Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2019, 20:59   #182
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Obóz

Powrót do pozostałych potrwał prawie godzinę, i obyło się bez ekscesów. "T" przeżyła tą jazdę, "Bear" spał, a na miejscu… na miejscu było tak jak wszystko zostawili.

Cooke i Davida przeniesiono szybko do lazaretu, gdzie wszystko na przyjęcie poszkodowanych przygotował Kaai wraz z Sarah.

Major nakazał Peterowi utrzymywanie kontaktu z "Sosną" i Van Stratenem. Poprosił również, by Lie ponownie doglądnęła potrzebujących, a następnie odszukał w obozie Hanę.
- Jeszcze raz dzięki za wymianę kół - Zwrócił się do niej nie bawiąc w żadne tam owijanie w bawełnę - Jednocześnie mam prośbę, żebyś pomogła Lie. Wiem, że się nie lubicie, ale widziałem twoją zaciętą minę i te kilka sekund, kiedy byłaś obok "T". Rozumiem więc, że znasz się na udzielaniu pierwszej pomocy, i byłabyś lepszym asystentem niż Ryo? W tej chwili nie mamy chyba nikogo innego do tych zajęć…
Hana w pierwszej chwili była zaskoczona, nie znała Bekera dobrze...ba, w ogóle go nie znała. W relacjach z nich kierowała się pierwszym i drugim wrażeniem. Były średnio pochlebne dla człowieka...może i pochlebne jako najemnika, ale nie człowieka.
Dlatego podziękowania i prośba wzięły ją z zaskoczenia. Pewnie dlatego jej odpowiedź mimo że twierdząca była nieco, przykrótka.
- Pomogę. - Odpowiedziała już nie wdając się w tłumaczenia że Dr. Lie jej ewidentnie nie ufała przy rannych i że według Hany jest wredną wścibska wiedźmą. Oraz to czy Hana nie lubi Dr. Lie nie ma tutaj żadnego znaczenia.

Pozostali rozeszli się po obozie, każdy zajmując czym popadnie, humory były jednak raczej u wszystkich wisielcze…
- Hej..- podeszła do naukowca Hana. - Baker poprosił bym pomogła przy rannych dr. Lie, nie wiem ile to zajmie więc może umówimy się na tą herbatę wieczorem...albo możesz wpaść z herbata do nas do lazaretu tym razem nie będziesz musiał pomagać. Co wolisz? - Hana uśmiechała się pokrzepiająco do Miyazakiego. Widywanie krwi nie było najwidoczniej jego chlebem powszednim, jej też nie ale parę miesięcy na wyspie i widywanie swojej własnej i zwierzęcej trochę ją znieczuliło...trochę.
- Emm… to ja poczekam, choćby i do północy, a co tam - Azjata wysilił się na uśmiech. Chyba serio sprawa rannych i krwi nie była dla niego…
Hana nawet go rozumiała też nie była specjalistką po prostu robiła co mogła. W przypływie odwagi i też by jemu podbudować morale, stanęła na palcach i ucałowała go w policzek. - Wszystko będzie O.K. - Powiedziała uśmiechając się a potem dodała już odchodząc. - Do zobaczenia wieczorem.

