Leonor dla odmiany poczuła się źle. Nagle westchnęła, zatoczyła się i zwaliła z całym impetem swojego drobnego ciała pod nogi Detlefa.
- Myrmidio - jęknęła - jak mi niedobrze. Pomożesz mi? - dodała błagalnie - Możesz mi popatrzeć na tą ranę? Boli - siły ją opuściły, a wraz z nią jej genialne pomysły.
Nadstawiła dłoń w kierunku krasnoluda jednocześnie odsuwając go od grupy.
- Tu - mówiła coraz ciszej - tu boli. Popatrz… - i już zupełnie cicho i dyskretnie, żeby żaden chłop nie widział jej jak zdejmuje rękaw od koszuli. Krasnoludów chyba nie pociągał kobiecy biust.
- Widzisz… nie dawaj mu tych lekarstw. To oszust. Musimy pogadać z tą dziewczyną - tego Detlef mógł się domyślić już bardziej z ruchu warg.