Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2019, 20:25   #14
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Eugeniusz Niemysł


Przyjazd wielebnego do Drzewiec wywołał niemałe poruszenie w osadzie. Prości mieszkańcy gorączkowo szeptali między sobą oraz częściej wymieniali porozumiewawcze spojrzenia. Objęcie parafii przez Eugeniusza prawdopodobnie stanowiło największe wydarzenie od kilku lat. Widząc nadjeżdżającego duchownego, niektórzy kmiecie ściągali z głów słomiane kapelusze, rozpoznając po szatach przedstawiciela stanu kapłańskiego. Nie brakowało jednak również takich, którzy złowrogo łypali na jadących w furmance. Obecność Ogniska nie oznaczała wszak jedynie wsparcia moralnego i cotygodniowych kazań... W grę wchodziła również dziesięcina oraz spowiedź. A tej ostatniej instytucja Ogniska wcale nie wynalazła po to, by umożliwić wiernym okazanie skruchy i żalu za grzechy. Nadrzędnym celem było donosicielstwo. Klęczący przy konfesjonale kmieć chętnie skarżył na sąsiada, któremu zazdrościł bogactwa czy ładnej, gospodarnej żony. W atmosferze wzajemnej nieufności i oskarżeń, o wiele łatwiej tropiło się heretyków oraz wszelkich innych wyznawców diabła. Kapłan mógł rozsiąść się wygodnie i gładząc brodę, cierpliwie wysłuchać kto przeżegnał się w złą stronę lub wcale... Kto praktykuje podejrzane, magiczne rytuały... Kto czci innych bogów...

Opat Robert być może przesadził, gdy rozpościerał przed starcem wizję hedonistycznych wieśniaków. Eugeniusz nie zastał kmieci tańczących nago wokół wielkiego ogniska ani posągów bałwanów. Nie zastał też lubieżnych kobiet, które za podszeptem diabła postanowiły spółkować z czarnym kozłem. Gdzieś przemknął tylko czarny kot i zaraz schował się w szopie. Zapewne symbol diabła nie mógł znieść światłości Stwórcy, która biła od duchownego. Jednakże pomimo tej pozornej normalności, instynkt Eugeniusza ostrzegał. Stary kapłan był już bardzo doświadczonym człowiekiem. Rozmawiał z wieloma wiernymi i niewiernymi. Swąd herezji zdawał się wyczuwać niczym ogar myśliwski krew ranionego odyńca. W Drzewcach ten zapach zdawał się bardzo intensywny. Eugeniusz nie miał wątpliwości, że w tej osadzie wiele owieczek błądziło...

- Ojcze wielebny! Ojcze wielebny! - usłyszał niemalże błagalne wołanie, kiedy obchodził plebanię i zapoznawał się ze zrujnowanym mieniem kościelnym. Ledwie się obrócił, gdy do jego stóp padł ubrany w zgrzebną sukmanę kmieć. Nie zważając na leżące na ziemi błoto, przylgnął do gruntu i ucałował szatę wielebnego.
- Ojcze wielebny! Codziennie modliłem się, by przybył tu w końcu kapłan! Błagałem stwórcę każdego dnia! Dziękuję, że przybyliście! Po stokroć dziękuję! Ludzie w Drzewcach odwracają się od Stwórcy... Sprowadzą na nas znowu nieszczęścia... Znowu pomrą wszyscy tak jak przed laty... Proszę na to nie pozwolić. Błagam, niech ojciec wielebny nas zbawi!
Przy ostatnich słowach mężczyzna uniósł spojrzenie szklistych od łez, piwnych oczu. Rozpacz kmiecia wydawała się szczera i spontaniczna.

Mieszko również wzbudził bardzo... Silną reakcję. Bardzo dziwnym trafem wywoływał wręcz nieprawdopodobną religijność u kobiet. Mieszkanki Drzewiec walczyły między sobą o możliwość niesienia pomocy lokującym się w świątyni duchownym. Młody kapłan wydawał się tym wniebowzięty. Jeśli wysłanie go między rumiane chłopki, by mógł w konfesjonale słuchać jak bardzo niegrzeczne były w ostatnim czasie miało być karą... To chyba nie wyszło. Eugeniusz musiał zdawać sobie sprawę, że w tej atmosferze zbawienie duszy Mieszka wisiało na włosku.



Jeremi "Czarny"


Drzewce. Trzecia niedziela przed objawieniem świętego Childeryka [czyli kwiecień] w dwunastym roku panowania króla Renalda III Pięknego.


Ptak krążył po niebie. Ogromny orzeł o rozłożystych skrzydłach szybował majestatycznie, niespiesznie zataczając koło. Nagle ruchy pierzastego zwierzęcia przestały być ospałe - momentalnie zwinął skrzydła i zaczął pikować w stronę ziemi. Nie minęło wiele czasu nim runął na zająca niczym grom z jasnego nieba. Orzeł trzymał futerkowe stworzenie w swych potężnych szponach i nie spieszył się z konsumpcją. Jeremi mógł dostrzec, że w przerażonych oczach ofiary nadal tliło się życie, choć bez wątpienia jego kręgosłup został przetrącony. Drapieżny ptak tymczasem z dumą rozglądał się po okolicy, trzymając nieszczęsne zwierzę "pod butem".