Gdy tylko jeepy zatrzymały się w obozowisku Ruda ostrożnie wyszła z nich i pospiesznie udała się z poszkodowanymi do królestwa Kim. Teraz panowało tam bezkrólewie, co też Lie odnotowała ze smutkiem i żalem.
Wydała polecenie gdzie kogo położyć. Chwilę zajęło jej ogarnięcie gdzie co urocza blondynka miała poukładane. Podłączyła "T" do dostępnej aparatury i podpięła pierwsze kroplówki. Krew!! Cooke była potrzebna krew.
Po jakimś czasie do namiotu weszła ich znaleziskowa pilotka. - Major prosił żebym ci pomogła...czym chcesz żebym się zajęła. - Spytała obojętnie Dr. Lie.
- Poproś tu majora Bakera - Ruda i powiedziała równie obojętnie omiatając spojrzeniem przybyłą. Ale nawet i owo spojrzenie było podszyte obojętnością profesjonalisty, który jest zajęty czymś bardzo ważnym i rozmówcę może obdarzyć jedynie minimalną uwagą, taką żeby nie rozpraszać się, ale i by nie urazić. -Cooke - wskazała na najemniczkę - potrzebuje krwi. Muszę wiedzieć czy on wie jaką trzeba podać.
- Nie ma tego na nieśmiertelniku? - Azjatka zapytała się kojarząc, że japońskie siły mundurowe posiadały takie informacje na swoich.
Dot wymacała dłonią najpierw łańcuszek na szyi, a później wzdłuż niego sięgnęła do metalowej płytki. Z niej wyczytała potrzebna informacje. Kiwnęła uprzejmie Azjatce głową.
- Uniwersalny biorca- powiedziała bardziej do siebie.
- Zobacz czego jest najwięcej w zapasach i podaj to- odezwała się sama szukając zestawu do transfuzji.
Heo podeszła do lodówki i przejrzała krew. Najwięcej było grupy zero ale postanowiła to zachować dla kogoś kto uniwersalnym biorca nie jest. Wzięła dwie grupy Brh+ i wróciła z nimi do najemnieczki. Przygotowała T do zabiegu kiedy Lie szykowała wenflony.
Dot w myślach kilkakrotnie powtórzyła krok po kroku co powinna zrobić i podała nieprzytomnej krew. Teraz mogła czekać tylko na efekty.
Gdy krew powoli spływała z woreczka Dot zaczęła przeglądać leki, które były na stanie. "T" potrzebowała antybiotyku i innych lekarstw.
Pokrótce objaśniła swojej asystentce czego potrzebuje.
Azjatka starała wywiązać się najlepiej jak umiała, tylko właśnie Ryo znał się na nowoczesnych nazwach leków. Hana nie. Ryo znał się na nazwach łacińskich leków. Hana nie. Parę razy podała coś o podobnie dla niej brzmiącej nazwie. A potem jak już nie była pewna przynosiła po dwie lub trzy rzeczy o nazwach które dla niej brzmiały czy w jej mniemaniu czytane były tak samo jak mówiła Dot.
Za pierwszym razem rudowłosa popatrzyła z lekkim zdziwieniem na Hanę. Przez myśl jej przeszło pytanie: "Po co Baker przysłał taką pomoc?" Nie wyraziła go jednak głośno. Później brała już od Hany odpowiedni lek.
Opatrywanie Cook było, niezręczne dla chyba obu kobiet ale jako tako zdołały wspólnie dokończyć składanie najemniczki do względnie bezpiecznego kawałka. Hana widziała spojrzenia i miny pani botanik i często nad interpretowała je i brała do siebie. Niemniej udało jej się bez zbędnych nie poprawiających sytuacji komentarzy dotrwać do końca tego długiego procesu. Choć czekały ich jeszcze dwa. Zszycie dziury na wylot, w ramieniu nieco powyżej łokcia, nieprzytomnego Beara i Dot koniecznie chciała obejrzeć jeszcze nos Collinsa mimo, że Hana na miejscu już to zrobiła.
Szycie szło lepiej niż to przy ‘T’, Hana miała pewną rękę i nie balansowała na granicy omdlenia widząc otwarte rany w ludzkim mięsie jak Ryo. I po zorientowaniu się po Cook jakie leki są Dot najczęściej potrzebne nawet udawało jej się podawać prawidłowe.
Dorothy, zmęczona po zajmowaniu się najemniczką, pokiwała tylko z uznaniem głową widząc jak Azjatka opatrzyła innych rannych. Wystarczyło tylko podać kilka leków i odesłać ich do siebie.
 
Obca jest offline