Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2019, 15:42   #112
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Samochód z napędem magnetycznym stał tam gdzie go zostawiła. Wsiadły i ruszyły, komunikując się przy okazji ze szpitalem. Leah podpierając się odznaką szybko zdobyła wszystkie informacje, które wydobyć się dało: dziennikarka była już w stanie stabilnym, substancję udało się odizolować i usunąć z organizmu, który jest jednak bardzo wyniszczony i kobieta trzymana jest w farmakologicznej śJungpiączce. Substancję ciągle badają. A leczenie opiewało na bardzo wysoką kwotę, ponad ubezpieczenie Ann.
- Co oni jej podali? - Azjatka z oburzeniem pokręciła głową nad wysokością rachunku. - Od razu ten szpital wydał mi się podejrzany, ale był najbliżej! Zdecydowanie, nie dam się naciągnąć na taką kwotę za kilkugodzinne leczenie!

W czasie dalszej jazdy kobiety milczały. Jeśli chodzi o Ann próbowała poukładać sobie wszystko co się ostatnio wokół nie działo. Co do Leah, trudno było powiedzieć co działo się w jej umyśle. Najwyraźniej jednak nie miała ochoty na rozmowę.

Dotarły do szpitala szybko i sprawnie, doceniając luksusy w postaci śmigającego nad korkami magnetycznego wozu. W środku odznaka działała równie skutecznie jak przez holo i wkrótce stanęły obie przed młodym na pierwszy rzut oka - czyli w okolicach trzydziestki - lekarzem. Nawet mimo kitla z długim rękawem, w oczy rzucała się mechaniczna ręka, nie w pełni i nie całkiem dokładnie obleczona sztuczną skórą. Był biały, krótko obcięty, o ostrych rysach twarzy. Na holo plakietce widniało "Henrik Petersen, nanochirurg".
- W czym mogę pomóc?
Leah przejrzała dokumntację i zaczęła z marszu zadawać pytania lekarzowi.
- W jaki sposób ta substancja mogła dostać się do jej ciała i kiedy, zawężając przedział czasowy?
Dokumentacja nie zawierała ciągle nazwy substancji, jedynie skład chemiczny. Nic nie mówił ani Wierzbovsky, ani Ferrick.
- Szacujemy, że specyfik miał celowe opóźnienie swojego działania. Mógł znajdować się w organizmie od trzech do nawet dwunastu godzin. Kiedy już zaatakował, to robił to szybko. Odnotowaliśmy ślady nanokryształów, być może została po prostu połknięta jako mikrokapsułka otoczona właśnie taką zabezpieczającą przed trawieniem otoczką.
- Ta substancja wygląda na mocno zaawansowaną technicznie. - Ann próbowała rozgryźć skomplikowany wzór chemiczny jaki miała przed oczami. - To wymaga zaawansowanych technologii w dziedzinie farmakologicznej. Spotkał się pan już z taką u standardowych producentów?
- Taką konkretnie nie, ale większość z nich świetnie ukrywa samą technologię, poza ustaleniem samego składu potrafią bardzo dobrze tuszować przed kontrolami i tego typu badaniami prawdziwe "perełki" - lekarz wydawał się szczery i co więcej, zainteresowany tematem. - Standardowy wyścig, jak tylko powstanie coś potrafiącego lepiej rozkładać daną substancję na czynniki, tym oni bardziej pracują nad technologią ukrywania. Informacja to najważniejsza waluta dzisiejszego świata.
Ann pokiwała głową. Całkowicie zgadzała się z tą opinią. Zupełnie inną sprawą była kwestia wysokości rachunku za leczenie:
- Skoro panna Mayers jest stabilna. Chciałabym dokonać przeniesienia do innej placówki. Koszty jej leczenia w tym szpitalu są zdecydowanie absurdalne.
- To już nie ze mną rozmowa, ja tylko leczę - lekarz spojrzał na Leah. - Nie było wiadomo z czym się mierzymy, dlatego użyliśmy wszystkiego do uratowania życia. Wszystko jest na fakturze. Można to podciągnąć pod atak terrorystyczny, wtedy koszty przejmuje państwo - zasugerował.
- Omówimy jeszcze szczegóły na osobności - Wierzbovsky skinęła głową. - Możemy ją przenieść do publicznej placówki.
Ann nie była przekonana co do skuteczności takich placówek. Osobiście pomyślała raczej o jakimś laboratorium CT gdzie można by dokładnie zbadać co właściwie podano dziennikarce. Czy byłoby to najlepsze rozwiązanie dla samej pacjentki to już zupełnie inna sprawa.
- Czy możemy uznać za atak terrorystyczny działanie, które dotyczyło bezpośrednio tylko jednej osoby? - Zapytała z powątpiewaniem. - Bo chyba nie mieliście więcej podobnych przypadków?
- Ja tylko chcę ograniczyć pani koszty, skoro woli pani płacić to przecież nie będę oponował - roześmiał się w jakiś taki całkiem przyjemny sposób.
- Jeśli podciągniemy to pod coś takiego, będzie mogła tu jeszcze zostać? - dopytywała Wierzbovsky, która wyraźnie myślała już też o swoich innych, licznych problemach.
- Naturalnie. Rachunek zostanie wystawiony miastu. Rodziny ciągle poszukujemy, może gdyby panie miały jakieś o nich informacje, byłoby łatwiej.
- Na razie ty jesteś tu za rodzinę, możesz decydować - postanowiła Leah, patrząc na Ann. I wzrokiem sugerując, aby zdecydowała się na coś. Byle co, aby tylko mieć to z głowy.
- Nie zagląda się w zęby darowanemu koniowi. - Azjatka wzruszyła ramionami. - Na pewno nie będę protestować jeśli miasto może zapłacić rachunek.
Potem, odpowiadając na pytanie lekarza, dodała:
- Nie mam informacji o rodzinie Jessicki. Nic na ten temat nie znalazłam też w jej mieszkaniu. Jaka jest szansa, że w najbliższej przyszłości odzyska przytomność? Czy mogę ją zobaczyć?
- Może pani, na razie tylko przez szybę. Zostanie wybudzona jeszcze dzisiaj - odpowiedział.
- Kiedy planujecie to zrobić?
- Kiedy dopuści do tego jej stan zdrowia - powiedział z naciskiem.
- W takim razie proszę mnie zawiadomić, kiedy dojdziecie do takiego wniosku. - Powiedziała Ferrick zerkając na wiadomość na holofonie. Remo wracał do domu. Musiała się pospieszyć. - Chciałabym być przy wybudzaniu. Mam nadzieję, że to nie jest wbrew waszym procedurom? Chyba lepiej by w takiej sytuacji zobaczyła jakąś znajomą twarz?
- Zawiadomimy panią - zgodził się bez przeszkód.

Ann zdecydowała, że przed wyjściem rzuci okiem na dziennikarkę. Chciała przekonać się naocznie w jakim jest stanie i zachować w pamięci obraz tego co wokół niej się działo. Leżała w sterylnym pomieszczeniu, podłączona do medycznej aparatury. Ann znała tylko tę mierzącą tętno. Wyglądało na prawidłowe. W tym momencie w szpitalu, dziewczyna czuła się zbędna. Do niczego nie była potrzebna nieprzytomnej dziennikarce. W przeciwieństwie do Kye, który mógł potrzebować jej wsparcia albo chociaż obecności. Taką przynajmniej miała nadzieję. Pomachała ręką Wierzbowski, która coś jeszcze omawiała z lekarzem i skierowała się do wyjścia.
 
Eleanor jest offline