Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2019, 14:11   #18
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Młyn Wodny - Przed świtem.

Nawoja obudziła się pierwsza. Zawsze wstawała pierwsza ale przybycie kapłana znowu wprowadzało dodatkową pracę w każdą niedzielę. Z jęknęłam niezadowolenia przeciągnęła się i trąciła wtuloną w nią Bogne.
- Wstawaj Boguś. Piece trza rozpalić na nowo. - Ta odpowiedziała też pomrukiem ale zaczęła się wyplątywać spod pierzyny. Nawoja przemyła twarz zimną wodą z misy w jej pokoju którą całą zimę dzieliła z Bogną. Nie była jedynaczką ale pamięta jak się ucieszyła kiedy przypadł jej własny pokój. No może nie do końca bo wcześniej był to pokój jej babki a akurat Nawoja lubiła staruszkę i smutno jej było jak ją zaraza wraz reszta zabrała.
- Świato miał nanieść drewna wczoraj...jak nie ma to idź go z łóżka wyrzuć na mróz niech nosi dzisiaj jak go wczoraj niemoc znalazła. - Pouczyła dziewczynę i założyła fartuch. Do śniadania i chleba stroić się nie trzeba to zrobią jak już wyjeżdżać będą.

***

Po jakimś czasie na dół zszedł młodszy z braci Nawoi. Łypnął na nią obrażony, że musiał jak baba wstawać rano.
- Wojka! Co to za pomysły żeby mnie ściągać w nocy? - Zapytał trochę zły blondyn, podchodząc i szperając po glinianych naczyniach szukając czegoś do przepłukania po nocy gardła.
- Jak się szwęda po kątach z Bogną zamiast drwa nanieś to trza ci rankiem dupę ruszyć! - syknęła do niego młodsza siostra, stawiając przed nim dzbanek z kozim mlekiem. Ten łypnął na nią kolejny raz ale zamiast odpysknąć że nie jej to sprawa co on robi po kątach to burknął coś pod nosem. I ruszył do wyjścia.
- I Płomyk wypuść niech rozprostuje kopyta. - Dodała jeszcze za nim. Światożar zawsze dawał się jej manipulować ale odkąd go nakryła z Bogną to jakby bardziej się jej słuchał. Pewnie by Ojcowi nie wypaplała, że grzeszników trzyma pod dachem. Nie to żeby Nawoja to zrobiła ale kto wie jak się sprawy ułożą. Kiedy jedno nanosiło drewna a drugie rozpalało w piecach i gary z wodą stawiało na paleniskach, Nawoja ciasto zagniotła.
Dla ich zwykłe jakie lubili. Dla wdowy i jej dzieci z mięsną wkładką, różne kawałki boczku i gotowanego mięsa, owszem głównie resztek które wypadało by zużyć ale już w cieście nikt na to nie patrzy.
No i dla nowego kapłana z rozgniecionymi orzechami w miodzie. To taki dodatek do datku. Racimir mówił że to dobrze godnie powitać nowych co by dobrze zapamiętali zostali. A że młynarz sam tego przygotowywać nie musiał to mógł mieć gest.

***

Chlebki trafiły do pieca i można się było zabrać za śniadanie, na wielkiej patelni rozlane na skwarkach jajka powoli ścinały się w swojej drodze do zostania jajecznicą. Do izby wsunął się Żyrosław przeciągając się leniwie.
- Ależ hałasu robicie. Prawie że umarłych nam tutaj posprowadzacie. - Powiedział siadając ciężko za stołem. Bogna postawiłą przed nim kubek ze świeżym mlekiem, za co ten podziękował szczypiąc ją w tyłek i zachowując się jakby nic się nie stało.
- Jak nie masz co z rękami robić to możesz bratu pomóc z noszeniem drewna… - Skomentowała Nawoja na odpowiedź nie musiała długo czekać.
- Tu mi dobrze a ten niech kończy co zaczął. -
- Płomkę mu kazałam wypuścić żeby się rozbudziła na placu. To byś mógł tylko sprawdzić czy to zrobił.
Owa Płomka to koń. Klacz młynarza, co ją matka Nawoi wniosła jako część posagu. Wielkie i silne to wyrosło od czasy zaślubin Racimira z Samboją. Nieraz wypożyczana do pługa sąsiadom gdyż zdawała się ciągnąć wozy, sanie i pług z taką lekkością jakby jej kazali powietrze przenosić. Mimo upływu lat nijak nie widzieli by z sił opada, tylko źrebić się nie chciała. Poza jednym wszystkie martwe z niej wychodziły a i ten jeden, pierwszy jej, nie dożył zimy. Na jesieni na pastwisku wilki go dopadły i rozszarpały. Klacz też parę razy na pastwisku próbowały dorwać, ale ta to jak kopytem trafi to mogłaby kamień kruszyć, to kończyło się na skamlącym wilku i paru śladach kąśnięcia. Racimir się jednak nie poddawał uważał że jak się jej raz udało żywego źrebia dać to da się to powtórzyć. Chociaż powoli traci nadzieje że dobrymi modlitwami się uprosi boga o taką łaskę. Coraz częściej rozpytuje tych którym Jeremi zwierzęta leczył a to ile wziął, a to czy na pewno zdrowe były a to czy później naprzykrzać się nie przychodzi. Żyrosław był zdania że należy spróbować. Światożarł że drugiego konia się znajdzie jak Płomka już się zestarzeje. A Nawoja była zdania, że klacz ma czas by jej się polepszyło i nie trzeba się do bezbożników o pomoc zwracać.



***


Racimir wstawał ostatni, przyzwyczaił się, że dzieci jego wiedzą co robić i nie ma się czego martwić. Chełpił się przed samym sobą, że dobrze dzieci wychowali z Samboją. Jeszcze tylko jakby dobre synowe i zięć mu się trafił to by mógł już tylko żyć na ciepłym a młodzi się o niego zatroszczą.
- Jak to miło do izby wejść i ujrzeć was razem. - Przestąpił próg ale zanim siadł podszedł do każdego. -[/i] Zdrowych.[/i] - Pogładził Bogne po głowie. - Szczęśliwych. - Zmierzwił włosy Żyrosława. - Silnych. - Klepnął Światożara po ramieniu aż ten stęknął. - I pięknych. - Ucałował córkę w czoło, dopiero wtedy zasiadł przy stole. Nawoja i Bogna podały im ciepły posiłek na talerze i same też zasiadły. Czekali aż Racimir zacznie jeść by i oni mogli.
- Taki mnie dzieci sen naszedł dzisiaj. Matkę żem waszą widział i tak jak nigdy mi się ciepło zrobiło. - Uśmiechnął się po twarzach zebranych. - Tak coś czuje, że ten rok dobry będzie dla nas. Że dobre zmiany nadejdą…. No to jedzmy a potem się doprowadzimy do porządku i na nabożeństwo.

***

Młynarz był zdania że pierwsze kazanie nowego kapłana to ważna sprawa toteż z całkowitą zacnością trzeba to potraktować. Ruszyli, umyci, uczesani i ubrani odświętnie choć nadal w ciepłych narzutach to trochę się kłóciły z białymi koszulami czy kolorowymi kubrakami. Płonka ciągnęła żwawo wóz, na koźle siedział Żyrosław i Racimir. Reszta z tyłu razem z koszami ciepłego chleba dla wody Maryny i Kapłana Niewmysła.

Nawoja zerkała w czasie nabożeństwa po zebranych ciekawa jak się zmienili w czasie zimy czy aby jakiś plotek nie dosłyszy. Akurat oni to dosyć daleko od reszty położeni toteż wszystkie plotki do nich jako ostatnie przychodziły.

Wtargnięcie Henryka jako urozmaicenie przyjęli. Mimo słów kapłana Światożar nie słuchał, wstał z ławy i ruszył mimo syku rodzeństwa do wyjścia. Żyrosław poszedł za nim by zawrócić brata. Nawoja stwierdziła że sama tak siedzieć nie będzie to i poszła za nimi.
Jak człek pijany i ma zwidy to trudno a jak rzeczywiście jacyś obcy przejeżdżają przez wieś. W końcu obcy przejada i odjadą a kapłana można i w kolejna niedziele posłuchać.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 02-08-2019 o 16:43.
Obca jest offline