Randulf miał rację i tak bardzo jak tę racje miał, tak Bosch nie chciał mu jej przyznać. Odwrócił się tylko z nerwowym warknięciem i zrobił parę szybkich kroków w stronę wejścia do stajni.
Morwena! Przecież miała ich tu dogonić. Coś się stało? Może ją złapali i trze... rozmyślania przerwało mu krakanie jakiegoś wielkiego ptaszyska, które chyba tylko czekało aż wokół koni zrobi się spokojniej i będzie mogło zabrać się do uczty. - Zaraz... Morwena? - Zapytał kruka, który odpowiedział krakaniem. - To ty? - Kolejne "kraaa". - Jeśli to ty, to kraknij dwa razy i zamachaj skrzydłami. - Trochę głupio było my gadać do ptaka, ale miał wrażenie, że ten jest nimi zbyt zainteresowany jak na zwykłe ptaszysko.
Nie czekając długo podszedł do wozu, przerzucił juki przez ramię i stanął pod belką z ptakiem. - Jestem gotowy. Poprowadzi nas? - Zapytał ciągle nieco niepewnie.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |