Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2019, 11:31   #12
wysłannik
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Edgard szybko zerwał się z ziemi, i wykorzystując fakt iż mutant jest zwrócony w stronę Siegfrieda, splótł dłonie razem waląc z zamachu zaciśniętym splotem w ramię ze szczypcami, którymi posługuje się stwór. Siła uderzenia jest tak silna że łamie z obrzydliwym chrzęstem chitynowy pancerz mutanta wbijając mu jego fragmenty w mięśnie ramienia. Z uśmiechem strażnik obserwuje opadającą bezwładnie wynaturzoną kończynę stwora nawet nie słysząc jego wrzasku.

Tym razem Bardin zaatakował tarczą. Najwyraźniej mutant nie spodziewał się tego. Trzepnął go na tyle mocno, że mutantowi solidnie zakręciło się w głowie. Na pewno poczuł huk. To dało khazadowi przewagę w kolejnych ciosa. Natychmiast wykorzystał tę przewagę i zaatakował toporem. Cios leciał na rękę mutanta, ale nie udało się jej dosięgnąć.
Kolejny wdech i wydech i krasnolud szykował się do następnej serii ciosów toporem.
Ohyda starała się mocno by trafić krasnoluda, lecz jej ciosy były chaotyczne i niecelne.
Trafienie w głowę posłało potwora na ziemię u stóp khazada.

Tharnoth wziął głęboki oddech oceniając szybko sytuację. Mógł podnieść broń i oganiać się przed niezdarnymi atakami odrzuconych kończyn mutanta lub pomóc odważnym wojownikom którzy stawili czoła mutantom razem z nim. Rozsądek nakazywał bronić przede wszystkim własnej skóry, ale… urodził się pod znakiem Smoka. Ignorując otoczenie skupił się na wiatrach magii i tym razem udało mu się przekierować moc tak by wzmocniła jego czar. Następnie ponownie wypowiedział formułę czaru kierując go w stronę rannego mutanta ze szczypcami, który chwilę wcześniej zranił człowieka ze sztyletem. Magia uderzyła w klatkę piersiową stwora i rozlała się po jego ciele niczym płonąca oliwa. Mutant zawył z bólu gdy jego skóra płonęła na jego ciele a z oczu pomiotu chaosu buchnąły płomienie. Po chwili wycie przeszło w rzężenie i stwór zwalił się na ziemię uderzając o bruk metalową czaszką, która odsłonięta została po spaleniu skóry.

Siegfried poraniony dotkliwie stracił już całkowicie głowę i rzucił się na przeciwnika z obłędem w oczach.
- Zatłukę Cię ścierwo jedno! Poszatkuję na drobne.
Łatwiej rzec niż zrobić. W swej furii przecenił własne siły. Nie tylko ciął powietrze zamiast mutanta, ale jeszcze dodatkowo zraniona ręka przypomniała ten fakt i nagła w niej bezwładność spowodowała kilka rzeczy naraz: skrzywienie na twarzy, upadek sztyletu i skulenie się w próbie osłonięcia bolącej części ciała.
Osłaniając rękę, Siegfried tępo gapił się na metalowa łysinę mutanta.
Łowca raz za za razem wbijał ostrze w ciało mutanta. - Zdychaj kurwi synu! - W końcu Uwe celnym ciosem miecza prosto w serce zakończył życie mutanta w sieci, który wijąc się w konwulsjach zadławił się swoją własną krwią.

Wijące się po ziemi ręce starały się pochwycić Tharnotha i Uwe, ale obaj mężczyźni mieli na nie baczenie i z łatwością uniknęli pochwycenia.

Z pomiędzy domów wybiega człowiek w szarej szacie, w jednej ręce ma zapaloną pochodnię a pod pachą trzyma małą beczułkę.
Za postacią w szacie wybiega dwójka znanych wam jedynie z widzenia strażników z włóczniami w rękach.

Siegfried oderwał wzrok od trupa. Zerknąwszy na pośpieszającego na most wybawiciela zacisnął zęby i schylił się po sztylet.
~ Nie teraz. Nie ma czasu na ból, podziękowania czy gapienie się.
Odchylił się tylko po to żeby zauważyć biegnącą grupkę ludzi w ich stronę. Ujrzawszy ogień i beczułkę wzdrygnął się kojarząc jednoznacznie fakty, że z tego mogą być jedynie kłopoty.
- Co u diaska?
Ruszył w stronę leżącego mutanta. Zerkał to na krasnoluda to na biegnącego osobnika z beczułką.
- Krasnoludzie - zwraca się do Bardina i pokazuję sztyletem na biegnących ludzi - Czy mi się zdaje, czy ktoś tu chce zrobić rozpierduchę małym bum?
Krasnolud rzucił szybkie spojrzenie na człowieka. Czasu było mało a sytuacja ciągle napięta.
- Na to wygląda. Chociaż mało tego, by zrobić jakieś wielkie zniszczenia. - odpowiedział krasnolud.
Widząc, że sytuacja na moście jest w miarę opanowana, więzienny strażnik przypomniał sobie o strzelcu który rozpoczął cały atak na moście. Nie zamierzał stać tam bezczynnie i czekać aż zarobi kulkę. Rzucił się więc biegiem przez most trzymając się możliwie blisko wszystkiego co zapewnia jakaś osłonę przed ostrzałem.
- Idę po strzelca! - krzyknął przez ramię w biegu gdy przebiegał obok niezwykle unoszącego się człowieka z wbitym bełtem w brzuchu na którym na chwilę skupił swoją uwagę.
I całe szczęście, bo gdy tylko Edgard znalazł się krok do udającego martwego wroga, ten znienacka zamachnął się kijem podstawiając go Edgardowi pod nogi. Skupienie uwagi na wrogu ocaliło biegnącego strażnika przed poważnym upadkiem.
- O jebany! - krzyknął Edgard w ostatniej chwili uskakując.

Tharnoth wymierzył cios kijem w atakującą go rękę, ale ta skoczyła prosto na niego, ale jemu też udało się uniknąć tego ataku.

Bardin spojrzał na leżącego przed nim mutanta, zebrał cały swój żal i gniew. Następnie ciosem topora oddzielił jego głowę od ohydnego ciała.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline