Kocur
Przed wejściem do dworcowego tunelu, po przeprawie z aztlańsko-czarnobylskimi reaktorami w tunelach Międzyrzeckiego rejonu umocnionego Kocur miał nadzieję, że nic go już nie zdziwi.
Chciało mu się śmiać, kiedy zobaczył nadjeżdżające wózki z pociskami.
Brakuje jeszcze tylko Super Hiper Mario 5D w VR, pomyślał. Po pierwszych eksplozjach zmienił zdanie, wraz z resztę prując z wyprzedzeniem do tych bomb. Przy czym więcej czasu Kocur spędził na betonowej wylewce, chowając się przed latającymi odłamkami. Nie wiedział czy trafił któryś z pocisków, walili przecież wszyscy.
Potem jeszcze szturm na wrota, prowadził ogień na granicy przegrzania broni.
Eksplozja niszcząca barykadę była po prostu jedną z kolejnych, nie zrobiło to na Kocurze specjalnego wrażenia. Wraz resztą będącego jeszcze na chodzie oddziału wdarł się do środka, strzelając do wszystkiego co się rusza. Wroga seria z pistoletu maszynowego powaliła go na chwilę na podłogę, pancerz wytrzymał. Kocur odczołgał się obolały za jeden z filarów i po kilku głębszych bolących oddechach poderwał się do dalszego szturmu. W powietrzy latało wszystko, od ołowiu po wybite zęby.
Skok w bok, Kocur schował się za kolejnym filarem, przeładował. Coś eksplodowało....
***
Platforma ruszyła do góry. Kocur tchnięty przeczuciem przygotował granat do rzutu. Podobnie jak wtedy w tunelach, ten też był zapalający. Zanim dotarli do góry rzucił jeszcze do wszystkich będących na chodzie (czyli wszystkich na platformie):
- O autostradzie do piekła słyszałem, o schodach do nieba też, ale o windy do Pawulickiego jeszcze chyba nie było - nie oczekiwał odpowiedzi.
Poleciały ciężkie pociski, wszyscy otworzyli ogień, Kocur cisnął w najbliższą grupę wrogiej piechoty w zasięgu rzutu a sam rzucił się w bok, odsuwając się jak najdalej od epicentrum wrogiego oddziału. Chciał schować się za jakimś budynkiem i mieć namiastkę ochrony.
nacelował w biegu i pociągnął za spust.