Przerażone ślepia zająca były ostatnim, co zobaczył Jeremi przed przebudzeniem. Gdy otworzył oczy, w izbie panowały całkowite ciemności. Czuł, że w żaden sposób nie może się poruszyć. Miał wrażenie jakby coś naciskało na klatkę piersiową, utrudniając ruch oraz oddychanie. Kiedy oczy wiedźmiarza przywykły do ciemności, dostrzegł zarys sylwetki stojącej w kącie. Dziwna postać o długiej szyi, spiczastym nosie i rozłożystych skrzydłach spoglądała na niego. Bezduszne, niemalże martwe oczy zdawały się zaglądać bezpośrednio do umysłu wiedźmiarza. Niezależnie od tego jak bardzo ta wizyta zelektryzowała Jeremiego, mężczyzna nadal nie mógł się poruszyć. Zupełnie tak jakby złowroga, demoniczna siła trzymała go w żelaznym uścisku. Uchwyt tajemniczej potęgi nasilał się. Oddech wiedźmiarza stawał się coraz płytszy, aż w końcu nie mógł już złapać tchu. Miał wrażenie, że lada moment wyzionie ducha, na oczach bezdusznego stwora, który niewzruszenie przypatrywał się mękom Jeremiego...

Z zewnątrz dobiegło głośne szczekanie Warkota. Najwyraźniej coś zaniepokoiło potężnego psa wiedźmiarza. Oddech zaczął stopniowo wracać do normy. Skrzydlata postać gdzieś zniknęła. A może tak naprawdę nigdy jej tam nie było?



Wszyscy


Drzewce. Trzecia niedziela przed objawieniem świętego Childeryka [czyli kwiecień] w dwunastym roku panowania króla Renalda III Pięknego. Tercja.


Świątynia Stwórcy w Drzewcach ponownie ożyła - taki był fakt. Można było się spierać czy wynikało to z urody Mieszka, do którego wzdychały wszystkie wieśniaczki czy też sprawił to autorytet sędziwego Eugeniusza. Najwyraźniej młodzik i staruch stanowili doskonałe połączenie, by nieść kaganek wiary w Drzewcach! Był jednak jeszcze jeden czynnik: w końcu odbywały się nabożeństwa! A wiecie co było najważniejsze w nabożeństwach? Nie, nie modlitwa i inne takie. Naiwni... W końcu wszyscy na wsi zyskali uniwersalny powód, by spotkać się co niedzielę w jednym miejscu oraz by każdy mógł otaksować każdego spojrzeniem. Można było oszacować jak wiedzie się sąsiadom... Czy ładnie ubrały się kobiety? Może któraś troszkę nieprzyzwoicie? A ciekawe kto ile da na ofiarę? A czy wszyscy spowiadają się regularnie? Kto modli sie odpowiednio żarliwie, tak by go nie wzięli na języki? Nabożeństwa nieprawdopodobnie ożywiły życie towarzyskie w Drzewcach!

Tej niedzieli, gdy Eugeniusz odprawiał nabożeństwo, a stado wiernych uczestniczyło z nabożną powagą, drzwi świątyni rozwarły się z hukiem. Oczom wszystkich ukazał się Henryk, syn Henryka.


Eugeniusz rozpoznał w nim mężczyznę, który pierwszego dnia padł mu do stóp, błagając o zbawienie.
- Dobry Boże, Heniek się upił... - szepnęła z przestrachem jedna z bab, spoglądając na ogarnięte szaleństwem oczy przybysza.
Każdy mieszkaniec Drzewiec wiedział co znaczy "pijany Henio" - zazwyczaj potężne kłopoty. Wiele lat temu Henryk dość konkretnie nadużywał alkoholu. Gdy pewnego dnia kosił zboże pod wpływem mocnego piwa, nie zauważył jak pod ostrze kosy podeszła jego paroletnia córeczka. Narzędzie rolnicze ścięło główkę nieszczęsnego dziecka równie skutecznie jak ścinało żyto. Tamtego dnia zrozpaczony Henryk przysiągł, że już nigdy więcej nie tknie alkoholu. Zdarzało się jednak, że łamał daną obietnicę i wtedy zazwyczaj efekt był spektakularny..
- Ludzie!!! Zginiemy!!! - wrzasnął Henryk na całe gardło. - Nadciągają!!! Jeźdźcy!!! Na potężnych koniach!!! Z mieczami!!! Módlmy się do Stwórcy o ocalenie!!!
Heniek padł na posadzkę, mamrocząc modły pod nosem. Był cały roztrzęsiony.
 

Ostatnio edytowane przez Bardiel : 28-07-2019 o 21:29.
Bardiel jest offline