- Choć za mną, to ci wyjaśnię – Kościej machnął ręką i ruszył przed siebie. Jeśli Stefan za nim poszedł, zaczął mu tłumaczyć.
- Laura… Jej ojciec przebył mroźne pustkowia, abym ją uleczył ją z wrodzonej choroby, mukowiscydozy… Dziw, że twój brat na nią nie zachorował… Uczyłem ją i miała zadatki… Zaprzyjaźniła się z córką Cara i chyba była przy tym… Przy tym jak zginęli. Nie szukałbym jej i jej potomstwa, ale wiedziała coś o Carach, co jest mi potrzebne – Kościej westchnął – Mam trzydzieści tysięcy lat, na oko, bo dokładnie nie wiem. Nie mieliśmy kalendarzy. Mój szczep był ostatnim z prastarego ludu, a przetrwaliśmy tylko dlatego, że skryliśmy się w ruinach miasta cywilizacji tak starej, że wydawaliśmy się ledwie pacholętami w porównaniu z nimi. Nie wiem kim byli, ale kości jakie znajdowaliśmy były… przerażały nas. Od zawsze praktykowaliśmy alchemię, prostą i prymitywną. Jednak ja, ostatni wiedzący, dowiedziałem się mnóstwa rzeczy na ten temat z wyrytych w kamieniu runów i symboli. Żyło nam się lepiej i już miałem nadzieję, że uda nam się przetrwać. W mieście byliśmy bezpieczni, bo wrogie plemię Vrangów bało się tam zbliżać. Powinniśmy przeczuwać, że coś się zbliża, gdy przez dwa lata nie było żadnych wieści o Vrangach. Ja przebywałem wtedy w Wieży tajemnic studiując Wielką Tajemnicę. Gdy wróciłem okazało się, że w nasze okolice przybyło jeszcze straszliwsze plemię. Oni przybyli z daleka, nie bali się miasta. Zabili wszystkich moich bliskich, cały mój lud. Moja córka… Bez problemu pokonałem wojowników alchemią, a potem znalazłem ich szczep i wymordowałem go… Ale zostałem sam. Czekała mnie śmierć tysiąckrotna, więc odprawiłem rytuał, udałem się na Kraniec Bytu i stworzyłem ranę do Niebytu, aby dostać się do Zaświata. To, co uczyniłem zapoczątkowało zgubę.
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija |