze dość sił na raz czy dwa - mruknął. Potrzebował jednak chwili, by ponownie stanąć na wysokości zadania. Na szczęście nie znaczyło to, że miał tak po prostu bezczynnie czekać. Uniósł lekką jak piórko dziewczynę i zaczął całować jej biust.
Odchyliła się do tyłu, czerpiąc z tego tyle przyjemności, ile mogła. Ta pozycja i lekkość bardzo to ułatwiały, z ciekawością jednak zerknęła w dolne rejony swojego ciała, ciekawa czy wlane w nią nasienie podlega tym samym magicznym prawom. Wydawało się, że tak. Jakby cała straciła wagę, niby jakieś piórko na wietrze. Sprawiało to, że pocałunki i dotyk dłoni na plecach były jeszcze bardziej intensywne. Zdecydowanie nie była to zła forma zapłaty. Obięła go nogami i przywarła, starając się, żeby nieustannie się o kochanka ocierać. W tej pozycji, kiedy ją pieścił, nie była w stanie robić wiele więcej.
- Wybacz moje śmiałe pytanie, ale czy taki temperament jest typowy dla twojej krainy? - zapytał, gdy nacieszył się jej piersiami. Podskoczył lekko i bez słowa ani gestu (przynajmniej żadnego, który by Leilena dostrzegła), zawisnął w powietrzu obok dziewczyny. Jego organ wyraźnie nabrał już sił i nawet ocierał się lekko o jej biodro.
- Tylko dla mojego rodu, nie ma chyba u nas takiego typowego temperamentu, każdy jest inny - odepchnęła się lekko, korzystając z mocy zaklęcia i delikatnie objęła męskość stopami.
- W społeczeństwie każdy jest trochę inny. Ale można zauważyć… - stracił na chwilę wątek, gdyż krew coraz prężniej spływała mu do penisa. Instynktownie sięgnął palcami do łydki Leileny, bardziej by poczuć jej ciało niż by sprawić jej przyjemność. - Można zauważyć wspólne cechy.
- Ja nie jestem taka jak większość. Mam to po mamie - uśmiechając się zaczęła poruszać stopami, masując delikatnie ściskanego członka. Zbliżyła się przy tym w ten sposób, aby jej uda rozsunęły się bardziej na boki i różowy środek stał się w pełni widoczny dla kochanka. Tak jawna pokusa okazała się za silna, by genasi się powstrzymał. Palce mężczyzny zacisnęły się mocniej na nodze dziewczyny i silnym szarpnięciem przyciągnął ją do siebie. Objął ją w pasie ramieniem i niecierpliwie nakierował swój trzon na jej szparkę. Pchnięcie okazało się tak gwałtowne, że aż oboje obrócili się w powietrzu.
- Więc matka… dobrze cię wychowała - głos mu trochę drżał, ale starał się mimo wszystko mówić spokojnie. - Nasze kobiety są uczone posłuszeństwa mężom.
- Lubię być posłuszna - jęknęła, przyjmując go w swoją rozgrzaną, ciasną cipkę. Zacisnęła z całej siły wewnętrzne mięśnie. - Ale nigdy bierna…
- Wspaniały materiał na żonę - yn Kalil z coraz większym trudem zachowywał opanowanie w swej mowie, która tak silnie kontrastowała z pełnymi żądzy pchnięciami. - Albo nałożnicę.
- Na żonę nie do końca… - sapała posuwana tak intensywnie dziewczyna, czując jak zbliża się wybuch. - Nie lubię się ograniczać… do jednego… lubię pozwalać… wszystkim… korzystać… ze mnie…
- No to… nie jest to… - czarodziej musiał na chwilę zagryźć zęby, żeby zapanować nad oddechem. Nie mógł być daleki od spełnienia - miasto dla ciebie, tabarifa. My nie lubimy się dzielić kochankami.
- Teraz jestem… tylko twoja… - wyjęczała, a chwilę później krzyknęła, kiedy jej ciało pochwyciły szpony orgazmu.
- Tak, teraz tak - Omar wcale się nie powstrzymywał, aby dać najpierw przyjemność Leilenie i sam doszedł chwilę później, ponownie wlewając swe nasienie w jej wnętrze. Gdy zdążyli trochę ochłonąć po szczytowaniu, oboje zorientowali się, że nie wiedzieć kiedy przekręcili się w powietrzu do góry nogami. Pod wpływem magii Lei nie czuła jednak gdzie jest dół a gdzie góra, choć fakt że miała podłogę na wyciągnięcie ręki przed twarzą był nietypowy.
- Uwielbiam magię - zamruczała i pocałowała swojego kochanka, przytulając się do niego całym swoim nagim, rozgrzanym ciałem. Niestety, tę przyjemną atmosferę akurat w tym momencie postanowił zepsuć jeden z pokracznych sług Syna Akadi. Potworek jakby nigdy nic wleciał do pomieszczenia i skrzekliwym głosem oznajmił.
- O Wielki Panie, Arcymistrzu, wkrótce przybędzie do ciebie delegacja… - genasi przerwał jednak swoim warknięciem.
- Nie widzisz durniu, że jestem zajęty?
Najwyraźniej jednak w móżdżku pokraki coś się ze sobą rozminęło, bo odparł ze zdziwieniem.
- No… nie. Bo się tylko tak tulicie, Wielki Panie.
Intymny nastrój jakoś się rozmył.
 
Zapatashura jest offline